Woozie
Dołączył: 10 Maj 2008
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Nadzieja |
|
Postanowiłem zrobić coś dobrego dla Forum, więc przetłumaczyłem opowiadanie "Hope." A żeby urozmaicić życie forumowiczom podzieliłem opowiadanie na odcinki i powstał taki miniserial Codziennie będę dodawać jeden odcinek, w sumie jest ich sześć. Niektórzy mogą nie wiedzieć czym jest owa "Nadzieja." Jest to jedno z czterech fanowskich opowiadań, które włączono do oficjalnego kanonu Bionicle. Akcja "Ochrony" (niestety jeszcze nie przetłumaczonej) rozgrywa się podczas Wielkiej Ucieczki, a trzech pozostałych opowiadań w Mrocznych Czasach. Te opowiadania to właśnie "Nadzieja" oraz "Macki" i "Raport Mieszkańca," które są przetłumaczone w temacie: http://www.polskabionicle.fora.pl/seriale,120/nieopisane-tysiac-lat,3214.html
"Macki" przetłumaczył administrator Taki Owaki, a "Raport Mieszkańca"przetłumaczyłem ja.
Cóż, zapraszam was do czytania. Proszę o oceny i komentarze, a jeśli ktoś zobaczy jakieś błędy w tłumaczeniu proszę mnie poprawić
Nadzieja
| | Straciłem rachubę lat - wiele niezliczonych lat spędziłem w tym okropnym miejscu. Dni są tak ciemne i ponure, każdy jest podobny do poprzedniego. Zawsze jest tak zimno i jak do tej pory powietrze jest gorące, paląco gorące. Co ja mówię? Ta kraina zawsze taka była. Minęło dużo czasu od kiedy był pogodny dzień, jeśli taki dzień był wogóle. Raz niebo wypełniło się wielkimi, białymi chmurami i czyste błękit powyżej został oblany promieniami słońca. Zbyt długo miałem nadzieję na chłodną wodę do kąpieli, gorące promienie słońca do wygrzewania się w nich. Och, jak ja kochałem oddychać chłodnym, świeżym powietrzem. Ale skąd je możemy tutaj wziąźć? Trucizna. Voya Nui jest miejscem, gdzie jestem. To wyspa, ale nie raj, co mogło przyjść ci do głowy. Jest to nieprzyjemne i opustoszałe miejsce, zupełnie pozbawione życia, z wyjątkiem kilku moich Matorańskich towarzyszów. Ta kraina jednocześnie parzy i mrozi, w niekończącej się torturze. Zwiedzający musieli tu zostać, ale to było dawno, dawno temu. Ale prawdopodobnie najlepsze było dla nich to, że nie musieli cierpieć tak jak my. Nasz Turaga zmarł wiele lat temu, tak dawno temu, że już tego nie pamiętam. Wszystko wydaje się beznadziejne, próbuję najlepiej jak potrafię znajdować jedzenie, wodę i pomagać innym Matoranom, ale nigdy nie czuję, że faktycznie zrobiłem coś dobrego. Życzę sobie tego chociaż na jeden dzień... Tylko jeden, wszystko inne nie miałoby dla mnie znaczenia, chciałbym... Ale to nigdy się nie stanie. Świat jest okrutny i niesprawiedliwy, Piruk czasem zwraca na to uwagę, tak naprawdę robi to cały czas. Straciłem juz dość czasu pisząc, potrzebuję iść poszukać wody, której okropnie teraz potrzebuję.
-Kazi
Ko-Matoranin odłożył swoje pióro i utkwił wzrok w tabliczce na moment, w którym ją czytał. Westchnął, nadal czuł się zasmucony, z powodu braku dobrych wydarzeń. Ale nie powinien narzekać. Wiedział, że nic takiego nigdy się nie zdarzy. Przeciągając się powoli wstał i skierował się na zewnątrz swojej chaty. Skierował oczy na ziemię, kiedy ocierał swoją maskę i był pogrążony w myślach. "Kazi, wracaj na ziemię!" Głos wyraźnie pochodził od Dalu, która wytrwale pędziła do swojego celu. Kazi spojrzał na nią i wydał zrzędliwy, sapiący głos, "Ale to jest problem, nie chcę wracać do tego strasznego miejsca." "Dobrze, przestań narzekać i najlepiej to zrób." Dalu uśmiechnęła się jasnymi oczami. Kazi nie mógł się opierać, ale nadal myśli nawiedzały głowę Matoranina. Kiwnął beznamiętnie głową. "Dobrze, dobrze... Jaka jest sytuacja?" "Nic nowego..." "Tobie zawsze się coś przytrafia." Jej głowa zadrżała i zaczęła pocierać swoje ręce. "Jeszcze nic." "Jeszcze" odpowiedział Kazi. "Muszę znaleźć Garana, wiesz gdzie on jest?" "Prawdopodobnie w swojej chacie, ostatnio go tam widziałam" odpowiedziała Dalu. "Muszę teraz iść, słyszałem, że niektórzy Matoranie mieli problemy z Rahi. Mówili, że działają one dość niespokojnie, któż nie chciałby odwiedzić tego miejsca?" Kazi szeroko się uśmiechnął. "Och, spróbuj być nieco bardziej zachęcający." Dalu potoczyła swoimi oczami. "Zresztą nieważne i do widzenia."
Kazi poszedł w dół w kierunku drogi do starej chaty Garana. Nie było tam zbyt wielu Matoran, większość szukała jedzenia lub odpoczywała w środku przed następnymi godzinami ciężkiej pracy. To był nędzny widok, to miejsce wyglądało jak miasto duchów, zimne, wietrzne i puste. Kazi potknął się o kamień. Zatrzymał się i spojrzał na małą, zakrzywioną skałę i wymamrotał coś do niej. Blisko swojego celu zauważył, że niebo było ciemniejsze, było burzowo ciemne, tak niepodobne do zwykłych przygnębiających chmur. Wielkie chmury wynurzały się z ciemności i zaczynał wiać zimny wiatr. "Tak, mogło być gorzej," pomyślał Kazi. Lub może to być dobra burza mogąca nam pomóc... "Kazi, Kazi!" zawołał ktoś za nim, Ko-Matoranin odwrócił się i zobaczył Garana biegnącego ze starym Ta-Matoraninem. Wyraz twarzy Garana był pełen troski i czujności. Garan znowu przybrał ten sam wyraz twarzy, coś złego się stało. Albo się stanie. "Co?" Garan doszedł i wciągnął powietrze, "Mamy problem." "Och, jaki?" "Olbrzymi."
Kazi stał cicho na wielkim klifie zwrócony do oceanu, gdzie fale twardo uderzały w klif. Z dużej odległości mógł zobaczyć coś, czego nie mógł dokładnie opisać, ale coś działo się w chmurach. "Cóż, co to jest?" spytał Kazi w niecierpliwy i sarkastyczny sposób. Matoranin, który przyszedł z Garanem znał się na pogodzie. Zazwyczaj potrafił przewidzieć, kiedy z pewnością burza będzie miała miejsce poprzez obserwacje zmian w środowisku. "To nie jest zwykła burza" odpowiedział. "Chociaż te burze są dość powszechne, ale tylko w w pewnych miejscach. Zazwyczaj myślę, że jesteśmy za bardzo na południe żeby się z nimi spotkać, ale..." "Powiedz mi tylko co to jest?" przerwał Kazi. Garan nieprzyjemnie na niego spojrzał, ale Matoranin zignorował jego niemiłą postawę. "Huragan." Wiatr dmuchał mocniej i tym razem Kazi musiał zakryć dłońmi oczy, więc małe kamyki i brud nie mogły się do nich dostać. "Co takiego?" "Solidna burza" odpowiedział Ta-Matoranin, "Te wiatry są strasznie silne, zdmuchną prawie wszystko z tej ścieżki. Nie obejmując czasami gradu i powodzi na koniec." "Skąd ty tyle o tym wiesz?" "To się wydarzyło dawno temu... Chociaż niewielu to pamięta. Większość tego nie przetrwała." Garan był zszokowany. "Więc, co jeśli nas ominie?" "To będzie dobra rzecz, a jeśli w nas uderzy... Będziemy mieli całą masę problemów." "Najpierw będziemy się ratować, potem będziemy się martwić" powiedział Kazi odchodząc dalej od klifu, żeby mieć lepszy widok na wielkie chmury. "Musimy zabrać Matoran w bezpieczne miejsce." "Tutaj nie ma żadnego bezpiecznego miejsca" odpowiedział Ta-Matoranin. "Przejdzie on nad tą wyspą. Czasami huragany nie są takie złe, czasami są bardzo śmiertelne." Kazi westchnął i obrócił się naokoło, żeby spojrzeć na wioskę. "Spróbujmy zrobić to najlepiej jak potrafimy."
Cóż, huragan nadchodzi. Zła i śmiertelna burza, o której powiedział mi mój przyjaciel przynosi wielkie zmartwienie. Ale może Wielki Duch będzie dobry... Ale czy on kiedykolwiek taki był? Ja (i inni Matoranie) czujemy się, więc całkiem sami. Och, życzę sobie, tylko życzę mieć wielkiego i potężnego Toa, który przybyłby żeby nam pomóc. Założyłbym się, że wiedziałby co zrobić. Ale do tego czasu musimy mieć nasze własne plany. Garan powiedział, że mądrze by było przenieść wioskę na wschód, ponieważ domyślaliśmy się, że byłoby to miejsce, w które mniej prawdopodobnie uderzy z całą siłą huragan. Myślałem o zostaniu w niektórych jaskiniach, kiedy burza będzie przechodzić, ale Garan powiedział, że zostanie w nich jest ryzykowne. Cóż, teraz jestem kompletnie zagubiony... Przypuszczam, że moje zapiski nie pomogą Matoranom, więc dlaczego marnuje na nie czas?
-Kazi
Później tego dnia Kazi i Garan tłumaczyli ten problem reszcie Matoran, stopniowo byli oni coraz bardziej zmartwieni. Ale Matoranie żyli tak ciężko, że nie rozumieli jak zła może być ta burza. "Pójdziemy dalej na wschód, gdzie powinno być bezpieczniej" powiedział Garan. "Bezpieczniej?" parskając odpowiedział Matoranin. "Tutaj nie ma żadnego bezpiecznego miejsca, huragan rozejdzie się po całej wyspie" powiedział Kazi wykrzywiając twarz. "Pójdziemy na wschód, chyba że zginiemy. W tym kierunku znajdują się jaskinie, przy odrobinie szczęścia mogą nam pomóc w czasie burzy." Każdy był cicho, próbując myśleć o powrocie lub walce żeby zdecydować czy to rozsądne. Ostatecznie Dalu wyszła z tłumu i kiwnęła głową Kaziemu "Pójdę z tobą," potem spojrzała do tyłu na innych, "Musimy pracować razem, pomagać sobie nawzajem. Musimy zachować jedność! To jest sposób w jaki przetrwamy teraz i wiele razy w przyszłości. Potrzebujemy siebie nawzajem." Nie minęło kilka chwil po krótkich, ale silnych słowach Dalu, kiedy pozwoliły one zobaczyć każdemu cel. I ostatecznie w oczach każdego, skinieniach głowy i kilku równomiernych okrzykach radości można było rozpoznać, że byli gotowi. Kazi był niewątpliwie szczęśliwy z tego wszystkiego, a następnie kontynuował, "Potem miejmy nadzieję wziąść co potrzeba i odejść najszybciej jak to możliwe." Matoranie patrzyli wzrokiem pełnym nadziei, ale naprawdę nie chcieli stamtąd odejść. Ale, w związku z burzą przygotowywali się do drogi. Ko-Matoranin wziął głęboki oddech i zeskoczył z dużego kamienia, gdzie stał z Garanem i skierował się w dół do czekającej Dalu. "Dziękuję ci za pomoc," powiedział Kazi uśmiechając się do Dalu. "Och, to nie było trudne, po prostu potrzeba rzucić trochę silnych i zachęcających słów... Czasami." "Zaskakujesz mnie," odpowiedział dokuczliwie Kazi. "Teraz lepiej się przygotujmy..."
Padał deszcz, a wiatr stawał się coraz silniejszy. To było dziwne, jak w jednym momencie mogło było cicho i spokojnie (o ile Voya Nui może taka być), a chwilę potem panował koszmar, chmury były ciemne jak w nocy, pioruny trzęsły ziemią z zaskakującą mocą. Chociaż najgorszy ze wszystkiego był wiatr, można tylko powiedzieć, że w krótkim czasie zaczął przewracać drzewa i robić bałagan. Jak potężny może być czasami wiatr. Wydawało się, że Matoranie z Voya-Nui szli bez przerwy, byli już tak blisko swojego celu, ale to nadal zdawało się to być daleko. Musieli teraz zacząć podróż przez kamieniste tereny, które były dobrym znakiem zbliżających się jaskiń. Chwilę potem zauważyli wielkie tereny z jaskiniami, wydawało im się, że są one wystarczająco silne, aby zapewnić bezpieczeństwo Matoranom. A jeśli się tutaj zapadniemy, nie ma tu na tyle Matoran żeby się odkopać? Kazi pomagał kilku Matoranom dostać się na wąską półkę skalną, kiedy Piruk wbiegł na górę. Wyglądał na zmartwionego, trzymał swoją drapiącą broń razem i patrzył naokoło, jakby kogoś szukał. Ko-Matoranin skoczył w dół i obok swojego przyjaciela spojrzał mu w oczy, "W czym problem?" "Eee. Och, nic." "Powiedz mi." Piruk wziął głęboki oddech, "Ale.." "Teraz!" "Dobrze, dobrze! Lepiej trzymaj się za maskę" odpowiedział Piruk machając rękami." "Nie złość się na mnie, proszę. Mówiłem jej, że nie powinna..." "Mówiłeś komu?" "Hmm, Dalu. Chciała zobaczyć huragan i powiedziała, że spotkamy się wkrótce, kiedy wszystko pójdzie dobrze." Kazi utkwił wzrok w nim na długo, nie mógł obwiniać Piruka. Nieraz Dalu skupiała się na czymś i nie dało się jej od tego odciągnąć. "Idę po nią" rzekł ostatecznie Kazi. "Co? Nie możesz iść sam, pozwól mi też iść. To była moja wina, że nikomu nie powiedziałem." "Nie, nie mogę nikogo narażać. Idź i powiedz Garanowi co chcę zrobić... Potem pójdę sobie." Piruk kiwnął głową, "Dobrze, śpiesz się, burza już wygląda okropnie..."
Kazi biegł szybciej, niż mógł sobie kiedykolwiek wyobrazić, jego oczy wyrażały panikę, gdzie była Dalu? Nie mogła być daleko i czy naprawdę była tak szalona? Myśli bez przerwy biegły przez jego głowę, zastanawiał się co jeśli ona... lub zastanawiał się też co mógłby zrobić z tym całym bałaganem. Wydostawszy się ze zwęglonego obszaru do lasu miał przed sobą mały klif zwrócony na morze (i burzę), na którym stała Dalu, jej oczy rozszerzały się ze zdumienia. Kazi sapnął i podbiegł do niej, chwilę później chwycił ją za rękę i chciał pociągnąć ją z klifu do bezpieczniejszego miejsca. Ale Dalu szybko zareagowała, kiedy Ko-Matoranin ją zaskoczył. "Och, Kazi wystraszyłeś mnie!" Wykręciła się w impulsywny spośób, potem spojrzała na niego i słabo się uśmiechnęła. "Szedłem za tobą i doznałem... "szaleństwa?" powiedział Kazi, "Dalu, co ty wyrabiasz? Musimy wrócić do innych." "Ale spójrz na to, czy coś może byc tak wielkie... potężne i przerażające? Jak coś takiego może po prostu pojawić się znikąd?" "Pytania będziemy sobie zadawać po tym wszystkim," odpowiedział Kazi. "Proszę, musimy..." Nagle piorun uderzył i sprawił, że dwójka Matoran upadła na ziemię. A wielka fala wiatru ryczała w powietrzu. Kazi zasłoniwszy sobie twarz patrzył teraz na drzewo, które obróciwszy się kilka razy roztrzaskało się. "Dalu" krzyknął Kazi tak głośno jak to możliwe było poprzez burzę. Matoranka spojrzała powoli w górę, żeby zobaczyć drzewo i z przeraźliwym piskiem spróbowała wstać na czas, żeby odsunąć się z drogi. Ale wiatr wiał zbyt mocno, żeby móc to zrobić. Trochę siły pozwoliło Kaziemu wstać, złapać ją za rękę i wyciągnąć ją poza drogę spadającego drzewa. Dalu złapała się go, ale to nie wystarczyło, drzewo spadło i z wielką siłą zatrzęsło podłożem. Uderzenie sprawiło, że Matoranin upadł kilka metrów dalej i była to krawędź wielkiego ustępu. Kazi desperacko próbował utrzymać się na ziemi, ale wiatr wiał mocniej i coś uderzyło go w twarz. Puścił się i poczuł, że powoli unosi się na wodzie, potem z potwornym szarpnięciem zaczął spadać z wielką szybkością w kierunku pozornej, bezdennej przepaści. Słabo widział skały i zabójczo zimne morze, czy to koniec? Czy takie było jego przeznaczenie? Zamknął oczy, czekając aż wszystko stanie się czarne...
Spłowiała czerwono-srebrna postać umieściła znokautowanego Matoranina za dużym kamieniem nie daleko od miejsca, z którego spadł. Wiedział, że prędzej, czy później Dalu znajdzie Ko-Matoranina i przy odrobinie szczęścia bedą bezpieczni. Ale Axonn powinien być gotowy, żeby w razie czego im pomóc.
Chłodne krople wody kapały na jego twarz, potem Kazi słabo otworzył swoje oczy, wszystko wokół niego było ciemne. Gdzie był? Czy był w jakiejś innej krainie poza życiem? Ostatecznie wszystko stało się widoczne, leżał w części lasów porośniętej przez mech. Nadal było trochę ciemno, ale przez drzewa mógł zobaczyć światło. "Wstałeś!" zawołał do niego głos. Kazi obrócił się, żeby zobaczyć Dalu z uradowanym wyrazem twarzy. Podobiegła i przytuliła go. "Och, dzięki Wielkiemu Duchowi, że się obudziłeś" zapłakała, "To niesamowite, jak udało ci się uciec, myślałam, że nie żyjesz." "Ja... ja nie pamiętam jak uratowałem się przed tym upadkiem," powiedział jąkając się Kazi, "Myślełem, że to ty..." Dalu potrząsnęla głową. "Nie... Ale nie powinieneś się tym przejmować, dobrze? Jesteś żywy i możesz przyjąć to jako... prezent od Mata Nuiego." Kazi spróbował logicznie pomyśleć, czy nie było innego wyjścia niż nazwać swój ratunek po prostu "magią." Ktoś go uratował... "Chodź, idziemy" powiedziała Dalu. "Jeśli tego nie zrobisz, to sama znajdę innych Matoran i wrócę do wioski, huragan przeszedł pomyślnie obok." "Która jest godzina?" spytał Kazi, kiedy wstał. "Myślę, że trochę po południu, niedawno skończyła się burza, Chodź już!"
Cóż, spotkali się oni z resztą Matoran i Garanem w połowie drogi stamtąd. Garan był naprawdę zadowolony z zobaczenia tej dwójki i powiedział, że wszystko poszło dobrze. "Jesteśmy przerażeni, ale żywi" powiedział Garan. "Miejmy nadzieję, że to się więcej nie stanie." Potem ruszyli dalej w powrotną drogę do wioski, martwiąc się o to, co się z nią stało.
Cisza była pierwszą rzeczą, która dotarła do umysłu Kaziego, kiedy zobaczył to miejsce. Dachy byłu zrzucone, drzewa wywróciły się na wiele domów, a kilka było nie do naprawienia. Nie tylko to było problemem, bo całe miejsce było strasznie zalane. "Cóż, nareszcie mamy wodę" powiedział po cichu Piruk. "To wszystko wyschnie szybciej, niż będzimy zdolni zebrać trochę wody" westchnął Kazi. "Och, to beznadziejne." Usiadł on na najbliższym kamieniu i położył ręce na swojej masce, "Dlaczego to musiało się stać... Dlaczego to wszystko musiało się stać? Dlaczego nie możemy normalnie żyć z Turagą, czujnym Toa w jakimś cudownym miejscu? Czy jesteśmy tutaj tylko po to, żeby rozśmieszać Wielkiego Ducha?!" krzyknął patrząc w niebo, czując jednocześnie mieszankę złości i smutku. Dalu podeszła i spojrzała na niego, "Ale mamy coś specjalnego, coś co pomaga nam wyjść ze wszystkich problemów." "Co?" powiedział Kazi patrząc na nią ze zmęczonym wyrazem twarzy. "Nadzieja" powiedziała Dalu, "To, że w przyszłości będziemy wolni od klątwy, kiedy się zacznie się jutrzejszy dzień przyniesie on nam więcej nadziei. Podnosząc nasze głowy w górę nie będziemy się martwić, nie tak jak pragnęłaby tego rozpacz." Dalu pochyliła się i spojrzała na Kaziego uśmiechając się. "Wszystko co powinien mieć Matoranin to miłość i przyjaźń do samego końca. Tu zawsze będzie dobrze, bez względu na to jaki świat będzie zły. I ty zawsze będzie światło, bez względu na to jak może być ciemno." Kazi był zszokowany mądrymi słowami Dalu, nigdy nie wiedział, że potrafi tak pięknie mówić. "No dalej, chodź" powiedziała trzymając go za rękę. "Pomóżmy innym w odbudowie."
Huragan się skończył... nie był taki zły, ale spowodował mnóstwo zniszczeń i wszyscy Matoranie teraz odbudowują z powrotem wioskę, może nawet lepszą niż przedtem. Huragan przyniósł mnóstwo śmierci i rozpaczy. Ale Dalu powiedziała, że tutaj zawsze będzie dla nas nadzieja. I, że będzie tu światło, jeśli będą tu Matoranie, Toa i wiele więcej w tym świecie będzie świecić i pozwoli nam wierzyć. Miłość, Przyjaźń i Nadzieja... Zgaduję, że można to powiedzieć w inny sposób... Jedność, Lojalność i Przeznaczenie.
-Kazi |
EDIT: Jest już całość.
Ostatnio zmieniony przez Woozie dnia Pią 10:59, 02 Sty 2009, w całości zmieniany 7 razy
|
|