Forum PFB Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Kroniki Mutrana
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Dyskusje ogólne / Opowiadania Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Kroniki Mutrana
Autor Wiadomość
Derry
Dawny Moderator


Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post Kroniki Mutrana
Śmiech Tak, tak to znowu ja. Jak tylko zobaczyłem pierwszą część, nie mogłem się powstrzymać od przetłumaczenia. Kto właściwie miał je tłumaczyć? Nikt...? No cóż, tekst może niezbyt spójny ale sens da się zrozumieć... i znamy imię pierwszego lidera BoM!:

Cytat:
Ja, Makuta Mutran, odpoczywam w pozycji półleżącej w moim ulu na Karda Nui, rzeźbiąc ten napis, jestem zaspokajany widokiem Robactwa Cienia wijącego się w ich bulgoczącej kadzi.
Najazd na rdzeń wszechświata przebiega pomyślnie, moje najnowsze wytwory szerzą mrok i demoralizacje, ogólnie rzecz biorąc warto żyć.
Mój asystent Vican, pracowicie wpycha nieudany eksperyment do klatki. Najczęściej, pozbywam się swoich "wypadków" najszybciej jak to możliwe... ale ten przypadek, syczący i kąsający toksycznym jadem wytwór, byłby świetnym prezentem dla Chiroxa.

Ah, Chirox... to zaledwie 100 tysiącleci, mniej więcej tysiące lat temu, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi pracującymi razem, aby tworzyć nowe i dobre Rahi dla Matoran.

Było to podczas rządów Makuty Miserix'a, pierwszego lidera Bractwa Makuty. Forteca Destral została zbudowana i wszyscy Makuta zasiedlili się tam. Naszą jedyną robota było wtedy tworzenie Rahi. Przypominam sobie jeden szczególny dzień, kiedy Chirox i ja byliśmy skłonni opuścić naszą budowle, żeby zrobić coś przydatnego z eksperymentem Spiraha.

"Za dużo nóg." wymamrotał Chirox. "I te zęby..."

"Rozbieramy to na części i zaczynamy od nowa?" zapytałem. "Albo po prostu zanieśmy to do pokoju Spiraha?"

Wtedy zawołał nas Misterix. Spojrzał na wijącą się na stole kreaturę i parskął z obrzydzenia. Wtedy spojrzał na nas. "Mamy... problem" powiedział. "Mieszkańcy Xia są bardziej wymagający pod względem płatności za swoje dobra, na które nie wszystkie miasta Matoran mogą sobie pozwolić. Chcę żeby jeden z was poszedł z Makutą Icaraxem i jego doradcą Pridakiem aby wyjaśnić im konieczność współpracy."

Kiedy odszedł, zostawiliśmy nieudane Rahi, żeby zdecydować, kto pójdzie. Niestety, to miało dwie głowy, bez ogona, więc podjęcie decyzji zajęło nam trochę czasu

Misja naturalnie przebiegła pomyślnie. Po dniu negocjacji, Icarax stracił panowanie nad sobą. Później, gdy gruz został oczyszczony, Xianie byli bardziej skłonni do współpracy. Potem, musieliśmy praktycznie wywlekać Priaka z wyspy, bo był nią bardzo zafascynowany.

Kiedy byliśmy już blisko Destral, przypomniałem sobie, że zapomniałem zabrać swój ulubiony projekt- żyjącą skałę. "Musiałem zostawić ją w centrum wyspy, kiedy oglądaliśmy fabryki," powiedziałem. "Bardzo niepokojące... nigdy nie podróżowałem bez niej, a to mogło być... trudne."

"No i w czym problem?" warknął Icarax. "To skała."

"Cóż, prawda," odpowiedziałem. "to tylko skała, do czasu aż nie zacznie zjadać Xian i kolonizować się na Górze. Ale chyba nie ma takich szans?"

Żeglowaliśmy wtedy dalej, zostawiając wyspę pełną fabryk, ciężko pracujących Xian....i bardzo, bardzo głodną skałę.

Cytat:
Ach, Pridak... nie minęło wiele czasu od naszej wyprawy na Xia, a porzucił swoją służbę w Bractwie dla "większych celów". Namówiłem Makutę Miserixa, by miał oko na niego, poprzez łatwo przekupnego Takadoxa. Uformowanie Ligi Sześciu Królestw było jednak dla nas małą niespodzianką.

Co nie oznacza, że byliśmy zadowoleni. Och, Mata Nui, wcale. Na wadze potęgi wszyscy i wszystko są pod Wielkim Duchem - inaczej niż sześciu podskakujących nam władców wojny żądających z użyciem mocnych słów spełnienia pewnych "zamówień".

Pamiętam, jak siedziałem w chłodnej, ciemnej komnacie w wieży Barraki, słuchając Pridaka i Kalmaha omawiających metody jakimi zamierzali zdobyć nowe skrawki lądu. My, Makuta, mieliśmy kontynuować tworzenie Rahi i czegokolwiek co mogłoby im się przydać. Miserix słuchał tego z rosnącym niezadowoleniem, aż w końcu nie mógł wytrzymać.

- Bezczelne robaki - warknął. - Makuta służą tylko Mata Nui. Nie udostępniamy naszych tajemnic każdej istocie z mocarną ręką i legionem głupców za swoimi plecami.

Pridak podszedł, uśmiechnięty.
- Ci "głupcy" są gotowi do marszu na Destral. Zanim wasi Toa i Rahkshi zdołają choćby podnieść alarm, będziemy już zdobywać waszą fortecę... i odkrywać wasze drogocenne sekrety. Powinieneś wbić sobie do głowy - podczas gdy wy służycie Mata Nui, my jesteśmy przeznaczonymi władcami tego świata.

- Zatem być może Wielki Duch nie jest tak mądry, jak się wierzy - powiedział Icarax.

Spojrzałem na Takadoxa. Nasz sprzedawca informacji wyglądał jakby nie chciał się opowiedzieć po żadnej stronie. Być może dlatego wyglądał jakby chciał wsiąc w podłogę.

Pridak wstał, za nim Kalmah i inni.
- Macie wybór, Makuta... współpraca albo podbój. Wierzę, że wybierzecie mądrze.

- Co z miejscami, których nie ma na mapie? - zapytał Makuta Chirox. - Artakha... Metru Nui... nieznane lądy na południu...

- Przeprowadzamy... negocacje z Metru Nui - powiedział Kalmah - Co się tyczy Artakhi, niech stary głupiec dalej pozostanie w swoim pokoju z zabawkami. A południowe wyspy nadają się tylko dla szczurów skalnych i Lohraków.

- Zatem idealnie się do nich nadajesz - mruknąłem, patrząc na Kalmaha.

- Spotkanie jest zakończone - powiedział chłodno Pridak. - Oczekujemy świeżych bestii wojennych, jak zamówiliśmy. Jeśli zdecydujecie się porzucić swoją pracę dla Wielkiego Ducha, będziecie panami swego własnego losu.

Jeden po drugim, członkowie Ligi wyszli. Takadox rzucił zaniepokojone spojrzenie na Miserixa i zniknął. Po ich wyjściu, Miserix odwrócił się do swojego najbardziej zaufanego porucznika i powiedział coś (choć wówczas tego nie wiedzieliśmy), co przypieczętowało los Barraki:

- Miecze są tak łatwe do wyciągnięcia w razie potrzeby... i rzadko chowa się je tak samo łatwo. Barraki mogą nam sprawić problemy. Obserwuj ich.

Cytat:
Wojna się skończyła.

Nie, żebym miał przyjemność obserwowania ostatecznej, wielkiej bitwy między Bractwem a powstającą Ligą Sześciu Królestw. Och, nie - to porucznik Miserixa zebrał dla siebie wszystkie zasługi i chwałę poprowadzenia ataku. Ja i inna Makuta, Gorast, otrzymaliśmy honor oczyszczenia fortecy Kalmaha.

Nie muszę wspominać, że nie ucieszyło mnie nowe zadanie. Jeśli byliście kiedyś na północno-zachodnich terenach Ligii, wiecie że cuchną jak oddech Smoka Kanohi i są zaśmiecone szczątkami Rahi. Oczywiście, to była po części moja wina - Kalmah nigdy nie okazywał właściwego szacunku Makuta, więc nigdy nie wysłałem mu Rahi, którego długość życia przekraczałaby trzy dni.

Dodajcie do tego współpracę z Gorast, ciepłą i miłą jak zadzieranie z najeżonym węgorzem lawowym. Nie powiedziała nic podczas podróży, poza żądaniami, bym ruszał się szybciej, co mi odpowiadało. Gorast jest świetną wojowniczką, ale gdy skończysz dyskutować o amputacjach, rzeźniach, masakrach i dekapitacjach, nie mówi zbyt wiele.

Forteca Kalmaha ledwo, ledwo zasługiwała na to miano. Wieści o upadku Ligii rozeszły się szybko i obrońcy fortecy uciekli w popłochu, pozostawiając ją za sobą. Uciekli, zanim przybyliśmy, więc wszystko, co pozostało, to kupa głazów i skał. Krótkie poszukiwania nie ujawniły żadnych broni, skarbów, ekwipunku ani niczego, co mogłoby się nadawać do jakiegoś użytku.

Po chwili Gorast zobaczyła kilku zbłąkanych i poszła zapolować. Starałem się oczyścić nieco miejsca, by usiąść. Właśnie wówczas zauważyłem te znaki. Gdy je oglądałem, spostrzegłem, że niektóre z moich kreacji - Rahi które nazwałem "Blade Burrowers" [Kopacze Ostrzy] - poradziły sobie i przetrwały. Co więcej, Kalmah odkrył coś bardzo interesującego. Kiedy jest dostatecznie dużo Kopaczy, kopią tunele we wszystkich kierunkach. Na pierwszy rzut oka, tunele są zwyczajne - dwa długie, zakrzywione, biegnące na północ i południe, z mniejszymi pomiędzy nimi - i ten wzór wciąż się powtarzał. Ale Kalmah odkrył, że nie były przypadkowe, tak jak każdy głupi by pomyślał. Nie - Kopacze tworzyły mapę.

Ale... Czego mapę?

To pytanie do dziś mnie nawiedza. Kształt tuneli nie przypominał mi niczego, co by było mi znane. Próbowałem nawet zmusić uwięzionego Toa z Maską Tłumaczeń by porozumiał się z Kopaczami, bez skutku. Wyglądało na to, że Kopacze nie wiedzą, po co kopią te tunele, wiedzą tylko, że muszą.

Jestem wciąż pewien, od tamtej pory do dziś, że to coś znaczyło... Być może coś niszczycielskiego. Ale to była tajemnica, której Bractwo nie umiało rozwiązać... I choć Makuta nie powinien okazywać strachu, wspomnienie tych znaków wciąż nawiedza mnie we śnie.


Cytat:
Nie ma nic bardziej... zabawnego... niż Matoranie podczas wojny. Oto oni, ze swymi pozbawionymi mocy Maskami i ich tycim uzbrojeniem, starają się wyglądać groźnie i maszerują ku bitwie. Boki zrywać.

Oczywiście, Makuta Miserix nie uważał tej sytuacji za zbyt zabawną. Zaledwie 500 lat po upadku Ligii Sześciu Królestw, Matoranie z Metru Nui wszczęli wojnę między sobą. Zaczęło się od zwykłej dyskusji między producentami a handlarzami z Ta- i Po-Metru. Konflikt narósł, gdy Po-Matoranie zatopili barkę z Ta-Metru, a Ta-Matoranie zniszczyli ich magazyn stopionego protodermis. Onu-Matoranie postawili się po stronie ognia, Le-Matoranie - kamienia. Ko-Matoranie starali się interweniować i zostali wciągnięci w konflikt, sprzymierzając się z Po-Matoranami. Ga-Matoranki starały się pozostać neutralne - z mizernym skutkiem - i w końcu stanęły po stronie ognia i ziemi.

Starania by powstrzymać kłótnie urosły do rangi bitew. Całe dzielnice zostały uszkodzne lub zniszczone. Bez stacjonujących tam Toa, i z nieefektywnymi Turaga, wydawało się, że nic nie powstrzyma destrukcji. Mnie to pasowało, gdyż wykorzystałem chaos jako zaproszenie do przetestowania niszczycielskiego potencjału moich Rahi w mieście.

Miserix rozkazał swemu porucznikowi powstrzymać wojnę. W tym czasie ten konkretny Makuta już planował obalić Wielkiego Ducha, więc bez wątpienia widział w tym okazję do pokazania, jak Makuta potrafi egzekwować rozkazy. Niestety, jego plan polegał na zamknięciu większości walczących w Archiwach i uwolnieniem "eksponatów". Nie muszę mówić, że była po tym kupa sprzątania. I nic nie wskazywało na to, by ten incydent wzbudził w Matoranach zamiłowanie do Bractwa, choć na pewno bardziej się pilnowali.

Co się stało z przywódcami konfliktów, tego nie wiem. Prawdopodobnie gdzieś zniknęli, tak jak Barraki, a ich położenie znają nieliczni. Ale od tego czasu Miserix uznał, że każdy z nas musi zostać przypisany konkretnemu regionowi, by go strzec. Jego porucznik został przypisany Metru Nui, podczas gdy ja zajmowałem się centrum Wielkiego Kontynentu (nie żebym zwracał wiele uwagi na to co się dzieje, byłem zbyt zajęty eksperymentami. Naprawdę, kogo obchodzi los kilku Matoran tu i tam? I tak zawsze pojawi się więcej).

Oczywiście, nie doznałem osobiście wszystkiego, co tam się wydarzyło. Nie, kiedy wojna wygasła, otrzymałem od Miserixa nowe zadanie. Podczas gdy trwała Masakra w Archiwach, byłem szmat drogi na południe, zmierzając na spotkanie z legendą... Legendą nazywaną Tren Krom.

Cytat:
Kiedy byś nie przemierzał naszego rozległego wszechświata, na pewno wpadniesz na kogoś, kto powie ci, że Tren Krom jest niczym więcej, niż mitem... antyczną legendą, nie mniej nierzeczywistą niż Irnakk albo inne wytwory wyobraźni. Postawienie stopy na ich wyspie, mówią, nie sprowadzi na ciebie żadnych niemiłych konsekwencji, tylko miły spacerek po kamienistej plaży. Tym, którzy tak twierdzili, zwykłem mówić: "Co chciałbyś mieć napisane na swoim nagrobku? Zacznę od zaraz."

To dlatego, że dobrze znany jest tym, którzy go spotkali, fakt że Tren Krom nie jest mitem. Jest starszy niż same gwiazdy, stworzony w czasach, gdy nie było Mata Nui ani Makuta, tylko niekończący się mrok spowijający wszystko. Podróżował poprzez wszechświat w boleści swego stworzenia i nawet cienie się go lękały. Spotkać Tren Krom, to powstrzymać się od szaleństwa, albo jeszcze gorzej... Więc, naturalnie, to mnie Bractwo wybrało, abym go odnalazł.

Powód mej misji był oczywisty; Bractwo nie mogło pozwolić, aby jakakolwiek istota o takiej potędze żyła niekontrolowana. Musieliśmy poznać jego zamiary i czy ma intencje, aby stać się zagrożeniem dla krain, których strzegliśmy. Dlatego przemierzyłem szlak na wpół zapomnianych historii opowiadanych przez szaleńców, póki nie osiągnąłem wybrzeży wyspy, której brzegi nie witały żadnych gości od tysiącleci.

W interesie zapisania kompletnej kroniki, powinienem opisać wszystkie szczegóły mojego pobytu na wyspie. W interesie utrzymania czytających to przy zdrowych zmysłach, nie uczynię tego. Nawet teraz, gdy spoglądam wstecz, pamiętam tylko szkarłatną masę, twarz, która tak naprawdę nie była twarzą, macki pokryte małymi, ostrymi haczykami, oczy, które były tylko nieco czymś więcej niż otworami w gołej czaszce, a głos... Och, to był głos, przy którym Makuta Teridax brzmiał słodko i niewinnie.

Oczekiwałem wręcz, że zginę. Gdy umysł Tren Krom mnie dotknął, i zobaczyłem rzeczywistość taką jaka jest, niemalże chciałem umrzeć w tej chwili... To by było lepsze, niż żyć z tym wspomnieniem. Ale zobaczyłem coś w moim umyśle, co go musiało zaintrygować. Trudno mi sobie wyobrazić, co to mogło być, skoro to była tak odmienna forma życia. Zamiast zmiażdżyć mnie w uścisku, Tren Krom spenetrował moją świadomość, jak kret archiwiczny szukający pożywienia. To było niezwykłe, przerażające, to spojrzenie w mój umysł było tak odległe, jak moje w umysł ogniolatacza... uczucie, jakby mój umysł zmieniał się w gniazdo węży, syczących i prześlizgujących się w obrzydliwym śluzie.

Wówczas wszystko pociemniało.

Kiedy się obudziłem, leżałem na opuszczonej plaży. Nie było śladu po Tren Krom ani nawet kawernie, w której go spotkałem. Zacząłem myśleć, że to wszystko to koszmar, jakiś wygłup moich towarzyszy... I wówczas zrozumiałem, że nie mogłoby być. Teraz rozumiem... Zrozumiałem, jak działał wszechświat, i, tak bardzo jak tylko mój umysł mógł to znieść, czemu funkcjonuje.

I poznałem jeszcze jedno - że szalone sny Makuty Teridaxa o obaleniu Wielkiego Ducha nie są tylko fantazjami. Są możliwe. To mogło działać. Wiedza, którą posiadłem, stała się amunicją do broni, którą miał użyc Teridax, broń która miała zdobyć wszechświat.

Cytat:
Dobrze pamiętam dzień, w którym Makuta Teridax ujawnił swój Plan. DOpiero co wróciłem z informacjami od Tren Krom, których wysłuchał bez słowa. Wówczas zrobił coś, czego żaden Makuta poza Miserixem nigdy nie zrobił. Zwołał Zgromadzenie.

Technicznie rzecz biorąc, każdy Makuta mógł zebrać wszystkich członków Bractwa na Destralu. Ale nigdy nikt poza liderem Bractwa tego nie uczynił. Co gorsza, Teridax nie pofatygował się, aby poprosić Miserixa o zgodę na nie. Już na samym początku byli w niezgodzie ze sobą.

Teridax przedstawił swój Plan krótko i czytelnie: mieliśmy uderzyć na Wielkiego Ducha i przejąć władzę nad światem. Niektórzy, jak Gorast czy Bitil, od razu stawili się po jego stronie. Vamprah i Krika, z powodów tylko sobie znanych, pozostawali bez zdania. Garstka innych zgłosiła sprzeciw. Teridax wysłuchał ich z uwagą, ale myślę, że tak naprawdę zapamiętywał sobie na potem, którzy mu się stawili.

Miserix, oczywiście, dostrzegł w tym nagą prawdę - próbę przejęcia władzy w Bractwie. W odpowiedzi uniósł swą rękę, wraz z kulą mrocznej energii ze swej rękawicy i cisnął nią w Teridaxa, odrzucając go przez pokój. Chciałem się podnieść i pomóc mu wstać, ale wzrok Teridaxa zatrzymał mnie w miejscu.

- Zdrada - warknął Miserix. - Gorzej! - głupota. Jeśli twój plan ci się powiedzie, stawką będzie życie wszechświata.

- To ryzyko - powiedział Teridax, strzepując pył z pancerza, - które jestem gotowy podjąć.

- A jak uda ci się zaatakować Wielkiego Ducha? - zadrwił Miserix. - Swoją mroczną ręką? Garstką Rahkshi? Jesteś robakiem w oczach Mata Nui... i moich.

Gdybym tylko mógł jednocześnie schować się pod stół i zachować swą dumę Makuty, pewnie bym to zrobił. Teridax skoczył przez komnatę i złapał Miserixa za gardło. Cisnął liderem o jedną ścianę, potem o drugą, wreszcie cisnął nim o posadzkę. Zanim zdążył zareagować, poczuł ostrze Teridaxa na gardle.

- Jesteś przeżytkiem - wydyszał Teridax. - Ten świat należy do silnych, a twój status mocy czyni cię słabym.

Miserix schwycił ostrze, przewodząc przez nie strumień błyskawic, który odrzucił Teridaxa.
- Bezczelny robak! - krzyknął, wstając. - Poprowadzisz Bractwo do zniszczenia i rozpadu!

- Poprowadzę je... do wszechwładzy - odparł Teridax. - Wszechwładzy, która prawnie należy do nas. - odwrócił się do reszty zgromadzonych Makuta. - Pozostawiam wam wybór... za kim chcecie podążać.

Gorast i Bitil niezwłocznie przeszli na jego stronę. Za nimi Vamprah, Chirox, Antroz i Spiriah. Wahałem się przez chwilę, ale nie mógł mi umknąć fakt, że jako jedyny wiedziałem, że Plan może się udać. Jako ostatni stanęli po naszej stronie Krika i Icarax. Tylko mała garstka Makuta pozostała przy Miserixie. Widząc, że mamy przewagę liczebną, przeszli na naszą stronę, nieco jednak niechętnie. Miserix został sam.

- Obejmuję władzę nad Bractwem poprzez wolę Zgromadzenia - powiedział Teridax. - Plan zostanie wykonany. A moim pierwszym aktem władzy... skazuję ciebie, Miserixie, na śmierć. Krika, Spiriah, czyńcie honory.

Miserix, oszołomiony i wściekły, spojrzał na zgromadzonych Makuta.
- Wy głupcy, zadzieracie z porządkiem całego wszechświata. A ten... ten maniak poprowadzi was wprost ku bramom śmierci!

Dawny lider spojrzał hardo w czerwone oczy Teridaxa.
- To nie koniec, Teridax. Zabij mnie, roznieś moje szczątki stąd do Metru Nui... ale któregoś dnia zostanę pomszczony.

Teridax tracił zainteresowanie. Wziął mnie i Chiroxa na stronę by przedyskutować, jak najlepiej zaatakować Wielkiego Ducha. Krika i Spiriah, znając zamiłowanie Miserixa do przemiany w niebezpieczne, gadzie kreatury, wywlekli szybko Miserixa z komnaty. Nigdy go już nie zobaczyłem.

To oczywiście nie koniec opowieści. Niecały rok później Gorast i Icarax wytropili i zabili wszystkich Makuta, którzy stanęli po stronie Miserixa. Teridax kazał przybić ich Maski do ściany Komnaty Zebrania jako ostrzeżenie dla tych, którzy chcieli wzniecić rebelię.

Jedyne, co mnie zastanawiało, to to, że brakowało jednej Maski... noszonej przez Miserixa. Zastanawiałem się, co Krika z nią zrobił?

Cytat:
Bitil jako pierwszy to zauważył. Obaj byliśmy na Destralu, otrzymując szczegóły Planu Teridaxa przeciwko Mata Nui. Po wezwaniu omawialiśmy to, jak nieszczęśliwie wiele szczegółów Planu zależy od Makuta Kojola, który obserwował region Artakhi. Kojol był zawsze bardzo tajemniczy, nigdy nie dzielił się z nikim swoimi sekretami, nawet z mieszkańcami Artakhi. Specjalizował się w tworzeniu morskich i latających Rahi, które strzegły jego regionu przed wszystkimi, nawet nami.

Ale wróćmy do tematu. Bitil zabawiał się typowym dla siebie sposobem - waląc bronią o ścianę. Podszedł, by podnieść swój topór i nagle zauważył, że nie może ruszać pancerzem. Było to tak, jakby jego mięśnie zmieniły się w wodę. Moje rozbawienie jego panikę znikło, kiedy zorientowałem się, że to samo dzieje się ze mną.

Chirox odciągnął fragment pancerza Kojola i zobaczył zielono-czarną mgłę wydobywającą się z niego. Zaniepokojony, zabrał próbkę i dodał niedbale łatę na jego zbroi. Po długotrwałych testach, wrócił aby nas poinformować o odkryciach.

- To - zaczął, unosząc tubę zawierającą mgłę, - jest to, co zostało z naszych ciał. Wyewoluowaliśmy z mięśni i tkanek w czystą energię. Nie musimy już jeść, oddychać ani nawet obawiać się bólu, który przychodzi z wiekiem.

- Ale jest coś jeszcze - kontynuował. - Jeśli energia Makuta rozwieje się, jego świadomość zaniknie i umrze. A więc naszym najważniejszym zadaniem jest pilnować, aby w naszych pancerzach nie powstało żadne uszkodzenie, które może sprawić, że energia się rozwieje.

Jak się wówczas czułem, zastanawiacie się. Zaintrygowany... Nieco urażony, że to Chirox odkrył coś, co mogłem odkryć ja... i niepewny, jaka jest teraz przyszłość Makuta. Czy staniemy się jeszcze potężniejsi, gdy zrzucimy ograniczenia mięśni, które można zranić? Czy strach przed uszkodzeniem pancerza uczyni nas nazbyt ostrożnymi?

Teridax nie tracił czasu na zamartwianie się. Polecił, aby sprowadzić na Destral "duchy Nynrah", tak aby zmodyfikowali nasze pancerze, by z naszych nowych "ciał" uczynić przewagę. Dodali nowe warstwy protostali, pewnie dlatego, że teraz nie miał fizycznej formy wymagającej miejsca.

Inną, nieoczekiwaną korzyść naszych nowych ciał, odkryliśmy dość boleśnie (ja na pewno). Włócząc się po fortecy, natknąłem się na samotnego Exo-Toa. Kiedy go mijałem, nagle podniósł mnie i cisnął przez korytarz, śmiejąc się znajomo.

- Chirox? - zapytałem, podnosząc się - bo to do niego należał ten śmiech.

- Nasze nowe formy - nadeszła odpowiedź - pozwalają nam przejąć ciała robotów - być może także te żywe, nie wiem. Pomyśl o tym - kamuflaż doskonały!

- No tak - odparłem. - Znalazłeś sobie kolejny sposób, żeby się schować.

Z jego robociego ramienia wystrzelił pocisk, ale nie dość szybko. Obszedłem go i oderwałem ramię robota, uśmiechając się na widok wyciekającej energii. Mój uśmiech rozszerzył się, gdy usłyszałem jego przekleństwa w mojej głowie, zanim nie skierował swojej energii do swojego pustego pancerza w komnacie obok.

Pomysł, aby zniszczyć jego zbroję, zanim dotrze do niej jego energia, przeszedł mi przez głowę, przyznaję. Czy odmówiłem sobie tej przyjemności z litości, dobroduszności, czy jakiegoś powinowactwa wobec mojego brata Makuty?

Nie, nie, dokładnie na odwrót. Wiedziałem po prostu, jak bardzo Chirox starał się wynaleźć jakiegoś latającego gada pokrytego taką ilością śluzu, aby przecisnąć się przez małe otwory, jednocześnie nie na tyle, aby zostawić jakiś ślad. Kiedy tylko wrócił do ciała, miałem złośliwą satysfakcję przedstawiając go mojemu Lohrakowi - skrzydła, śluz i inne...

Cytat:
Bardzo dobrze pamiętam dzień, w którym po raz pierwszy zobaczyłem Kanohi Avohkii. Zaprawdę, nie istniała bardziej podła i odrażająca rzecz na tym świecie. I oto znalazła się w rękach Teridaxa, nie wykazując typowej skłonności do zmiany koloru na protodermiczny, gdy nie jest noszona - och, nie, Avohkii połyskiwała złotem. Była w niej zamknięta moc, której my, Makuta się obawiamy, i niewypowiedziana zapowiedź czegoś znacznie gorszego - powstania, któregoś dnia, Toa Światła.

Na Destral dotarły plotki, że taka Maska powstała na Artace. Oczywiście, Kojol, będąc idiotą do kwadratu, nie dowiedział się o tym bezpośrednio. Ale był bardziej niż gotowy do poprowadzenia armii przeciwko wyspie i zdobycia Maski.

Teridax chciał subtelnego działania - kilka Rahkshi, ot co. Kojol, na własne ryzyko, postanowił to zignorować. Zebrał grupę uderzeniową Visoraków, Rahkshi i nawet kilka Exo-Toa, z zamiarem opanowania wszystkich systemów obronnych jednym potężnym ciosem.

Nie do końca udało mu się to tak, jak sobie zamierzał. Pierwszą rzeczą, na jaką wpadły Visoraki po wejściu na plażę były dwa masywne węże, jakby z kryształu. Visoraki, jak zawsze nazbyt pewne siebie, uważały, że to będzie krótka wycieczka. Zamiast tego, promienie słońca skupiły się poprzez ciała węży i spopieliły pierwszą linię natarcia.

Kojol odpłynął z dala swoimi statkami i spróbował jeszcze jednego natarcia. Na szczęście, Rahkshi byli dobrymi wspinaczami i mogli ominąć bardziej niebezpieczne tereny. Choć Matoranie nie byli jakimś specjalnym zagrożeniem, urządzenia władcy wyspy - również imieniem Artakha - wybiły całe szeregi Rahkshi. Jednak Rahkshi kupiły nam dosyć czasu, aby wprowadzić do bitwy Exo-Toa i z ich pomocą doprowadzić do upadku wyspy.

Kojol mógł... powinien!... zabrać z fortecy wszystko co nie było przymocowane na stałe. Ale dotarcie do brzegu, odnalezienie Avohkii (forteca była nabita pułapkami) i opóźnienie wywołane nagłą zamiecią zajęły mu zbyt dużo czasu. Co gorsza, nigdy nie miał prawa postawić stopy na wyspie - celem sekretnej inwazji miało być sprawienie, aby nikt nie wiązał tego z Bractwem (no, dobra, były tam Visoraki i Rahkshi, ale bez obecności Makuty wciąż mieliśmy szansę to zataić).

Kojol powrócił "tryumfalnie" na Destral, i choć sprzeciwił się rozkazom, Teridax nagrodził go za zdobycie Maski. Toa Hagah, którzy go strzegli nie wykazywali żadnych znaków, że wiedzieli cokolwiek o najeździe. To znaczyło, że w jakimś stopniu udało nam się zataić prawdę o tym zdarzeniu. Więc, tu historia mogłaby się skończyć.

Wówczas zaczęły dzieć się dziwne rzeczy. Dwa oddzialy Rahkshi oddelegowane do odległej części Kontynentu nigdy nie wróciły. Gdy je znalazłem, ich pancerze zostały potrzaskane, a Kraata zredukowane do ciemnych smug na gruncie. Wydawało się naprawdę interesującym zbiegiem okoliczności, ze to były te same Rahkshi, które brały udział w najeździe.

Potem, Exo-Toa. W środku nocy zniknęły ze swoich punktów strażniczych. Po dziś dzień nie wiem, co się z nimi stało. Wówczas zacząłem podejrzewać, że Artakha, albo ktoś z nim związany, odgrywał się na nas za najazd. Więc Kojol musiał być następny. Teridax powinien zostać niezwłocznie poinformowany...

Więc, oczywiście, nie zrobiłem nic.

Czmeu? Bo Kojol był zarozumiałym, aroganckim, nieznośnym burakiem. Skoro ktokolwiek zechciał oszczędzić mi kłopotu z zabiciem go, to jestem mu wdzięczny.

Och, oczywiście to wyglądało jak wypadek, naturalnie. Odwiedził Xie, prezentując swój nowy wynalazek - zżerający pancerze wirus, który chciał wprowadzić jako broń. Nie wiem, czy to jemu wirus wyszedł zbyt dobrze, czy ktoś podmienił próbki, ale gdy wirus się wydostał, okazało się, że najbardziej smakuje mu protostal. Pancerz Kojola został zeżarty w kilka sekund. Cóż, wypadki się zdarzają. Oczywiście, to nie wyjaśnia, jakim cudem jego energia znalazła się w wielkim piecu Vortixx, gdzie została zniszczona.

WIrus zginął niemal zaraz po dokończeniu swojego dzieła, i nigdy go już nie ujrzeliśmy. Vortixx zostali oczyszczeni z zarzutów, ale Teridax i tak kazał zrównać z ziemią część wyspy jako upomnienie, aby być bardziej ostrożnym w przyszłości.

Dopiero wówczas zorientowałem się, jakim byłem idiotą. Kojol był jedynym znającym położenie Artakhi i powinienem mu wydrzeć tę wiedzę, zanim zginął. Kiedy Bractwo zaczęło szukać wszystkich, którzy wiedzieli, gdzie może być wyspa, okazało się, że wszyscy nie żyją. Artakha - jeśli to był on - okazał się bardzo sprytny.

Ostatecznie nie zatrzymaliśmy Maski Światła na długo. Oddział Hahag Teridaxa odważył się zaatakować fortecę Destralu i ją wykraść! Zapłacili za to - przypomnijcie mi, abym pogratulował Roodace jej wspaniałego poczucia humoru - ale uciekli z Maską.

Kiedy to się już stało, kiedy już wiedzieliśmy, że są Toa, którzy mogli zakłócić nasz nowy cel życia, Plan musiał iść naprzód... gładko. Nadchodził czas, aby zaatakować Wielkiego Ducha i zacząć nasz marsz ku potędze!

Cytat:
Czytelnik tej kroniki na pewno słyszał stare powiedzenie: Gdy Teridaxa nie ma, Rahi harcują. Nasz lider spędzał większość czasu poza Destralem, głównie po rebelii jego Toa Hagah. To pozostawiało nas z pewną swobodą, głównie gdy odwiedzaliśmy wyspę.

Na przykład, krótko po tym jak Teridax opuścił wyspę i wyruszył do Metru Nui, kompletując kolejne części Planu, ja odwiedziłem Chiroxa. Trzymał martwego przedstawiciela mojego nowego gatunku Rahi, Lohrak. Nie wyglądał na zadowolonego, zresztą jak zwykle.

- Lohrak? Lohrak?! - ciskał się. - Stworzyłem Lohraka, wieki temu i nie był tym... tym... skrzydlatym odpadkiem protodermis! Jak śmiesz używać tej samej nazwy i próbować wymienić moją kreację?!

- Twoja kreacja powinna zostać zapomniana - odparłem. - Jak zwykle, tworzysz Rahi, które wyglądają jak maczuga przy sztylecie. Ja, z drugiej strony, wkładam więcej subtelności w moją pracę. To tak, jakbym je podpisywał.

- Podpisywał?! - warknął Chirox. - Przecież ty nie potrafisz nawet przeliterować swojego imienia!

Już miałem go zmiażdżyć z perfekcyjną hańbą w odpowiedzi, gdy świat się zatrząsł. Obaj zostaliśmy zwaleni z nóg gdy potężne trzęsienie ziemi uderzyło na Destral. Kolumny trzeszczały, sufit się zawalił, a wszystko co mogłem zrobić, to stworzyć sobie parę pazurów, aby wbić się w kamienną podłogę i utrzymać. Wstrząsy trwały kilka chwil, a może wieczność, to zależy od patrzącego.

Kiedy się skończyło, wstałem na nogi. Forteca Destral została zniszczona. Niektórzy więźniowie byli martwi, inni ranni. Co najmniej jeden z mich braci miał na tyle uszkodzony pancerz, że jego energia wyciekała na zewnątrz (na szczęście zdołał wniknąć w pancerz Exo-Toa na czas naprawy jego ciała). Większość istot zareagowałaby z rozpaczą, może paniką, a nie miałem wątpliwości, że większość tych płaczliwych Matoran na całym świecie właśnie to czyni.

Ale nie ja i Chirox, bo wiedzieliśmy, co oznaczają te wstrząsy. To znak, że Plan postępował - Mata Nui ugiął się pod atakiem Bractwa! Teraz, jeśli wszystko pójdzie dobrze, Teridax przejmie kontrolę nad Metru Nui i zbliżymy się do potęgi, na którą czekaliśmy od tak dawna.

Ach, przedwczesne plany Makuta i Matoran... następnego dnia odkryliśmy, że ponieśliśmy klęskę. Bilans:
- Nasz wspaniały lider został pokonany przez 6 nowych Toa i Turagę.
- Matoranie z Metru Nui, których tak potrzebowaliśmy, opuścili ten świat wraz z tymi samymi Toa, pozostawiając miasto duchów.
- Sidorak został zabity, Visoraki rozproszyły się.
- Akcje Teridaxa doprowadziły do śmierci dwóch Łowców, wywołując wojnę, która trwa do dziś.
- Maska Czasu - bezcenny skarb - wylądowała w rękach Toa, wraz z obietnicą Teridaxa, że przez rok nie napadnie na Matoran!

Właśnie wtedy Icarax zaczął przebąkiwać o prawdziwej władzy Teridaxa. Zaproponował: zdobyć Metru nui, z Matoranami lub bez nich, i stamtąd rozpocząc falę najazdów, przy których działania Barraki wyglądałyby jak inwazja irytujących żab piaskowych. Cały Kontynent miał lec nam u stóp, otwierając nam drogę na Nynrah i Artakhę (jeśli byśmy ją kiedyś jeszcze znaleźli) i niech Mata Nui ma w opiece Toa, którzy staraliby się nam sprzeciwić.

Icarax miał dosyć graniczącej z szaleństwem odwagi, by sprobować wprowadzić swoje plany w życie, bez poparcia kogokolwiek z Bractwa. Pozostawił przypisany sobie rejon Karzahni i wyruszył na Destral wraz z grupą Manasów. Mała garstka osadników na Północnym Kontynencie padła przed nim, zanim nie doszło do walki z Icaraxem.

Bitwa była naprawdę epicka. Icarax lepiej walczył, ale Teridax był cwańszy. Pozwolił Icaraxowi nacierać na niego przez całe godziny, póki jego energia nie była już na wyczerpaniu. Wówczas użył on odrobiny swej mocy i obrócił Manasy przeciw Icaraxowi. Gdy został otoczony, Teridax kazał Manasom pokonać... nie, zniszczyć... nie, totalnie zgładzić, to jest dobre określenie... Icaraxa.

Co ciekawe, Teridax pozwolił mu żyć.
- Twoje talenty wciąż są dla mnie bardzo przydatne, więc nie zabiję cię... dzisiaj - powiedział mu lider Bractwa. - Ale któregoś dnia - może za rok, może 1000 lat, a może 100.000 lat - mogę się tobą zmęczyć, Icaraxie. Możesz przestać mnie bawić swoją postawą i pożądaniem walki. Tego dnia twój pancerz stanie się posiłkiem metalożernych padlinożerców, a twoją esencję uniesie wiatr.

Choć Icarax rzucił na to swoje światło - że Teridax był zbyt bojaźliwy, aby go zabić - wiem, że nigdy nie zapomniał o bitwie. Po dziś dzień pozostawał zagrożeniem dla Planu i Teridaxa - oczekując, że będzie czymś więcej, było jak oczekiwanie, że Zivon położy ci łeb na kolanach i będzie mruczeć.

Teridax nie odwiedził Destralu, by zobaczyć jak postępuje naprawa. Powrócił do Mangai, przygotowując się do najazdu na Toa Mata, kluczy do naszego planu, naszych nadziei i naszych snów o podboju.

Cytat:
Jak szybko te 1000 lat upływa, gdy jesteś zajęty wyścigiem zbrojeń w tworzeniu Rahi z Chiroxem. Podczas gdy Teridax zajmował się męczeniem Matoran na Mata Nui zabawą w Muakę i szczura skalnego, tworzyłem cudowne stworzenia. Co prawda, niektóre nie pożyły długo... jedno miało wręcz bombowe zejście... ale odnosiłem też sukcesy. Na przykład, Robactwo Cienia - zmutowane Kraata mogące wysysać światło z żywych istot. Jak można tego nie pokochać?

Oczywiście musiałem to na kimś przetestować. Wyruszyłem do wioski w moim regionie szukając Matoran na tyle dzielnych/zdesperowanych/głupich, aby się do tego zgłosić (mogłem oczywiście wziąć któregoś siłą, ale po 100.000 latach te wszystkie wrzaski i błagania zaczynają być męczące). Jakież miałem szczęście, wpadając na Matorana imieniem Vican, chętnego do powzięcia bardziej awanturniczego życia. W zamian za utradę światła dostał życie w Mroku i honor zostania moim asystentem... Wedlug mnie, zamiana była więcej niż uczciwa.

Wkrótce po tym, jak przedstawiłem mu cudowności Destralu wydarzył się interesujący incydent: Matoran wleciał do mojego laboratorium, rozbijając się na ścianie. Miał szkarłatną zbroję, ale wiedziałem, że to jeden z moich - to znaczy, obdarowanych darem Robactwa Cienia. Wkrótce po nim pojawiła się Gorast, w swojej typowej psychozie.

Okazało się, że Matoran ma na imię Vultraz i słuszył Gorast jeszcze przez pewien czas zanim stał się jednym z Matoran Cienia. Podczas misji zwiadowczej odkrył drogę do legendarnego Karda Nui, Centrum Wszechświata. To były dobre wieści. A złe, że postanowił zatrzymać tę wiedzę dla siebie, pewnie licząc na jakieś korzyści. Cóż, jeśli za "korzyść" uznamy pobicie przez Gorast, to proszę bardzo.

Kiedy już mieliśmy odpowiednie informacje w garści, Gorast zawiadomiła Teridaxa (który w tym czasie był zajęty długą, odprężającą kąpielą pod Voya nui). Jego reakcja była do przewidzenia: mamy udać się do Karda Nui, zdobyć je i sprawdzić, czy Av-Matoranie będą stanowili zagrożenie. Nie miał wątpliwości, że Toa Nuva wkrótce się tam zjawią... Gdyby tak się stało, wiedzieliśmy, co zrobić. Icarax, oczywiście, uznał jego żądania za graniczące z szaleństwem, jeśli nie zdradą Bractwa i odmówił udziału w wyprawie. Antroz musiał poprzestać na próbach perswazji.

- Wezwiemy go, gdy znajdziemy coś do rozwalenia - powiedział przywódca naszej grupy. - Cho z drugiej strony można to załatwić bez niego.

Karda Nui - jakże opisać jego chwałę, jego piękno, jego cudowności? Jakże uchwycić uczucia, jakie ogarniają kogoś, kto widzi je po raz pierwszy? To niełatwe, ale spróbuję.

To duża dziura. Z bagnem.

W końcu nastały czasy polowań na Matoran, ku uciesze Vampraha. Gorast, Bitil i Krika zeszli na dół, na wypadek gdyby to na bagnach pojawili się Toa i od tamtej pory ich nie widziałem. Jestem pewien, że są w porządku - na pewno nie byliby na tyle głupi, aby włazić do tak oczywiście paskudnej wody.

Jeśli chodzi o mnie, rozpocząłem kreację mojego Robactwa w nowym ulu. Mam wątpliwości, czy Toa Nuva tu przybędą - jakim trzeba być głupcem, aby stawać przeciwko siedmiu Makuta? Jeśli mimo to przybędą, to wszystko zacznie być... interesujące. Teridax powiedział nam, abyśmy się zachowywali porządnie. Mówić Makucie, aby się porządnie zachowywał, to jak mówić Rahkshi aby wykazał maniery przy stole.

Hmmmm... Co to było? Mógłbym przysiąc, że widziałem błysk światła na zewnątrz. Musiał być naprawdę mocny, skoro dotarł do mnie aż tutaj. Cóż, sądzę, że gdyby to było coś ważnego, dowiedziałbym się o tym w odpowiednim czasie...

Część zieloną przetłumaczył najlepszy z najlepszych i jak zawsze skromny N2


Ostatnio zmieniony przez Derry dnia Pon 17:44, 16 Cze 2008, w całości zmieniany 3 razy
Pią 14:52, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
Apokalips
Moderator


Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 3076
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Wiadomo skąd żyjące skały na Xia... heh prezent od Mutrana, Pridak doradca Icaraxa ?? 0_0 zaskakujące. Ciekawe czym był ten dwugłowy stworek, Nie ma co Makuta mieli fajną robotę Wesoły
Pią 15:02, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
Nuparu2
Dawny Administrator


Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 2178
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Miserix?! Co za MIZERna nazwa Zaszokowany
Pią 15:07, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
MegaStorm



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

Post
A więc nasz stary Pridak był doradcą Icaraxa, ciekawe...

Miserix... Greg mógł wymyślić jakieś lepsze imię, ale może być.

Ogólnie rzecz biorąc, pierwszy odcinek tego serialu wypadł całkiem nieźle, ale i tak nie przebije ''Mrocznego odbicia''.
Pią 15:12, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
Takanui



Dołączył: 14 Sie 2007
Posty: 1803
Przeczytał: 18 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
No wszystko bardzo świetnie sie zapowiada.Bardzo wesoły
Cytat:
Ah, Chirox... to zaledwie 100 milenia, mniej więcej tysiące lat temu, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi pracującymi razem, aby tworzyć nowe i dobre Rahi dla Matoran.
Uuu, a wiec sie nie lubią, i fajnie i kiepsko w jednym.
Cytat:
Misterix
Po pierwsze, według mnie nazwa trochę naciągana, po drugie, jego imię przypomina imiona Asterixa, Panoramixa, Obeliksa i innych takich, a po trzecie, poznaliśmy imię pierwszego lidera BoM, czyż nie fajnie.
Cytat:
Pirdakiem
Nazwa ściągnięta z Pridaka, to widać, co nie.
Cytat:
"Cóż, prawda," odpowiedziałem. "to tylko skała, do czasu aż nie zacznie zjadać Xian i kolonizować się na Górze. Ale chyba nie ma takich szans?"
No to fajnie, dowiedzieliśmy się dlaczego góra u Xian zjada innych.

Ogólnie rzec biorąc, wszystko zapowiada sie ciekawie, o naszym świrusie (i nie chodzi mi o Vezona, tylko o Mutrana, i jego pomocnika Vicana).
Pią 15:19, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
Razall



Dołączył: 29 Sty 2007
Posty: 768
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z domu o.O

Post
Dosyć ciekawe ale Misterix?ehh...misterix - obelix-asterix( Śmiech ) xD
edit:Takanui to jest pridak a nie jakaś nazwa ściągnięta


Ostatnio zmieniony przez Razall dnia Pią 15:23, 18 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Pią 15:21, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
DD



Dołączył: 23 Gru 2006
Posty: 3797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze dyfrakcja światła?

Post
Miserix-AsteriX XD
Fajne...widać że makutabyli kiedyś naprawdę dobrzy, i jak to szybko się zmieniło...
Pią 15:25, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
ARES PRIME



Dołączył: 06 Maj 2006
Posty: 2291
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zabytek zwany Sandomierzem

Post
Miserix ? Tu twórca się nie wysilił..
Ale całe to opowiadanko jest niezłe. Zwłaszcza fragment o przeszłości Bractwa.
Chcieli podrzucic Spiriahowi kreaturę , pod poduchę xD.
Czekam na więcej.
Pią 15:38, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
Derry
Dawny Moderator


Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
TAKANUI napisał:
Cytat:
Pirdakiem
Nazwa ściągnięta z Pridaka, to widać, co nie.

Popełniłem literówkę... chodziło o Pridaka służył kiedyś BoM, potem dali mu pod "opiekę" Xia.
Pią 15:40, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
Apokalips
Moderator


Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 3076
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Maserix... Masmix... Hmmm Nie mogli go nazwać... Jakoś tak Demonicznie potężnie np... Terrorus xD... albo Garmar xD wszystko będzie lepsze od Masmix... Pfu Maserix XD
Pią 15:40, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
Matoro



Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Dużo używają tych "x" w nazwach , Bionicle się "xuje".Pierwszy odcinek całkiem niezły , różnych ciekawych rzeczy się dowiedzieliśmy.Lubię czytać takie retrospekcje.
Pią 15:48, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
Vahki530



Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

Post
Uważam,że nasz Misterix był....dobry.Aż do czasu gdy MzMN zawładnął bractwem i wtedy BoM stało się złe...
Co do serialu,ciekawie się zaczyna.
Pią 17:20, 18 Sty 2008 Zobacz profil autora
Lokisyn
Administrator


Dołączył: 20 Wrz 2007
Posty: 2203
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Nowa część Kronik Mutrana. Pojawia się reszta członków Ligii o;

Cytat:
Ah, Pridak … it was not so very long after our excursion to Xia that he left the service of the Brotherhood of Makuta for “greater things.” I gather that Makuta Miserix kept an eye on him, through an easily corruptible character named Takadox. And so the formation of the League of Six Kingdoms came of little surprise to us.

That’s not to say we were happy about it. Oh, my, no. It was one thing to know you were always below the Great Spirit on the ladder of power – quite another to be receiving strongly worded “requests” from six jumped-up warlords who didn’t know their proper place in things.

Well do I remember sitting in a cold, damp chamber in some Barraki tower, listening to Pridak and Kalmah discuss how they intended to carve up the known universe into territories. We Makuta would continue to provide Rahi beasts and anything else they might need that was within our power to give them. Miserix listened to all this with growing impatience until he could take no more.

“Insolent gnats,” he spat. “The Makuta serve only Mata Nui. We do not put our secret knowledge to work for every being with a strong arm and legions of rabble behind him.”

Pridak leaned forward, smiling. “That ‘rabble’ is prepared to march on Destral on my orders. Before your Toa and Rahkshi can even marshal their forces, we will have taken your fortress … and claimed your precious secrets. You would do well to remember that, while you serve Mata Nui, we are his chosen rulers in this universe.”

“Then perhaps the Great Spirit is not as smart as we have been led to believe,” said Icarax.

I glanced at Takadox then. A member of the League and a seller of information to the Brotherhood, he truly belonged with neither side. Perhaps that is why he looked like he wished he could sink into the floor.

Pridak rose, followed by Kalmah and the others. “You have a choice, Makuta – cooperation, or conquest. I trust you will choose wisely.”

“What about the places not on your map?” asked Makuta Chirox. “Artakha … Metru Nui … the unknown lands to the south …”

“We are in … discussions with Metru Nui,” said Kalmah. “As for Artakha, let the old fool putter among his creations. And the southern lands are fit only for stone rats and lohrak.”

“Then this lot should fit right in,” I muttered, earning a glare from Kalmah.

“This meeting is over,” said Pridak coldly. “We will expect fresh war beasts as requested. If you choose to obstruct the designs of the Great Spirit, then your fate will be on your own heads.”

One by one, the League members filed out, Takadox shooting a worried glance at Miserix as he departed. After they were gone, Miserix turned to his most trusted lieutenant and spoke the words that (though we did not know it then) sealed the Barraki’s fate:

“Swords so easily drawn beg to be used … and are rarely so easy to put away again. These Barraki may prove troublesome. Watch them.”

Pią 12:46, 01 Lut 2008 Zobacz profil autora
Derry
Dawny Moderator


Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
JUż tłumaczę.

Ech... będzie dopiero, jutro. Mam za dużo spraw...


Ostatnio zmieniony przez Derry dnia Pią 22:02, 01 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Pią 15:22, 01 Lut 2008 Zobacz profil autora
Nuparu2
Dawny Administrator


Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 2178
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
To może ja zrobię tłumaczenie. Tylko napisz, żeby się nie okazało, że masz już połowę, a ja ci rozwaliłem pracę. Albo podeślij to co już masz przetłumaczone, a ja zrobię resztę.


Ostatnio zmieniony przez Nuparu2 dnia Pon 10:23, 04 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Pon 10:22, 04 Lut 2008 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Dyskusje ogólne / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin