Autor |
Wiadomość |
Phanta
Dołączył: 30 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
|
|
|
pseudo;psyho
imie: Dawid
Specjalizacja:Chemik,(najbardziej kręci go pyrotechnika, ma podwaładnego który jest homunkulusem(sztuczny człwoiek) o imieniu Alfa)
pezynaleznosc: jeżdzcy wiatru.
Ostatnio zmieniony przez Phanta dnia Sob 12:45, 20 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Sob 12:44, 20 Wrz 2008 |
|
|
|
|
Ner`Zhul
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Znikąd
|
|
|
|
Muszę napisać tego posta, żeby powiedzieć, że pozmieniałem zasady. Dwaj ostatni są szeregowymi, ale jeden z drużyny może zgłosić, że chce być medykiem (pomocniczego nie będzie).
PS: Napisałem też w pierwszym poście, żeby użytkownicy wchodzący pierwszy raz to zobaczyły.
9. Zemsta
| | Zębacz stoi przed zhańbionymi członkami Sekty. Wszyscy wstydzili się swojej nieporadności w walkach z tamtymi grupami. Patrzy na Łysy. Podobnie jak inni ma spuszczoną głowę. Wstydzili się wszystkiego przed Zębaczem, a on wstydził się tego, że nie udało im się. Łysy kopał sobie kamyki. Wszyscy mieli płonące oczy, pełne chęci zemsty. Nie wiedział Zębacz, co teraz zrobić. Widział, jak był na zwiadach, że Czyste Niebo triumfuje swoją wygraną, podobnie jak i wszyscy zadowoleni z Jeźdźców Wiatru. Wszyscy cieszą się, jakby już wygrali wojnę. Zębacz już przed walką z Jeźdźcami obmyślał zemstę. Zemstę doskonałą, jak sobie mówił. Teraz, jak stał przed Sektą, rozmyślał dalej o wielkiej zemście. Miało się zapowiadać pięknie, a tymczasem wszystko się wali na nich. Nic się nie udało, wszystkie plany wygrania wojny poszły do kosza. Teraz każdy bał się podejść do Zębacza. Często bardzo krzyczał i denerwował się, jak ktoś mu zawracał głowę. Nawet sam Łysy. Ostry był bardzo oddany Zębaczowi i tym razem Zębacz poprosił Ostrego o pomoc, o jakąś radę. Ostry bardzo zdziwił się prośbą swojego wodza, ale nic nie powiedział. Sam miał problemy. Bardzo chciał w swoich rękach roztrzaskać głowę Łapy lub któregoś innego z Czystego Nieba. Ale jak stał przed zmartwionym Zębacz, to wszystkie jego pomysły wyparowały z mózgu. Nie mógł wykrztusić słowa przed Zębaczem. Więc wódz Sekty sprowadzał każdego do siebie po kolei. Każdy tak samo jak poprzedni: Patrzyli w ziemię i nic nie mówili, nie odpowiadali na pytania Zębacza. Nie krzyczał w ogóle, nie denerwował się, rozumiał, bo przecież mają prawo nie wiedzieć. Przed spaniem zawsze próbował się uspokajać jakąś książką, ale treść go w ogóle nie interesowały, jak z przed kilku dni. Bardzo go zdenerwowało to, jak znów szpiegował Czyste Niebo. Zebrali się znów na placu i drwili sobie z Sekty. Mówili, że pokonają ich za jednym zamachem. Że itd. itd. , a Zębacz miał wielką ochotę zgnieść wszystkich w swoich rękach. Poszedł do domu, upokorzony i aż płonący nienawiścią. Nie cierpiał od teraz wszystkich, nawet swoich. Położył się spać tak szybko, że ledwo nakrył się pościelą, już zapadł w twardy sen. Spał bardzo spokojnie, jakby wszystkie wydarzenia z tego dnia, których doświadczył, zapomniał.
Rankiem wstał bardzo szybko. Ubrał się i szybko zleciał na dół. Matka zagrodziła mu drogę, bo jeszcze nawet nie zjadł śniadania. Ale Zębacz szybko się tłumaczył i jego matka zrozumiała, że się spieszy. Mógł iść dalej, założył buty i wybiegł na dwór. Tu, przy furtce, zatrzymał się. Przed nim szła cała Sekta w zwartej grupie. Wygląda, jakby byli przygotowani do bitwy. Bo byli. Pozdrowili salutowaniem swojego dowódcę. Dopiero teraz Zębacz oprzytomniał i Sekta zauważyła na jego twarzy cień uśmiechu. Zwariował, pomyśleli. Przeżyli wstyd i hańbę, a on się cieszy. Zębacz podbiegł do nich, stanął na kamieniu i patrzył na swoich podwładnych. Każdy przygotowany. Do czego?...
- Dziś atakujemy! - krzyknął z dumą w głosie Zębacz.
Teraz naprawdę zwariował. Ale później Zębacz głosił wszystko, co chciał powiedzieć.
- Dziś zaatakujemy! I dziś jeszcze zajmiemy plac Czystego Nieba! Słyszycie mnie?!
- TAK!!! - wykrzyknęli chórem.
- A więc: Przygotować się. Atakujemy za dwie godziny. Za dwie godziny niech wszyscy zbiorą się pod szkołą i idziemy na bitwę! Czy to jasne?
- TAK!!! - wykrzyknęli znowu i pobiegli do siebie.
Każdy czekał na ten rozkaz. Każdy czekał na to, jak Zębacz powie "Idziemy na wojnę!". Ostry to aż zagalopował do siebie, żeby się przygotować. Łysy i reszta tak samo. Zaś Zębacz wrócił do domu i zjadł śniadanie...
Tymczasem wartownicy, czyli -Fire-Man- i Szalik, stali jak zwykle na straży placu. Nie wiedzieli, że niedługo tutaj rozegra się wielka bitwa. Oprócz wartowników na placu był Chaos i Łapa. Siedzieli sobie przy małym stoliku i grali w karty. Nuda im doskwierała. -Fire-Man- o mało co nie zasnął. Szalik z resztą też. Nagle usłyszeli kroki. Szalik od razu oprzytomniał i wszedł na małą wieżyczkę, którą zbudowali. Do furtki zapukał Terni i Saber. Byli zdyszani, jakby ktoś ich gonił. Saber miał całą czarną armatkę, co znaczy, że do kogoś strzelał. -Fire-Man- wpuścił ich. Pobiegli szybko do Łapy z jakąś wieścią. Łapa wstał, zaciekawiony Chaos też. Gdy przybiegli, łapali powietrze szybko, a potem zaczęli gadać jeden przez drugiego, że nie można nic było zrozumieć. -Fire- i Szalik opuścili swoje stanowiska, przypatrując się Terniemu i Saberowi. Po kilku minutach ciągłego gadania Łapie i Chaosowi udało się ich uciszyć. Łapa słuchał Terniego, a Chaos Sabera. Usłyszeli tą samą wiadomość: Idzie Sekta i rozegra się walka. Łapa o mało co nie padł na zawał. Kolejna walka z Sektą, tu i teraz?... Przez furtkę biegł też zdyszany Padak. Byli wszyscy, a Łapa nawet nie miał żadnego planu. Kazał wszystkim się szybko przygotować, weszli do schowka i tam mieli potrzebne ubrania. Przebrali się, wzięli potrzebne rzeczy i wybiegli. -Fire-Man- i Szalik stali wciąż na straży. Po kilku chwilach usłyszeli wyraźny marsz. To znak, że Sekta jest już blisko. Łapie udało się zmobilizować chłopaków i wszystkich poustawiał jak w poprzedniej bitwie. Podziękował Terniemu i Saberowi za ostrzeżenie. Oni poszli na swoje miejsca, zaś sam Łapa stanął na środku placu, jak dawniej. Przypomniała mu się bitwa poprzednia z Sektą. Na początku źle, potem do bani, a na końcu świetnie. Sekta zatrzymała się. Szalik wszedł na wieżyczkę i zobaczył wszystkich. Ich ubrania jaśniały w blasku słońca. Zębacz wyszedł i zaczął mówić, a może i nawet krzyczeć:
- Członkowie, porucznikowie, wartownicy i dowódcy Czystego Nieba! Oto kolejna bitwa, ale nie taka jak wcześniej, jak się pewnie wam wydaje! Specjalnie bitwy wam nie zapowiedziałem. To był tylko element mojego planu. Dziś jesteście jeszcze na swoim placu, ale nim wzejdzie słońce, na nim zbierzemy się my! - po czym odwrócił się i wydał kilka komend, po czym Szalik i -Fire-Man- zaczęli przytrzymywać furtkę. Zębacz i Sekta ruszyli. Czas Bitwy!
Łysy z Ostrym wywarzali furtkę. Mimo iż Szalik i -Fire-Man- bardzo mocno trzymali, to opór okazał się daremny. Po chwili obaj wartownicy zostali odrzuceni, a furtka odłamana. Sekta zasypała cały plac. Łysy zajął się Szalikiem i -Fire-`em. Walczył z nimi bardzo zaciekle. Nie był już taki słaby jak wcześniej. Walnął twarzą w twarz Szalikowi, a -Fire-Man- zaszarżował na niego od tyłu. Ten zrobił skłon i -Fire- wylądował przed Łysym, a ten kopnął mu w nogę i przewalił się na ziemię. Patrzył z uszczypliwym uśmiechem na ustach na nich. Zębacz mocował się z Ternim, ale on nie sprawiał dużego problemu. Już po chwili zwalił się na ziemię i Zębacz dołączył się do walki z Ostrym. Walczyli z Łapą i Srebrakiem. Saberowi skończyła się amunicja, więc schował broń i pobiegł na pomoc Łapie i Srebrakowi. Padak walczył z Duchem, który był jednym z tych, co najbardziej byli zhańbieni przegraną. Walczył tak zaciekle, że Padakowi trudno było utrzymać się na nogach pod natarciami Ducha. Nieznajomy siłował się z Chaosem. Ten drugi był silny i raczej nie sprawiłoby mu problemu walka z nim, ale Nieznajomy był silny. Fanatyk i Router znacznie z tyłu. Fanatyk musiał zostać, a Router był w rezerwie z Duchem, ale raczej zmiana nie była potrzebna. Zębacz podciął nogi bardzo szybko Łapie i dodatkowo pozbawił go na chwilę wzroku. Saber dobiegł do nich, ale został ogłuszony przez Ostrego. Ostatecznie Saber w walce nie występował. Na chwilę Srebrak odciągnął na bok Sabera i wrócił do Łapy. Temu udało się na chwilę uchronić od szturmów Ostrego i Zębacza. Srebrak przewalił na ziemię Ostrego, ale ten podciął mu nogi i w rezultacie obaj leżeli na ziemi. Saber oprzytomniał po chwili, a niedaleko niego stał Łysy. Saber wstał i niestety musiał walczyć z dwa razy silniejszym przeciwnikiem. To będzie dziecięca zabawa, pomyślał Łysy. Splunął na ziemię i z okrzykiem rzucił się na Sabera. -Fire-Man- i Szalik leżeli rozłożeni na ziemi. Wszystko ich bolało, nie mogli wstać. Tam dalej rozgrywała się bitwa, a oni w niej nie uczestniczyli. Łapa nie zdołał się uchronić od ataku Zębacza i powaliło go na ziemię. Ostry wstał z ziemi, równocześnie i też Srebrak. Zaczęli pojedynek. Łapa wstał, rozcierał sobie przez sekundę ranę i ruszył do natarcia na Zębacza. Duch ostatecznie pokonał Padaka, ale walczył teraz z Ternim. Nieznajomy przegrał na szczęście pojedynek z Chaosem, a ten przełknął ślinę i pobiegł do pomocy w walce Łapy i Srebraka. Sytuacja Czystego Nieba była przerażająca. Przegrywali. Fanatyk i Router odciągnęli -Fire-Man-`a i Szalika na bok i sprawdzali ich stan. Mimo iż byli wrogami, to zadbali o ich zdrowie. Byli tylko nieprzytomni. Router zauważył, że Terni wygrywał z Duchem i pobiegł mu na pomoc. Terni nie wygrał z dwoma wrogami. Nagle Fanatyk zauważył dobiegającego "Ognisko", który był członkiem Sekty. Nagle Szalik oprzytomniał. Nie rzucił się na Fanatyka, tylko na Ognisko. Walczyli ze sobą jak równy z równym, ale Ognisko miał przewagę. Po kilku minutach walki Sekta miała wielką przewagę i Czyste Niebo musiało się wycofać. Kiedy wybiegli z placu, zauważyli, że nie ma -Fire-Man-`a. Ten był jednak gdzie indziej.
Był obok płotu, w małym zakątku. Miał przymknięte oczy. Gdy je otworzył, ujrzał nad sobą dwoje osób. Obaj nie byli duzi, jeden był nawet od -Fire-`a mniejszy. Ktoś uwijał mu nogę. Zauważył po chwili, że to... Dante! Drugi wyszedł z cienia i był to Zen. -Fire-Man-, Dante i Zen słyszeli krzyki triumfalne Sekty zza płotu. -Fire- próbował wstać, ale Dante go przytrzymał, bo owijał mu wciąż nogę. Potem użył noża i przeciął bandaż, po czym resztę bandaża schował do małego worka.
- No nieźle cię brachu załatwili - rzekł Zen.
- Doprawdy śmieszne - odparł -Fire-Man- zimno.
- Dobra, przestańcie marudzić - powiedział Dante. - Musimy iść przecież. A wami zajmiemy się później - dokończył wskazując na -Fire-Man-`a. |
10. Grupa Szpiegów 1/3
| | Z pamiętnika Megasa
Nie wiem jak opisać to, co się dzisiaj wydarzyło. Piszę to z mieszanymi uczuciami, a dlaczego to zaraz zobaczycie.
Otóż grałem sobie w kości w bazie Jeźdźców Wiatru samemu, bo nikt jeszcze nie przyszedł. Dopiero później uświadomiłem sobie, że wszyscy są, ale przed stodołą. Wyszedłem zaciekawiony takim zbiorowiskiem wyszedłem też. A tu bach! Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Przed nami rozlegali się wszyscy członkowie Czystego Nieba. Nie wiedziałem, skąd oni się tu wzięli. Zapowiadało się na niezłą bitkę, ale po chwili ujrzałem Zena i Dantego wysuniętych na przód. Dlaczego oni szli z tymi patałachami? Później dowiedziałem się, znaczy: wszyscy się dowiedzieliśmy. Podobno Czyste Niebo przegrało walkę z Sektą i tamci przejęli ich plac. Zachciało mi się śmiać z tych idiotów, ale Grzmotnik mnie uciszył, pozostałych też. Mówią, że iż są ich wrogami, to muszą być honorowi. Honorowi... też coś. Tych gnoi powinno się ubić, a nie ich ratować! Ale jednak większość Jeźdźców popierała postanowienie Zena i Grzmotnika oraz Dantego, ale ja wciąż nie byłem pewien... Jak może im pomożemy, to później będą z nas szydzić i się w ogóle nie odwdzięczą, o! Tak skończymy i jeszcze niektórzy się przekonają, że to zły wybór. W takim czy innym razie mam czyste sumienie. Nie moja winy, że skończymy jako ostatnia zgraja patałachów lub oni skończą jako nieporadne debile. Zen po konferencji poszedł do swojego pokoju z Grzmotnikiem, Łapą i Chaosem omawiać wszystko. Kilku naszych chciało podsłuchać rozmowę, ale przejścia chronił Dante. Do tego od czasu do czasu wychodził Grzmotnik, chodził w tę i w tę, a potem znowu wchodził. Nie mogłem zrozumieć, o czym oni tam pieprzą, ale poszedłem z pozostałymi w piłkę se pograć.
Później, kiedy wyszli, w naszych szeregach zapadło ogólne ożywienie. W ułamek sekundy obeszliśmy ich. Nie ma mowy, żeby się przedostali, muszą wpierw powiedzieć, co wymyślili. Zen z Łapą weszli na stopień, a wszyscy przed nimi. Nie udało mi się wyjść na przód, bo jakiś kretyn przesłonił mi widok i musiałem odejść. Nie zapamiętałem dokładnie, co mówił, ale pamiętam, że mówił o jakiejś misji. Znowu misja?... Czy misja Dante`owa już nie była zbyt "tajna" i "sekretna"? Ale tym razem Zen powiedział wszystko. Powiedział, na czym będzie polegała, ogólne propozycje, kto mógłby pójść i kogo można spotkać i jakie informacje przynieść. Powiedział, że może iść kilka osób. 3. To była super okazja dla mnie! Wysunąłem się na przód, przepychając wszystkich. Kiedy Zen mnie zobaczył, przez chwilę się zamyślił, ale dotarły do mnie słowa, że jestem liderem tej grupy. Odetchnąłem z ulgą i odsunąłem się w tył. Kolejnym ochotnikiem był Terni z Czystego Nieba, pamiętam tylko tyle, że był zbrojnym. Namawiałem Dantego, ale on nie chciał. Stanowczo powiedział, że napracował się na tamtej tajnej misji. Ale później pomyślałem sobie, że nawet bez niego byłoby lepiej. Byliśmy na razie z Ternim, brakowało jeszcze jednego ochotnika. Namawialiśmy po kolei z każdym, ale nikomu się nie chciało. Śmierdzące lenie. Nie wiedzą, że to ważna sprawa, a oni sobie to po prostu olewają. Ostatecznie namówiłem Złego. Opierał się, ale tym razem przyparłem go do muru. Zen poszedł z nami do tego samego pokoju co oni się naradzali. Powiedział nam wszystko. Musieliśmy się dowiedzieć jak najwięcej o każdym z członków Sekty. Jednak zadanie to nie będzie łatwe. Tak jak myślałem. Potem on zostawił nas w tym pokoju i naradzaliśmy się. Ja proponowałem najpierw śledzić Routera, ale tamci mówili, że lepiej na początku Ostrego. Chcieli bardzo, więc w końcu postanowiliśmy, że najpierw Ostrego, potem Ducha, a następnie Routera. Później się wymyśli. Wyszliśmy, a wszyscy nas obeszli. Nic nie powiedzieliśmy, każdy udał się do siebie. Na pięcie jeszcze prosili nas o powiedzeniu, co tam robiliśmy, ale każdy z nas milczał. Tamci próbowali jak mogli, ale zaniechali tego. I dobrze. Bo i tak byśmy nic nie powiedzieli. Może tam Terni by coś powiedział, bo nie znam go zbyt dobrze, ale Ja i Zły będziemy cicho jak grób.
W drodze do domu. Ech, znowu ta głupia praca domowa. Zawsze jej nie odrabiam, ale starzy powiedzieli, że jak nie przestanę zbierać tych pał, to nie będę mógł spotykać się z Jeźdźcami Wiatru. Szkoda by było, więc kiedy się znalazłem w domu, matka zdziwiła się, że odrabiam lekcje. Heheh... Nawet nie wie, że niedługo, a raczej nazajutrz będę robił coś ważnego. Coś, co pomoże Czystemu Niebu i Jeźdźcom Wiatru. Przestałem czuć nienawiść do Czystego Nieba, bo jednak to są równi goście. Odrobiłem te lekcje (W mordę jeża, najwięcej to miałem z tej cholernej przyrody!) i zjadłem kolację. Jutro napiszę o skutkach naszej wyprawy. |
11. Grupa Szpiegów 2/3
| | Z pamiętnika Megasa
Opiszę teraz to, co się dziś wydarzyło ciekawego.
A więc: nazajutrz wstałem, ogarnąłem siebie tak na odwal się i zobaczyłem przez okno. Byłem uradowany! Na dworze pruł śnieg. To rzadkość w tych stronach. Zima to ledwo przychodzi Lutym, a już, teraz... w Listopadzie! Ale nagle sobie coś przypomniałem. Jezusie, a co teraz ze śledztwem?! Teraz żałuje, że się cieszyłem tym głupim śniegiem. No to zjadłem jajecznicę, ubrałem się i wybiegłem na dwór w stronę naszej bazy. Po drodze wstąpiłem do Złego. Ten jednak jeszcze spał, poprosiłem jego matkę, żebym mógł wejść. Kiedy wszedłem, to chlup! Wylałem na niego szklankę wody, on od razu wstaje i przeciera oczy, nie dowierzając, że jestem u niego tak rano. Ale od razu do mnie z krzykiem, że niby go obudziłem, że wylałem na niego kubek i bla bla bla. Ale gdy przypomniałem mu o śledztwie, to od razu stanął jak osłupiały. Wreszcie udało mi się go jakoś otrząsnąć. Ten bardzo szybko wziął portki i zaczął się ubierać. Ja wyszedłem, ale gdy wyszedłem, usłyszałem Złego, który mówił do siebie na mój temat. Ale mnie te uwagi nie obchodziły. "Wyrywać z łóżka"... Jak on śmiał? Przecież to poważna sprawa, a on sobie cholera nie wiadomo co o tym myśli. To sprawa ważna, która będzie dotyczyła tego, czy wygrają tą wojnę z Sektą, czy nie. Lecz po chwili wyszedł wreszcie Zły. Trochę się na niego naczekałem, ale... Poszliśmy raźno do drzwi.
Tu nagle zauważyłem Terniego. Był ubrany w kurtkę. Uśmiechnąłem się na jego widok. No to jesteśmy w komplecie. Dobrze, że dziś Sobota, nie trzeba iść do budy. Gdy szliśmy w kierunku stodoły, omawialiśmy cały plan.
"Najpierw to musimy obmyślić, gdzie będzie Ostry" powiedział pierwszy Terni.
"O to się nie bój" uśmiechnąłem się tajemniczo. "Znam jego rozkład dnia i wiem, co robi w sobotę rano"
"Hę?" obrócili się obaj zdumieni.
"A tak to" wyjąłem wymiętą kartkę papieru na której miałem wszystko zapisane. Zajrzeli ciekawie, po czym odeszliśmy w bok i usiedliśmy na głazach. Ja pokazywałem im na mapę. "Wpierw zwykle idzie na pocztę, bo stary go pogania, żeby listy wziął. Dowiedziałem się od jednego kolegę Ostrego. Heheh. Nawet nie wiedział, że kabluje" dodałem uśmiechnięty.
"Hmm..." zamyślił się Terni. Przez chwilę trwało milczenie pełne zamyślenia. Zły i Terni rozmyślali, ja tylko patrzyłem na nich z ciągłym uśmiechem. Ale po tym milczeniu Terni mówił dalej. "Więc tak... ktoś z nas by musiał iść na pocztę, a potem dwóch będzie śledziło Ostrego"
"Wiecie, ja to mam trochę inny pomysł" odezwał się Zły. "Nie musimy przecież wszyscy tropić jednego. Mógłby każdy innego śledzić. Ja bym wziął się za Ducha, a Ty..." wskazał na mnie "...ty z Ternim śledziłbyś Ostrego. Dobry pomysł, co nie?"
Milczeliśmy z uznaniem. Że też mi to nie wpadło na myśl! Ale trochę jakby bałem się przyznać, że ma lepszy pomysł ode mnie. Ale ostatecznie poklepałem go po ramieniu, potem zwinąłem rozkład i ruszyliśmy w swoje strony. Ja z Ternim - na ul. zielono-niebieską (tak się nazywa dla niekumatych), Zły - do stacji kolejowej, gdyż tam obok stał dom Ducha. Ruszyliśmy. Przy znaku jeszcze raz obróciłem się, żeby zobaczyć Złego, ale już go nie widziałem...
Godzinę lub dwie później, nie pamiętaj już, zziajani i zmęczeni, ale radośni wreszcie zobaczyliśmy ośnieżony znak "Ul. Zielono-niebieska" i tutaj stanęliśmy nabrać powietrza. Tutaj gdzieś powinien znajdować się dom Ostrego, a niedaleko - poczta.
Ale Ostrego ani słuchu, ani widu. Szliśmy w tę i we w tę, ale nie mogliśmy go znaleźć. Terni nagle przybiegł i mówi, że zobaczył dom Ostrego. Odetchnąłem z ulgą poszedłem tam. Nie wiem, skąd dowiedział się, że to dom Ostrego, ale po chwili on wyszedł z domu zły, zatrzaskując za sobą drzwi. Patrząc, czy nikt go nie widzi, schował ręce w kieszeń i zaczął iść powoli w stronę poczty. My ruszyliśmy za nim. Baliśmy się, że się obejrzy i nas spierze, ale patrzył tylko przed siebie. Im dalej szedł, tym wolniej. W pewnym momencie odwrócił się, my w ostatniej chwili z sercami podchodzącymi do gardeł padliśmy w śnieg. Nic nie widziałem, ale usłyszałem, że coś gada pod nosem, po czym odwrócił się i tym razem szedł raźno naprzód. Raz po raz musieliśmy go doganiać, bo aż nam znikał z oczu.
Po chwili zobaczyłem nasz cel - pocztę. Ostry wszedł na schodki i zniknął w środku. Upłynęły pełne napięcia sekundy. Cisza była tak wielka, że słyszałem tylko bicie własnego serca i oddychanie Terniego. Spojrzałem na zegarek. Jak ten stary kmiot się wlecze... Miałem wielką chęć wziąść się do niego na miejscu, ale raczej to nie przystoi szpiegowi. Cierpliwości... Cierpliwości...
Krew we mnie wrzała. Czekaliśmy już około kwadrans, a jego jak nie ma, tak nie ma. Terni z nudów usiadł na kamieniu i rzucał sobie raz po raz w górę śnieżkę. Ja zrobiłem to samo. Czekaliśmy kolejne minuty. Nie wytrzymałem! Wstałem, otrzepałem się i ruszyłem prosto do poczty. Terni to zauważył dopiero po chwili. Przybiegł do mnie i złapał za ramię.
"A ty gdzie?" zapytał.
"Ja?" zapytałem udając zdziwienie. Ale nie chciałem udawać, mówiłem prosto z mostu. "Idę tam. Idę, bo już nie mogę wytrzymać. Jak nie chcesz iść, to nie. Wolę ryzykować niż przesiedzieć na tym kamieniu pół dnia", po czym wyrwałem mu się. Nagle usłyszałem otwierane drzwi...
Ostry! Był dokładnie przede mną. Gdyby nie to, że wychodził tyłem, to by mnie spostrzegł. Od razu odbiegłem na palcach i rozłożyłem się na ziemi. Nie musiałem tego mówić Terniemu. On odszedł do siebie, do domu. My wstaliśmy i nagle stała się rzecz, która zniweczyła nasz cały plan.
Otóż po prostu: Ostry odwrócił się. Na nieszczęście my byliśmy tuż za nim. Na początku przetarł oczy, jakby zobaczył ducha, a potem rzuciliśmy się do ucieczki. Serce mi biło jak szalone. Uciekaliśmy, ile tchu w płucach i ile siły w nogach. Musieliśmy się w końcu zatrzymać, żeby nabrać powietrza. Gdy zobaczyłem z daleka Ostrego, ciągle zdziwionego, biegliśmy dalej, aż w końcu zeszliśmy mu z oczu...
Wróciliśmy do bazy umęczeni, źli i bez niczego. A oni od razu do nas ćwierkali. To, tamto... Odgoniłem ich i z Ternim weszliśmy do pokoju, w którym się naradzamy. Dopiero teraz się spostrzegłem, że zapomniałem o Złym! Przecież gdzieś on musi być. No cóż, ale wciąż nie wrócił. Zaczęliśmy mówić, gdy nagle wbiegł zdyszany Zły. W ręku trzymał kawałek papieru. Nabrał powietrza, ale jeszcze nic nie mówił.
"Gonili... Sukinsyny, gonili..." wykrztusił nagle Zły.
"Gonili?" wypowiedzieliśmy razem z Ternim przerażeni nie na żarty.
Przez chwilę Zły nic nie mówił, tylko pił szklankę wody. Potem położył ją na stole i podstawiłem mu krzesło, żeby odetchnął. Pokazał mi świstek papieru - na nim było coś wyrysowane. Czekałem, aż Zły wszystko wyjaśni. Ale on wziął kartkę i wyszedł jakby nigdy nic. Na przejściu przytrzymałem go, ale powiedział, że jutro publicznie wszystko wyjaśni. Puściłem go. A oni znów zaczęli gadać, co i jak. No cóż, nie przepuścili nas. Publicznie wszystko wyjaśniłem, Terni tylko coś tam dodawał, ale tak to wszystko sam mówiłem. Myślałem, że nikt nie będzie mnie słuchał, ale każdy był zaciekawiony.
Po tym spotkaniu wiedziałem, że zaczynam wielką karierę w Jeźdźcach Wiatru. |
12. Grupa Szpiegów 3/3
| | Z pamiętnika Megasa
Sorki, że tak długo nie pisałem, ale postaram się to nadrobić.
Dużo dowiedzieliśmy się o członkach Sekty. Wyszpiegowaliśmy już kilka osób: Ducha, Ostrego, Routera, Fanatyka i Zębacza. Został jeszcze tylko Ognisko i Łysy. Ich łatwo tropić się nie da. Niestety, są zbyt czujni i tylko odważniejsi chcą ich tropić.
Co do aktualnej sytuacji w szkole: Sam żałuję, że to zrobiłem. Kiedy przygotowywałem się do tropienia Fanatyka, jak na śmierć zapomniałem o pracy domowej i nie dość, że dostałem kolejną pałę za brak pracy domowej, to na dokładkę zarobiłem jeszcze pałę i uwagę. Pała za pracę klasową, bo w pracy domowej jeszcze było się do klasówki nauczyć, a uwagę za gawędzenie na lekcji. No cóż, musiałem się poświęcić, bo opracowywaliśmy plan do tropienia. Starzy na razie o niczym nie wiedzą. Ale jak się dowiedzą... Brr, marny mój los. A co tymczasem się dzieje u nas?...
Tropienie wychodziło nam nadzwyczaj dobrze, ale nie do tego mam niepokój. Słyszałem, że podobnież Zen z Łapą i z niektórymi zaczynają planować atak na Sektę. Chodzą wokół placu, podsłuchują, potem znowu obchodzą i tak w kółko Macieju. Chciałbym dokładnie sprawdzić, co oni robią, ale mam niestety szpiegostwo. Mogę posilać się tylko cudzymi wiadomościami.
Najtrudniejsze było tropienie Zębacza. Nie chodzi tu o jego czujność. Jak zauważyliśmy, on prawie w ogóle nie wychodzi z domu. Siedzimy dwie, trzy godziny... On dalej w domu. No to zerknąłem na Złego i Terniego mówiąc wzrokiem, żebyśmy już poszli. Zły kazał jeszcze poczekać godzinę. No to czekamy... pusto w cholerę. Idziemy, bo już się czekać nie chce. Zły jeszcze się wahał, lecz tym razem udało mi się go namówić, bo nie chciało mi się tu siedzieć Bóg wie jak długo. Poszliśmy.
Jednak nie ma tego dobrego, co by na dobre nie wyszło. Przyszliśmy wieczorem, a tam niespodzianka: Zębacz wyszedł z chaty! Schowaliśmy się, a on siedział na schodach i bawił się kamyczkiem. Nie wiedzieliśmy, co on tu robi. Dziwne wydało mi się to, że co chwila kasłał przeraźliwie, a potem wypijał jakiś sok i przestaje kasłać. Co mu się stało?... Do głowy przychodziły mi najróżniejsze wyjaśnienia. Może Zębacz jest chory? Albo... może wie, że go śledzimy i specjalnie tak robi? Mógł się zamaskować, dziad jeden. Poszliśmy po paru minutach, po co mieliśmy kusić licha.
Jako że w tym roku Mikołajki wypadały w Sobotę, nie mieliśmy żadnych wolnych lekcji czy coś w tym stylu, ale nasza wychowawczyni powiedziała, że piątek jest wolny i do budy nie idziemy... Ucieszyłem się. Mieliśmy więcej czasu na tropienie. Ale ja tu gadu-gadu, ale trzeba teraz napisać tropienie Łysego i Ogniska.
Wzięliśmy się do roboty. Wstałem jak zwykle rano, zjadłem śniadanie i na dwór wybiegłem. Wstąpiłem po Terniego i Złego, jak wtedy, kiedy szpiegowaliśmy Ostrego. I jak wówczas: udaliśmy się do ukrytego miejsca. Miejsca, gdzie wszystko omawialiśmy i planowaliśmy.
Zły rozłożył się na kamieniu, Terni ziewnął potężnie i wszyscy usiedliśmy na głazach. Jak zauważyłem, za rano wstaliśmy. Było mi ich trochę żal, ale... obowiązek to obowiązek. Ja też ziewnąłem i zaczęliśmy rozmawiać.
"No dobra... Od kogo zaczynamy?" zapytał Terni.
"Ja bym zaczął od Łysego, bo jest trudniejszy" odparłem po chwilowym namyśle. "Lepiej mieć już to potem za sobą. A, jeżeli się uda, jeszcze dziś potropimy trochę Ogniska"
Wszyscy milczeli zamyśleni. Widać, że byli zadowoleni moim pomysłem. Zły jak na moje oko chciał coś powiedzieć, ale wstał i poklepał mnie po ramieniu.
"No dobra" powiedział. "Nie traćmy już więcej czasu. Idziemy", po czym otrzepał się i zabrał do drogi.
Łysy mieszkał niedaleko, gdzieś w połowie drogi do Routera, czyli bardzo blisko. Wiem tyle, że sąsiaduje z -Fire-Man-`em. Poszliśmy w stronę ulicy Sezamkowej.
Oto jest. Bardzo podobny do domu -Fire-`a, tylko dach i płot trochę inny. Tak to wszystko jest identyczne. Dużo razy już szpiegowaliśmy Łysego, więc ten widok był dla mnie już monotonny. Ech, żeby się przynajmniej wszystko dziś powiodło! Ale teraz mam inny plan. Zobaczcie sami.
Weszliśmy do środka. Nie było nikogo, ale drzwi były otwarte. Poszliśmy dalej. Na wszelki wypadek mieliśmy nogi w pogotowiu. Poszliśmy na górę. Nagle zobaczyłem cienie. Wszedłem tam i... odetchnąłem z ulgą. To tylko Terni sprawdzał górę. Został nam już tylko jeden pokój: Łysego.
Najpierw westchnąłem, pomodliłem się w duszy i otworzyłem drzwi. Uff... Nikogo nie było. Zaś pokój wyglądał tak, jakby tu przeszło tornado. Widać Łysy nie grzeszy czystością. I sprzątaniem...
Przeszliśmy przez zwalisko różnego rodzaju rupieci i w końcu po małej, ale trudnej przechadzce dobrnęliśmy do celu. Biurka. Tutaj powinny znajdować się coś w rodzaju kartotek Łysego. Wtedy będziemy wiedzieć wszystko na jego temat i nie będziemy musieli go bez przerwy tropić.
Niestety, nic podobnego znaleźć nie mogliśmy. Szukaliśmy w szufladach, w szafie, w zwalisku rupieci, w ubraniach... nie ma!
Ogarnął mnie niepokój. Już mieliśmy iść, gdy nagle Terni wykrzyknął zwycięsko, pokazując nam jakąś małą książeczkę. Podeszliśmy. Co prawda nie była to kartoteka, ale... pamiętnik?!
Wyrwałem Terniemu z ręki książeczkę i zacząłem przerzucać gorączkowo. A jednak... Nie przyszliśmy tu na marne! Wziąłem od Złego kartkę i od Terniego długopis i zacząłem pisać, co tam było. Oczywiście, nie wszystko, ale wszystkie informacje na temat Łysego. Po przepisaniu zmiąłem kartkę, wsadziłem do kieszeni i poklepałem Terniego po plecach. Dobry chłopak, nie ma co. Po tym odstawiliśmy pamiętniczek na swoje miejsce i wyruszyliśmy w stronę drzwi. |
13. Ostatnie Przygotowania
| | Potem dzień później Grupa Szpiegów wytropiła i dowiedziała się wszystkiego na temat Ogniska.
Następnego dnia wszyscy zobaczyli bardzo śnieżny poranek. Zaciekawieni ludzie patrzyli przez okno na drogę. Wszystko dymało w śniegu, a zadyma śnieżna nie ustawała. Był to 8 grudnia, czyli poniedziałek.
Przez wielkie zadymy śnieżne odwołali lekcje szkolne. Wszyscy byli uradowani tą wiadomością. Ogólnie wszyscy ci, którzy nie grzeszyli dobrą nauką w "budzie".
Mózg położył się znów na łóżku. Bardzo senny. Nie spał przez całą noc, nękany strasznymi koszarami. Na początku podrzemał chwilę, potem wstał cały spocony i nie mógł już zasnąć. Stąd ta jego senność. Ale obiecał Zenowi i Łapie, że przybędzie pierwszy do stodoły. Na myśl o tym zerwał się z łóżka i zaczął się powoli ubierać. Wciąż jeszcze był senny i przecierał oczy... ale obowiązek ważniejszy. Nie mógł pójść spać sobie i porzucić cały obowiązek. Ale honor ważniejszy, pomyślał Mózg.
Zbiegł po schodach i o mało co nie zahaczył o półkę. Zawsze o mało co nie rąbał łbem o tą przeklętą półkę, ale już nabrał wprawy. I kiedy zawsze ktoś mówi wyraz: "półka", to Mózg odruchowo pochyla głowę, jakby myśląc, że zaraz wyrośnie przed nim ta schodowa półka.
Więc zbiegł i... przypomniał sobie, że nie założył spodni. Zawstydzony wrócił na górę i po chwili zleciał znów na dół. Nie był w ogóle głodny. Czuł, że dziś rozpiera go jakaś siła i czuł się napojony oraz nażarty. Wybiegł na dwór...
...i nagle zahaczył o coś i wpadł w śnieg. Uderzenie było tak mocne, że głęboko wkopał się w śnieg. Wstał, dzwoniąc zębami. Otrzepał się bo łebkach i chciał wyruszyć, ale nie zauważył tak zaśnieżonej furtki, że nie było nic widać, tylko jakby normalny, ośnieżony płot. W końcu wyjął ze schowka łopatę i zaczął odśnieżać drogę do furtki.
Po kilku minutach wreszcie rzucił łopatę i wyszedł przez furtkę. Chciał biec dalej, ale zatrzymał się i zamyślił się chwilę. Potem odwrócił się i zamknął furtkę, po czym zaczął truchtać wzdłuż ulicy.
Z nudów stanął i zaczął normalnie spacerować, pogwizdując wesoło. Wymieniał sobie w myśli wszystkie marki samochodów, które przejeżdżały drogą. "Coś ich dziś dużo", pomyślał, wymieniając już 46 nazwę.
Po chwili przystanął i zaczął coś obserwować. Przechodził właśnie koło placu Czystego Nieba, teraz - Sekty. Podszedł pod płot, stanął na kamieniu i wyjrzał.
Zauważył rozmawiających dwóch Sekciarzy (członków Sekty) - Ducha i Routera. Byli odziani w wielkie kurtki, prawie jak dla eskimosów. Mózg nie mógł usłyszeć, o czym gadają, ale o niczym ważnym. Router wciąż chodził w kółko i udawał, że nie ma tutaj Ducha, zaś ten coś mówił do niego. Mózg nie mógł określić dokładnie słów, więc przesunął widok i zauważył gramolącego się z jakimś workiem Nieznajomego. Było mu bardzo trudno, ze względu na chudą figurę osobnika. Nieznajomy nie wyglądał na szczęście jak szkielet, miał trochę wagi, ale co jak co... Za nim ujrzał wyraźnie złego Zębacza, który szedł za Nieznajomym i poganiał go jakimiś dziwnymi słowami... Niedaleko ich siedział na pniu drzewa Łysy i wyraźnie zasypiał. Reszty Sekty Mózg zauważyć nie mógł.
Zszedł z głazu i pobiegł w stronę stodoły.
8 grudnia, ok. godziny 12
Zebrani członkowie Jeźdźców Wiatru i Czystego Nieba rozmawiali i o czymś dyskutowali. Na razie nie było 4 głównych osób: Zena, Łapy, Grzmotnika i Chaosa, więc wszyscy gadali śmiało.
Dużo ludzi zebrało się przy Megasie, którzy chcieli dowiedzieć się więcej szczegółów szpiegowania Sekciarzy. On oczywiście z pomocą Terniego mówił im, ale niedokładnie wszystko. Zły był gdzie indziej i dołączał się do dyskusji.
Nagle gwar zaprzestał. Wszyscy odwrócili się w stronę bramy Stodoły. Nagle wszedł pierwszy: Grzmotnik z oficjalną miną, po czym odsunął się na bok i wszedł Chaos przygotowany na wszystko. Osunął się na drugi bok i weszli Ci obaj. Ci, przed którymi każdy czuł respekt, którzy byli najwyżsi w dwóch organizacjach, którzy byli najsilniejsi i najmądrzejsi. Wszedło dwóch najważniejszych ludzi: Red "Łapa", silny wódz Czystego Nieba i Zenon "Zen, mądry generał Jeźdźców Wiatru. Członkowie ustąpili dwóm wysokim panom i obaj weszli na stopień. Mieli wyraźnie tremę, bo ręce im się trzęsły, ale nikt nic nie mówił, tylko każdy wlepił wzrok w swoich dowódców. Zen osunął się troszkę na bok, a Łapa odwinął świstek papieru i wywiesił na ścianie. Był to opis każdego z Sekty.
- Koledzy i przyjaciele... - zaczął Łapa. - Wiecie, w jakiej jesteśmy sytuacji. Sekta przejęła ziemie Czystego Nieba, więc musieliśmy się wycofać z naszej bazy. Wybraliśmy trzech ochotników: Megasa, Terniego i Złego, do poznania każdego z Sekciarzy. Dziś omówimy każdego z nich.
Chaos i Grzmotnik weszli na stopień, po czym obaj trzymali dwa razy większy świstek papieru od Łapy. Zawierał on więcej informacji niż w tamtym.
- Oto Zębacz - wskazał na niego. - Sebastian "Zębacz". Lat około 16. Dowódca Sekty. Zimny i taktyczny. Z honorem. Choruje na płuca, choć wcale na placu boju tego nie okazuje. Czyli jest też wytrzymały - dodał.
Zaczął omawiać wszystkim po kolei. A omawiał je tak:
- Bartosz "Łysy". Lat 17. Zastępca dowódcy. Najsilniejszy i najwytrzymalszy ze wszystkich. Nie mogący pogodzić się z tym, że nie jest dowódcą.
- Kevin "Ostry". Lat 15. Przybył z USA do Polski, stąd nie-polskie imię. Próbuje dorównać siłą Łysemu. Podobnie jak Zębacz, z honorem.
- Wiktor "Nieznajomy". Lat 16. Doskonały szpieg do zadań specjalnych, ale w walce nie jest doskonały.
- Norbert "Duch". Lat 14. Najbardziej oddany sprawie. Nie jest zbyt silny, ale jest zwinny i pomysłowy.
- Torczen "Ognisko". Lat 14. Jest polakiem, ale ze starodawnym imieniem. Świetny strateg.
- Dariusz "Fanatyk". Lat 15. Medyk, prawie w ogóle nie uczestniczący w walce, ale jeżeli wejdzie, potrafi zrobić niezłe spustoszenie.
- Maciej "Router". Lat 13. Używany przez Sekciarzy jako "worek treningowy", choć nadzwyczaj silny i zwinny.
- To wszyscy - zakończył wojskowym akcentem Łapa. - A teraz uważajcie. Jutro będzie mroczny dzień. Atakujemy wszystkimi siłami Sektę, miażdżymy ich i zdobywamy plac. To będzie ostatnia już walka! Więc na jutro przygotować się. Zrozumiano?
Przez chwilę zapadło milczenie. Wszyscy zamyślali się w duchu.
- Tak! - powiedział w końcu Saber.
- Tak! - powtórzyli chórem wszyscy.
------
Mroczny dzień nastąpi już niedługo... w ostatnim odcinku "W jedności Siła"! |
14. "Final Battle", czyli Zakończenie
| | 9 grudnia, godzina 13:31
Wielka, ogromna cisza... Zagłębiała się coraz bardziej, ale co chwila wypełniały ją grzmoty błyskawic. Kapiący deszcz na stojących tutaj ludzi nie robił żadnego wrażenia. Przed nimi rozprzestrzeniał się wielki, broniony przez Sekciarzy plac.
Łapa zamyślił się przez chwilę. To się nazywa bitwa na wielką skalę... Burza i padający deszcz były oznaką wojny, gniewu i zemsty pomiędzy Sektą i ludźmi z Jeźdźców Wiatru i Czystego Nieba. Klimat wojenny też był. Wszyscy byli przygotowani do bitwy. Czekali. Czekali na znak od wodza.
Zen też się zamyślił. Kto by pomyślał, że on: Dopiero 13-letni chłopak, będzie uczestniczył w tak wielkiej bitwie? Nie spodziewał się tego. Spodziewał się wielkiej, krwawej bitwy z Czystym Niebem, tymczasem we współpracy walczą z ich głównym wrogiem: Sektą.
Każdy zauważył ciemne chmury zbierające się nad placem. Było jak na tą godzinę ciemno. Najlepiej by było, jakby walczyli w nocy! Była by to krwawa noc, o której nikt by nie zapomniał. Ale i tak jest bardzo dobrze. Mimo iż mają przewagę liczebną, to jednak każdy drży na całym ciele. Każdy bał się tego, co nastąpi po tej wypełnionej grozą ciszy.
Można było zauważyć za płotem stojącego Łysego, który się przygotowywał, patrząc na wroga stojącego za płotem jak na robaków, których zaraz zgniecie. Cisza była tak wielka, że każdy czuł własny oddech i bicie serca.
Nagle rozległ się grzmot straszliwy. Głos przypominał, jakby część świata się urwała i nastąpił wybuch. To był piorun, który uderzył w ziemię na znak rozpoczęcia bitwy.
Każdy się przygotował: Łapa naciągnął procę, Chaos zacisnął pięści, Terni przymrużył oczy i patrzył groźnie na plac, Szalik wyciągnął ręce z kieszeni, Saber wyjął z plecaka swoją armatkę, -Fire-Man- nawdychał się powietrza i je wypuścił, Srebrak przygotował nogi do biegu, Padak - ręce do uderzenia, Zen rzucił spojrzenie dumy po wszystkich, Grzmotnik przestał już liczyć kamyki, które nałapał do bitwy, Megas zawiązał mocniej buty, Zły przygotował swój kij, Dante - nóż, Psycho z kolei wziął "tarczę" (czyli pokrywę żelaznego kosza), Mózg poprawił sobie włosy, Arti naciągnął kamyk na swoją małą kuszę. Wszyscy byli przygotowani. I koniec... miał już nadejść.
- To już koniec, bracia! - wykrzyknął Zen ze zdumiewającą siłą w głosie. - Dziś wygramy, albo przegramy! DO ATAKU!!!
Po tych słowach wszyscy rzucili się na furtkę płotu.
Pierwsza fala uderzenia rozwaliła furtkę i poleciały z niej drzazgi. Łysy, mimo wielkiego oporu, nie mógł wytrzymać siły tylu ludzi, więc odsunął się w ostatniej chwili i Jeźdźcy oraz Czyste Niebo zasiało cały plac.
Do walki z Łysym poszło trzech: Szalik, -Fire-Man- i Psycho. Widać, że Łysy trenował, bo tłukł całą trójkę jak leci. Zrozumieli, że nie mają szans z taką bestią.
Daleko od furtki, koło jabłoni, Zły i Terni bawili się w "chowanego" z Ostrym. Ten co chwila przeklinał pod nosem, gdyż nie mógł ich znaleźć, a oni w ogóle się nie ruszali, tylko stali pod płotem i uśmiechali się, jak Ostry błądził wokół drzew i nie mógł wytropić. Terni chciał się już zaśmiać, ale Zły go uciszył i powiedział, że to teraz nie ma sensu, że lepiej stoczyć normalną walkę.
Gdy Ostry szedł powoli, nagle coś spadło mu na głowę i spłaszczyło do ziemi. Nie mógł wydostać się z uścisku. Udało mu się odwrócić głowę i ujrzał Złego. Nagle odzyskał siły i zwalił z siebie oponenta, odwrócił się i przygotował do uderzenia. Oszołomiony Zły na chwilę był wyeliminowany z walki, więc sam Terni musiał walczyć z tyranem.
Fanatyk włączył się do walki i zaczął walczyć z Dantem i Mózgiem. Rzeczywiście, jak mówił Łapa potrafi przywalić. Niespodziewanie szybkim krokiem podbiegł do Mózga i przyfasolił mu pięścią w żołądek. Zachwiał się i na chwilę zrobił odwrót. Dante stanął twarzą w twarz Fanatykowi i wyjął nóż, choć przeklinał się w duszy, że wziął ten nóż. Na chwilę Fanatykowi zniknął uśmiech z twarzy na widok broni Dantego i zastąpiło go przerażenie. Lecz jednak Dante cisnął w krzaki nóż i przygotował pięści.
Megas daleko od pola walki walczył z zażartym Ogniskiem. Nie był taki słaby, jak mu się wydawało: Ognisko, choć leniwy, zadawał silne na oślep ciosy i często trafiał w gębę Megasa. W pewnym momencie za mocno się zamachnął i Megas tak zamroczyło, że upadł nieprzytomny na ziemię. Ognisko przesunął go z pola, żeby ktoś go przypadkiem nie nadepnął czy coś w tym stylu i ruszył w głąb placu.
Grzmotnik z Łapą mieli nie lada wyzwanie. Przed nimi stał Zębacz. Nie bał się żadnego z nich w ogóle, choć było ich dwóch i mogli wygrać z nim bez problemu. Przez chwilę ta trójka stała w milczeniu. Zębacz patrzył sobie na paznokcie, potem przestał, ziewnął i ruszył do ataku. Grzmotnik był zaskoczony jego szybkością i nie mógł ruszyć się z miejsca. Zębacz podciął mu nogę i upadł na ziemię, boleśnie się uderzając w kręgosłup. Zębacz otrzepał się i spojrzał na Łapę. Łapa nie czekał i skupił swe uderzenie na głowie Zębacza.
Srebrak miał kolejne wyzwanie: tym razem z Nieznajomym. On szedł w jego stronę bez pośpiechu. Srebrak stał jak wmurowany. Mimo chudej postawie Nieznajomego, bał się go w jakiś niewytłumaczalny sposób. I nagle zacisnął pięści i z rozpędem wpadł na Nieznajomego. Ten, wciąż oszołomiony, nie zdążył skryć się przed atakiem i z całą siłą Srebrak pozbawił przytomności Nieznajomego. Padł nieruchomy na ziemię. Srebrak przestraszył się i oddalił go od placu boju.
Arti i Saber z daleka strzelali w swoich wrogów, ale długo tego nie robili, bo zaraz zaatakował ich silny Duch. Wcześniej zajmował się byle czym, teraz był gniewny za atak na Sektę. Szybkim ruchem pozbawił broni Sabera i zaczął się z nim mocować zajadle. Arti próbował go odciągnąć, ale Duch odepchnął go jak drażniącą muchę.
Ostatecznie nie walczyli na placu jeszcze z nikim: Router, Chaos, Zen i Padak. Cała czwórka była w rezerwie. Niedługo jednak wejdą.
Łysy kopnął z rozmachem Szalika i ten próbował się oddalić rozpaczliwie. Łysy zrobił skłon i uniknął zamachnięcia się pięścią Psycha, po czym odwrócił się i uderzył go głową w jego twarz, aż ten zatoczył się do tyłu. Potem wziął w ręce -Fire-Man-`a jak zabawkę i zaczął nim trząść, po czym zrzucił go na ziemię. Wszyscy byli obolali. Łysy uśmiechnął się szyderczo i zaczął Psycha odciągać od placu jako wyeliminowanego. Szalik szybko odzyskał przytomność umysłu i niespodziewanie uderzył rozpaczliwie w głowę Łysego. Ten na chwilę zachwiał się, ale zaraz się opamiętał, porzucił na ziemię ciało Psycha i odwrócił się gniewnie. Gdy się na Szalika obejrzał, zaczął iść wyzywająco ku niemu. Szalik stał wmurowany. Teraz żałuje, że go uderzył. Łysy włożył w to uderzenie resztkę swoich sił i powalił jednym ruchem na ziemię Szalika. Nagle poczuł, że traci siły i padł nieprzytomny. Szalik otworzył ledwo oczy i zobaczył -Fire-`a. Łysy został wyeliminowany z walki! Szalik wstał i otrzepał się z grubsza i obaj pobiegli w głąb pola bitwy.
Terni zachwiał się od kolejnego uderzenia Ostrego. Czuł, że już więcej nie wytrzyma. W ostatniej chwili uniknął kopnięcia Ostrego i udało mu się odzyskać szybko równowagę i uderzył całą swoją siłą w Ostrego. Ten upadł na ziemię, ale przytomny. Szybko wstał i zamierzył się na Terniego, gdy nagle znów coś go położyło na ziemi. Za nim stał Zły, ale nie do końca przytomny. Ledwo Terni do niego podszedł padł na Ostrego. Terni uśmiechnął się krzywo i wybiegł z rzędów jabłoni.
Fanatyk zadał ostatni cios, ale niestety nie mógł wygrać z Dantem. Ten też był wyczerpany. Przez chwilę wzdychali ciężko. Fanatyk już miał znowu zacząć długą walkę, ale Dante szybciej się otrząsnął i pierdzielnął w twarz Fanatykowi i padł na ziemię. Nagle Dante usłyszał za sobą wrzask i coś go przygwoździło do ziemi. To Router. Jedno uderzenie i Dante już jest nieprzytomny. Router odciągnął go, ale zaraz coś go złapało za koszulę. Odwrócił się i ujrzał za sobą Chaosa. Ten bez słów palnął go w łeb i podobnie jak Dante padł na ziemię. Odciągnął tą dwójkę na bok.
Megas wygrał ostatecznie walkę z Ogniskiem. Ten zadał ostatni cios rozpaczy i uklęknął na ziemi, zmęczony walką. Megas skulił się nad nim z pytaniem, czy się poddaje. Powiedział, że tak. Ognisko sam wyszedł z placu jako pokonany. Megas zauważył z daleka Zena i Padaka, idącego w jego stronę.
Nagle stała się rzecz niepojęta. Ognisko zawrócił i podbiegł do niczego nie wiedzących Zena i Padaka. Megas próbował krzyczeć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle. W rezultacie Ognisko stoczył zażartą walkę z Zenem i Padakiem, a Megas upadł zmęczony.
Łapa nie mógł wygrać z przeważającym siłą i inteligencją wrogiem, czyli Zębaczem. Walka trwała krótko. Łapa zrozumiał, że nie wygra tego pojedynku. Zębacz był za silny jak na niego. Grzmotnik wstał i chciał walnąć Zębacza, ale ten go jednym ruchem odepchnął.
Niespodziewanie na środku placu boju zebrali się wszyscy. Sekta na przeciw Jeźdźcom Wiatru i Czystemu Niebu. Grzmotnik, Zębacz i Łapa spojrzeli w tamtą stronę. Zębacz pobiegł, za nim Grzmotnik, a potem Łapa pokuśtykał w tamtą stronę.
Wszyscy mierzyli się gniewnie wzrokiem. Potem nastąpiła apokalipsa: zaczęli walczyć! Rzucili się na siebie jak stado rozwścieczonych wilków i tłukli się, rwali, gryzli, wszystko po to, żeby tylko pokonać przeciwnika. Bili się po twarzach, głowach, nogach, brzuchach, kręgosłupach, stopach... gnietli się zajadle. Na początku przewagę miała Sekta, ale potem miażdżyli ich Jeźdźcy i Niebo i zaczęli wygrywać bez większego oporu.
Każda ze stron używała wszystkich sił do pokonania drugiej. Każdy miał w sobie teraz siłę, że mogliby rozwalić samochód.
Ostatecznie Sekta nie miała szans z przeważającym siłą i liczebnością przeciwnikiem. Sekciarze uciekli z objęć Jeźdźców Wiatru i Czystego Nieba i wybiegli z placu ile sił w nogach. Megas z kilkoma innymi siedzieli im na karkach. Jednak Sekta zasuwała zdrowo i Megas ich nie dogonił, ale i tak wszyscy byli uratowani. Wygrali bitwę i wojnę! To już koniec!... Ale czy na pewno?...
EPILOG
Robert, przyjaciel Zębacza, miał tego dość. Nie lubił, kiedy jego przyjaciel przegrywał. Postanowił coś zrobić, żeby pokonać Czyste Niebo i Jeźdźców Wiatru. I znalazł rozwiązanie...
Oczekujcie już niebawem kontynuacji W jedności Siła pt. "Moc Zielonych Sakkatów"!
---KONIEC---
Specjalne podziękowania dla:
-Leskovikka-
Za pomysł
-Kodana-
Za to, że był moim największym czytelnikiem
-Wszystkich, którzy się zapisali-
Za niezlekceważenie mnie
-Wszystkich, którzy czytali mojego Fan Ficka-
Za to, że byli wciąż ze mną i zachęcali do robienia kolejnych części
Bardzo wam dziękuję za docenienie mojej działalności. Nigdy o was nie zapomnę. Myślę, że będzie tak samo w kontynuacji tego FF`a. Czołem! |
Ostatnio zmieniony przez Ner`Zhul dnia Pią 17:33, 19 Gru 2008, w całości zmieniany 8 razy
|
|
Sob 18:09, 20 Wrz 2008 |
|
|
Darth Nepo
Dołączył: 11 Paź 2006
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Imię: Tom
Pseudo: Mózg
Specjalizacja: Medyk i Fizyk Jądrowy
Przynależność: Jeźdźcy Wiatru
|
|
Sob 20:20, 20 Wrz 2008 |
|
|
Draptyrio
Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Nakaz
|
|
|
|
Kiedy zaczniesz? Bo już chyba nikt się nie zapisze. Daj może jakieś fikcyjne czy cosik...
Wogóle masz zaplanowaną jakąś fabułe?
|
|
Nie 8:38, 28 Wrz 2008 |
|
|
Ner`Zhul
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Znikąd
|
|
|
|
| | Kiedy zaczniesz? Bo już chyba nikt się nie zapisze. Daj może jakieś fikcyjne czy cosik... |
Jako że już nikt się nie zapisuje, kończę zapisy. W pierwszym poście dodane są 3 postacie fikcyjne (2 do Czystego Nieba, 1 do Jeźdźców Wiatru). Więc jeżeli zapisy skończone, już niedługo pierwsza część.
EDIT: Zmieniłem, Kraahk.
Ostatnio zmieniony przez Ner`Zhul dnia Pon 21:42, 06 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Pon 14:50, 06 Paź 2008 |
|
|
Kraahkanuva
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 766
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nynrah/Toruń Ranga: Przywódca BCF
|
|
|
|
Mam ważne pytanie: Czy moge cos zmienić w zawodzie?
Jak tak to prosze dodaj do mojego zawodu to:
szermierz (może powalić wroga swoją szermierskim talentem nawet w walce na kije xD)
|
|
Pon 18:33, 06 Paź 2008 |
|
|
Phanta
Dołączył: 30 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
|
|
|
| | Mam ważne pytanie: Czy moge cos zmienić w zawodzie?
Jak tak to prosze dodaj do mojego zawodu to:
szermierz (może powalić wroga swoją szermierskim talentem nawet w walce na kije xD) |
Jeśli już szermierski talent, to fechmistrz a nei szermierz.
|
|
Wto 13:51, 07 Paź 2008 |
|
|
Ner`Zhul
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Znikąd
|
|
|
|
Pojawiła się pierwsza część FF`a! Krótko: Czytać i Oceniać!
PS: Żeby nie zaśmiecać pierwszego posta spis postaci w moim drugim poście w temacie
Ostatnio zmieniony przez Ner`Zhul dnia Śro 21:28, 08 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Śro 21:27, 08 Paź 2008 |
|
|
Leskovikk
Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Hmm nie wiem co powiedzieć.. FF dokładnie taki jak myślałem że napiszesz, nie wątpiłem w ciebie W pierwszej części za dużo używałeś słowa "potłukł". Mogłeś napisać spadł albo coś innego. Na końcu sytuacja fajna. To może być nasz koniec xD Ciekawe czy sobie poradzimy / poradzą. Jako że to "potłukł" mnie zeźliło 9/10. Oby tak dalej.
Ps. Nie obgryzam paznokci xD
|
|
Czw 13:42, 09 Paź 2008 |
|
|
Scorpion
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: z Acocidotego
|
|
|
|
Jak dla mnie FF spoko trochę szczerze mówiąc nie tego się spodziewałem ale to jest lepsze niż sobie wyobrażałem. Bezdyskusyjne 10/10
|
|
Czw 13:45, 09 Paź 2008 |
|
|
Onepu
Dołączył: 02 Sty 2008
Posty: 192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
|
|
|
|
Mam takie pytanie: jaka jest średnia wieku bohaterów i ile Zen jest od nich młodzszy? A FF fajny, ale chciałbym dodać, że Zenon uwielbia zielony kolor(I często się na zielono ubiera.). To tyle.
|
|
Czw 13:46, 09 Paź 2008 |
|
|
Prower
Dołączył: 08 Lis 2007
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5
|
|
|
|
Fajny FF. Poszedłem zerwać Jabłko =3
Ale spodziewałem się czegoś innego...wojny. Innej wojny...a teraz widzę Soulera i Lesia Snajpera z procą lub kuszą. No i tak swoją drogą Szalik często nosi szalik i naprawdę nie jest urwisem (Mówiąc o sobie)...
Ostatnio zmieniony przez Prower dnia Czw 15:25, 09 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Czw 15:23, 09 Paź 2008 |
|
|
Kraahkanuva
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 766
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nynrah/Toruń Ranga: Przywódca BCF
|
|
|
|
No no, jak inne twoje FF'y daję 10/10. Po prostu mi ise podobają.
|
|
Czw 15:39, 09 Paź 2008 |
|
|
Adamziomal
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
|
|
|
Twoje FF'y są najlepszymi jakie czytałem. Co tu dużo gadać - 10/10.
|
|
Czw 15:59, 09 Paź 2008 |
|
|
Kodan
Moderator
Dołączył: 13 Maj 2008
Posty: 1099
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Świetne, co tu dużo mówić... 10/10
Jak by się dało, to chciałbym nadać jednak mojej postaci imię: Piotrek. A ksywkę zostawić
PS. Nie Danteowi, Dantemu
|
|
Czw 21:16, 09 Paź 2008 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|