Forum PFB Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Nieopisane tysiąc lat

 
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Dyskusje ogólne / Opowiadania Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Nieopisane tysiąc lat
Autor Wiadomość
Lokisyn
Administrator


Dołączył: 20 Wrz 2007
Posty: 2203
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post Nieopisane tysiąc lat
Czyli trzy (na razie macie jedno) opowiadania fanów które zwyciężyły w jednym z konkursów i stały się kanoniczne.
Opowiadają o tym co zdarzyło się w Metru Nui, Voya Nui i Mata Nui podczas okresu między Wielkim Kataklizmem a przybyciem Toa Mata.

Mata Nui
Cytat:

Macki
by Turakii #1 Lavasurfer

-To największe kanu jakie kiedykolwiek widziałam - Rzekła Amaya gdy usiadła między Macku i Marką w łodzi długiej na 3 bio.
Za nią odezwała się Marka - Znasz Kai i jej pomysły. Gdyby mogła zbudowałaby łódź tak dużą by pomieścić całą wioskę!
-Klub wioślarski! - Zawołała Macku - Że też o tym nie pomyślałam!
Amaya zachichotała. Jej spojrzenie powędrowało od Macku do dzioba, gdzie Kai przyłożyła ręce do ust.
-Ga-Matoranki! - Krzyknęła - Wiosła w gotowości!
Macku odwróciła się by powiedzieć przez ramię - To są te patykowate rzeczy, Amaya.
-Wiem czym są wiosła - Oznajmiła Amaya. Wsadziła nogi pod siedzenie Macku. Jej oczy dokładnie zlustrowały podłogę - Uh... Gdzie one są?
Macku poklepała zaczep w kształcie U na burcie - Tam gdzie wiosła być powinny. W dulkach.
-Taak, uh-huh, jasne - Powiedziała Amaya - Dulki. - Złapała swoje wiosło - Nie mogę uwierzyć że dałam waszej dwójce się na to namówić.
Marka zaśmiała się.
-Wiosła do góry! - Rozkazała Kai - Na pozycje!
Razem z piątką innych wioślarek Amaya oparła się na swych wiosłach by popchnąć łódź z dala od liliowych platform Ga Koro i ustawić ją na pozycji startowej.
-Dobrze! Krzyknęła Kai - Porządnie, wiosłujcie... I wiosłujcie... I wiosłujcie...
Niepokojona wodą szumiącą wokół, Amaya skoncentrowała się na rytmicznych rozkazach Kai. Nie było tak źle. Zaspół pracował jako całość. Turaga Nokama będzie zadowo...
Łodzią szarpnęło. Za Amayą wybuchnęły wrzaski.
-Powstrzymajcie wodę! Powstrzymajcie wodę! - Ryknęła Kai - Zatrzymajcie łó...! - Rufa łodzi przechiliła się i Kai zwaliła się na dół.
Niebo zawirowało gdy Amaya spadła na Markę.
-Pomocy! - Wrzasnęła Marka przyłączając się tym do reszty krzyczących Ga-Matoranek.
Amaya zmagała się by nie upaść, wykręcając się by ujrzeć rufę. Złapała oddech. Gruba macka chwyciła Markę.
-Pomocy! - Załkała Marka walcząc z macką - Zabierzcie to! Zabierzcie!
Amaya rozejrzała się - Moje wiosło! Gdzie moje wiosło! - Jej ręka błądziła wzdłuż łodzi aż jej palce wymacały obok trzonka. Oczywiście. W dulce, tam gdzie wiosła być powinny.
Wyrwała wiosło i walnęła zawzięcie mackę. Marka zawyła. Amaya unosiła swe wiosło lecz zatrzymała się gdy kreatura pociągnęła Markę. Woda zakryła jej głowę tłumiąc jej krzyk.
-Nie! - Nadal z wiosłem w dłoni Amaya sama zanurzyła się w wodzie.
Między chmarą bąbelków ujrzała uzbrojony, ciemny kształt. Dwoje błyszczących oczu zamrugało do niej. Zawahała się na chwilę, następnie zaczęła dźgać oczy raz za razem swym wiosłem.
Woda wokół wzburzyła się gdy Kai i czwórka jej towarzyszek wskoczyły do wody. Amaya zerknęła na nie i znów cisnęła wiosłem w oczy Rahi. Jej koleżanki z drużyny szybko do niej dołączyły dźgając i waląc Rahi bez opamiętania.
Kolejna burza baniek zasłoniła im widok i zaprzestały ataku. Woda przejaśniła się. Marka płynęła naprzciw. Została puszczona przez Rahi.
Amaya chwyciła ją i wyciągnęła na powierzchnię. Inne wynurzyły się jedna po drugiej. Wpatrywały się w wywróconą łódź i wzburzoną wodę pozostawioną przez uciekającego Rahi.
-Co to było? - Spytała któraś z nich.
-Gdzie uciekło? - Spytała inna.
Oczy Kai wytropiły cel Rahi.
-Ga-Koro! - Krzyknęła - Szybko! Za nim!
Gdy inne wyruszyły w pogoń Amaya wpatrzyła się w nieświadomą twarz Marki. Nie było jej ciemnoniebieskiej Hau, a jej światełko sercowe mrugało słabo ale nadal oddychała.
-Zabiorę cię na brzeg - Powiedziała Amaya.



Wzburzona woda zatrzymała Amayę niedaleko Ga-Koro. Huśtała się na wodzie i patrzyła na ataki Rahi. Ogromne macki trafiły liliowe platformy rozrywając i wrzucając do morza chaty i wyposażenie. Mieszkańcy Ga-Koro usiłowali odpędzić Rahi za pomocą kijów łowieckich.
-Potrzebują pomocy! - Powiedziała Amaya.
Radząc sobie z wagą Marki płynęła dalej aż dotarła do zachodniej krawędzi lilii.
-Będziesz tu bezpieczna - Powiedziała gdy położyła Markę na platformie.
Dostrzegła zwiniętą linę, z gotowym planem złapała ją.
Wskoczyła do wody i popędziła w stronę bitwy. Ogromne macki bestii przecinały wodę ale Amaya nie zwolniła. Ga-Matoranki pływały wokół stwora dźgając kijami. Szczątki wioski unosiły się na wodzie.
Rozwijając sznur, Amaya rzuciła się na wirujące macki. Owinęła linę na najbliższej macce. Coś uderzyło ją i odrzuciło do tyłu. Cisnęła liną i złapała ją, i jeszcze raz, i jeszcze. Pyski na końcach macek warknęły na nią z każdej strony.
Jeśli tylko dosięgnę...
Macka owinęła się wokół jej szyi. Amaya złapała ją jedną ręką, a drugą nadal rzucała liną. Uścisk macki nasilił się. Amaya szarpała się by rozluźnić ale nic jej to nie dało. Macka zaczęła ciągnąć ją w górę. Podniosła wzrok by ujrzeć kłapiące na nią dziobowate usta macek.
Uh-oh
Amaya wcisnęła linę do ust Rahi. Natychmiast je wypluło.
Wysiłek i brak powietrza osłabiły ją. Mdlała. Spróbowała wepchnąć linę ponownie ale chybiła. Macka pacnęła słabo jej Komau. Dziób ukąsił jej nogę. Znów cisnęła liną gdy usta zbliżyły sie. Znów potrzebowała oddechu. Potrzebowała...
Potrzebuję...
Jej uścisk rozluźnił się.
Potrzebuję...
Wszystko pociemniało.



-Amaya.
Amaya drgnęła. Rahi! Bitwa! Usiadła gwałtownie.
-Wioska!
Turaga Nokama uciszyła ją kładąc dłoń na jej ramieniu.
-Wioska jest bezpieczna.
Amaya rozejrzała się. Była na liliowej platformie Ga-Koro. Wstrzymała oddech. Marka. Co z Marką?
-Marka? Czy ona...?
-Jestem tutaj!
Amaya oderwała oczy od Nokamy i ujrzała uśmiechającą się i machającą Markę.
-Marka! - Krzyknęła Amaya - Ty żyjesz! I masz swoją Hau!
Marka skinęła głową na Matorankę obok.
-Macku ją wyłowiła.
Amaya uśmiechnęła się do Macku która odpowiedziała jej tym samym.
-Powiedziała że mnie uratowałaś - Dodała Marka.
-Ona uratowała nas wszystkie! - Oznajmiła Macku - Związała Rahi! To było wspaniałe Amaya! Wspaniałe!
-To było ryzykowne i lekkomyślne - Upomniała Turaga Nokama - Prawie utonęłaś, Amaya. Albo i gorzej.
-To jest pewne - Odparła Amaya - Co się stało? Jak się tu dostałam?
-Miałam twoją nogę - Powiedziała Macku - I nie puszczałam. Mając Rahi związane uderzyłyśmy z całą siłą zanim cię utopiło i odpłynęło. Trudno się pływa gdy jest się tak poplątanym - Zachichotała - Trzeba było to zobaczyć.
Amaya odwróciła się do Turagi.
-Co to było? Wiesz?
Turaga Nokama spojrzała na morze i potrząsnęła głową.
Marka objęła się rękami i zadrżała.
-Przypuszczam, że pytaniem jest: czy to powróci?
Amaya ujrzała szczątki liliowych platform. Strącone chaty, poszarpane brzegi... Ilość zniszczeń które mogło dokonać Rahi...
Ona również się zatrzęsła. Wszyscy zadrżeli.
-Miejmy nadzieję, że nie - Powiedziała Turaga Nokama.


Naprawdę nikt o tym nigdy nie pisał? I nie przetłumaczył? A może jednak, a ja nie widziałem i męczę się z tym bez celu?


Ostatnio zmieniony przez Lokisyn dnia Sob 1:07, 18 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Sob 23:21, 08 Lis 2008 Zobacz profil autora
Woozie



Dołączył: 10 Maj 2008
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Spotkałem się z tym opowiadaniem na Sektorze, ale nikt chyba na forum o tym nie mówił. Kawał dobrej roboty Taki Owaki, świetne opowiadanie.

EDIT: Są 4 opowiadania: Macki (akcja toczy się na Mata Nui), Nadzieja (na Voya Nui), Raport Dwellera (na Metru Nui) i Ochrona (o Teridaxie).


Ostatnio zmieniony przez Woozie dnia Nie 13:13, 09 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Nie 13:02, 09 Lis 2008 Zobacz profil autora
Akamai



Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: mam wiedzieć?

Post
Eee, już ktoś mnie wyprzedził. Chcę zrobić grę, której akcja ma miejsce na Mata Nui, rok przed przybyciem Toa.
Nie 15:11, 09 Lis 2008 Zobacz profil autora
Woozie



Dołączył: 10 Maj 2008
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post Raport Mieszkańca
Cóż postanowiłem przetłumaczyć Raport Mieszkańca i mam nadzieję, że mi się udało, ale jeśli zauważyliście jakieś błędy proszę o zwrócenie mi uwagi. Zapraszam do czytania:

Raport Mieszkańca

Cytat:
Krzyki wypełniały powietrze kiedy Matoranie i Rahi wybiegli z ukrycia. Co kilka sekund inne stworzenie spadało na ziemię, pokryte pasmami zielonej pajęczyny, kiedy Visoraki kontynuowały swój szturm. Norik mógł tylko patrzeć jak pozostała piątka Rahaga, Keetongu i Turaga Dume zostali porwani i zmutowani przez jadowite pająki. Potem nic nie mogło ich powstrzymać, jadowite insekty zwróciły się przeciw niemu...

Norik ocknął się z głośnym sapnięciem, jego światełko sercowe błyskało szybko. Zdał sobie sprawę, że to był tylko sen. Norik spróbował zasnąć, ale nie potrafił, więc wstał i wyręczył Bomongę na straży. Od czasu kiedy nie było energii w mieście, ogień palił się na balkonie Koloseum - miejscu, gdzie Keetongu, Turaga Dume i szóstka Rahaga żyła w ciągu ostatnich pięciuset lat, podczas których uleczyli miejskie Rahi i wysłali je z powrotem do ich ojczyzn tak dobrze jak starania przeznaczone na naprawę pozwalały. Czerwona, zgarbiona postać usiadła obok ognia i rozpaliwszy je swoim narzędziem zaczęła rozmyślać nad swoimi koszmarami.

"Skąd możemy być pewni, że hordy naprawdę odeszły?" zapytała siebie głośno. "Nie, Vakama kazał im się rozejść i ich przywódcy są martwi" odpowiedziała sobie po kilku minutach "Wszyscy są teraz tutaj bezpieczni."

"Nie byłbym tego pewien" pomyślała ciemna istota kryjąca się w cieniu za Norikiem. Kiedy postać aktywowała swoje moce ukrycia i spełzła z powrotem do swojego domu w Archiwach, pozwoliła sobie na drobny chichot. Nie z powodu Visoraków i zwłaszcza nie z powodu bezpieczeństwa istoty.

Deszcz padał z mrocznego nieba Metru Nui, kiedy Visoraki wpełzały na linię brzegową. Woda spływała z ich grzbietów strumieniami i mieszała się z lepkim jadem kapiącym z ich paszcz. Widok przybycia Visoraków wszędzie był widokiem nie do zapomnienia. Dawno temu grupa Visoraków została oddzielona od reszty hordy, ale dotarła ona wreszcie do swojego celu. Samozwańczy lider grupy, Keelerak spojrzał naokoło na częściowo zniszczone budynki miasta, były czyste z akcentami zielonej barwy. Kątem oka zauważył drobny ruch i instynktownie strzelił w to pajęczyną. Z głośnym rykiem Kavinika upadła na ziemię i szamotała się, żeby się uwolnić. Keelerak wysunął się naprzód, zatopił swoje kleszcze w Rahi i wstrzyknął mutujący jad.

Być może, zielony Visorak rozumował, że jego zdobycz zaczęła wić się z bólu, z powodu trwającej mutacji. Keelerak polecił swojej bandzie rozejść się po całym mieście i zmutować wszystkie istoty w zasięgu wzroku.
***
Keetongu uciekał w popłochu i rycząc pobiegł do krawędzi balkonu Koloseum. Norik wstał od ognia, zeby spytać o co chodzi, ale zanim stanął na nogach, gigantyczny, żółty Rahi głośno ryknął, skoczył na najbliższy budynek i podążył dalej przez miasto. Norik chwilowo zamarł z szoku, po czym szybko przebudził pozostałych Rahaga oraz Dume i powiedział im o zniknięciu Keetongu.

"Więc on po prostu odszedł?" spytał nieufnie Bomonga.

"Nie... powiedział jedno słowo zanim wyskoczył z balkonu.." Norik odpowiedział niepewnie.

"I tym słowem było...?" powiedział oczekująco Iruini.

"Visorak" rzekł mrocznie Norik.

"Dobrze, więc powinniśmy lepiej zadbać o to, żeby tutaj nadal było miasto dla Vakamy i innych chcących tu wrócić" powiedział Turaga Dume, podnosząc wyrzutnię Kanoka z płonącą determinacją w oczach.
***
Mroczny Łowca zwany Mieszkańcem krył się w cieniach Koloseum i obserwował siódemkę małych postaci opuszczających to miejsce. Chroniąc swoje oczy przed deszczem, który właśnie zaczął padać, zauważył ich kierunek podróży i śledził ich.

"Jeśli oni są tak mądrzy jak mówi Cień, powinni wiedzieć dokładnie, gdzie powinni iść aby znaleźć ich drogocennego Keetongu," pomyślał. "I kiedy to zrobią będę miał idealny raport do oddania mojemu panu." Mieszkaniec przyśpieszył swoje tempo. "Potrzebuję być pewny, że wyjdą cało z bitwy - nie chciałbym pozbawić Cienia przyjemności zabicia Rahaga, czyż nie?"

Już po kilku minutach marszu zauważono Keetongu broniącego się jednocześnie przed dwudziestką Visoraków, ale było widoczne, że jest zmęczony. Keelerak zobaczył Turagę i szóstkę Rahaga i pobiegł w ich stronę, ale nagle się zatrzymał, kiedy Dume wystrzelił Kanoka usuwający truciznę na ziemię przed bestią i chociaż nie wykorzystał mocy dysku, roztrzaskał nim duży kawałek chodnika.

"Zrób jeszcze jeden krok potworze, a pokarzę ci jak to jest kiedy mutujesz sam siebie" ostrzegł go, ładując dysk przypadkowej przemiany do swojej wyrzutni. Keelerak jakby rozważał jego wypowiedź, ale zamiast tego wystrzelił pajęczynę, która ledwo co ominęła czerwonego Turagę.

Z ogromnym hukiem Keetongu upadł na ziemię, niezdolny więcej do walki. Piętnastka Visoraków wpełzła na jego ciało i spotkała się z nowymi wrogami twarzą w twarz.

"Stop" krzyknęła Gaaki "Horda już nie istnieje! Jesteście wolni!" Keelerak zignorował ją i zaczął syczeć, co było wyraźnym rozkazem ataku. Kiedy Rhotuka zaczęły przelatywać w powietrzu z obydwu stron, Mieszkaniec wpełznął do ciemnej uliczki, żeby obserwować walkę z bezpiecznego miejsca.

Potem Keelerak wystrzelił Rhotuka w stopy Pouksa, ale był on w stanie uskoczyć na czas. Kiedy wylądował spojrzał na Dume i obydwaj kiwnęli głowami. Brązowy Rahaga wystrzelił lassowe Rhotuka i pociągnął zielonego pająka do małej wyrwy wykonanej przez Dume. Kiedy energia Rhotuka przestała działać, Dume aktywował swoją szlachetną Kiril i zamknął dziurę w chodniku dookoła jednej ze stóp Visoraka. Potem zgodnie ze swoimi słowami Dume wystrzelił dysk przypadkowej przemiany powodując przemianę Keeleraka w kolczaste stworzenie bez nóg i paszczy.

Pozbawione lidera Visoraki szybko zostały pokonane. Używając swojego narzędzia Kualus wezwał stado lodowych nietoperzy, aby rozproszyć uwagę pająków, kiedy inni Rahaga i Dume pomogli wstać Keetongu. W pełni odzyskawszy zdrowie i napędzany przez swoją zemstę Keetongu otworzył ostatnio naprawiony właz w swojej piersi, gdzie trzymał swoją wyrzutnię Rhotuka i wystrzelił wir energii, który odpowiadał sile ataku piętnastu Visoraków i posłał on dziesiątkę z nich przez chodnik. Resztę pokonał machnięciem swojej tarczy, a Rahaga złapali ich przy pomocy swoich Rhotuka.

Kiedy ostatni Visorak upadł na ziemię pod wpływem jednego z Rhotuka Norika, Mieszkaniec mógł ledwo uwierzyć, że ta scena miała miejsce tuż przed jego oczami. Jakimś sposobem Rahaga, Dume i Keetongu wygrali i to bez większych trudności. Kiedy nieuchwytny Mroczny Łowca powrócił do swojego domu w Archiwach, miał mieszane uczucia co do rezultatu walki. Z jednej strony znaczyło to, że miasto było nadal niezamieszkane, ale z drugiej oznaczało to, że Bractwu Makuty ponownie nie udało się zdobyć Metru Nui, więc to powinno być łatwiejsze zadanie do wykonania dla Mrocznych Łowców. Na koniec zdecydował, że ten drugi pomysł był bardziej kuszący, a mieszkańcy Metru Nui zostaną podbici wczesniej czy później i jest gotowy zaczekać.

Ponownie krzyki wypełniały powietrze, ale nie było tam żadnych Visoraków tym razem. Matoranie, Toa i Turaga uciekali z ukryć, kiedy budynki wybuchały i potężne istoty biegły przez miasto atakując wszystko w zasięgu wzroku. W sercu tego całego chaosu i destrukcji była zła twarz śmiejąca się maniakalnie - to był Cień.

Tak jak poprzedniej nocy Norik obudził się ciężko oddychając, jego światełko sercowe migało oszalale. Iruini, który opiekował się ogniskiem spojrzał na niego pytająco.

"Czy wszystko jest w porządku, bracie?"

"Tak" powiedział Norik uspokajającym tonem, "To był tylko sen."

"Prawdopodobnie tylko teraz" pomyślał Mieszkaniec, kiedy dezaktywował swoją moc wywoływania koszmarów i cicho powrócił w mrok.

EDIT: Przetłumaczyłem jeszcze "Ochronę," sądzę, że dobrze Bardzo wesoły
Ochrona

Cytat:
Stworzenie ślizgało się chwytając się niewidocznymi czułkami bladej ziemi, plamy suchej krwi brudziły ścianę... To był jego czas życia. Raz było trzymane przez Makutę... Nie bało się go, strach nie leżał w jego naturze. Było bardzo zszokowane, kiedy znalazło się w kadzi pełnej podobnych mu istot. Od wieków nie było tam żadnego innego poza nim... Potem ich głosy zaczęły wytrącać go z równowagi. Stworzenia zawodziły i gnały, niektóre dygotały w rogach kadzi, a inni wpatrywały się w jej głębiny, straciwszy całą nadzieję. Potem te stworzenia stworzyły wspólnie jeden umysł. I ten umysł sformułował plan.

Praca Makuty była tylko częściowo skończona. Odkrywając te dziwne robaki miał przeczucie co do nich... przypomniał sobie o swoich Kraata, kiedy spojrzał na kadź, gdzie setki z nich robiły kłopoty. Oczywiście, że były różne, jedne dłuższe, inne z bardziej rozwijającymi się odnóżami i wszystkie były poza jego kontrolą. Rozmyślał o nich, nie znajdując żadnego innego zajęcia, ani w związku z Matoranami lub Mrocznymi Łowcami. Wydawało się mu, że są bezbronne, ale zakrwawione ściany gdziekolwiek by się nie obejrzał, świadczyły, że ktoś inny musiał je zobaczyć. Najwyraźniej nie powrócił nigdy, aby o tym opowiedzieć. Tak było do czasu, kiedy kręcił się wokół kadzi skwierczącej Protodermis i odkrył coś dziwnego. Kadź była pusta.

Dokąd one poszły?

Plan stworzeń był prosty. Razem mogły przyjąć formę łańcucha nad brzegiem zamykającego ich więzienie i wyjść na zewnątrz. Wkrótce się wydostały i trzymały się razem ze swoimi nowymi towarzyszami. Bały się one ponownego złapania, ale Makuta miał co do nich rację, z wyjątkiem tego, że uda się im uciec. Stało się to, kiedy ich wspomnienia wróciły, więc wiedziały nareszczie po co zostały stworzone.

Makuta spacerował swoimi jaskiniami, kierując się w najgłębsze części Mangai, aby znaleźć małe stworzenia, które zgubił. Istoty te nie była czymś wykonanym przez niego. Nie lubił ich... Zbytnio.

To było wstrząsem dla Makuty, kiedy znalazł zniszczone gniazdo Bohroków. I kiedy je znalazł upewnił się, że te stworzenia mają wielką siłę. Makuta przyjrzał się mechanicznym, insektopodobnym i zniszczonym ciałom Bohroków. Nie był do końca pewny do czego mogłyby być użyte... Ale przypomiał sobie, że te istoty są niewiele większe od tych Krana, które zazwyczaj umieszczano pod pokrywami twarzy Bohroków... Uśmiechnął się, jego mroczna czaszka kręciła się w nieznanym wyrazie twarzy. Te stworzenia są bardzo inteligentne, kiedy są razem!

Przystosowanie się do ciał Bohroków było trudne dla stworzeń. Były zgniatanie przez pokrywy twarzowe, a łączenie z siecią kontrolującą ich ruchy nie było łatwym wyczynem... Ale po wielu próbach stworzono wspólny umysł, który nie popełniał tego samego błędu dwa razy. Stworzenia przemierzały korytarze, szukając ofiar ze swoimi nowymi mocami... Tak, istoty były słabe, ale już niedługo będą silne... BARDZO silne...



Ostatnio zmieniony przez Woozie dnia Wto 22:52, 31 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
Czw 14:54, 25 Gru 2008 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Dyskusje ogólne / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin