Forum PFB Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Czat w klimatach noire

 
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Czat w klimatach noire
Autor Wiadomość
-Krzyk-
Administrator


Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 1400
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: ? Gdzie? Jak?

Post Czat w klimatach noire
Opowiastka Mertisa i moja, opowiedziana na czacie. Ciąg dalszy nastąpi.

Odpowiednia ścieżka dźwiękowa


[link widoczny dla zalogowanych][link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
Światło padające przez żaluzje oświetlało jego gabinet i pełną zamyślenia twarz. Cygaro dogorywało w popielniczce, a pusta szklanka zaczynała tęsknić za whiskey. Nagle z zamyślenia wyrwało go delikatne pukanie do drzwi. O tej godzinie nikt nie powinien go niepokoić. Jego ręka mimowolnie powędrowała do szuflady gdzie w oczekiwaniu leżał jego przyjaciel .44 magnum. Mocna woń perfum przedostawała się przez wszystkie szczeliny w drzwiach na tyle intensywnie, by wyrwać go z fotela. Femme fatale weszła bez pozwolenia. Zapach który ją wyprzedzał był niczym co do urody podkreślonej czerwoną szminką i czarnym tuszem, oraz figury schowanej pod czarną sukienką mini pokazującą więcej niż powinna. Po chwili mierzenia się wzrokiem wydobyła właściwe słowa, swoim aksamitnym głosem:
- Onepu został zamordowany, Gliny twierdzą, że to samobójstwo, ale ja im nie wierze. Pomóż mi Don, był Twoim przyjacielem.
Nie zajmował się takimi sprawami od lat. Jednak tym razem, to było osobiste. Pewnego dnia obiecał mu, że włos mu z głowy nie spadnie. I miał zamiar dotrzymać obietnicy. Jego wzrok skierował się na artykuł w gazecie. Krótką wiadomość która miała na celu przybliżyć postać Denata. Dziennikarz nie zostawił na zmarłym suchej nitki, jednak nie to go zmartwiło. Konotacje Onepu z podejrzanymi typami od zawsze budziły wątpliwości Dona. O morderstwo oskarżono jednak Gaku, jego dawnego partnera z PFBPD, do którego zawsze miał zaufanie. Gaku jak zwykle siedział w lokalu czarna perła, trzecie krzesło przy barze od prawej, na stole przed nim znajdowała się Whiskey - szkocka z 4 kostkami lodu. Zbyt słaba w smaku nawet dla początkującego smakosza jakim był Gaku. Don podszedł spokojnym krokiem i położył rękę na ramieniu, tym samym dając znać, że zaczyna przesłuchanie, papieros w ustach tlił się spowijając jego oczy delikatną maską dymu.

Sob 16:24, 09 Maj 2015 Zobacz profil autora
Sir_Steel_Jack
Zaklinacz Kotów


Dołączył: 23 Kwi 2015
Posty: 616
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Prudnika

Post
Niezłe. Świetny klimat i narracja. Chyba powinienem poszukać sobie książki w podobnych klimatach.

Czekam na więcej.
Sob 13:40, 29 Sie 2015 Zobacz profil autora
DD



Dołączył: 23 Gru 2006
Posty: 3797
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się bierze dyfrakcja światła?

Post
Czarno-biało to widzę.
Sob 14:11, 29 Sie 2015 Zobacz profil autora
Sir_Steel_Jack
Zaklinacz Kotów


Dołączył: 23 Kwi 2015
Posty: 616
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Prudnika

Post Re: Czat w klimatach noire
Jakiś czas temu, okolicami listopada Zabrak zapytał na Discordzie o niejakiego Nightsky'a i powód jego zniknięcia z serwera PFB, no i dla żartu, opisałem mu sierpniowe wydarzenia, ogólnie tak jak pamiętałem co się wtedy zdarzyło, nieco w stylu noir. Więc oto i dodaję te historię tutaj (w wersji nieco poprawionej, ortograficznej i stylistycznej)

Cytat:
Była cicha, deszczowa noc. Jedna z tych zimnych, z zapachem morderstwa w powietrzu. Siedzieliśmy przy stolikach jak zwykle znanej sobie spelunie, zwanej "Discordia" i prowadziliśmy swoje dyskusje o drewnianych klockach. Siedziałem jak co noc na uboczu, obserwując spod fedory jak inni dyskutują. Atmosfera zawrzała, niczym woda w czajniku, Nigthsky jak zawsze stawiał swoje dość kontrowersyjne tezy, które nie wszystkim przypadają do gustu, a inni jak ja mają je w okolicach, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Klamer, ostrzej niż zwykle odpowiedział Nigthskiemu. Reszta, przerwała swoje dyskusje i wsłuchało się w ich potyczkę słowną. Niektórzy się dołączyli, inni opuścili lokal. Na wpół puste butelki poszły w ruch, za nimi krzesła, a potem stoły. Nigthsky, muszę przyznać, walczył ile sił, choć był w sumie osamotniony. Zrobiło się zamieszanie, nikt już nie wiedział kto kogo bije, Kodan stracił przez nieopatrzny cios oko, na chwilę wpadł nieopatrznie o ustalonej godzinie, znany wszystkim Jan Pat, ale po szybkiej i domyślam się nieumyślnej, fandze, jego stopa postała nie więcej niż minutę, po czym zaraz za nią wyleciała przez okno, jego uradowana jak zawsze twarz. Wtedy, niczym grom, padł huk. Wszyscy stanęli dęba, zaś powietrze wypełnił zapach prochu. Podłogę wypełniła czerwień i kawałki futra. Ciało Nigthskiego chciało jakby wykonać krok, uciec od docierającej do niego prawdy, po czym opadł ciężko na ziemię. Wszyscy szukali wzrokiem jedynych czterech osób posiadających broń... nikt się nie przyznał. Wszystkie lufy były zimne, tak jak pozbawione życia ciało Nigthskyiego. Uspokoiliśmy się, łyknęliśmy parszywego trunku, po czym ułożyliśmy stoły i wróciliśmy do rozmowy. Po kilku dniach zapomnieliśmy o całej sprawie, ale noce, stały się jeszcze bardziej zimne niż zwykle...




No i była myśl, by wrzucić to tu w formie nie tyle poprawionej co rozszerzonej - dodać opisy kilku postaci, nieco rozbudować, poszerzyć o inne informacje po ponownym przejrzeniu wiadomości z Discorada z tamtego okresu, no ale... myślę, że sama ta sklecona na szybko historia mogłaby nieco stracić, nie była by już dłużej tą nieco nieskładną, szybką historią przytoczoną z pamięci uwzględniając najważniejsze fakty, niektóre przekręcając, pewne dodając, ale nadal mającą w sobie pewne ziarno prawdy.
I wtedy wpadła myśl - a może by sequel?
Ale ja sequel do takowej historii, zapytacie? Mam nadzieję, że pomysł się spodoba. No i liczę na pewną dozę współpracy. Dla tych co przeczytają, mam nadzieję, że załapią, a i jakieś swoje pomysły podrzucą Mrugnięcie


Cytat:
Ta noc była wyjątkowo ponura. Choć był to początek wiosny, tego pięknego czasu, gdy wraca ciepło i kolory, to ten zimny wieczór bardziej przypominał środek jesieni. Kłębiące się chmury, niczym zwiastunka nieszczęścia zapowiadały deszcz. Nie cierpię deszczu. Z rozmyślań przy oknie wyrwało mnie zapytanie młodego, nazywanego przez nas Sługuzem, sam nie wiem skąd to się wzięło. Zapytał o Nightsky'a. Rozmowy przy stolikach na chwilę przycichły, niektórzy zaś wrócili pamięcią do tego felernego dnia, o którym, zdawało nam się, że już dawno zapomnieliśmy. Najstarsi stażem w naszej grupie, Apo i miejscowy muzyk Souler, wymijająco odpowiedzieli mu, że Nightsky sobie poszedł, bo ponoć źle go traktowaliśmy. Nie skłamali, ani nie powiedzieli też prawdy. Pewnie jak ja, ledwo pamiętali tam ten dzień. Sługuz zasmucił się. Jako jeden z niewielu dobrze wspominał tego wilka. Miałem lekkie deja vu. Jakby coś takiego już się kiedyś wydarzyło, ktoś zadał podobne pytanie, ale dostał wymijającą odpowiedź.
Zacząłem szukać w odmętach myśli, niczym poszukując po ciemku tej jednej, potrzebnej akurat części, którą nieopatrznym ruchem strąciło się pod stół. Odnalazłem urywki, kilka zatartych obrazów, których byłem świadkiem, tak jak wtedy, gdy budowlaniec Zebrak, zadał to samo pytanie. Zdjąłem swoją fedorę i zaprosiłem Sługuza do swojego stolika na uboczu i zmówiłem kolejną butelkę whisky.
- Więc, chcesz usłyszeć co się stało z Nightskim?... zapytałem krótko, a Sługuz przytaknął. Więc opowiedziałem mu, tak jak opowiedziałem to Zabrakowi. Rozgadując się nieco, pomijając kilka szczegółów, niektóre rzeczy przekręcając, a inne dodając. Choć najważniejszych rzeczy nie unikając. Inni bardziej wygadani, pewnie lepiej i dokładniej by to opowiedzieli. Jednak młody musiał się zadowolić moją niezgrabną opowiastką. Muzyka z szafy grającej wypełniała pomieszczenie, a butelka była już pełna tylko do połowy. Choć w obecnym nastoju, raczej w połowie pusta. Młody podziękował za opowiedzenie tej historii i odszedł, nieco zaskoczony, że ktoś nowy w "Discordii" zna takie rzeczy. Uśmiechnąłem się z lekka popijając kolejną szklankę whisky. Może mnie nie rozpoznał przez brak fedory. Nieodłącznego nakrycia, które zawsze noszę, choć z racji na tragiczną historię, w gestii szacunku do nieodżałowanego Nightsky'a, wolałem ją zdjąć.
Ponowne opowiedzenie tej historii, przywołało kilka innych wspomnień z tego dnia. Zacząłem się zastanawiać, co się w zasadzie tego dnia wydarzyło? Nikt nie roztrząsał tej sprawy, choć do ekscentrycznej osoby Nightsky'a niekiedy wracaliśmy, choć głównie w formie żartów. To pytanie, nie mogłem się go pozbyć z głowy. Kołatało w niej niczym nowy dowcip Łebskiego Robe, z którego nie wiadomo czy śmiać się, czy zacząć wewnętrzne dysputy filozoficzne nad sensem swojego istnienia w tej spelunie.
Wygląda na to, że mam nową sprawę do rozwiązania. Trzeba będzie popytać ludzi, jednak nie tutaj, nie otwarcie. Nikt nie chce wracać do tego tematu, na nowo otwierać te zagojoną ranę, o której chciało się zapomnieć, bo historia jej zdobycia nie była warta opowiedzenia. Jest kilku podejrzanych, część ma motywy, niekiedy bardzo mocne. Kto jeszcze będzie o tym pamiętał? Rozejrzałem się po stolikach, spoglądałem w różnokształtne twarze i wtedy skupiłem wzrok na nowym stoliku, przy którym to prowadzone były ostatnimi czasy najbardziej zażarte dyskusje, kończące się nie raz małą bójką. Jeśli ktoś ma coś wiedzieć, to musi to być Gaku Cyjan, zwany niekiedy Wenszem, albo Pedau. Cokolwiek to znaczy. Barwna postać, której bogata historia nie raz dostarczyła nam zabawy. Jak zawsze siedział, przy stoliku blisko dużego okna. Naprzeciw "Discordii" znajdował się rzadko uczęszczany hotel "Południowy Smog", który Cyjan doglądał, a przynajmniej opowiadał jakie ważne funkcje tam pełni. Choć najczęściej sprowadzało się to do przepędzania żuli. Dlatego też całymi dniami przesiadywał w "Discordii" wymykając się od czasu do czasu, gdy zauważał, że jakiś nieszczęśnik odważył się odwiedzić hotel. Teraz nie będzie dobry moment by go zapytać. Dyskusja znowu zawrzała i robiło się późno. Choć chciałem zostać trochę dłużej, to założyłem fedorę, upewniając się, że Sługuz to zobaczy, ponownie lekko się uśmiechnąłem, widząc zdziwienie młodego, ubrałem płaszcz i wyszedłem. Nie cierpię deszczu...

Pią 19:38, 27 Mar 2020 Zobacz profil autora
Gaku
Dawny Administrator


Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 4135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Post
Przyzwoite Mrugnięcie
Pią 19:44, 27 Mar 2020 Zobacz profil autora
Souler



Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 2587
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Goleniów

Post
Więcej.
Pią 22:45, 27 Mar 2020 Zobacz profil autora
Sir_Steel_Jack
Zaklinacz Kotów


Dołączył: 23 Kwi 2015
Posty: 616
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Prudnika

Post
Cytat:
Obudziłem się siedząc w fotelu, samotnie w swojej starej kanciapie. Brzuch przykrywała mi otwarta książka, pewnie znowu zasnąłem podczas czytania. Próbowałem sobie przypomnieć o czym był ostatni rozdział, jednak pamięć o nim była rozmyta, niczym obraz za szybą po której spływały drobne strużki deszczu. Rozejrzałem się po swoich zagraconych czterech kątach, muszę kiedyś tu ogarnąć, zwłaszcza biurko. Leżało na nim mnóstwo papierów i rupieci, liczne nierozwiązane sprawy, rozpoczęte projekty i plany, ale nigdy nie ukończone, z braku czasu, chęci, bądź przez rozpoczęcie jakiejś nowej pracy. Na stoliku, między szklanki z niedopitą whiskey, a czarną fedorą stała maszyna do pisania z wetkniętą kartką papieru z krótkim rozpoczęciem rozdziału, przerwanym w pół. Muszę w końcu wrócić do pisania, ale chyba zabrakło mi weny.
Niezgrabnie wstałem, obolały z lekka, zeszłej nocy znów zasiedziałem się w "Discordii". Zaparzyłem sobie ulubionej herbaty, jej mocny aromat mnie wybudził, a jej zapach wypełnił pokój. Napawałem się tym rozkosznym zapachem i smakiem, wiedząc że w najbliższym czasie nie będę mógł się nim cieszyć. Ale, niech ta chwila trwa. Tak długo jak tylko może. Spoglądałem przez okno, popijając powoli ciemny trunek, obserwując ulicę. Po wilgotnych chodnikach mało kto chodził jak na te porę dnia. Ale, wkrótce znów zrobi się tu tłoczno. Spojrzałem na zegarek, niedługo dojdzie południe, potem ponownie skierowałem wzrok na biurko. Trzeba brać się do pracy, inaczej sprawa Nightsky'a skończy jak inne.
Dopiłem ostatni łyk herbaty, chcąc jak najdłużej delektować się jej smakiem, po czym chwyciłem fedorę, upewniłem się, że w kieszeni nadal siedzi mój nieodłączny scyzoryk, założyłem swój brązowy płaszcz. Dokładnie zamknąłem drzwi i zszedłem klatką schodową. Nie cierpię deszczu. Idąc uliczką, mijając nielicznych nieznajomych ludzi, rozmyślałem. Próbowałem sobie jakoś ułożyć w głowie plan działania. Choć ostatecznie i tak pewnie pójdę na żywioł, kończąc z pustymi kieszeniami. Myślałem, czy może nie zapytać swojej starej informatorki, Matoran. Nie było jej tego felernego dnia w "Discordii", ale miała wiele kontaktów, które zapewniały jej liczne przydatne informacje. Choć niekiedy zdarzało jej się pewne rzeczy przekręcić, czy też dodać nieco od siebie, próbując dopasować to do swojej wielkiej sprawy, którą od lat starała się rozwiązać. Ciekawe co u niej, od dawna ze sobą nie rozmawialiśmy. Jednak przeczucie mówiło mi, że tym razem nie uzyskam od niej jakiś przydatnych wskazówek. Szkoda. Trzeba skupić się na pewnikach. Skręciłem w uliczkę i wzrokiem widziałem już "Discordię". Przez szklaną witrynę widziałem, że wnętrze jest niemal puste. Wchodząc przez drzwi dostrzegł mnie barman, zwany Botem, szykując powoli moje stałe zamówienie, jednak dałem na znak by się nie trudził. Przy stolikach siedziało nie wiele osób, był zajęty własnymi myślami Huki, przy krześle leżała siekiera Krzyka, aktualnego szefa ferajny, pewnie gdzieś wyszedł na chwilę, na innym leżał Kleofas, zmęczony najpewniej wczorajszymi dysputami, zaś niemal na środku był stały bywalec, zajęty samotną grą w swojego papierowego RPGa.
Gaku Cyjan był barwną postacią, wszyscy go lubili, no, prawie wszyscy, odkąd pamiętam ma kosę z Lemonem, zwanym też Cytrusem, bądź Kwaśną Mordą. Nie jestem pewien, ale może to mieć coś wspólnego z jego Rewolucją Modową. To było dawno, słyszałem, że była to gruba akcja. Do miasta przyjechałem, akurat gdy sprawa dobiegła końca. Ferajną wtedy rządził właśnie Lemon, Gaku zaś był jednym z jego czterech dowódców. Ponoć Cyjanowi nie pasowała stagnacja w jaką chewra popadła, więc zebrał swoich zaufanych ludzi, zawiązał spisek i okradł szefa. W biały dzień. Otwarcie się potem do tego przyznał, gdy Cytrus latał ze swoimi ludźmi, niczym stado kur bez głów, starając się dowiedzieć jak to się stało. Ośmieszył go, ponoć został ukarany, przez zamieszanie wybierali nowego szefa i Lemon wrócił na stanowisko. Ku niezadowoleniu Cyjana. Później historia rozeszła się po kościach, zupełnie jak odejście Nightsky'a. Może to będzie kolejna sprawa z przeszłości do rozwiązania...
Muszę się skupić, znowu zaczynam brać się za nową pracę, gdy nie skończyłem poprzedniej. Na chwilę wróciłem myślami do mojego biurka. Usiadłem przy swoim stałym miejscu na uboczu, z którego to głównie biernie przyglądałem się i słuchałem jak inni dyskutują, z rzadka dodając coś od siebie, co znikało w gąszczu wypowiedzi innych albo uciszało dotychczasową dyskusję. Nie chciałem przerywać Gakowi jego zajęcia, więc postanowiłem zaczekać, poczekać na odpowiedni moment, przemyśleć jakie pytania mu zadać.

Sob 14:40, 28 Mar 2020 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin