Autor |
Wiadomość |
Nuparu2
Dawny Administrator
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 2178
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
[Fan Fick] Furia - opowieść Nuparu2 |
|
Prace nad "Walką o Forum II" przeciągają się z powodów oczywistych (szkoła, dostęp do kompa), toteż na osłodę daję wam opowieść o Furii - III postaci admina. Topic uploade'owny co dwa, trzy dni, chyba że się nie wyrobię. Fragment poniżej gdzieś już chyba podałem (bodajże w topicu z MOCkiem Furia).
| | Wyspa Południowo-Wschodnia to nieprzyjazne miejsce, Jest znana jako "miejsce ognia, lodu i kamienia". Pustynna wyspa z wulkanicznym kraterem, pokryta lodowcami położona w chłodnym, atakowanym przez sztormy miejscu rzadko jest odwiedzana. Wielu śmiałków zginęło, próbując przedostać się do niej, a dno wokół niej usłane jest szkieletami statków, ponurym świadectwem o losie tych, którzy odważyli się zaatakować wyspę. To jedyny zakątek na południowym wschodzie, nietknięty przez cywilizację. Wszystkie inne wyspy zostały zdobyte przez ludzi albo przez Matoran.
To się jednak wkrótce miało zmienić.
Któregoś dnia, bardzo wcześnie rano, wyjątkowo silny sztorm atakował wyspę. Fale chłostały wściekle po nabrzeżu, niszcząc nadwerężone skały. Wulkan górujący nad wyspą zalewał pomarańczową poświatą wydobywające się zeń strugi pary, tworzone przez lodowiec, który wspinał się na górę, by stopnieć i zrzucić w głąb inferna tony lodu. Wiatr hulał po pustyniach położonych poniżej, a także po niewielkiej zatoczce, prowadzącej do wejścia do wnętrza wyspy. Wewnątrz znajdował się tunel, jednak mało kto go dostrzegał. Stalaktyty i stalagmity rosły tam bardzo gęsto, zasłaniając wejście. Gdyby ktoś wszedł i odwrócił się z powrotem do wyjścia, zobaczyłby tylko owalny, poszarpany zarys wejścia i morze, wdzierające się do środka. Dalej widać było ramiona ze skał, tworzące zatokę, a jeszcze dalej morze po horyzont, niemal zlewające się z szarymi chmurami, które tego dnia zakryły niebo nieprzeniknionym całunem.
Mały krab, żyjący zwykle w morzu, tym razem wyszedł na ląd, gdyż uderzające podwodne fale mogłyby go łatwo porwać i unieść w głąb morza. Jego czerwona skorupa stanowiła jedyne wybicie się z monotonnej, brązowo-szaro-białej przestrzeni. Nagle w jaskini błysnęło jasne, żółte światło. Krab zamarł, przylegając do ziemi i unosząc obronnie dwie przednie nogi. Jego czerwone oczy zmrużyły się, aby szybciej dojść do siebie po tym rozbłysku. W jaskini pojawiła się dziwna istota. Miała rozmiar Metruana i mogłaby uchodzić za takiego, okrytego poszarpanym, czarnym płaszczem, gdyby nie to, że spod płaszcza nie wystawały żadne części ciała. Widać było tylko głowę, i czarną Kanohi Pakari, pod którą połyskiwały fioletowe oczy. Po chwili w jaskini pojawiły się kolejne postacie, wyglądające nie jak ludzie, ale też nie jak Matoranie. Krab wydał z siebie syk, który miał odstraszyć intruzów, ale tylko ściągnął ich uwagę. Jedna z postaci uniosła coś, co przypominało długą, ozdobnie zakończoną laskę ze świecącymi na zielono kamykami i nagle krab przestał się ruszać. Był martwy.
- Doskonałe miejsce - powiedział osobnik, który pojawił się jako pierwszy. Jego głos brzmiał jakby mówiły dwa glosy naraz - słychać było normalny głos i drugi, bardziej basowy, brzmiący jakby pod tym normalnym głosem. - Tu się zatrzymamy. Nikomu nie przyjdzie do głowy, aby tu nas szukać.
Dwie postacie wyglądały, jakby chciały wyrazić swą dezaprobatę, ale nie miały odwagi. Postać na przedzie, unosząc się w powietrzu, zbliżyła się do skał tworzących przeszkodę przed tunelem i przeszła przez nie jak przez wodę. Reszta zrobiła to samo. Po chwili nie było śladu to tym dziwnym zdarzeniu i tylko martwy krab, teraz ciągnięty przez innego jako zdobycz, dawał sygnał, że coś się dzieje... |
| | Wiele kilometrów od wyspy poprzez ocean płynęła nowoczesna łódź w kształcie wąskiego rombu. Miała czarne poszycie i czerwone szkła w oknach kokpitu. Wewnątrz siedział Derion.
Miał pracowitą, ale udaną noc. Poprzedniego dnia napęd łodzi uległ uszkodzeniu, toteż popłynął z Nuparu2 do Metru Nui, by zdobyć części potrzebne do odbudowy. Nuparu2 postanowił jeszcze zostać, by posprzątać u siebie w domu (wpadał tam tylko raz na tydzień, a w weekend, czyli za dwa dni, forum miało być zamknięte, bo odbywał się remont), a Derion chciał zabrać swoje rzeczy przed rozpoczęciem prac. Był już w połowie drogi, gdy radar statku odezwał się głośnym piknięciem. W odległości jednej mili morskiej znajdowało się parę małych pojazdów, i wszystkie zbliżały się do Deriona.
- Oho - mruknął z entuzjazmem. Lubił bitwy na pełnym morzu, a sądząc po kącie i prędkości z jaką się doń zbliżali, raczej nie chcieli zapytać o drogę. Wcisnął czerwony przycisk pod spodem poręczy fotela i uniósł się lekko w górę, a czarna osłona szyby znajdująca się pod nim odsunęła się, by mógł zauważyć ataki z dołu. Z lewej burty wysunął się standardowy harpun zaopatrzony w ładunki wybuchowe, z prawej miotacz Zamor, ale nie taki jaki mieli Piraka, raczej przypominał końcówkę futurystycznej broni laserowej; odchodził od niego rękaw z jasnoszarego tworzywa, w którym połyskiwały sfery Zamor. Silniki z tyłu zaczęły pracować ze zdwojoną mocą. Derion popchnął dźwignię i zawrócił statek w miejscu, ustawiając się naprzeciw nadpływających łódek. Zobaczył siedem małych skuterków wodnych, płynących w jego stronę. Od razu zwrócił uwagę, że wszyscy są uzbrojeni - albo w katany, albo w pistolety półautomatyczne z końcówkami wyglądającymi jak odcięte od palnika. Gdy na komputerze przywołał sylwetkę jednego z nich, ze zdumieniem odkrył, że nie ma takich w żadnej bazie danych. Przyjrzał im się poprzez celownik wyświetlony na szybie. Szczerze mówiąc nie wyglądali na Matoran, bardziej na ludzi okutych w Matorański pancerz z maskami Kanohi na głowach. Ich oczy zmieniły się w szparki, gdy zmrużyli je przed pędem powietrza. Przywódca, a w każdym razie pędzący na przedzie, nosił Kanohi Akaku i namierzał Deriona. Wystrzelił ku niemu z pistoletu, ale szyba pojazdu była pancerna. Derion namierzył go z własnej broni i wystrzelił ku niemu sferę Zamor, ale przywódca zręcznie się uchylił. Derion widział, że reszta stara się go otoczyć, więc w ciągu kilku sekund podjął decyzję. Dziób łodzi uniósł się i zanurzył w wodzie, prując ku dnu. Reszta popłynęła za nim, ale nie mieli szans dopłynąć tak daleko, jak Derion. Dwójka zawędrowała za daleko i teraz pruli dramatycznie ku powierzchni, chcąc dotrzeć do powietrza. Derion szybko zrozumiał, że lepiej nie wynurzać się z powrotem, więc dodał gazu i drogę do forum pokonał pod powierzchnią. Gdy już znajdował się blisko przystani, wynurzył się i... zobaczył, że grupa wciąz go ściga.
- Uparte osły - mruknął i wylazł z otwartego kokpitu, pozostawiając łódź w dokach forum. W jego ręce pojawił się jego miecz - z czerwoną rękojeścią i srebrną, szeroką klingą, z płomieniami ciągnącymi się wzdłuż jej krawędzi. Grupa zatrzymała się paręnaście metrów od doków, jedynie dowódca wyciągnął swoją katanę i wyskoczył w górę by zaatakować Deriona. Mod nie pozostał mu dłużny; używając skrzydeł wzniósł się w powietrze z uniesionym mieczem. Szybko uniósł się wyżej niż przywódca gangu, jednak gdy ciął mieczem z wielką siłą, sparował on cios; najwyraźniej miecz był wykonany z protostali, bo nie ugiął się ani nie stopił pod ciosem. Przywódca opadł na molo i obrócił się, by odeprzeć natarcia powietrzne Deriona. Moderator wyraźnie nie robił na nim wrażenia, bo ciosy i natarcia ognistych kulek odpierał z kamienną twarzą. A Derion nie lubił, gdy go ignorowano. Uniósł się wyżej i złapał rękojeść miecza w obie dłonie. Wycelował w przywódcę i uwolnił potężny strumień ognia, który zmiótł go w popioły i nadpalił molo. Derion zerknął w dół na resztę gangu. Wycelował w nich ostrzegawczo miecz.
- Kto następny do negocjacji?
Najwyraźniej nikt nie był skory, bo już po chwili zawarczały silniki skuterów i wszyscy odpłynęli. Derion opadł na dół; wiedział, że nadpalone molo zdenerwuje Nuparu2, ale miał ważniejsze problemy. Kim byli napastnicy? Czego od niego chcieli? I z jakiego właściwie gatunku pochodzą, Matoran czy ludzi? Spojrzał na niebo; wypłynął z Metru Nui około jedenastej rano, a zbliżała się już czwarta po południu. Wszedł na forum i poszedł do swojej komnaty w wieży górującej nad placem. Miał tam parę rzeczy w małej komodzie, nad którą wisiało lustro; łóżko stało w rogu, bokiem do drzwi. Ścianę wschodnią, skierowaną ku forum, zajmował balkon. Ogólnie układ pokoju był taki sam jak u Nuparu2 i innych moderatorów, różniła się tylko jedna rzecz (oprócz głownie czerwono-czarnego wystroju): ścianę południową zajmował stojak na miecze, w którym tkwiło mnóstwo różnorakich ostrzy. Na podobieństwo broni Clouda Strife'a można je było łączyć w jeden miecz, ale Derion i tak zwykł używać swojej pierwszej broni. Wziął miecze, połączył je aby zajmowały mniej miejsca i spokojnie wyrzucił przez balkon, gdzie wbiły się w posadzkę forum. Skoro i tak ma być remont... Wziął też resztę rzeczy z szafek (głównie trochę kryształków światła i krótkiej broni palnej i białej), po czym wrzucił to do kufra i zniósł na dół. Schował wszystko do środka łodzi i spojrzał ponownie w niebo. Uznał, że nie ma sensu płynąć na Metru Nui po ciemku, skoro pozostała szóstka wciąż grasowała. Przeczytał wiadomości, które zostawili użytkownicy przed opuszczeniem forum i poszedł do komnaty, gdzie rzucił się na łóżko i natychmiast zasnął. |
| | Noc. Na forum zapadła już cisza, którą przerywały tylko małe owady, wygrywające swoje pieśni godowe. Derion leżał w łóżku, światło Księżyca delikatnie oświetlało pokój. Na zewnątrz nic się nie działo.
Nic?
Nie do końca. W pewnym momencie powierzchnię wody przebił jakiś kształt. Był to jeden z Matoran, którzy zaatakowali Deriona. Jego maska, Kanohi Pakari, miała teraz małe szybki w otworach i rurkę prowadzącą od fotowokodera do zbiornika na plecach. Skinął głową w prawo i wynurzył się kolejny, w takiej samej masce co Nuparu Mahri. Jego zbiornik znajdował się w "puszce" maski. Matoran w Pakari odczepił rurkę.
- Atakujemy? - spytał.
- Jeszcze nie - odparł drugi. - Nie wiemy, jakie są zabezpieczenia. Gdy Informatyk prześle nam odpowiednie dane, wtedy wejdziemy.
Matoran w Pakari skinął głową, zalożył ponownie rurkę i zanurzył się. Drugi zrobił to samo. Teraz pod wodą czatowało 21 świecących światełek, należących do siedmiu Matoran. Czekali na sygnał...
W tym samym czasie Derion nadal spał, nie przeczuwając co się stanie. Nagle całą komnatę wypełniło jasne, biale światło. Derion obudził się i usiadł gwałtownie, przecierając oczy. W komnacie pojawiła się dziwna istota. Derion pierwszy raz widział kogoś takiego. Od razu poznał, że to dziewczyna. Była chuda i wiotka, miała na sobie długą suknię z szerokimi rękawami i cienkim pasem. Jej włosy były długie, związane z tyłu głowy i opadające na plecy, tylko dwa kosmyki opadały jej na policzki. Miała niesamowicie duże oczy, wąski nos i duże, ładne usta. Całą jej postać spowijało jasne, ale nie rażące, niebiesko-białe światło. Ręce trzymała razem; podeszła do Deriona, choć suknia wcale nie powiewała w sposób, który świadczyłby że porusza nogami. Derion wpatrzył się w nią i nagle przyszła mu do głowy dziwaczna myśl.
- Jesteś duchem? - zapytał, nie zastanawiając się nawet czy to nie zabrzmi głupio. Ku jego zdziwieniu, istota uśmiechnęła się promiennie.
- Dokładnie - powiedziała; jej głos pobrzmiewał echem, jakby mówiła wewnątrz wielkiego hangaru. - Nie musisz się obawiać, przybyłam by ci pomóc. Mam na imię Amiko.
Derion wstał powoli, nie spuszczając wzroku z istoty. Rozważał wszelkie możliwości - że ona naprawdę jest duchem, że to podstęp tych, którzy go zaatakowali albo że to mu się po prostu śni.
- Pomóc mi? - spytał. - Niby w czym?
- Najpierw muszę cię ostrzec - odparła Amiko. - Sam nie jesteś bezpieczny. Twój największy wróg cię ściga i ma złe zamiary.
- Chwila, powoli - Derion zaczął krążyć w koło. - Jaki wróg? Kim jesteś i skąd przybywasz? Kim byli tamci?
- Usiądź, a wszystko ci opowiem - powiedziała. - Nie znasz swojego wroga, ale on zna większość twoich sekretów. Ściga cię od setek lat, jednak w tym wymiarze istnieje dopiero od kilku godzin.
- Tym wymiarze? - spytał Derion, czując mętlik w głowie. On sam w Deriona przemienił się parę miesięcy wcześniej, więc jakim cudem ten ktoś mógł go ścigać od setek lat?
- Już ci tłumaczę - powiedziała Amiko i podniosła rękę, wyciągając palec wskazujący w kierunku Deriona, siedzącego na łóżku. W powietrzu pojawiła się znikąd plama czegoś, co wyglądało jak niereguralna plama srebrnego protodermis o srebrnoniebieskich brzegach. Derion ze zdumieniem obserwował, jak cała ta masa wiruje i miesza się, aż wewnątrz ukazał się jakiś kształt. Derion zmrużył oczy i ujrzał ocean pod pokrywą chmur, a na dole ciemny kształt, który musiał być jakąś wyspą. Całość ciemniała i rosła powoli - Derion miał wrażenie że opada na dół.
- Dotknij tego - poleciła Amiko, a Derion, nie zastanawiając się nad tym co robi, wyciągnął rękę i wlożył palec w plamę. W tym momencie poczuł nagłe szarpnięcie i po chwili plama wciągnęła go, a on poczuł z przerażeniem, że naprawdę opada, a wyspa zbliżała się coraz bardziej... |
| | Brama forum otworzyła się dyskretnie i do wnętrza zajrzały dwie twarze: jedna w Pakari, a druga w Kanohi Nuparu Mahri. Rozejrzały się czujnie, a druga głowa zerknęła w górę.
- Jest tam - szepnął Matoran, wskazując balkon. - Światło jest włączone.
Tymczasem Derion z przerażeniem patrzał na zbliżającą się ku niemu wyspę. Strach go sparaliżował tak, że nie rozłożył skrzydeł. Zamknął oczy i czekał na uderzenie w ziemię. Nagle poczuł, ze klęczy na czymś twardym. Otworzył oczy i zobaczył, że jest w centrum jakiejś wspaniałej metropolii. Budynki tworzyły przepiękne, wielokolorowe kryształy. On sam klęczał na czymś w rodzaju dziedzińca albo placu głównego; wokół niego przewijało się mnóstwo Matoran, takich samych jak ci, którzy go zaatakowali. O dziwo, były tu Ga-Matoranki i też miały ludzkie kszałty. Rozejrzał się: Amiko stała obok niego. Podniósł się, zastanawiając się czemu nikt nie zauważył, że z nieba spadł pół-Toa, pół-Rahkshi i duch młodej dziewczyny. Wokół wyczuwało się podniecenie.
- Jesteśmy na Kryształowej Wyspie - powiedziała Amiko. - Znajduje się ona wiele mil od waszego miasta, Metru Nui, i jest zamieszkana przez tych właśnie Matoran. Wszyscy z niecierpliwością czekają na koronację nowego władcy wyspy. Zaraz się do niego udamy.
Ruszyła prosto przez plac, unosząc się nieco nad ziemią. Derion ruszył za nią, instynktownie mijając Matoran.
- Oni nas nie widzą? - spytał.
- Tak. To są moje wspomnienia. Za życia mieszkałam na tej wyspie. Uprzedzę twoje pytanie: wszystko, co zobaczysz po mojej śmierci zobaczyłam już jako duch.
- Właściwie, mam pytanie. Skąd się tu wzięłaś? To znaczy, jak zostałaś duchem?
- Wszystko w swoim czasie. Chodź prędzej.
Wkrótce wyszli spoza strefy budynków i zobaczyli wzgórze, na którym stał wspaniały zamek. W przeciwieństwie do budynków w mieście był zbudowany z niemalże białego kamienia i górował nad okolicą. Amiko i Derion weszli przez dużą bramę, nieniepokojeni przez strażników. Znów weszli na jakiś duży plac, a dalej przez korytarze weszli do jednej z wież. Stały tam dwie postacie. Zaraz gdy tylko wszedł, Derion rozpoznał pierwszą. To była żyjąca Amiko. Miała białą skórę z fioletowymi, rozmieszczonymi symetrycznie plamkami. Jej włosy również były fioletowe, ciemniejsze na górze i jaśniejące niemal do bladoróżowego przy końcówkach, a jej oczy były jasnozielone. Nosiła te same ubrania co teraz: suknia była bladozielona, a pas fioletowy. Postać stojącą obok okna Derion szybko wziął za jej brata albo ukochanego; był wysoki i muskularny, również miał biało-fioletową skórę, ale oczy ciemnoniebieskie. Wyraźnie na coś czekali. W tym momencie do pomieszczenia wszedł Matoran.
- Podróżnik znaleziony przy wyspie odzyskał przytomność - powiedział. - Jest w dobrej formie i nie ma prawie żadnych obrażeń. Czy życzysz sobie, abym go przyprowadził?
- Tak - odparł towarzysz Amiko. - Niech wejdzie, bo jeśli jest tym, za kogo go uważam, to chętnie go poznam.
Matoran ukłonił się i opuścił salę.
- Myślisz że jest jednym z Moderatorów Apokalipsy? - spytała żywa Amiko. Jej głos brzmiał już normalnie, bardzo dziewczęco.
- Chyba tak - odparł. - Widziałaś jego światełko sercowe, gdy nieśli go do skrzydła szpitalnego. Zielony kolor i duże, zielone "M". To symbol moderatorów PFB.
Po chwili wrócił Matoran, a za nim wszedł... Derion. Ten, który przybył z Amiko-duchem przetarł oczy, aby się upewnić, czy wszystko dobrze widzi. Derion który wszedł do komnaty miał lewą rękę na temblaku, ale poza tym wyglądał dobrze. Postać stojąca pod oknem podeszła do niego i podała mu rękę.
- Cieszę się, że wydobrzałeś. Mam na imię Deletrus, a to jest moja siostra, Amiko - żywa Amiko skłoniła głowę ku Derionowi. Deletrus wskazał mu miejsce przy okrągłym stole, przy którym stały trzy krzesła. - Powiedz, co cię sprowadziło na naszą wyspę? Sądziłem, że wciąż jesteś na forum.
- Forum upadło - odpowiedział Derion, siadając na krześle i krzywiąc się gdy lewą ręką otarł się o oparcie. - Nuparu2 opuścił je wiele lat temu. To była kolejna z naszych kłótni, jedna z wielu po Drugim Wielkim Kataklizmie. Nuparu2 wściekł się i tej samej nocy, gdy uznaliśmy że kłótnia była naszą winą i powinniśmy go przeprosić, już go nie było. Odpłynął gdzieś i do dziś go nie znaleźliśmy. Niektórzy sądzą że on... on...
Najwyraźniej słowa "nie żyje" nie mogły mu przejść przez gardło.
- Co się stało z forum? - spytał Derion-przybysz. - I co to jest Drugi Wielki Kataklizm?
- Wszystko w swoim czasie - powtórzyła cierpliwie Amiko. - Obserwuj dalej.
Wówczas na korytarzu rozległy się kroki. Do środka wszedł ktoś jeszcze. Derion spojrzał w stronę drzwi. Stał tam wysoki, czarno-srebrny Toa - albo ktoś podobny do Toa - z pancerzem Toa Hordika, długimi rękoma i mocnymi nogami. Jego głowa zaopatrzona była w dwa rogi, a na twarzy miał złotą Kanohi Pakari. Na plecach miał czarną, poszarpaną i podziurawioną pelerynę, niczym Vezon. W ręku trzymał miecz, przypominający o połowę dłuższą katanę Lewy Nuvy z Hakami Wspinaczkowymi Pohatu Nuva, zaś na plecach miał długą włócznię, podobną do Włóczni Światła, ale z łańcuchem i ostrzem ustawionym pod kątem 45* względem rękojeści. Spojrzał na Deriona i uśmiechnął się ciepło.
- Zacząłem się bać, że jest z tobą coś bardzo nie tak - powiedział i wskazał na temblak na jego ręce. - Do jutra powinniśmy ci to zdjąć.
Podszedł bliżej i wyciągnął rękę.
- Mam na imię Furia, jestem doradcą naszego przyszłego króla - skinął głową ku Deletrusowi. - A jeśli dobrze pamiętam, ty masz na imię Derion, tak?
- Zgadza się - odparł mod, ściskając jego rękę. - Czemu tu wszyscy chodzą w takim podnieceniu?
- Przygotowujemy go do uroczystości koronacji, która nastąpi w ciągu tego tygodnia. Musimy jeszcze tylko postanowić, czy zrobić to na placu zamku czy placu miasta - spojrzał na brata Amiko. - Jeśli będziesz mnie potrzebował, Deletrusie, wracam za trzy godziny. Muszę wszystko ustalić z zarządcami miasta.
Ukłonił się i wyszedł. Derion spojrzał na Deletrusa.
- Zarządcami?
- Kiedy nie ma władcy, albo jak w moim przypadku nie został jeszcze ukoronowany, zarządcy miasta spełniają obowiązki urzędników pilnujących Kryształowego Miasta. Właściwie tylko nasze Miasto mozna uznać za zamieszkałą część wyspy. Reszta to nieużytki albo pastwiska dla zwierząt.
Podszedł do gobelinu, zajmującego ścianę obok wejścia. Przedstawiał on mapę wyspy, na której widać było, iż jest ona podzielona na trzy części; największa miała kształt spiralnej galaktyki lub zwężonej Mata Nui, obok niej widać było dwie wyspy; jedną średnią, drugą malutką w stosunku do pozostałych. Połączone były czterema mostami, z czego dwa prowadziły z dużej wyspy na średnią, a dwa z obu na małą. Na średniej wyspie widać było wielokolorowe formacje.
- To właśnie nasze miasto - Deletrus wskazał na kolorową część. - Tu są Stracone Ziemie, przez Matoran zwane Nekro-Nui, cmentarz na który od dawna nikt się nie udawał. A reszta wyspy jak już mówiłem nie jest używana. Tylko pod ziemią ciągną się kopalnie. Żyjemy w dostatku dzięki wydobyciu kryształów różnego rodzaju, które rozwozimy na cały świat. Od czasów Kataklizmu największym powodzeniem cieszą się kryształy laserowe, używane do kreacji broni laserowej.
Derion jednak słuchał go tylko jednym uchem, bo umysł miał zaprzątnięty Furią. Miał wrażenie że go zna. I nagle przyszła mu do głowy powalająca myśl.
Nuparu2?
Wybiegł szybko z komnaty, nie zwracając uwagi na zawołanie Deletrusa i pobiegł w ślad za Furią. Minął zaskoczoną służbę, po drodze zrzucił temblak z ręki i wybiegł z zamku, jednak szybko skoczył za rosnące wzdłuż drogi drzewa. Furia stał oparty o dąb i rozglądał się za kimś, z wyraźnie niezadowoloną miną. W pewnym momencie sięgnął do czegoś przyczepionego do pasa i odpiął coś, co wyglądało jak futurystyczna komórka. Otworzyło się; wewnątrz znajdował się mały ekranik, a Derion, mimo odległości zobaczył formujący się na nim kształt. Po chwili objawił się na nim Matoran w takiej samej Kanohi, co Nuparu Mahri. Furia, bawiąc się w grę słów, dostał furii.
- No! Gdzie się szlajasz cały dzień? Jesteś mi potrzebny, doskonale o tym wiesz! Do dziewiątej wieczorem masz być w pałacu albo ci nogi powyrywam z... khym, jasno żem się wyraził?
Matoran na ekraniku musiał coś odpowiedzieć, bo Furia rzucił jakieś przekleństwo, zamknął urządzenie i przypiął je z powrotem, po czym powlókł się do zamku. Derion wślizgnął się, gdy potężna brama zamykała się za nim.
Derion stojący obok ducha Amiko obrócił ku niej spojrzenie. Ona tylko uniosła rękę i nagle czas jakby się przesunął. Była już noc. Do bramy zbliżał się teraz ten sam Matoran, który rozmawiał z Furią poprzez komunikator. W ręku trzymał walizkę ze srebrnego metalu. Otworzył bramę i wszedł. Rozglądał się uważnie, wypatrując kogoś.
Plac był teraz pusty, w fontannie szumiała lekko woda, ale resztę spowijała cisza i ciemność, bo wysokie mury ograniczały światło Księżyca. Wszystko spowijała aura oczekiwania i niepokoju.
- Brr... - wzdrygnął się Matoran. - Okropne miejsce... normalnie nigdy bym tu nie przyszedł, ale kto by odmówił...
Przechodził akurat obok jakichś drzwi, gdy nagle na jego bark opadła czyjaś dłoń.
- No! Jesteś wreszcie!
- AAAAAAA!!!
Matoranowi puściły nerwy, ale ręka szybko go wciągnęła za drzwi, które równie szybko się zamknęły. Dopiero teraz stanął oko w oko z właścicielem dłoni.
- Furia!
- Widzę, że sprytu i spostrzegawczości ci nie brak. Ale żarty na bok - przyparł Matorana do ściany jedną ręką, drugą gwałtownie gestykulował. - Masz to, co ci kazałem zrobić?
Matoran skinął głową, postawił walizkę na stoliku obok i odpiął ją. Wewnątrz znajdowała się migocąca światłem, srebrna korona wysadzana fioletowymi kamieniami. Furia puścił Matorana i spojrzał na nią ucieszonym wzrokiem szaleńca, ale nie dotknął jej. Matoran spojrzał na nią przez ramię.
- Mogę spytać na czym polega twój plan? I dlaczego poleciłeś mi, żeby po dodaniu tego niebieskiego metalu tego nie dotykać?
Furia spojrzał na niego przez ramię.
- Myślę, że mogę ci zaufać i powiedzieć o co chodzi. Ale jeśli spróbujesz mnie zdradzić, zapłacisz czymś droższym niż twoją marną skórą.
Matoran puścił groźbę mimo uszu i patrzył na Furię z uwagą. Doradca oparł ręce na stoliku i spojrzał na koronę.
- Jak zapewne wiesz, w czasie jednej z mojej podróży zawitałem na Voya Nui. Tam zmusiłem przebywającego w fortecy Vezoka do oddania mi części swej mocy pochłaniania energii. Zabrałem tę cząstkę w sferze Zamor i po upływie setek lat oraz śmierci Vezoka przywiodłem ją tutaj. Po moim odejściu z forum zapragnąłem posiąść tylko dwie rzeczy. Nie chciałem miłości, przyjaźni, szacunku innych. Chciałem władzy i zemsty. Zemsty już dokonałem, zabijając większość użytkowników i moderatorów forum. Czasem miałem kaprys... wolę... nazwij to jak chcesz, w każdym razie część przeżyła, w tym przebywający teraz w zamku Derion. A władzę zyskam już za dwa dni.
- W jaki sposób?
- Ceremonia, kuźniku, ceremonia koronacji - zaśmiał się Furia. - Już wkrótce Deletrus założy koronę, a ona wyssie jego potężną energi i przekaże ją pierwszej osobie która ją potem założy, czyli mnie. Zostanę nowym władcą tej wyspy, a z niej ruszę na podbój pozostałych lądów i zaleję je niczym tsunami.
- A co ze mną?
- Nie jestem aż tak mściwy jak opowiadają w podziemiu - powiedział spokojnie Furia. - Jeśli mi się uda, dostaniesz na własność jakiś ładny skrawek lądu, może nawet Metru Nui. Ta mieścina nie obchodzi mnie za bardzo. W najgorszym wypadku jak coś pójdzie źle możesz dostać w łeb, bo pewnie trzeba będzie szybko opuścić wyspę.
Wyszli z powrotem na dziedziniec - tym razem to Furia niósł walizkę.
- Teraz mnie słuchaj, bo to ważne. Co się stanie podczas koronacji ciebie nie dotyczy, bo to ja, jako doradca, założę koronę Deletrusowi. Ale musisz pamiętać co ci mówiłem o przygotowaniu środków transportu. Masz mapę?
- Mam - z sakwy na plecach Matoran wyciągnął zwitek pergaminu.
- Doskonale. Teraz cię wtajemniczę w szczegóły planu. Po ceremonii...
Zaczęli się oddalać od drzwi, a zza kolumny wysunął się cicho Derion.
- Dziękuję, Furia, ale dosyć już usłyszałem - szepnął na tyle cicho by go nie dosłyszeli. Najciszej jak mógł puścił się pędem na schody i poprzez korytarz do sypialni Deletrusa. W połowie drogi jednak zatrzymał się.
- Nie - powiedział sobie. - Trzeba to odpowiednio rozegrać. Jeśli teraz obudzę Deletrusa i powiem mu o co chodzi, weźmie mnie za wariata albo przestępcę. Muszę się wstrzymać do rana.
Nagle usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się. Szła ku niemu wysoka postać, cała spowita w pelerynę z kapturem, która niosla coś na plecach. Derion uniósł miecz zdrową ręką, ale postać zatrzymała się poza jego zasięgiem.
- Los bitwy układa się niepomyślnie - powiedział głos spod kaptura. Ściągnął go i Derion zobaczył mocno poranionego Matorana w zniszczonej, porysowanej Kanohi Kakama. Ściągnął on długi przedmiot z pleców i podał go Derionowi.
- Deletrus i Amiko są zagrożeni. Jesteś Moderatorem Apokalipsy, przeznaczonym by ich bronić. Możesz potrzebować pomocy. Los bitwy układa się niepomyślnie - powtórzył, a Derion wziąwszy od niego przedmiot, zobaczył dziwny, czarny Kanoka z fioletowymi symbolami których nie umiał odczytać. Gdy spojrzał ponownie w przestrzeń przed nim, Matorana już nie było. Zdziwiony, założył Kanoka na plecy i poszedł do swojego pokoju. Musiał obmyślić plan... |
| | I znów nastąpiło szybkie przewinięcie czasu, jakby przejście między dwiema scenami: najpierw widać było zamek późną nocą, a teraz późnym rankiem. Zamek wyraźnie stał się centrum uwagi. Derion stojący obok Amiko-ducha widział drogę z miasta: teraz wszyscy zmierzali na plac zamkowy, gdzie znajdowała się chyba cała populacja miasta. Plac był gigantyczny, więc wszyscy się mieścili.Fontanna pośrodku zniknęła; zamiast niej była pusta przestrzeń i wyraźna droga do wspaniałego, wysokiego tronu z szarego marmuru stojącego blisko kolumn podtrzymujących wielopoziomowe krużganki. Do tronu zbliżali się idący obok siebie Furia i Deletrus. Furia niósł purpurową poduszkę ze złotymi frędzlami, na której spoczywała wciąż lśniąca na błękitno korona. Wszyscy zgromadzeni stali wpatrzeni w Deletrusa, który zasiadł na tronie i na Furię, który pokłonił się władcy i podszedł do tronu. Pomocnik stojący obok wziął od niego poduszkę, a Furia podniósł koronę.
- Deletrusie, przyjmij obowiązek i zaszczyt pozostania naszym Władcą, który jest przekazywany z ojca na syna i z pokolenia na pokolenie od stuleci. Postąp tak jak wszyscy twoi poprzednicy i świadom trudów jakie stawia przed tobą ta nowa droga życia, przyjmij koronę Władców Kryształowej Wyspy, symbol twojej władzy. Przyjmij to dla nas - powiedział Furia i uniósł koronę nad głowę Deletrusa. On pochylił ją w stronę Furii.
- Przyjmuję.
- Jesteś dobrym władcą - powiedział Furia i nałożył koronę na głowę Deletrusa. Przez ułamek sekundy nic się nie stało, a potem władca krzyknął, jego ciało spowiło jasne, niebieskie światło i błyskawice, wstał, próbował zrobić krok i jednocześnie ściągnąć koronę, ale po chwili upadł bezwładnie na posadzkę. Furia podniósł koronę.
- Dobrym, ale naiwnym! - ryknął śmiechem zdejmując czarną rękawicę ze swojej dłoni. Pochylił się i złapał za koronę, podnosząc ją.
Kilku Matoran z gwardii wyciągnęło szybko miotacze Kanoka, ale Furia z oślepiającą prędkością ściągnął swoją Włócznię z pleców i wystrzelił ku nim promień czystej energii Mroku. Matoran odrzuciło i uderzyli w mury nad krużgankami, po czym osunęli się bezwładnie na ziemię. Furia z uśmiechem tryumfu założył koronę na głowę, ale ku zaskoczeniu wszystkich nic się nie stało! A raczej prawie wszystkich.
- Nie wysilaj się Furia, twój plan został przejrzany! - zawołał ktoś z tłumu. Furia obrócił się w tę stronę i zobaczył Deriona w czarnej pelerynie, ściągającego kaptur z głowy. Obok to samo zrobiła Amiko i prawdziwy Deletrus. Widząc władcę Furia rzucił spojrzenie na Deletrusa leżącego obok tronu. Teraz ten obraz zamigotał i zniknął, ukazując leżącego na ziemi Matorana.
- Pozorant! - warknął ze wściekłością Furia. Znów spojrzał na Deriona i z jego ust wydarł się potężny, rozdzierający uszy wrzask ogarniającego go gniewu. Zakrywając uszy, Matoranie rozstąpili się, odsłaniając Deriona i resztę. Furia wyciągnął miecz i natarł na moda, który również przystąpił do walki. Deletrus złapał Amiko za ramię i odciągnął ją dalej, ale napierający tłum zablokował wszystkie wyjścia. W tym samym momencie Derion wytrącił Furii Włócznię, która legła obok tronu, i powalił go na ziemię. Już unosił swój miecz do ciosu, gdy nagle Furia spostrzegł Amiko i Deletrusa. Gdy miecz Deriona opadł w dół, Furia odskoczył, złapał włócznię i machnął nią niczym kosą, raniąc Deriona w ramię. Mod opadł na ziemię, a z Włócznii Furii wystrzeliła ręka mrocznej energii, łapiąc Amiko i przyciągając ją do Furii. Doradca złapał ją i uciekł w głąb korytarzy prowadzących do środka zamku.
- Nie! - Derion usłyszał krzyk Deletrusa, który już biegł w jego stronę. Podskoczył i pobiegł za Furią, bezwiednie podążając za dźwiękiem jego kroków. Nagle ucichły. Derion stanął gwałtownie i zaczął nasłuchiwać. Usłyszał dźwięk metalu i kolejne kroki. Deletrus właśnie przybiegł. Bezgłośnie pokazał mu, żeby szedł w prawo, a on pójdzie w lewo. Gdy się rozdzielili, Derion od razu zwrócił uwagę na duże, drewniane drzwi, które z całą pewnością były zamknięte, gdy wychodził; potem już nikogo nie było w zamku, więc istniał tylko jeden powód, dla którego były uchylone. Podszedł do nich, ale wewnątrz niczego nie usłyszał. Uchylił je bardziej, miecz miał gotowy do zadania ciosu. Rozejrzał się uważnie, gdy nagle na wprost od niego zapłonęło jakieś źródło światła. Zobaczył twarz Amiko.
- Amiko? Gdzie on jest? - spytał szeptem.
Zapłonęło kolejne światło i Derion zobaczył przerażający widok. Z piersi klęczącej na ziemi Amiko wystawał koniec ostrza Furii, krew zabarwiała jej suknię czerwoną plamą. Wówczas całą komnatę rozświetliły lampy i świece. Furia stał z tyłu, trzymając rękojeść miecza za plecami Amiko.
- Przynajmniej tyle mogłem zrobić, abyście nie mieli satysfakcji ze zwycięstwa - powiedział cicho i wyszarpnął miecz. Amiko upadła na posadzkę. Deriona sparaliżował widok zabitej Amiko, tak że niemal nie usłyszał kroków i słów Deletrusa.
- Derion? Amiko?
Niedoszły władca wpadł do komnaty i zobaczył Deriona, Furię i leżącą na posadzce Amiko. Oczy rozszerzyły mu się z przerażenia.
- AMIKO! - krzyknął, podbiegając bliżej, nie zważając na krzyki Deriona i na Furię, który unosił już miecz, by zadać mu ostateczny cios...
W tym momencie Derion przypomniał sobie o Kanoka od dziwnego Matorana, który wciąż miał na plecach. Zdjął go pospiesznie i gdy Furia uniósł obie ręce w górę, trzymając miecz, Derion wystrzelił czarny dysk. Nie mógł nie trafić.
Jednak gdy dysk uderzył w Furię, przez chwilę pomyślał, że broń nie zadziałała. Wydawało mu się, że jakimś cudem przeleciał przez Furię i oderwał mu pelerynę. Dopiero w ułamek sekundy później z przerażeniem zorientował się że od głowy Furii oderwał się jej kształt, a o posadzkę gruchnęło coś, co przypominało Metruana całkowicie spowitego w czarny płaszcz. Ciało Furii, ze zgaszonymi oczami i światełkiem sercowym opadło na ziemię obok ciała Amiko, a dziwna istota spojrzała z nienawiścią w fioletowych oczach na Deriona, przypadła do Włóczni i owinęła się wokół niej, by po chwili zniknąć wraz z nią.
Deletrus, który w momencie uderzenia Kanoka oderwał wzrok od ciała Amiko z niedowierzanime patrzył na znikające stworzenie i nieruchome ciało Furii. Dopiero po chwili ponownie spojrzał na Amiko. Nie płakał, tylko podniósł ją i powoli wyszedł z komnaty. Derion nieśmiało podążył za nim. Deletrus wszedł na plac, uklęknął obok tronu - i dopiero wówczas wybuchnął płaczem. Smutek i żal rozprzestrzeniały się jak zaraza, sprawiając że niemal wszyscy pozostali na placu Matoranie zaczęli płakać. Nawet z oczu Deriona pociekły łzy. W ręce wciąż trzymał miotacz Kanoka, a w drugiej miecz Furii, który zabrał z komnaty.
- To już wszystko - powiedziała łagodnie Amiko-duch, kładąc dłoń na barku Deriona. - Wracamy z powrotem.
W tym momencie Derion obok niej poczuł jak jego stopy odrywają się od posadzki i jak szybuje w górę, z powrotem na forum... |
| | Ponownie błysnęło światło i po chwili Derion wylądował na posadzce swojej sypialni. Amiko-duch pojawiła się naprzeciw niego.
- To on? - spytał, podnosząc się i siadając na łóżku. - Furia? On chce mnie dopaść?
- Tak - powiedziała Amiko. - Teraz wyjaśnię ci to czego nie dowiedziałeś się z moich wspomnień. Nasz świat był takim samym miejscem co wasz, ale wszystko się zmieniło, gdy Mata Nui umarł. W ostatniej chwili Makuta przejął jego energię i władzę. Teraz to on jest władcą wszechświata. Zło i jego słowo są prawem. Ten świat umiera, wykrwawia się. Niedługo może dojść do zapaści.
- Skąd się właściwie biorą alternatywne światy?
- To zależy od pewnych wydarzeń, na pozór drobnych, ale mających jednak jakieś znaczenie. Gdy ma się wariant wyboru, powstaje alternatywna rzeczywistość, gdzie dokonano innego wyboru niż tu - w Wymiarze Podstawowym. Istnieją zatem miliardy rzeczywistości alternatywnych, które zwykle jednak mają tak małe znaczenie że na powrót stapiają się z tym światem i nie wprowadzają żadnych zmian.
- Dużo wiesz na ten temat.
- Widzisz, gdy umarłam, wszystkie tajemnice tego świata stanęły otworem. Dowiedziałam się że Kanoka który Derion z mojego wymiaru dostał od...
- Tego dziwnego Matorana?
- Tak. To był nasz kronikarz. Też odkrył podstęp Furii, ale on swoją iluzją oskarżył go że chce go skłócić z władcą. Za to został poturbowany i wyrzucony z miasta. Potajemnie jednak wrócił do zamku.
- To co z tym Kanoka?
- Ten Kanoka ma może najprzeraźliwszą moc ze wszystkich Kanoka... on oddziela duszę od ciała. Jak widziałeś, dusza Furii była już okaleczona i poszarpana, ze względu na całe zło które uczynił. Została oderwana od ciała, a życie, czy raczej egzystencja w takiej formie to najgorsze co się może przytrafić. Już śmierć byłaby lepsza.
- A propos śmierci - powiedział nagle Derion, - dlaczego nie odeszłaś? To znaczy... na tej planecie nie roi się od duchów. Niektórzy je widzą, inni nie. Skąd one się biorą?
Amiko uśmiechnęła się.
- Mało wiesz o tajemnicach wszechświata. Duchy to istoty które zginęły, ale nie wypełniły swojego przeznaczenia. Moim przeznaczeniem było pomóc Derionowi zabić Furię, ale Furia wciąż jeszcze istnieje. Nie w naszym pojęciu życia, ale gdzieś tu jest jego uszkodzona dusza. I obawiam się...
- Poczekaj chwilę - Derion podniósł rękę. - Skoro Furia żył setki lat PO rozpadzie forum, czemu przybył teraz? Powinien się pojawić za kilkaset lat.
- Furia w czasie podróży eksperymentował z Czasem i Mrokiem. Udało mu się opanować sztukę otwierania portali czasowych, a to jest rzecz, której nie da się zrobić nawet przy użyciu Vahi. Podróż odbyła się etapowo: najpierw przeniósł się wstecz do czasów sprzed opuszczenia forum, a potem przeniknął tutaj poprzez portale międzywymiarowe. Teraz Furia przebywa na Wyspie Południowo-Wschodniej, wraz z resztą swoich pomocników, czy może raczej sługusów. To banda wyrzutków szukających ochrony i pragnąca doznać nieco splendoru swojego władcy. Są gotowi poświęcić się by przywrócić Furię do władzy.
- Więc co mam zrobić? - zapytał Derion. - Popłynąć tam i zabić Furię?
- Nie, w tej chwili zabicie Furii jest niemożliwe. Dusze są nieśmiertelne, toteż można go zabić tylko gdy odzyska ciało, i wydaje mi się że do tego właśnie dąży.
- Nie rozumiem. Skoro nie można go zabić, dlaczego zamierza znów stać się śmiertelnikiem?
- Furia lubi wszystko robić sam. Ale by przenosić materiały czy zabijać potrzebne mu jest ciało. W postaci duszy może tylko wydawać rozkazy i polecenia lub używać prostych zdolności i czarów. Jeśli chce się usamodzielnić, gotów jest poświęcić nieśmiertelność i odzyskać ciało.
- No to jakie jest moje zadanie?
- Musisz uciekać, i to szybko.
- CO?!
- Tutaj, na forum nie jesteś bezpieczny. Furia już wie, gdzie cię szukać i dopadnie cię prędzej czy później.
- Chwileczkę! - Derion nagle wstał i zaczął krążyć po pokoju. - Mówisz że jakiś szaleniec z innego wymiaru przybył tu by odzyskać ciało i mnie zabić. Mówisz też że są miliardy innych rzeczywistości i w każdej jest inny Derion. Powiedz, dlaczego miałbym iść z tobą? Dlaczego ja?
- Bo jesteś ostatnim Derionem we wszechświecie - powiedziała cicho Amiko. - Furia wydawał rozkazy i wysyłał swoich ludzi w inne wymiary, aż w końcu zabił wszystkich Derionów, poza tobą. Jeśli ty go nie powstrzymasz, nikt już tego nie zrobi.
Derion zatrzymał się. Świadomość że nie ma już nikogo, kto by mógł zatrzymać Furię była przytłaczająca. W końcu nawet nie wiedział z czym przyjdzie mu walczyć.
- No dobrze - westchnął. - Może będę żałował, ale nie mogę zostawić tego w takim stanie.
Rozejrzał się: wszystko było spakowane, więc wyszedł na balkon i sfrunął na dół; Amiko podążyła za nim. Derion wyszedł z forum i podążył do doków, do swojej łodzi. Otworzył drzwi i przytrzymał je dla Amiko, ale ona wolała przeniknąć przez ścianę łodzi. Derion wszedł do kokpitu i zajął miejsce pilota. Włączył systemy i przeprowadził testy diagnostyczne, po czym wyprowadził łódź z doku.
- Więc jaki jest plan? - spytał, gdy już wyszli na ocean.
- Będę musiała cię opuścić na kilka godzin - odparła Amiko. - Musisz się dostać na Wyspę Tysiąca Szeptów. Tam spotkasz moich przyjaciół, Matoran, od których dostaniesz broń i informacje co robić. Mapa jest tutaj - skierowała palec w stronę jednego z pustych ekranów kamer zewnętrznych i pojawiła się tam mapka świata z zaznaczoną trasą; część przebyta była zielona, pozostała - czerwona. Amiko zniknęła w chwilę później.
- No dobra - mruknął Derion i zwiększył prędkość. Tymczasem w ślad za nim poruszało się siedem dziwnych istot...
Po drodze Derion zastanawiał się co przyjdzie mu zrobić. Czy zdąży dotrzeć do wyspy zanim ludzie Furii go dopadną? Co otrzyma na Wyspie Tysiąca Szeptów? Co się stanie z Amiko gdy w końcu Furia zginie?
Z namysłu wyrwał go przeciągły wizg syreny alarmowej. Na ekranie pojawiło się siedem kszałtów przypominających ryby, goniących go z dużą prędkością. Włączył ekran kamery skierowanej do tyłu i serce niemal mu wyskoczyło z klatki piersiowej gdy na ekranie zobaczył wielkie zeby w równie wielkiej paszczy, a potem obraz zniknął. Chwilę potem obok kokpitu przepłynął wyjątkowo duży rekin Takea, miażdżący w szczękach resztki kamery, a na nim Matoran który pomagał Furii we wspomnieniach Amiko. Wycelował w kokpit z jakiegoś dziwnego pistoletu i wystrzelił. Na szkło prysnęła jasnoniebieska substancja. Derion usłyszał syk i zrozumiał, że to kwas. Natychmiast skoczył do ładowni, założył zbiorniki z tlenem, włożył ustnik do ust i chwycił harpun - w tym momencie szyba puściła i zalała statek. Derion złapał jeszcze miecze i schował je pod pancerzem, tak jak Toa, i wyskoczył na zewnątrz poprzez rozprucie mieczem sufitu statku. Na górze szarżowal już na niego inny Matoran na rekinie. Wiedział, że go nie zabiją, był w końcu im potrzebny żywy, ale nie zamierzał dać się złapać. Wyciągnął harpun i wystrzelił w Matorana, przybijając jego nogę do rekina, który dostał szału i zaczął szaleńczo pływać wokół pola bitwy. Kiedy zobaczył kolejnego jeźdźca, odskoczył i przeciął go na pół wraz z rekinem. Jednak w tym momencie poczuł, że jego ramię przebija coś cienkiego i ostrego. Spojrzał w dół i zobaczył małą strzałkę zakończoną fiolką z jasnym płynem, który teraz sączył się do jego ciała. Wyrwał ją, ale było za późno. Po jego ciele rozchodził się środek usypiający i Derion poczuł że traci przytomność... |
| | Tym razem na Wyspie Południowo-Wschodniej już nie było sztormu, ale wszystko przedstawiało się ponuro. Niebo zasnute chmurami i morze wydawały się poruszać ze względu na przyziemną ciszę i silne prądy powietrzne w okolicach chmur.
W wulkanie coś się zmieniło. Lawa nie tkwiła już bardzo blisko krateru, ale głęboko pod ziemią. Widać było tylko jej słabą, pomarańczową poświatę. Wewnątrz, gdzieś w połowie drogi do krateru, w dużej jaskini lawa zniknęła całkowicie, pozostawiając jedynie pofalowane podłoże z pofalowanego materiału wulkanicznego.
Tam siedział Furia.
No, może nie siedział, lecz unosił się nad posadzką, przez wąskie otwory wysokości dwóch metrów obserwował jak patrol zbliża się z powrotem do wyspy, ciągnąc za sobą przywiązaną do trzech rekinów tratwę z resztek łodzi. Na tratwie leżał Derion, nieprzytomny, ale mimo to związany. Jeden z Matoran wskoczył na tratwę, odciął linki i z pomocą leżącego na niej wiosła wprowadził łódkę do zatoki. Tam zszedł i poczekał na resztę. Czwórka Matoran chwyciła za boki tratwy i niczym nosze wniosła do środka. Furia odszedł od dziury i przesunął się do otworu, pod którym widniała wielka przepaść, a na niej schody wykute z pomocą miotaczy Matoran. Furia odczekał chwilę, i w otworze pojawił się Matoran w Kanohi Nuparu Mahri.
- Mamy już prawie wszystko co jest nam potrzebne - powiedział do Furii. - Złapaliśmy Deriona, wszystkie części są na miejscu, a protodermis za chwilę osiągnie punkt topnienia.
- Świetnie, niedługo zejdę na dół - odparł duch, unosząc się nad ziemią w stronę kamiennego tronu.
- I, Furia...
- Tak? - spytał niecierpliwie, ale nie ze względu na jego imię. Już dawno kazał tak do siebie mówić, bo zwroty "panie" i "mistrzu" irytowały go niemiłosiernie.
- To już będzie nieodwracalne. Czy na pewno chcesz rezygnować ze swojej nieśmiertelności?
- Co?! - warknął Furia, unosząc się w kierunku Matorana.
- No bo w końcu teraz jesteś nietykalny, nie można cię zabić i w ogóle - powiedział Matoran, który coraz bardziej się plątał w miarę zbliżania się Furii, - po co ci wykonywać tę operację? Masz przecież nas, aby wykonywać rozkazy...
- A jeśli nie zachowacie wierności którą obiecaliście wstępując w moje szeregi? - spytał jadowicie Furia.
- A niby co się z nami stanie? Będzie tylko jedna droga - do Dołu. Może lepiej dajmy sobie spokój...
Furia wykonał taki ruch jakby chciał się rzucić na Matorana, ale zamiast tego zaczął krążyć w powietrzu po komnacie.
- A jak ci się zdaje, co robiłem przez te wszystkie lata, gdy egzystowałem jako sama dusza? - warknął Furia jeszcze głośniej. - Obmyślałem plan! Działałem żeby zebrać choć część z was do kupy, żeby móc dokonać zemsty! Pomyśl, czy tej nocy, w zamku, powiedziałem że jednym z moich celów jest nieśmiertelność? Otóż nie! Nic mi nie da życie wieczne! Po co mi to? Przez wieczność miałbym się telepać po rumowisku, jakie pozostanie po mnie na tej planecie? Oszalałeś? Przyszłość widzę jako nową Hiroshimę i nie mam powodu, by tu pozostać. Więc nie zadawaj głupich pytań i rób swoje!
Po czym nagle złagodniał i uśmiechnął się.
- I nie bierz sobie tego wszystkiego do serca. Po prostu muszę się od czasu do czasu wyżyć.
Matoran skinął głową, i tak nie zwracał na to uwagi. Kiedy Furia na ciebie krzyczy, podkręcasz muzyczkę która gra w mózgu i olewasz epitety. Wyszedł z powrotem przez otwór, a Furia pozostał sam.
Oczywiście, perspektywa nieśmiertelności była bardzo kusząca, jednak po co ma zostawać na ruinach i zgliszczach, jakich świat nie widział od upadku Barraki? Opuścił głowę i przeniknął przez podłogę, przelatując przez kolejne poziomy.
Na dole Derion budził się, potrząsając głową by wyjść z odrętwienia, jakie wywołał narkotyk. Wciąz był niesiony na tratwie. Matoranie wokół - dwudziestu, może trzydziestu - krzątało się wokół wielkiego zbiornika, w którym leniwie poruszała się srebrnoniebieska jak stal ciecz. Derion zaczął podejrzewać że to jakaś odmiana protodermis, ale nie miał czasu, bo nagle został zrzucony z tratwy na skaliste podłoże. Upadając zorientował się że jest związany. Ktoś schwycił za liny i brutalnie posadził przy stalagmicie.
- Grzeczniej! - warknął czyjś głos za Derionem. Bardzo dziwny, jakby podwójny. Zobaczył odchodzącego od niego Matorana w Kanohi Kaukau, a wokół zbiornika zaczęli się krzątać jacyś inni Matoranie, wrzucając doń dziwne przedmioty. Coś co przypominało sztuczne ciało Hordika... długie, mechaniczne ręce i mocne nogi... coś w stylu skrzydeł... jakieś pazury... zastanawiał sie po co to wszystko. Substancja zaczęła leniwie bulgotać i falować - Derion przypuszczał że musi być bardzo gęsta - a potem niespodziewanie ktoś przy nim uklęknął i przeciął jego pancerz na ramieniu.
- Ała! - syknął Derion, widząc jak ostrze zanurza się i wycina kawałek pancerza i tkanek wielkości jednego centymetra sześciennego. Ku jego zdziwieniu Matoranka machnęła od niechcenia dłonią i rana wypełniła się z powrotem. Wzięła wycinek i wrzuciła do zbiornika, który eksplodował na chwilę jasnym światłem, a potem wrócił do normy.
- Już gotowe - powiedział szeptem ten sam głos co przec chwilą. Wydawało się że z upragnieniem czekał na to co się stanie.
W zasięg wzroku Deriona weszła, a właściwie wleciała przedziwna istota. Wydawało mu się że to Metruan w płaszczu. Podszedł on na skraj zbiornika i odetchnął głęboko jakby zamierzał zanurkować. Przez chwilę Derion myślał, że zdejmie on płaszcz, ale istota weszła do zbiornika bez ociągania się. Dotarła na środek i zanurzyła się. Wówczas substancja zaczęła żywiej bulgotać i gotować się, ulatywały z niej rzadkie kłęby srebrnego dymu, a Derion pomyślał że czymkolwiek jest ta istota, nie przeżyje w takiej temperaturze. Ale wówczas przypomniał sobie podróż do wspomnień Amiko i doznał szoku.
Ta istota to był Furia.
Zanurzył się w czymś, do czego Matoranie wrzucali coś co wyglądało jak części ciała.
Nie zawahał się ani na chwilę, jakby sobie to zaplanował i długo na to czekał.
A więc jest tylko jedna opcja...
Susbtancja znów eksplodowała światłem, zalewając nim komnatę. Bulgotanie ucichło, a w każdym razie nie było już tak intensywne. Gdy światło wygasło, para opadła, Derion zobaczył tylko zbiornik. Matoranie stali z daleka, najwyraźniej oczekując na efekty.
- "Nie udało się" - pomyślał z nadzieją Derion. - "Nie żyje. Nie mógł przeżyć."
Ale wówczas ze środka zbiornika rozpostarły się kręgi, cała powierzchnia zafalowała. I oto przez powierzchnię przebiły się najpierw dwa srebrne rogi, potem głowa w złotej Kanohi Pakari, a potem ciało. Furia miał zamknięte oczy, jednak gdy już się wynurzył i zawisł w powietrzu, otworzył je. Podniósł swoją lewą rękę na poziom oczu, obejrzał ją dookoła, spojrzał na Matoran... i powoli, narastając, z jego gardła wydarł się potężny tryumfalny śmiech, dokładne przeciwieństwo krzyku wściekłości który wydał z siebie gdy odkrył podstęp Deriona i Deletrusa...
Furia odzyskał ciało. |
| | Furia z zainteresowaniem oglądał swoje nowe ciało, gdy już wyszedł ze zbiornika. Zmieniły się dwie rzeczy. Po pierwsze, jego prawa dłoń nie miała już pięciu palców, tylko trzy gigantyczne pazury, na tyle wielkie aby złapać Toa i wycisnąć zeń dech. Po drugie, na jego plecach pojawiły sie skrzydła, wyglądające jakby były ze stali, z ostrymi piórami, tak długie, że parę tylko centymetrów dzieliło je od ziemi. Reszta zaś nie różniła się od tego co Derion widział we wspomnieniach Amiko - ciało Hordika, lecz smuklejsze i jakby mniej dzikie, długie ręce, mocne nogi, głowa z rogami i złota Pakari. Na plecach znajdowała się długa włócznia, brakowało jedynie miecza, którym zabił Amiko. Derion patrzył na niego spode łba, zastanawiając się co zamierza z nim zrobić. Furia w końcu opuścił ręce i spojrzał po zgromadzonych. Jego wzrok zatrzymał się na jednym z Matoran. Uśmiechnął się powoli, a potem zaczął się śmiać na całe gardło. Matoran upadł na kolana.
- Furia, przebacz mi! Przebacz mi tę zdradę! - zaczął błagać.
Furia wytworzył między pazurami kulę Cienia, zamachnął się i cisnął nią w Matorana. Kula pochłonęła go i po chwili na miejscu był tylko krater, ziejący czarnym dymem.
- Nic z tego - powiedział Furia cicho; jego podwójny głos zniknął, teraz mówił dokładnie jak Nuparu2. - Nie wybaczam takiej zdrady. Wiem doskonale, kto przybył tu z własnej woli, choćby dlatego że bał się mojego powrotu, a kto przybył bo pozostali go zmusili. Ci pierwsi otrzymają nagrodę, ci drudzy - karę.
Podniósł ponownie rękę i wówczas pięciu czy sześciu Matoran upadło, krzycząc z bólu. Reszta nawet nie drgnęła. Matoranie na posadzcie wili się i wrzeszczeli, ale Furia patrzył na nich chłodnym wzrokiem. Nagle przestali. Nie żyli.
- Cieszę się, że jedynie siedmiu z was zawahało się przed powrotem - powiedział spokojnie Furia, jakby fakt że przed chwilą zamęczył na śmierć siedmiu Matoran nie zrobił na nim wrażenia. - Dobrze widzieć was w doskonałej formie.
Matoranie nie odpowiedzieli. Czekali, aż Furia skończy.
- Na pewno zastanawia was, jak udało mi się powrócić z otchłani pół-życia, w którą spadłem po ataku jednego z dawnych przyjaciół - ciągnął Furia. - Już wyjaśniam. Przez wiele lat z pomocą waszego przywódcy - skinął głową w stronę Matorana, który spotkał się z nim w komnacie, - szukałem sposobu by odzyskać ciało. Nie mogłem po prostu posiąść innego, bo ciało mające dwie dusze ulega szybkiemu wyniszczeniu. Aż w końcu postanowiłem zaryzykować i użyć najprostszego, ale najniebezpieczniejszego zarazem sposobu. Ukradłem protodermis energetyczne z Mangai i kazałem wam tu znieść różne mechaniczne części, bym mógł stworzyć sobie nowe ciało. Wymagało to wielu środków, trzeba było przywieźć aż z Mata Nui kilka ton protodermis, ale dzięki mojemu czarowi portali udało się wszystko wykonać w kilka godzin. Części mieliśmy już z tamtego świata. Ale... był jeden problem - powiedział cicho Furia.
Wszyscy, w tym również Derion, zamarli, oczekując wyjaśnienia co było problemem. Furia odwrócił się ku Derionowi.
- Spadła na mnie klątwa, która sprawia że jakikolwiek Derion... zabiłby mnie jednym dotknięciem. Tak więc po odzyskaniu ciała, konfrontacja z którymkolwiek skończyłaby się moją nieuniknioną śmiercią. Dzielnie przemierzaliście światy, likwidując pozostałych Derionów Ale pozostał ten jeden, który był mi potrzebny. Wiedziałem, że jeśli zdobędę choć kilka komórek jego ciała, klątwa zostanie zdjęta. I została.
Nagle podszedł do Deriona, złapał go lewą ręką za gardło i przepuścił przez jego ciało tak potężną falę mrocznej energii, że skała o którą się opierał pękła z hukiem. Derion osunął się na ziemię. Furia popatrzył nań z uśmiechem.
- Pewnie myślicie że teraz go zabiję. Że spotka go kara, która powinna spaść na Deriona który doprowadził mnie do upadku.
Matoranie oczekiwali co się stanie. Derion pomyślał tylko "Już po mnie", bo jakikolwiek ruch sprawiał mu ból.
- Mylicie się - powiedział spokojnie Furia. Matoranie wymienili zdziwione spojrzenia. - Niby po co? Mam marnować swój czas i energię? Patrzcie, lezy tu pokonany i bezbronny, po co mam go zabijać, skoro już nie stanowi dla mnie zagrożenia? Dajcie mu wody na ocucenie i odwieźcie na forum.
Odwrócił się i wszedł na spiralne schody prowadzące na górę. Matoranie wzruszyli ramionami, ale Derion spostrzegł kątem oka że Furia puścił oko do Matorana w Kanohi Nuparu. Matoranie podnieśli wciąż związanego Deriona i ruszyli w stronę brzegu. Tam jeden z nich oswobodził mu ręce i nogi i podał puchar z wodą. Ciało Deriona wciąż odczuwało skutki szoku cienia (objawiało się to głównie zimną skórą i pancerzem), więc nie myśląc co robi (już drugi raz) wziął puchar i napił się. Zrobiłby wszystko by pozbyć się tego uczucia. I nagle poczuł, że kręci mu się w głowie, świat zaczyna wirować, a wspomnienia od powrotu z Metru Nui zanikać... Matoranie wybuchli śmiechem, a Derion zrozumiał że ta woda wywołuje w nim amnezję. Po chwili poczuł sie strasznie senny i opadł na ziemię. Poczuł tylko jak Matoranie wrzucają go na tratwę i spychają na ocean. Był sam, bezbronny, z zanikającą pamięcią, zdany na łaskę i niełaskę gwałtownych prądów morskich i podmuchów wiatru... |
[Ciąg dalszy w temacie]
Ostatnio zmieniony przez Nuparu2 dnia Pią 18:55, 20 Kwi 2007, w całości zmieniany 10 razy
|
|
Czw 19:46, 22 Mar 2007 |
|
|
|
|
Matoro
Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Naprawdę ciekawe opowiadanie . Wszystko szczegółowo opisane . Podoba mi się
ta wyspa .Wulkan , lodowce , pustynia . Trudno się na nią dostać .10/10
|
|
Pią 16:05, 23 Mar 2007 |
|
|
Nuparu2
Dawny Administrator
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 2178
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Druga część dostępna. Czytać i komentować, innowiercy
|
|
Sob 14:13, 24 Mar 2007 |
|
|
macios123
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
|
|
|
To jest cudo świetny Fan-fic albo raczej powieśc wszysko szczegułowo opisane ta hsitoria jest świetna nie moge da mniej niż 10/10 .
|
|
Nie 9:41, 25 Mar 2007 |
|
|
Matoro
Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Kolejna część jeszcze lepsza . Fajna akcja i w ogóle super .Daję 10/10.
|
|
Nie 12:45, 25 Mar 2007 |
|
|
Iruini
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 1275
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tak
|
|
|
|
Czy druga część jest z WoF II ? Kurcze, a co z Neo-Nui? Mówiłeś że to koniec tej historii a niedawno napisałeś że jest opanowana przez DH! Mieszasz.....
No ale te fragmenty są wypasione.... czekam z niecierpliwością na więcej.....
|
|
Nie 13:19, 25 Mar 2007 |
|
|
Nuparu2
Dawny Administrator
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 2178
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
| | Czy druga część jest z WoF II ? Kurcze, a co z Neo-Nui? Mówiłeś że to koniec tej historii a niedawno napisałeś że jest opanowana przez DH! Mieszasz..... |
Nie, Furia nie ma powiązania z WoF II. Akcja dzieje się między WoF I i II. A że Neo-Nui ma status opanowane przez Łowców to nie znaczy że mam zamiar pisać dalej o tym mieście. Jest opanowane i tyle. Taka informacja dodatkowa.
Nowy odcinek. Macie 10 sekund żeby go przeczytać i skomentować zanim was zabiję.
|
|
Pon 20:54, 26 Mar 2007 |
|
|
linus022
Dołączył: 07 Mar 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
1.....O....2....No, fa--3.....-jny. 4 Spoko ale 5 Kim jest ta 6 amiko? 7..Ocenka 8 10 na 9
10 10 NIE MORDUJ!
|
|
Pon 22:17, 26 Mar 2007 |
|
|
macios123
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
|
|
|
Naprawdę fajne Wszystko dokładnie jest opisane (Fan-fic to to samo co książka
?) I ten fan-fic wciąga już niemoge się doczekać co tam jest w tej plamie gdzie teraz jest derion kto jest jego wrogiem jakm cudem ściga go od tylu lat. No i ocenka to jest ... Cisza muszę się skupić i jest 10/10 .
|
|
Wto 9:00, 27 Mar 2007 |
|
|
Matoro
Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Nie będę bardzo oryginalny i dam 10/10 .Tajemnica , wróg .Derion się zabawi w detektywa.
|
|
Wto 14:40, 27 Mar 2007 |
|
|
Grievous
Dawny Moderator
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 2194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
|
|
|
Niezłe Tyle że myślałem że to będzie FF bardziej skupiający się na twojej postaci Furii a nie Derionie Ale i tak nieźle
|
|
Wto 20:19, 27 Mar 2007 |
|
|
Iruini
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 1275
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tak
|
|
|
|
Czy to jest ściśle pokolei? Jeśli nie to cuż, przeżyję, a zrobisz całość?? Jeśli tak, to dasz do ściągnięcia całość??
|
|
Wto 20:59, 27 Mar 2007 |
|
|
ARES PRIME
Dołączył: 06 Maj 2006
Posty: 2291
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zabytek zwany Sandomierzem
|
|
|
|
Co ty chcesz. To bardzo dobyr FF. Wyceniam go na 9/10. Ten N2 to ma wyobraźnię. A może niech ktoś teraz oceni mój FF ? Proszę ....
|
|
Wto 21:26, 27 Mar 2007 |
|
|
Nuparu2
Dawny Administrator
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 2178
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
| | Czy to jest ściśle pokolei? Jeśli nie to cóż, przeżyję, a zrobisz całość?? Jeśli tak, to dasz do ściągnięcia całość?? |
a) Tak, jest ściśle po kolei, ale później będą wspomnienia, b) będzie, ale jak skończę.
W weekend dowiecie się co się stało z Derionem.
|
|
Śro 19:46, 28 Mar 2007 |
|
|
Gaku
Dawny Administrator
Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 4135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
|
|
|
Eh... fajne opowiadanie, w ogóle super... no, co by tu dać... może być 10/10?
|
|
Czw 15:13, 29 Mar 2007 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|