Forum PFB Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
[Fan Fick] W jedności Siła
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
[Fan Fick] W jedności Siła
Autor Wiadomość
Ner`Zhul



Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Znikąd

Post [Fan Fick] W jedności Siła
Otóż teraz chcę pokazać coś, co umiem (albo nie umiem). Robię pierwsze moje opowiadanie na forum. Teraz krótko o fabule. Cała akcja dzieje się w dzisiejszych czasach, na przedmieściach Warszawy. Dwie zwalczające się zaciekle grupy, Czyste Niebo i Jeźdźcy Wiatru, chcą się pokonać i pokazać, kto jest lepszy. Pewnego dnia na horyzoncie widzą kolejną grupę, która jest na tyle silna, by zniszczyć obie.

Spis postaci w moim kolejnym poście tematu!

1. Początek
Cytat:
Matka trochę zdziwiła się przez zachowanie Zenona, znanego też jako "Zena". Gdy wstał, ubierał się bardzo szybko, o mało co się na schodach nie wywalił, śniadanie zjadł w połowie, zaczął się ubierać i przez pomyłkę wziął grubą kurtką, bo była Wiosna. Wziął do tego parasol, myślał, że pada. Ale dopiero przy furtce przypomniał sobie, że nie pada i jest mu bardzo gorąco. Wrócił, powiesił kurtkę, zostawił parasol i wrócił na dwór. Biegł w stronę końca ulicy. Przechodzący ludzie patrzyli na niego jak na wariata. Wyglądał, jakby przed kimś uciekał. Ale biegł z innego powodu. Wczoraj jeszcze był bardzo wolny, zmęczony i w ogóle do niczego, a dziś był energiczny i wstawał z łóżka, jakby od dawna na to czekał. Po jego twarzy było widać, że jest zaniepokojony i trochę przerażony. Jakiś dziad stanął i patrzył, jak Zen biegł. Stanął i coś mamroczał pod nos, po czym poprawił czapkę i poszedł dalej. Najdziwniejsze w tym było to, że Zen przy państwu Kuczmierowskich zatrzymał się i patrzył na zegarek. Była dopiero 7:50, więc Ed (nazywany "Grzmotnikiem") mógł jeszcze spać. Ku zdziwieniu Zena Grzmotnik siedział na krześle przy stole i czytał jakąś książkę. Nie było w pokoju starszych, więc rzucił kamieniem w szybę. Dopiero za trzecim razem Grzmotnik wstał, spojrzał na Zena, który mu dawał jakieś znaki i podszedł do drzwi. Zen stał przy furtce i czekał, aż Grzmot wyjdzie. No to w końcu zaczął się ubierać i wyszedł na dwór. Lecz nie otworzył furtki, tylko przeskoczył przez płot. Bo Grzmotnik, mimo że lubił broń, był zwinnym chłopakiem. Zen pociągnął nosem i zaczęli iść. Była Sobota, więc nie szli do budy. Po drodze nie zamienili ze sobą słowa. Zen oglądał sobie paznokcie, a Grzmotnik coś mamroczał pod nosem. Przy ulicy Rowów skręcili na prawo i przestali spacerować, tylko zaczęli biec. Grzmotnik był szybki, więc zaczął galopować, Zenowi nie chciało się w ogóle biec. Z jego oczu zniknął w końcu Grzmot, zatrzymał się, splunął na ziemię i zaczął też biec. Po drodze myślał o tym, co będzie dziś robił. Po wczorajszym wszyscy byli w zepsutym humorze. Nawet najbardziej żartobliwy Dante, nic nie mówił. "Zły", o imieniu Kraahk, chodził w tę i we w tę. Psycho, który nazywa się Dawid, usiadł na krześle i tak się bujał, że mógł spaść i się potłuc. Tom "Mózg" siedział przy swoim sprzęcie i bawił się ołówkiem, Michael "Megas" zaś naprawiał w ponurym milczeniu broń. Jednym słowem: wszyscy byli w złym humorze. Niespodziewanie Zen spadł na ziemię i mocno się potłukł. Kopnął kamień, o który się kopnął i to dobijało wszystko. W pewnym momencie do Zena zbliżały się dwie postacie. W jednym z nich rozpoznał Grzmotnika, a w drugim Artura "Artiego". Bo Grzmot i Arti się bardzo przyjaźnili. Arti miał obandażowaną nogę, bo podobno wywalił się na schodach w szkole i nogę sobie potłukł. Zen patrzył na nich ponuro, ale trochę się uśmiechnął na widok kolegów.
- Wiecie, gdzie pozostali? - odezwał się po chwili Zen.
- Nie wiemy - zasapał Arti. - Ale widzieliśmy Złego u swoich starych. Miał grandę, to pewne
- Aha - uciął krótko Zen i cała trójka poszła do bazy, gdzie znajdowała się w starej stodole.
Stodoła nie była duża. Jedyne co charakteryzowało się, to dziura po wschodniej stronie stodoły. Tylko Zen mógł się przez nią przecisnąć, był najmłodszy i najniższy z Jeźdźców Wiatru. Mimo iż posiadał nie wiele lat i był mały, to nikt nie śmiał mu się przeciwstawić i do tego Zen był dowódcą i utalentowanym szpiegiem. Bo wszyscy z Jeźdźców uważali, że jest bardzo dobrym dowódcą i zapewniają, że będą mu do bólu wierni. Sam Red, zwany "Łapą", który jest dowódcą Czystego Nieba, był bardzo zdziwiony umiejętnościami Zena. W końcu trójka weszła do stodoły. Wszyscy to miejsce zawdzięczają Dante`owi, bo jego dziadek miał tą stodołę, nie nadawała się już do niczego i Dziadek Dantego pozwolił mu jej używać. Dziadek w ogóle nie wiedział, po co ta stodoła, ale jego to nie obchodziło. Teraz dziadka Dantego nie ma, bo wyjechał do Niemiec.
W środku stodoły siedziały dwie osoby. Jedna bujała się na krześle, druga coś robiła przy biurku. Zen wiedział dokładnie, kto kim jest. Na krześle bujał się Psycho i słuchał radia. Zaś przy biurku siedział Mózg. Trzymał w ręku jakieś przyrządy. Arti przyłączył się do Psycha i razem słuchali wiadomości z Radia, zaś Grzmotnik poklepał po ramieniu Zena i czekał, co ten zrobi. W końcu Zen podszedł do Radia i zaczął słuchać, podobnie zrobił Grzmotnik. Obaj teraz nasłuchiwali porannych wiadomości.
- Wczoraj stała się rzecz nie bywała - mówił głos z Radia. - Wczoraj wieczorem zauważono dwie grupki urwisów, które się biły ze sobą zaciekle...
- Hej, Psycho, pogłoś - powiedział Zen do Psycha z niepokojem.
- ...dlatego też słuchaliśmy i widzieliśmy ten pojedynek. Na początku zaczęli się wyzywać, później doszło do bójki...
- A jak... - zająknął się Zen. - A jak wiedzą?
- To, bracie, mamy przechlapane - skrzywił się Grzmotnik. On też był zmieszany wiadomością o tym, że wiedzą, że się bili. Na samo wspomnienie Grzmotnik dotknął pleców. Nieźle dostał od Steve`a "Chaosa".
I słuchali dalej.
Tymczasem Łapa chodził w tę i we w tę w swojej bazie. Tą bazą był wielki plac, pełne jabłoni. Od czasu do czasu członkowie Czystego Nieba brali sobie, a strażnik im pozwalał od czasu do czasu na zjedzenie jabłek. Ale Łapie przeszła ochota na jedzenie. Chodził zaniepokojony, przygryzał paznokcie. Czekał na pozostałych, ale przyszedł tylko Petro "Terni", który niestety jest małomówny. Jadł jabłka i z uwagą przyglądał się Łapie, ale ten w ogóle się na niego nie obejrzał. Terni wzruszył ramionami i udał się na spacerek po placu. W końcu Łapa usiadł na krześle i zakrył twarz w rękach. Myślał tylko o wczorajszym wieczorze. Co chwila musiał powstrzymywać łzę, bo słuchał relacji w radiu. Wiedzą, wiedzą, że się bili. Jak się starzy dowiedzą, o, jeszcze by tego brakowało. Do całkowitego nie wytrzymania. W końcu wstał i ruszył w stronę furtki. Ale jak na życzenie zaczęli przychodzić członkowie z Chaosem na czele. Brakowało tylko Rogera "Srebraka". Tak to przyszli wszyscy. Łapa klasnął w dłonie i wywołał na bok Chaos. Timi "-Fire-Man-" poszedł sobie zerwać jabłko razem z Leo "Szalikiem". Na szczęście Terni przestał jeść i nie będzie ich zamęczał pytania, więc będą mogli jeść w spokoju. Bartek "Saber" rozsiadł się na krześle, wziął gazetę i zaczął czytać. Jan "Padak", najbardziej niecierpliwy ze wszystkich, zaczął sobie truchcikiem biec wokół placu. Nie było to dla nikogo dziwne, wręcz przeciwnie, on codziennie robi 3 okrążenia wokół placu. Nagle Saber patrzył ze zdziwieniem na jedną z rubryk gazety. Przykuło to uwagę -Fire-Man-`a i podszedł do Sabera. Tytuł tematu był "Grupa przestępców czy Durne dzieciaki?" i po przeczytaniu pierwszego zdania, upuścił jabłko i zabrał Saberowi gazetę. Było tam dużo napisane o działalności Czystego Nieba i Jeźdźców Wiatru. Szalik skończył jeść jabłko i zerknął zaniepokojonego -Fire-Man-`a i zdziwionego Sabera. Był szpiegiem Czystego Nieba, więc niezauważenie zabrał drugi egzemplarz gazety i otworzył na tej samej rubryce. I włosy zjeżyły mu się na głowie. W końcu wszyscy, oprócz Łapy i Chaosa, zaczęli czytać gazetę.
Przez chwilę Chaos i Łapa się do siebie nie odzywali, ale w końcu Chaosowi zebrało się na odwagę i zapytał cicho:
- Co kapitan chce?
- Ja... ten, tego - jąkał się przez chwilę Łapa. Jednak zacisnął pięści i wydusił. - Czy wiesz, że wszyscy wiedzą o naszej wczorajszej bójce?
Chaos rozszerzył oczy. Jak na śmierć zapomniał o wczorajszym wieczorze. Próbował ze wszystkich sił sobie przypomnieć, co się wczoraj działo. I nagle przypomniał sobie.
- Mówisz o tym pojedynku? - zapytał spokojnie Chaos.
Łapa skinął głową.
- I boję się... że to może być koniec... koniec Czystego Nieba

2. Przykra rozmowa
Cytat:
Na dworze padał deszcz. Ogromny deszcz. Zły patrzył na moknących ludzi, którzy czym prędzej muszą się znaleźć w domu, ogrzać i wypić gorącą herbatę. Zły był zdenerwowany. Przed chwilą zyskał pozwolenie na pójście do stodoły dziadka Dantego, ale jak na złość zaczął siąpić deszcz. Mżawka by jeszcze przeszła, ale taka ulewa? Mowy nie ma, żeby starzy pozwolili. Na oglądanie telewizji stracił ochotę, podobnie i na "żeglowanie" po komputerze. Usiadł i zaczął czytać lekturę. Nie mógł się skupić, co chwila myśli uciekały do Jeźdźców Wiatru. Dziwna nazwa, myślał. Zen widocznie miał jakieś zamiłowanie do tej nazwy. Przed wymyśleniem tej nazwy wciąż mówił tak sobie "Jesteśmy prawdziwymi Jeźdźcami Wiatru" albo "Mógłby być rzeczywiście Jeźdźcą Wiatru". Nagle przestał czytać i wyszczerzył oczy. Boże, a praca domowa?! Ostatnio Zły podpadł panu Profesorowi Procowi. Zawsze brak pracy domowej. Nie uważa po prostu na lekcjach. Proc powiedział, że jeżeli jeszcze raz będzie się wygłupiał i zgłosi brak pracy domowej, uwaga i pała do dziennika. Zawsze zbierało się na tą straszliwą pałę. No i zebrało się. Wyciągnął pospiesznie książki. Z Polskiego: nauczyć się lekcji. E tam, przepisze się. Przyroda. Cząsteczki, atomy, wodór, kationy. Drapał się po głowie. Eee tam, raz sobie odpuści. Matma. O boże, 6 zadań i do tego nauczyć się na klasówę! Iii tam, klasówa, wkuje się na przerwie, a zadania przepisze się od Megasa, najlepszego matematyka w szkole. WF - oczywiście, że nic. Anglik. W mordę jeża! Ten przeklęty angielski! Zły nie cierpi języków. Na szczęście nie ma jutro Niemieckiego z Angielskim, wtedy wszystko by mu się poplątało. Nagle coś stuknęło w szybę. Podszedł do okna. Rozwarł oczy ze zdumienia. Zen. Ciekawe, co znowu chciał, myśli Zły. Zszedł na dół i otworzył oczy. W drzwiach stał Zen. Mina Zena nie wróżyła nic dobrego. Był przemoczony. Wpuścił niespodziewanego gościa, po czym matka Złego podeszła. Zauważyła Zena i wróciła do kuchni. Po przebraniu się Zen pobiegł na górę. Zauważył siedzącego przy książkach Złego. Patrzyli na siebie w ciszy. Zen podszedł do okna z założonymi rękoma. Myślał o tym, dlaczego tu przyszedł. Musiał z nim porozmawiać o uczestnictwie u Jeźdźców. Zawsze gdzieś tego Złego wetnie, myślał. Odkąd skończyły się wakacje, prawie nigdy Zen nie widział Złego na ważniejszych zebraniach, czyli po prostu wszystko olewał. Zawsze się wywiązywał i usprawiedliwiał, dlaczego nie poszedł. A to musiał zostać w domu, a to deszcz padał, a to musiał pracę domową... Dużo powodów, dla których przyjść nie może przynajmniej na jedno zebranie. Zen wie, że Zły kłamie, bo się wstydzi powiedzieć, że nie chce przychodzić. Nastało milczenie, które od czasu do czasu przerywało pisanie w zeszycie czy uderzenia kropel o szybę. Zen i Zły nie mówili nic do siebie. Zły tylko mruczał jakieś działania z matematyki pod nosem, a Zen wzdychał. Milczenie zaczynało być denerwujące. Zły i Zen myśleli, że zaraz wybuchną i będą wrzeszczeć i krzyczeć bez opamiętania.
- Co tak milczysz? - rzucił nagle Zen.
- A ty dlaczego nic nie mówisz? - mruknął Zły. - To ty przyszedłeś do mnie, nie ja do ciebie. Po co w ogóle przyszedłeś?
- Ja... po nic - skłamał Zen. Lecz po chwili zaczął mówić. - Nie ma co dalej przedłużać milczenia. Powiem ci krótki i na temat. Dlaczego w ogóle nie przychodzisz do nas, do Jeźdźców? Wczoraj wydarzyła się rzecz niesłychana, a ty siedzisz w domu i pierdzisz w stołek
- Dzisiaj musiałem... lekcje odrabiać...
- Nie kłam, przejrzałem cię. Myślisz, że nie zauważyłem, że ty ciągle się wywijasz? Praca domowa, deszcz i inne pierdoły. Nagle zacząłeś powtarzać to samo. Co, więcej wymówek nie wymyślisz? Jesteś żałosny. Nawet moja babcia by bardziej pomyślała
Przez chwilę Zły miał chęć wstać i pieprznąć w twarz Zenowi, żeby się uspokoił, ale się powstrzymał. To wszystko, co powiedział, jest prawdą, nie można się z nim bić za mówienie prawdy. Ta rozmowa zaczęła po chwili zamieniać się w kłótnię. Zły powrócił do lekcji. Znowu nastała cisza, czasem Zły się odwracał i zerkał na Zena, ten jednak patrzył przez okno na drogę. Zły chciał bardzo czymś zgasić Zena, ale nie miał żadnej wymówki. Był bezradny. Został rozłożony na łopatki. I tyle, koniec rozmowy. Ale nie, Zły musiał przedłużyć tą rozmowę.
- Co się dzieje obecnie u nas?
- A widzisz, jakbyś był u nas to byś wiedział - powiedział Zen. - Jeżeli chcesz wiedzieć, to dziś rano w radiu słuchaliśmy i najprawdopodobniej wiedzą o wczorajszej bójce
- Chyba żartujesz?!
- Wiesz, że mi się nie chce teraz żartować, Zły - mruknął Zen. - Grzmotnik się tym bardzo przejął. Jeżeli się starzy dowiedzą, że to my, to będzie nasz koniec. To jest pewne. A jak w grę wejdzie policja? To będzie koniec i nigdy więcej nie będzie żadnych Jeźdźców Wiatru. Dla ciebie różnicy nie będzie, bo... przecież ciebie to nie obchodzi
- Ja... nie wiem co powiedzieć... nie wiedziałem, naprawdę...
- A widzisz, tu cię gryzie, nie przejmujesz się mną... W ogóle mi nie pomagasz, nie myśl że praca kapitana jest taka fajna. Wszystkim zarządzasz i... i w ogóle.
- Ja... już nie należę do was. Nie mam czasu i w ogóle. To mnie przerasta, ja nie wytrzymam psychicznie... odchodzę
Zen w ogóle się tego nie spodziewał. Obrócił się do Złego.
- Ty... ty... ty Durna świnio!
Po czym Zen zbiegł po schodach. Po chwili Zły opuścił lekcję i wybiegł na dwór. Chciał przeprosić za wszystko Zena, że się poprawi i będzie codziennie przychodził. Jednak jego już nie było. Wydawało mu się, że wciąż słyszy krzyki: "ty Durna świnio! Ty Durna świnio!". Po chwili wrócił do domu.

3. Nieproszeni Goście
Cytat:
Łapa siedział na ławce na placu gryząc jabłko. Dostał dziś pałę z pracy domowej, ale tym się nie przejmował. Wciąż myślał o wczorajszym radiu. Nagle coś weszło na plac. To -Fire-Man-, bo najwcześniej kończy lekcje. Nie zamienili ze sobą ani słowa. -Fire- zawsze zrywał jabłko, bo był największym żarłokiem owoców. Ale tym razem nie poszedł do żadnej jabłoni, tylko z uwagą przyglądał się Łapie. Łapie wydawało się, że coś mruczy pod nosem, ale to tylko on gryzł jabłko. -Fire-Man- widział, że Łapa jest w niepokoju. Podrapał się po głowie i poszedł po jabłko. W końcu Łapa skończył jeść jabłko i rzucił nim o ziemię i wstał. Zobaczył na zegarek. Za chwilę przychodzi Terni, z którym może w końcu zamienić przynajmniej słowo. Ale jak na złość nie przychodził. To jest tak: Kiedy jesteś czymś zajęty, to czas leci nieubłaganie, a kiedy czekasz, to czas wlecze się jak ślimak. Jest. Terni przechodzi przez furtkę, twarz ma zdziwioną, co Łapę zaniepokoiło. Terni podszedł do Łapy, ale nic nie powiedział. Milczą jak zaklęci. -Fire- przygląda się im z uwagą. Z boku wyglądają jak jakieś dwa posągi. Tak właśnie stoją wmurowani. -Fire-Man- chciał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język. Nie jego sprawa.
Godzinę później zaczęli wszyscy przychodzić po kolei: Chaos, Szalik, Saber, Srebrak i Padak. Oni też mieli strute miny. Jak zwykle Szalik miał iść po jabłko, ale sięgnął po gazetę. Padak miał biegać wzdłuż placu, ale teraz tylko spacerował oglądając się na wszystkie strony. Chaos gadał ze Srebrakiem i Saberem o czymś. Terni zrobił ruch, a Łapa dał znak, żeby zaczęli słuchać. Łapa odwrócił się, wziął głęboki wdech, wypuścił powietrze i zaczął mówić.
- Przyjaciele - zaczął. - wiecie już o tym, co się stało wczoraj. Reporterzy mieli nas, jak widać, na oku. Musimy coś zrobić, żeby nie było końca naszej organizacji. Musimy dać sobie radę! Musimy! Inaczej będzie koniec. W domu będziemy mieć grandę i szlaban od Starszych na całe życie. Mówię to oczywiście w przenośni. Ktoś coś chce powiedzieć?
Wszyscy milczeli. Nie wiedzieli, że dojdzie do tej przemowy ich dowódcy. Każdy chciał coś powiedzieć, ale nie mieli nic do powiedzenia sensownego. Łapa stał przed nimi, jakby był ich Generałem i wydał surowy rozkaz prawie nie do wykonania. Łapa miał twardy głos, co jeszcze bardziej zaniepokoiło zebranych. Ale wygląda, jakby poczuł ulgę, jakby wyrzucił to z siebie. Obejrzał się po zebranych. Wszyscy szeptali coś do siebie. Łapa odszedł na bok, a pozostali zabrali się do swoich codziennych czynności. Łapie wydaje się, że to, co im powiedział, nie wbiło im do głowy. Po chwili podszedł do Chaosa.
- Czego? - zapytał zdziwiony Chaos.
- Niczego - powiedział bez żartowania Łapa. - Powierzam ci tymczasowe dowództwo nad Czystym Niebem. Wyruszam
- Gdzie? - rzekł jeszcze bardziej zdziwiony Chaos.
- Na... zwiady. Słyszałem, że podobno ma przyjść jakieś nowe ugrupowanie. Dowiedziałem się od matki, kiedy przez telefon gadała. Gadała i gadała i nagle zgadało się o to ugrupowanie. Więc... postanawiam zobaczyć co i jak. A ty masz na razie rangę Kapitana, jakby coś się stało
- Ocz... oczywiście - zająknął się Chaos. Był trochę zaniepokojony decyzją dowódcy, ale nie próbował go namawiać.
Następnego dnia Łapa pożegnał się ze wszystkimi, dał oficjalnie tymczasową rangę kapitana Chaosowi, wysłuchał ostatnich zdań, pożegnań i Łapa wyruszył w drogę. Jego pierwszym celem była Ulica Gezarkiewicza, tam powinny być pierwsze znaki. Zaczął spacerować, co chwila zerkając do tyłu, ale w końcu ustał. Niespodziewanie uderzył głową w jakiś znak. Na szczęście nic większego się nie stało, ale zaczęła go boleć głowa. Wstał i zobaczył na znak. Ulica Kolejowa. Do Gezarkiewicza jest jeszcze kawał drogi.
Chodził ulicami. Zapadała ciemność. Chodzi już 2 godziny. Co chwila przejeżdżały samochody różnych Mark. Kilka minut temu zauważył samochód swojego Ojca, jednak cudem nie zauważył syna. Zaczyna się robić zimno. W plecaku miał tylko strawę i wodę. To raczej wystarczy. Podszedł do kolejnego znaku. Zrobiło się ciemno, ale po tym, jak się przyzwyczaił, zauważył kolejny znak z nazwą ulicy. Ulica Zbigniewa. Następna ulica powinna być Gezarkiewicza. Co jakiś czas Łapa brał swoją procę i strzelał celnie w korony drzew. Nuda go dobijała. Ostatnia kulka z procy. Nagle zapatrzył się i walnął znów w znak, tym razem bez żadnych obrażeń. Podniósł się, zamachnął się na znak, ale gdy zobaczył na napis na znaku, o mało mu serce nie wyleciało. Ul. Gezarkiewicza. Jego cel. Zatrzymał się, usiadł na ławce, wyjął lornetkę i latarkę. Tutaj miał czyhać na nich. Co chwila przechodził tu jakiś człowiek, ale nie zauważyli obserwującego Łapy. Nagle coś zatrzeszczało. Łapa zerwał się i schował pod ławką. Słyszał rozmowę kogoś. Najpewniej dwóch osób. Nagle je ujrzał. Jeden był umięśniony, miał poważną twarz i miał obcięte na krótko włosy. Drugi był wyższy od pierwszego, był chudszy i miał bystre oczy. Stali i patrzyli przed siebie, od czasu do czasu coś mówiąc.
- Kapitanie, czy to tutaj? - przerwał milczenie na krótko obcięty chłopak.
- Jak najpewniej, Łysy - odparł bystrooki. Spojrzał na owego "Łysego". Dopiero teraz Łapa mógł dokładniej zobaczyć, jak wygląda bystrooki. Miał szyderczy uśmiech, jeansy i niebieską bluzę. Był brunetem. - Zwołaj pozostałych. To na pewno tutaj
- A jeżeli nie? - zapytał Łysy.
- Jestem pewny, że tak - odpowiedział stanowczo bystrooki. Łysy zauważył napis na bluzie. "Zębacz"... To tak się nazywa. - Nie masz prawa mi się sprzeciwiać Łysy. Jestem kapitanem. I możesz mi co najwyżej bułkę z masłem zrobić
Łapa wzdrygnął się. Zębacz odwrócił się. Jednak pod ławką Łapy już nie było. Łysy zaczął ganiać go. Łapa uciekał gdzie popadnie, lecz nagle coś go złapało z tyłu. Obejrzał się. Łysy. Łapa chciał się wyrwać, lecz Łysy trzymał mocno.
- A gdzież to cię niesie? - rzekł uśmiechając się szyderczo Łysy.
Po chwili podszedł zaciekawiony Zębacz i zobaczył na "zdobycz" Łysego. Łysy się uśmiechał, czekając na znak, ale Zębaczowi nie było w ogóle do śmiechu. Kazał Łysemu puścić Łapę. Łapa myślał, że to jakaś zasadzka, ale po minie Zębacza nic nie było takiego widać.
- Powiedz, jak cię zwą? - zapytał po kilku minutach zaciekawiony Zębacz.
- Ja? - odparł Łapa. - Nazywam się Red, ale nazywają mnie Łapa. A ty?
Lecz Zębacz mu nie odpowiedział. Łapa po namyśle zaczął uciekać, oglądając się na tamtych. Nie gonili ich. Łysy miał straszną chęć, ale Zębacz go uciszył. Coś powiedział do Łysego, po czym on zaczął iść. Łapa zatrzymał się. Zębacz wciąż patrzył na niego. Łapa na Zębacza. Stali tak w ponurym milczeniu, ale w końcu Łapa zaczął nie biec, tylko iść. Zębacz jeszcze na niego patrzył, ale w końcu wrócił do swoich.

4. Tajemniczy List
Cytat:
- Piotruś, chodź na kolację!
Dante siedział przy biurku odrabiając pracę domową z Polskiego. Co prawda poprzysiągł sobie, że odrobi, ale nie mógł się skupić. Co chwila myśli wracały do wydarzeń z wczorajszego dnia. Zszedł na dół na kolację. Wprawdzie nie lubi jeść z rodziną kolacji, ale teraz był głodny jak wilk i o mało co nie wywalił się na schodach, żeby jak najszybciej coś sobie do gęby włożyć. Bardzo szybko zjadł kanapki i pobiegł na górę. Musi odrobić w końcu tą pracę z Polskiego. Już od dawna Nauczyciel ostrzy sobie na niego zęby. Jeżeli tym razem nie odrobi, to dostanie pałę. Brrr, Dante nie cierpiał słabych ocen. Zawsze bał się ojcowskiego paska. Nagle zaczął siąpić deszcz. Coraz bardziej, aż w końcu deszczyk przemienił się w ulewę. Po kilku minutach zaczęła mu towarzyszyć burza. Burza mózgów, pomyślał Dante. Siedział jeszcze, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Przeraził się myśląc, że to któryś z Jeźdźców Wiatru. Ale usłyszał głos dorosłego człowieka. Odetchnął z ulgą, ale i tak nie przestał myśleć o Jeźdźcach. Co przyniesie jutro? Wciąż zadawał sobie to pytanie. Przestał odrabiać, olał szkołę i pobiegł na dwór. Przed tym nie wziął nic ciepłego, tylko parasol. Wybiegł i długo próbował otwierać furtkę, po czym przeskoczył przez płot. Był na szczęście niski, więc Dantemu nie sprawiło to większego problemu. Przeskoczył i pędem puścił się w stronę sklepu. Co jakiś czas oglądał się, spodziewając się jakiegoś członka z ich grupy. Nikogo nie było. Zatrzymał się przy domu Megasa. Szukał go w oknach, lecz jego nie było. Próbował otworzyć furtkę, ale była zamknięta i w ponurym milczeniu szedł dalej do sklepu. Zatrzymał się przy domu Złego i zobaczył go w oknie. Miał ponurą minę i patrzył się w dal. Dante wiedział, że jest pogrążony w myślach. Chciał pójść, ale bez namysłu szedł dalej przed siebie. Musiał pokupować różne rzeczy i jak matka się dowie, że go nie ma tyle czasu, to nigdy nie pozwoli przychodzić do stodoły i do pozostałych. Już widzi napis dużymi literami "SKLEP SPOŻYWCZY" i pod napisem jakieś mniej ciekawe rzeczy. Wszedł do sklepu i otworzył drzwi. Jak zwykle było słuchać muzykę z Radia i czuć było ciepło. W tym sklepie było miło ogólnie. Dante wyjął kartkę z tym, co miał kupić i schował ją. Poprosił sprzedawczyni o konkretne rzeczy i czekał, aż je poda. Wziął, dał pieniądze, wziął resztę, podziękował i wyszedł. Puścił się biegiem w stronę domu. Kiedy da zakupy, będzie mógł pójść w końcu do Megasa.
Łapa wszedł przez furtkę na plac, zdyszany. Udało mu się w końcu wywinąć z rodzinnego domu. Był trudno, ale udało się. Rozglądał się po placu. Jego uwagę przykuła koperta leżąca na stole. Wziął ją i obejrzał ze wszystkich stron, zanim ją otworzył. Wziął głęboki wdech i wyjął kartkę. Zaczął czytać:

Drogi Łapo,
wczoraj powiedziałem wszystkim o twojej decyzji.
Raczej nikt się tym nie przejmował, ale słuchaj, co się stało wczoraj...
Otóż ten ochroniarz dowiedział się, że to my mieliśmy tą bójkę, to się bardzo zdenerwował i wyrzucił nas.
W domu miałem taką grandę, że ho ho. Zabronili mi tu przychodzić i kazali mi się uczyć. Wyobrażasz sobie? Nie wiem co teraz myśleć...
Może ty nam coś poradzisz, w końcu jesteś naszym dowódcą.
Chaos.


Łapa opuścił list, zmiażdżony. Czyli to tak... On poszedł w ciemną noc szpiegować, a tutaj czeka go taka niemiła niespodzianka. Obejrzał się po placu i ujrzał owego ochroniarza, ale o dziwo go zamiast wypędzić, zachęcił go do zjedzenia jabłka. Wziął sobie jedno i zaczął gryźć. Wziął list i przeczytał znów. "[...]bardzo zdenerwował i wyrzucił nas[...]", wyraźnie pisze. Teraz dopiero sobie pomyślał, że może to być podstęp ze strony Chaosa albo kogoś innego, żeby Łapę zdenerwować. Przypomniał sobie, co działo się wczoraj. Tajemni dwaj ludzie, którzy zdziwili się na jego widok i nie byli przyjacielsko nastawieni. Może oni? Teraz naprawdę Łapa nie wiedział, co myśleć. Na plac niespodziewanie wszedł Szalik. Zamiast zamknąć furtkę z uwagą przyglądał się dowódcy. Choć widział go wcześniej zmartwionego, to dziś jednak się naprawdę zaniepokoił i zdziwił. Co mu się stało? Po chwili zakradł się i wziął list i w tajemnicy go przeczytał. Nie był tak wmurowany jak Łapa, ale też się zaniepokoił. Przecież nic takiego nie było. Chaos kłamie czy co? Jednak przestał o tym myśleć i odbył spacerek pełny napięcia wokół placu. Łapa patrzył na niego. Gdyby wiedział, w jakiej rozterce duchowej on teraz jest! Przecież to niemożliwe, żeby na plac wtargał się ktoś niepostrzeżenie. Nocą jest zamknięty, a dniem chodzi ochroniarz i do tego członkowie "Czystego Nieba". Więc kto to mógł być? Chyba że ten ktoś jest mistrzowskim szpiegiem. Jedynym mu bardzo dobrym szpiegiem znanym jest Zen. To mogłoby pasować. Zdenerwowanie ze strony wroga. Ale... nie, on nie mógł się dopuścić czegoś takiego. Szpiegowanie jakichś zebrań, owszem, ale to?... Łapa podrapał się po głowie. Przypomniał sobie znów tych dwóch gostków, których zobaczył wczoraj. Jeżeli oni mają też jakąś organizację, to jeden z nich mógł szpiegować Łapę aż do samego domu. Łapa obejrzał się. Domyślał się, że w tej też chwili ktoś na niego patrzy, że czuje na sobie kogoś spojrzenie, lecz to tylko Szalik chodzi ciągle wokół placu z założonymi do tyłu rękoma. Łapa postanowił wyjść z Placu i pójść do wczorajszego miejsca, lecz zatrzymał się. Do Bezarkiewicza jest przecież daleko i nie chciał tracić czasu, ale musiał się w końcu coś więcej dowiedzieć na temat tamtych dwóch. Bił się z myślami, nie wiedząc, co robić. Lecz wrócił na plac, usiadł na krześle i długo rozmyślał.
Zębacz, dowódca nieznanej organizacji, stał na czele kilku zapalonych chłopaków z dumą. Dziękował Bogu za szczęście odnalezienia takich kompanów. Mimo, że czasem denerwują, to są bardzo oddani przywódcy, czyli jemu. Stał i patrzył na nich. Jedyny, który nie obdarzał trochę go sympatią był Łysy. Patrzył na niego spode łba i z żadną radością wykonywał swoje obowiązki. Zębacz wiedział, że Łysy chce bardzo objąć stanowisko przywódcy, bo jest tylko zastępcą. Po chwili podszedł do niego jeden z członków organizacji: "Nieznajomy". Szepnął coś do Zębacza, ten wskazał na drewnianą skrzynkę i Nieznajomy odszedł. Zębacz zerknął na Łysego nie więcej niż 2 sekundy. Potem patrzył na coś innego i myślał o czym innym. Jeden z jego szpiegów, owy Nieznajomy, szpiegował Łapę do samego placu. Mówiono Zębaczowi, że są dwie organizacje i tymczasem niespodziewanie wie o jednej, trzeba teraz tylko potwierdzić bytność drugiej. Trzeba znaleźć ich bazę, pomyślał Zębacz. Kiedy pokonają dwa, nadejdzie triumf. Triumf Sekty!

5. Tajna Misja, Szturm
Cytat:
Z pamiętnika Megasa

Mam na imię Michael, jestem synem Renaty i Huberta. Moim tak zwanym imieniem kodowym jest "Megas", a więc należę do organizacji "Jeźdźcy Wiatru", którą dowodzi ten gnojek Zen. Ma 12 czy ileś tam lat i jest dowódcą organizacji? To jest przecież nie etyczne. Powinien tym rządzić ktoś, kto ma umiejętności przywódcze. No ba, ale kto? Tu się pojawia pytanie, na które nie umiem odpowiedzieć. A innym to się podoba. Czy mi się wydaje, czy oni nie widzą, że Zen to patałach? A co ja będę się tu rozpisywał o nim, powiedziałem swoje. No, ogólnie nie jest źle u nas, ale podobnież będziemy mieć starcie z jakąś nową grupą. Wiele razy nas ostrzegano i z każdymi śmiałkami wygraliśmy. Najbardziej mnie "Czyste Niebo" wkurza. Oni to uparci jak osły. Nie poddają się, przeklęci. Ostatnio to i my mamy problemy. Jak te dupki z radia dowiedziały się o bójce? Jakbym mógł, to bym ich zbił na kwaśne jabłko, ale to nie przystoi takiemu jak ja. Jutro mamy zebranie, a Zły się nie pojawił, Zen milczy. Zapytać się go. No ba, a ile to razy ja się pytałem! A on zawsze te same odpowiedzi: "Nie wiem" i sratata. To zaczyna być naprawdę, za przeproszeniem, wkur***ające. Nie mogłem się powstrzymać. A może samemu się udać do Złego? Dobry pomysł, ale nie wiem, czy będzie chciał gadać. Ciekawe, jak będzie jutro po zebraniu...
Już po zebraniu. Na nim kilka rzeczy ogłosił Zen i Grzmotnik. Pierwsza była sprawa ze Złym, na co nie mogłem się doczekać. Oto powód: Zdradził nas, psiakość. Straciliśmy jednego z lepszych członków. Jest nas teraz 7, jakby nas te pędraki z Czystego Nieba zaatakowały. Drugą rzeczą byli ci przeklęci reporterzy. Na szczęście nie dowiedzieli się do końca, kto to, więc odetchnąłem z ulgą, ale trochę bałem się dalszych rzeczy. Dalej gadaliśmy o składkach do nas. Było głosowanie na skarbnika i wybrano... mnie! Byłem w siódmym niebie. Ja jedyny nie musiałem płacić składek i zbierałem wszystkie składki. Była to miesięczna zapłata 10 złotych. Będziemy zbierać na kilka broni. Ja się ucieszyłem strasznie, myślałem, że się popłaczę ze szczęścia, ale to nie wypada. Dalej odezwał się Grzmotnik. Mówił on o jakiejś tajnej misji, którą trzeba wykonać. Teraz było kolejne głosowanie, tym razem na wykonawcę zlecenia. Uff, na szczęście na mnie nikt nie zagłosował, do tego Zen powiedział, że ja jestem skarbnikiem i nawet jakbym miał najwięcej głosów, to bym nie mógł. Wybraliśmy Dantego, w końcu jest dobrym złodziejem. Nikt się nie dowiedział dokładniej o tej misji, oprócz Dantego. Grzmotnik i Dante poszli gdzieś w róg i powiedział mu na ucho zlecenie najprawdopodobniej. Próbowałem podsłuchać, ale Zen to zobaczył i mnie uziemił. W końcu nie tylko ja byłem bardzo ciekawy misji. Widziałem, jak Arti z uwagą słuchał Grzmotnika, kiedy ten gadał o tajnej misji. W końcu to olałem, tak czy inaczej nacieszyć się muszę rangą Skarbnika. Jak już pisałem, jestem w siódmym niebie! Ciekawe, czy będą mi zazdrościć? No nic, zobaczymy, jak jutro.
Dziś poszedłem do naszej bazy, a tam wszyscy gadają tylko o zebraniu i dają swoje propozycje, o co w tej tajnej misji ma być. Nie gadają nic o skarbniku i o składkach... Czy w ogóle zapomnieli, że ja nim jestem? Zdenerwowałem się trochę, ale potem zauważyłem, że nie ma i Grzmota, i Dantego. Gdzie mogło ich wywiać?... Jednak wszystko wyjaśnia to, że przecież miał misję. Dante ma, ale Grzmotnik? Chciałem pójść do Dantego lub do tego drugiego i się popytać, ale spodziewać się tylko milczenia lub wywijania się. Nic mi nie powiedzą. Kurna... I jak tu nie być bardzo ciekawym? Z resztą nie tylko ja jestem ciekaw tej całej sprawy... Policzmy, prawie wszyscy! To, jak widać, normalne. Przestałem o tym myśleć, wbiłem sobie do głowy, że i tak zapewne nic się nie dowiem. Myślałem, ile dostanę kasy na początek. 70? 60? Ech, różnie może być. Nie miałem czasu na rozmyślanie, ta stara kwoka od polaka zapowiedziała sprawdzian. Wrrr... Jak ja nie cierpię tego przedmiotu. Z drugiej strony, kto w ogóle lubi szkołę? Chyba nikt. I jutro do tej budy o godzinę wcześniej, bo "nasz wychowawca ma urodziny i bla bla bla...". Że pan Profesor Natkowski ma urodziny? Przeklęte jego te godziny wychowawcze. Gada o pier**ołach, a my tu mamy złą sytuację, u nas, Jeźdźców. Ale cóż, muszę wziąć się do uczenia. Bo jak zarobię kolejną pałę to na moich pośladkach zagości pasek ojca.
Już po sprawdzianie. Ech, dlaczego musiały tam być pytanie, na które właśnie nie znam odpowiedzi? Żebym tylko kolejnej pały nie zarobił. Dwóję i Tróję to tam starzy jeszcze przepuszczą, ale gola? Jeszcze nic nie wiadomo. Co do Jeźdźców Wiatru: dzisiaj znów byłem, a tam znów gadają o tajnej misji. Taaa, srajnej misji. Już dawno o tym przestałem myśleć. Ale dziś sprawa odżyła na nowo: Dante ruszył na misję, Grzmotnik ogłosił to publicznie. Wyraźnie jest zadowolony, bo przez cały czas coś się tam uśmiechał. Zen też. Ale pozostali wciąż zmieszani, podobnie i ja. O co chodzi? O marchewki? Dobra, żartuję, ale tak na poważnie? Misja specjalna, powiedział Grzmot. Może wkrótce się dowiemy? Pożyjemy, zobaczymy...


Stał Zębacz na dróżce z pozostałymi członkami Sekty. Zobaczył na wszystkich po kolei. Łysy, żądny rangi kapitana, ale silny i nie przeciętnie mądry. Ostry, typ człowieka cichego i najmądrzejszego z nich wszystkich. Teraz Zębacz żałuje, że wziął Łysego na zastępcę. Mógł Ostrego, jest najbardziej oddany Kapitanowi. Nieznajomy, jak szybko się pojawia, tak szybko znika, koleś do zadań specjalnych. Duch... Duch niedawno doszedł do Sekty i na razie Zębacz nic nie wie na jego temat, wie tylko, że najprawdopodobniej jest jedyny, który traktuje sprawę na poważnie i poświęci nawet szlaban, żeby być nimi. Dobry chłopak. Ognisko, typ narwańca i gałgana, ale jeżeli ma kogoś dogonić lub po coś pobiegnąć, Zębacz zawsze wybiera jego. Odpowiedzialny za zaopatrzenie Fanatyk. Facet nie jest zły. Przydaje się w jakiś cudowny sposób. Router... Ech, ten jest typem poganiacza i popychadła przez innych, jest wieku Zena. Wszyscy go traktują jak sługę, ale jedyny Zębacz każe, żeby go tak nie traktowali. Gdyż Zębacz nie jest złym chłopcem. Sprawiedliwy, z honorem. Wziął kij do góry i pozostali też unieśli, po czym rozłożył na stoliku plan pierwszego uderzenia. Na kogo? Na Czyste Niebo.

6. Przygotowania, Bitwa!
Cytat:
- Plan jest taki - zaczął Zębacz, pokazując wszystkim plan ataku. - Najpierw trzeba unieruchomić wartowników, czym zajmie się Łysy. Jak to mówią: Najtrudniejszy pierwszy krok, a potem to już z górki. Dalej... Słyszałem, że mają trochę broni w schowku, co nam się przyda. Wyślemy... Hmm... No niech będzie Router. Router przekradnie się i weźmie kilka przydatnych rzeczy. Ja i Ostry zaszarżujemy od razu do środka od lewej strony placu. Na szczęście są tam te jabłonie, więc to będzie łatwe jak drut. Nieznajomy będzie na warcie, Fanatyk w rezerwie, a Duch... No niech pójdzie z nami. Wszyscy znają swoje role?
- Tak! - wykrzyknęli wszyscy jednocześnie.
- A więc tak: Jutro zaatakujemy, bo jutro na szczęście Sobota. Proszę się wyspać i przygotować, to nie będzie spacerek. Słyszeliście mnie? Macie się przygotować!
- Tak!
- I dobrze - zakończył wojskowym akcentem Zębacz i wszyscy zaczęli się po kawałku rozpraszać.
Tego jeszcze dnia Czyste Niebo gotowało się do bitwy. Zębacz osobiście ogłosił bitwę, która odbędzie się jutro. Wszyscy są podekscytowanie. Zakładali się, czy jutro wygrają czy poniosą klęskę. Niektórzy byli pewni, że wygrają, a niektórzy strasznie się bali, bowiem nie znali prawie Sekty. Wszyscy się gotowali do walki. Na początku Łapa bardzo się przeraził tym ogłoszeniem, lecz udało mu się opanować i opracował plan. Dokładny, przemyślany, ale wciąż się niepokoił. Jak ktoś mówił, nic prawie nie wiedzą o Sekcie. Może mają w zanadrzu jakieś sztuczki? By się nie bał, gdyby to zaatakowali ich Jeźdźcy Wiatru, ale taki wróg to co innego. Przypomniał sobie wydarzenia z kilka dni przed. Wszyscy coś robili: Łapa przygotowywał plan i ewentualnie coś zmieniał. Chaos i Terni przygotowywali bronie. Szalik ćwiczył walkę wraz z -Fire-Man-`em. Musieli uważać, są wartownikami i spodziewają się pierwszego ataku na nich. -Fire-Man- przyniósł deski, którymi umacniał płot. Saberowi udało się wytrzasnąć bardzo celną procę i wziął swoją armatkę na smalec. Proca jest od ojca za pomaganie mu w pracy (jego ojciec pracuje w warsztacie samochodowym), Srebrak też poprzynosił kilka broni, a Padak, korzystając ze swojego talentu inżynieryjnego, naprawiał wszystkie szpary i przegródki w płocie. Udało się namówić strażnika, żeby tego dnia zrobił sobie przerwę i wszystkim spadł kamień z serca, ale pracować musieli dalej. Później z domu Szalik, po obiedzie, przyniósł jakiś nowy szalik: fioletowy. Zwrócił na to uwagę, ale małą, Łapa. Stanął na pagórku i obserwował wszystko z daleka. Ciężko pracują, ale po ich twarzach można było zobaczyć dumę. Od dawna nie walczyli z nikim. No dwa razy: Pierwszy raz, kiedy Jeźdźcy Wiatru zaatakowali ich, ale bezskutecznie, drugi raz, kiedy to mieli bójkę. Teraz będzie kolejny raz. Ale... Każdą walkę wygrali, ale jak będzie tu?... Tego Łapa się najbardziej bał. Mogli przegrać. On jedyny widział ich. Przypomniał sobie uścisk Łysego i ogólnie jego. Silny bydlak, sam załatwił by z trzech. Ale z jakiegoś dziwnego powodu Zębacza niezbyt uważał za wroga... Nie wiedział czemu. Może dlatego, że pozwolił go puścić? Gdyby nie on, to Łysy stłukł go by na kwaśne jabłko. Ale jakimś dziwnym trafem go przepuścił. Przestał o tym myśleć, zaczął znów myśleć o jutrzejszej bitwie. Plan ogólnie był taki: Łapa, Chaos i Terni mają być w na środku placu, Szalik i -Fire-Man- są wartownikami, więc będą stacjonować przy furtce. Saber będzie bronił wejścia do ich zbrojowni, a Srebrak będzie tzw. "biegaczem". To znaczy, że będzie biegał wokół placu, będzie wypatrywał wrogów i ewentualnie walczył z niektórymi napaleńcami. Padak będzie bronił wejścia od tyłu. Wszyscy są przygotowani, ale każdy ma wątpliwości. Nigdy nie mieli walki na tak wielką skalę. Ale... pożyjemy, zobaczymy. Może wszystko się jakoś ułoży.
Nazajutrz Szalikowi bardzo się chciało spać. Wiedział, że weźmie udział w bitwie, ale strasznie mu się spać chciało. No nie dziwne, szukał potrzebnych rzeczy do 1 w nocy. Ale złożył przysięgę. Wstał, przetarł oczy i sięgnął po zegarek. Już 7:00... Miał się tam stawić o ok. 7:30. Nawdychał się powietrza i wstał. Był bardzo śpiący. Stanął, założył kapcie i szukał jakiś ubrań. Brudnych, gdyż nie chce lśniących i pachnących pobrudzić błotem czy czymś innym. Założył jakieś łachmany, ale po chwili usiadł znów na łóżko. Chciał wszystko rzucić i przespać się, ale przypomniało mu się, że przecież od dawna takiej wojny nie było i od wczoraj się niecierpliwił. Ubrał się do końca i zobaczył się w lustrze. Stara bluzka, długo nieprana i śmierdząca. Powąchał ją. Nie śmierdzi. Z resztą, po co ma śmierdzieć. Ważne, że jest. Zszedł na dół i zobaczył matkę. Jeśli zobaczy go w tych brudach, od razu każe mu inne ubranie wziąść. Nie chciał jeść, weźmie tylko jakąś wodę, a na placu zje jabłka. Zszedł bardzo szybko, wziął buty i wyszedł. Padał lekki deszcz i świeciło słońce. Zaje*iaszcza pogoda na bitwę. Ruszył czym prędzej w stronę placu. Musiał być pierwszy. Już widzi furtkę. Otwiera ją i... ktoś jest. Przełknął ślinę, myśląc, że to wróg. Zajrzał, ale wróg, tylko -Fire-Man-. Drugi wartownik. Właśnie strażnicy furtki mają najważniejszą i najtrudniejszą pracę. Po około kwadransie zaczęli się zbierać wszyscy. Łapa niósł jego ulubioną procę, zaś Saber niósł jego armatkę na smalec i procę. Łapa po chwili zarządził ciszę, wszedł na kamień i zaczął mówić:
- Przyjaciele... Dziś mamy bitwę. Każdy to wie, ale zmieniłem trochę nasz plan. Saber będzie siedział na tym wzgórku, skąd będzie strzelał, zaś Padak zamieni się miejscami ze Srebrakiem. Uznałem, że Padak jest szybszy, a Srebrak silniejszy. A więc... wszyscy na miejsca!
Po chwili wszyscy zajęli swoje posterunki. Z daleka po kilku minutach można było usłyszeć marsz. Nie było osoby widać, ale ujrzano ich w końcu. Cała Sekta z Zębaczem na czele. Stanął, odwrócił się do pozostałych i wydał sygnał. Bitwa się rozpoczęła!!!
Saber na znak rozpoczęcia bitwy wystrzelił pocisk w idącego Ostrego. Zdenerwował się bardzo, chciał się odwrócić i iść nabić strzelca, ale Zębacz go zatrzymał. Muszą wykonać swoje. Łapa, Chaos i Terni się bardzo niecierpliwili. Jak wroga nie ma, tak nie ma. Niespodziewanie z tyłu wyskoczyli Zębacz i Ostry skacząc na nich znienacka, obezwładniając Chaosa i Łapę. Rozłożyli ich na ziemi. Zdezorientowany Terni nie wiedział, co robić. Po chwili Zębacz, który obezwładnił Łapę, przewrócił się, ale szybko wstał, lecz Łapa zdążył wstać, odciągając Ostrego od Chaosa. Kto podciął Zębacza? Nie było jednak czasu do zastanawiania się. Musieli stawić czoła może mniejszej liczebności wrogowi, ale silniejszemu. Ostry z bojowym okrzykiem rzucił się na Chaosa i zaczęli się okładać. Łapa się zamyślił, gdy z jego lewej strony wyskoczył Zębacz. Udało mu się przesunąć, ale trochę oberwał w rękę. Tymczasem wartownicy, Szalik i -Fire-Man- mieli naparzankę z Łysym. To było umięśnione bydlę, a nie człowiek. Choć było ich dwóch, nie dawali jemu rady. Za silny był. To odtrącał jednego, to drugiego. Udało im się raz przewalić go na ziemię, ale wstał od razu. Łysy wziął zamach i rąbnął ręką w kolano Szalika, po czym go odepchnął. -Fire-Man- rzucił mu się na plecy, lecz ten się przechylił i -Fire- się wywalił. Łysy zaśmiał się. To była jak walka z małolatami. Chciał się ruszyć dalej, chcąc pomóc Ostremu i Łysemu, ale na głowę wskoczył Srebrak. Ten przewalił się na ziemię. Nie mógł wstać, bowiem Szalik i -Fire-Man- otrząsnęli się i przygniatali go do ziemi. Z dwoma to może i wygra, ale doszedł trzeci, który znienacka go znokautował. Na razie wszystko idzie jak należy. Szalik powiedział, żeby trzymali Łysego, a on sam pobiegł tamtym na pomoc. Po drodze ujrzał strzelającego wciąż Sabera. Już pomaga szturmowanym Łapie, Chaosowi i Terniemu, lecz do tamtych doszedł niespodziewanie Duch. Trzech na czterech. Router przepychał się z napierającym Padakiem. Wciąż szło dobrze. Terni odsunął się i w biegu zaatakował nic się niespodziewającego Ducha. Ten zasłonił się, ale Terni okładał go ze wszystkich stron. Zębacz wziął się za Łapę, a Ostry za Chaosa i Szalika. Zrobimy z nich miazgę, pomyślał i znokautował Szalika. Chaos się zasłonił od liścia Ostrego i uderzył w twarz Ostremu, a ten syknął z bólu. Miał na policzku czerwony ślad. Dotknął jej i jęknął. Spojrzał gniewnie na Chaosa i pobiegnął w jego stroną, bardzo szybko waląc w brzuch. Zębacz zaś zadał cios Łapie, który rozłożył go na łopatki. Łapa zauważył walczącego Srebraka z Nieznajomym, który pojawił się znikąd. Przegrywali! Jednak przypuszczenie stało się faktem. Przegrają i zostaną wyśmiani! Łapa zacisnął zęby. Koniec?... Lecz oto Srebrakowi udało się zwalić na ziemię Nieznajomego i pobiegł czym prędzej, żeby przygnieść do ziemi Łysego. Nagle i Padakowi udało się pokonać Routera, który uciekł z placu. Padak pobiegnął i pomógł w walce Chaosowi na pomoc. Terni przegrywał walkę z Duchem, ale gniew dodał mu siły. Udało mu się! Duch został rozłożony na ziemi i nie ruszył się, bo jest nieprzytomny. Terni z Padakiem rzucili się ku Ostremu i obezwładnili go bardzo szybko. Ostry nie mógł się ruszać. Zębacz przerwał walkę, zrzucił na ziemię Łapę i próbował doprowadzić do przytomności Ducha. Nie udało mu się, wziął ciało i zaczął się oddalać. Na placu zostali tylko 3 członkowie Sekty: Nieznajomy, Ostry i Łysy. Fanatyk stał z daleka i po chwili Zębacz przyniósł mu nieprzytomnego Ducha. Nie udało się go przywrócić do zdrowia, więc niestety odeszli za plac. Nieznajomy zorientował się w sytuacji patrząc na wiwatujących członków Czystego Nieba. Wygrali?... To niemożliwe! Odsunął się, szybkim ruchem nokautując Srebraka i wychodząc z placu z Łysym. Na placu został tylko Ostry. Wszyscy tryumfowali. Wygrali! Cieszyli się wszyscy, nawet Łapie udało się zdać na uśmiech. Byli radosni, że wygrali. Dali poobijanemu Ostremu odejść. Po chwili okrzyków radości wszyscy rozeszli się do domów.

7. Odbić Zakładnika 1/2
Cytat:
- Oglądałeś wczoraj Star Warsy?
- Nie...
- Ty smutasie! Jak zwykle. Jak coś fajnego w TV leci, to mi ty na złość robisz... Z resztą nieważne
Psycho otworzył oczy. Nie mógł ich przetrzeć, zauważył, że jest przywiązany do krzesła pod nadzorem dwóch strażników. Jednego z nich znał, tym "smutasem" był Ostry, ale drugiego nie może sobie przypomnieć. Szczupły. Nie pamięta go. Psycho chciał zorientować się w sytuacji, ale o wszystkim zapomniał. Pamiętał tyle, że został ogłuszony przez Łysego, kiedy on opracowywał nową, wymyśloną taktykę. Nagle zorientował się. Był w wąskim pokoju, przywiązany do krzesła przy ścianie. Przy drzwiach stał Ostry, który patrzył sobie na paznokcie, zaś ten drugi chodził marszem z jednego rogu do drugiego. Jakiś dziwny. Ale czas się cofnął. Przypomniał sobie wszystkich, których widział i owym dziwnym kolesiem był niejaki Duch. Najbardziej oddany sprawie, jak mówił Zębacz. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jest zakładnikiem Sekty. Nigdy nie był porwany, nawet przez Czyste Niebo. Ale zaczął myśleć pozytywnie. Jeżeli on tu jest, to prędzej czy później Jeźdźcy Wiatru muszą się dowiedzieć o nim i go uratują. Z drugiej strony jest jeszcze coś takiego jak rodzice. Jak nie dowiedzą się, gdzie jest syn, to zaczną panikować, dzwonić na policję, rozgromią Sektę i wezmą Psycha. Mógł przeżyć lanie i opieprz od rodziców, ale przynajmniej będzie znów u siebie. Ale... Psycho w ogóle nie wiedział, gdzie jest. Mogli go wywieźć nie wiadomo jak daleko. Ostry wziął zegarek. Psychowi udało się wyczytać: "14:41". Zaburczało Psychowi w brzuchu. Niedługo obiad, a jemu jeść się zachciało. Bóg wie, ile go mogą tu trzymać. Niedługo przyjdzie zmiana, zwykle o tej godzinie, jak w wojsku. Jak na złość Duch zatrzymał się i wyjął kanapkę. Psychowi jeść się bardzo chciało. Patrzył, jak zawartość jedzenia wypełnia usta Ducha. Spojrzał na Ostrego. Patrzy na Ducha zmęczony i gdyby nie to, że jest wartownikiem, to by chyba usnął. Przymykał oczy i ziewał. Psychowi spać się nie chciało. Był z resztą energiczny. Ostry zasapał jeszcze raz, szepnął coś do Ducha i wyszedł. Duch rozejrzał się po sali, usiadł i zaczął jeszcze bardziej zajadle wżerać kanapkę. Obżartuch jeden. Do drzwi niespodziewanie ktoś zapukał. Duch przestał miętosić kanapkę, wyrzucił ją do pobliskiego kosza i otworzył drzwi. Tu Psycho rozwarł oczy. Przy drzwiach stał Zębacz i wymieniał zdania z Duchem. Były najwidoczniej to polecenia, bo co chwila Duch kiwał głową. Po rozmowie Zębacz spojrzał ku Psychowi i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Duch stał wciąż przy drzwiach i znalazł sobie kolejne zajęcie, gapiąc się uważnie na Psycho. Teraz nie ma mowy o jakiejkolwiek ucieczce. Przygląda mu się uważnie, przymrużając oczy, lecz po chwili podszedł do okna i zaczął patrzeć na co innego. Psycho odetchnął z ulgą, miał chwilę na zastanowienie. Wyszukiwał ręką jakiś rzeczy w kieszeni, ale miał tylko łapę do dyspozycji, reszta była spięta liną. Nic nie ma...

Tymczasem w szeregach Jeźdźców Wiatru rosła euforia. Każdy dorzucał jakieś słowo wulgarne skierowane do Sekty. Zen i Grzmotnik próbowali wszystkich uspokoić, ale nie ma mowy o czymś takim. Każdy się kłócił, krzyczał, wrzeszczał i dorzucał jakieś słowa. Jedyny Zen i Grzmot nic nie robią, tylko próbują uciszać. Każdy zdenerwowany. Odkąd się dowiedzieli, że mają Psycha za zakładnika, wszyscy są totalnie wkurzeni na tamtych. Chętnie wypruliby im flaki, jakby mogli. Było ich mało. Nie było Dantego, który został wysłany na misję, nie było Złego, bo wiadomo, nie było też Psycha, bo jest zakładnikiem Sekty. Nie mieli szans na szturm w szeregi Sekty, jednak byli tak zdenerwowani, że jeden załatwiłby z dziesięciu. Tak byli wkurzeni. Z resztą nie tylko Szeregowcy. Mimo iż Zen i Grzmotnik zachowywali spokój, to w ich sercu tlił się gniew. Niepohamowany gniew. W pewnym momencie wszyscy uciszyli się jak zaklęci, gdy Zen powiedział "Mam plan szturmu". Wszyscy ucichli jak nie wiadomo co i zapadła śmiertelna cisza. Zen teraz żałował, że to powiedział, ale by chyba go ukatrupili za to, że powiedział to tylko, żeby się uspokoili. Zaczął omawiać plan: Pierwszym zadaniem to było się dowiedzieć, gdzie oni w ogóle są. I tu jedna z tajemnic jest wyjawiona: To był cel Tajnej Misji Dantego. Najbardziej oburzył się Megas. Myślał, że to misja najwyższej wagi, a to po prostu jakby "zwiady". To było po pierwsze, potem trzeba dokładnie opatrzyć i obejrzeć całą bazę Sekty i znaleźć jakieś szpary, żeby można było wejść niepostrzeżenie. Najtrudniej będzie z liczbą ludzi. Dwóch nie będzie: Dante wróci niedługo. Więc teraz na atak nie ma co liczyć, trzeba czekać na Dantego. Wszyscy rozproszyli się ze stodoły, na wejściu znów rozpoczęły się komentarze i bluzgi. Nagle wszystko ucichło jak ręką odjął. Na przejściu stał Dante, prosząc o przejście i spychając wszystkich, którzy nie przeszli. Pop kilku chwilach dobiegł do Zena i padł na ziemię ze zmęczenia, ciągle sapiąc. Przed tym Dante dał Zenowi 2 kartki. Rozłożył je i przeczytał, a znaczy się zerknął. Były to rysunki całego budynku. Jak się okazuje, członkowie Sekty nazywali to "Lochem", a był to nawet duży, opuszczony dom. Na drugiej kartce wypisane było i narysowane możliwe przejścia do środka. Dante się spisał. Wszyscy chcieli się dowiedzieć o szczegółach misji, oprócz Grzmotnika. I teraz: Zen wszedł na podwyższenie, zaprosił wszystkich do siebie i po tłumie puścił dwie kartki. Po kilku minutach dali dwie kartki Zenowi i on z Grzmotnikiem poszli na bok i zaczęli coś do siebie mówić, co chwila pokazując na jakieś miejsce na rysunkach. Znowu wszyscy zaczęli rozmawiać, niektórzy jeszcze pytali się o szczegóły Dantego, ale ten chciał wrócić do domu i się przespać. Był bardzo zmęczony. Gdy Dante odszedł, Zen i Grzmotnik przestali rozmawiać i omówili cały plan natarcia na Sektę. Każdy miał trudne zadanie, gdyż nie dość, że Sekta jest silniejsza, to tamtych będzie więcej. Po długim opracowywaniu planu wszyscy się rozeszli. Nawet Grzmotnik, został tylko Zen. Dokładnie to nie wiedział, czy wygrają. Wątpił w jakąkolwiek wygraną. Już dawno się dowiedział o tryumfie Czystego Nieba. Oni są lepsi od nich. Ale to się jeszcze zobaczy.
Ranem wszyscy zebrali się przed stodołą. Każdy wziął potrzebne rzeczy do szturmu. Zen i Grzmotnik zebrali wszystkich i marszem z Zenem na czele szli do Lochów Sekty. Każdy myślał o tym samym: O przebiegu walki. Każdy się przygotował. Dante przygotował sobie niegrube odzienie, musi przecież jakoś się wkradać. Grzmotnik wziął kij do obrony i do otwierania potrzebnych rzeczy, może jeszcze do pojedynku na kije. Mózg, jako że był Medykiem i Fizykiem Jądrowym, będzie stał z tyłu, lecząc zranionych. Arti niósł swoją malutką strzelbę, która strzelała kamykami. Coś w rodzaju mechanicznej procy. Megas niósł kilka potrzebnych rzeczy: liny, blachy itp. Zen szedł na czele całego pochodu. Jak to się stało, że on, Zen, dopiero trzynastolatek, dowodzi takiej armii? Nikt się nie sprzeciwiał, słuchali młodszego od siebie. Dopiero teraz Zen poczuł dumę. Gniew minął, teraz był bardzo dumny z siebie i z członków Jeźdźców Wiatru. Dla niego każdy był wielki. Dla niego każdy był kapitanem i przyjacielem. Nagle stanęli. Przed nimi wyrósł duży, stary dom. Dante wysunął się i powiedział do ucha Zenowi: "To tutaj"... Zen odwrócił się i powiedział:
- Tego właśnie pragnęliście. Zemścić się na nich. Teraz macie tą szansę! Przygotować się! Zaczynamy atak!
Po czym najbardziej zagorzali do walki ruszyli w stronę Lochu.

8. Odbić Zakładnika 2/2
Cytat:
Przez chwilę Loch sprawiał wrażenie niepokonanego. Wszędzie stała warta. Zanim nastąpiło pierwsze uderzenie, każdy się przyglądał wielkiemu budynkowi. Gdzieś w środku jest Psycho, którego muszą odebrać, znaczy się, odbić. Zen stał z tyłu, bardzo uważnie przyglądając się Lochowi. Byli strażnicy na swoich miejscach. Dante i Zen nie mają raczej szans przebicia się. Ale od czego są inni. Zajmą strażników, kiedy oni wejdą do środka. Szkoda, że nie ma Złego, myśli Zen. On by sobie poradził z wartownikami. Po kilku pełnych grozy minutach pierwsi ruszyli do ataku, rzucając się na wartę. Zaczęli się z nimi przepychać. Tymczasem Zen zakradł się od tyłu i szukał jakiejś szpary do przejścia przez płot. Dante nie przychodzi. Jednak po chwili przyszedł, idąc dalej i dotarli do małych drzwiczek z tyłu domu. Weszli do środka. Była to piwnica, pełna niepotrzebnych gratów. Zenowi i Dantemu jakoś udało się przejść przez nie i próbowali otworzyć żelazne drzwi. Nie ruszą. Zaczęli szukać klucza.
Na dworze rozgrywała się niepojęta bitwa. Megas wziął się do roboty i zaczął przepychankę z Duchem. Duch był chudy, ale dość silny, jak na niego. Walka była wyrównana. Grzmotnik walczył z Łysym, ale nawet on, bardzo silny, jest słabszy od tak mocarnego wroga. Łysy był wolny, ale miał o wiele większą przewagę siły. Gdyby nie zwinność Grzmotnika, ten zapewne roztrzaskał by mu kości. Myślał, że przegra, ale co chwila odzyskiwał siły, a Łysemu zaczęło brakować, tak się Grzmotnikowi wydawało. Łysy coraz bardziej się męczył, lecz w pewnym momencie tak mocno się zamachnął, że Grzmotnik zatoczył się do tyłu i zawył z bólu. Rozcierał sobie ranę na kolanie. Łysy nie zaśmiał się szyderczo, tylko oparł się o ścianę i oddychał ciężko. Grzmotnik też się ruszyć nie mógł. Megas wziął się za łeb i walczył w łep w łep z Ostrym. Tutaj miał gorzej. Megas nie był tak zwinny jak Grzmot, a Ostry miał jak widać dobrą kondycję. Jechał po nim jak chciał. Każdy atak był dobry, ale zbyt nie ranił wytrzymałego Megasa. Dante i Zen wciąż mieli problemy z drzwiami, do tego jak na złość zatrzasnęły się drzwiczki, przez które weszli. Zen zapalił zapałkę i wciąż jakoś próbowali wejść przez te żelazne wrota. Po kilku chwilach z budynku wyskoczył Zębacz i natarł bardzo szybko na Artiego i ten się przewalił. Zębacz rozłożył go na ziemi i podniósł ręce w geście wygranego pojedynku. Wstał, otrzepał się, przeklął pod nosem i pobiegł na pomoc innym. Arti wstał, wziął swoją armatkę na kamyki, ale po chwili ktoś ją odrzucił. Router kopnął w rękę Artiego. Arti wstał i zaczął się siłować ze słabszym Routerem. W walce wzięli udział wszyscy, ale nie było tylko Fanatyka, co można byłoby usprawiedliwić, i też nie było Nieznajomego. Przez chwilę Jeźdźcy Wiatru mieli przewagę, ale po chwili ją stracili. Do walki wszedł Fanatyk. Nieznajomy gdzieś polazł. Nikt się jednak tym nie przejmował, każdy walczył.
W tym momencie Zenowi zgasła świeczka i dwóch chłopaków ogarnęła ciemność.
- Kur***a... - przeklął Dante.
- Co? - zapytał zdziwiony Zen.
- Nie dość, że te pieprzone drzwi się zatrzasnęły i zgasła świeczka, to jeszcze mój nóż się zgubił. Ta Sekta to z nami sobie w kulki leci!
Zen się tym nie przejmował i szukał w ciemności klucza lub czegoś do poświecenia. Dante olał go i zaczął szukać swojego noża. Nigdzie niczego nie mogli znaleźć. Ogarnęła ich całkowita ciemność, bo ktoś za drzwiami zgasnął światło. Drzwi nagle się otworzyły. Był to Nieznajomy z lampą. Zen i Dante uśmiechnęli się do siebie, rzucili się z cienia na Nieznajomego i przycisnęli go do ściany. Dante uderzył mu w twarz, a ten padł na ziemię nieprzytomny. Dante znalazł swój nóż i schował go do kieszeni i obaj wpadli do środka. Czas poszukać Psycha. Na dworze: Grzmotnik nie miał szans jakiejkolwiek wygranej, walczył z Łysym i Zębaczem, obok niego mocujący się Megas z Ostrym. Z Fanatykiem walczył Mózg. Grzmot uderzył w twarz Łysemu, po czym uniknął liścia Zębacza. Zębacz tak mocno się zamachnął, że uderzył w brzuch Łysemu, przez co Łysy miał podwójny ból. Grzmotnik wstał, obiegł Zębacz i podciął mu nogi. Łysy bardzo szybko się ocknął i uderzył w rękę Grzmotnika. Artiemu udało się wygrać przepychankę z Routerem i pobiegł na pomoc Grzmotnikowi. Router był na wpół nieprzytomny, bo się nie ruszał z miejsca. Ostry napierał na Megasa coraz silniej i silniej, aż w końcu Megas nie wytrzymał i udało mu się podciąć nogę Ostremu. Ten jednak nie padł na ziemię, a ostatkiem sił uderzył jak najmocniej mógł w Megasa. Ten w ostatniej chwili zasłonił się ręką. Megas wziął się za łeb i popełznął do Mózga. Ten przegrywał walkę z Fanatykiem. Megas był bardzo zmęczony i odszedł z pola bitwy. Potem zakrył się w krzakach i patrzył na walkę Grzmotnika i Artiego z Zębaczem i Łysym. Grzmotnik ochronił Artiego przed natarciem Łysego. Sam się trochę potłukł, a Arti w zamian przyfasolił Łysemu w nogę. Nie zdążył się zorientować, że za nim jest Zębacz. Odwrócił się, a Zębacz pieprznął mu pięścią w głowę. Obaj leżeli na ziemi i niestety też i Łysy. Próbował go obudzić, ale ten był nieprzytomny. Nagle coś Zębaczowi wskoczyło na głowę. Był to Megas, ale wciąż osłabiony. Nie sprawiła trudności walka z nim. Zębacz rozłożył go na ziemi jednym ciosem. Poszedł do Mózga i Fanatyka, żeby w końcu skończyć tą wyczerpującą walkę. Nagle coś wyskoczyło z drzwi Lochu. Był to Psycho, Dante i Zen. Zębacz przeraził się. Nie miał szans z przeważającym przeciwnikiem. Nagle przyszedł Duch i ocknął się Łysy. Teraz było 3 na 3. Łysy pobiegł w stronę ich i uderzył prosto w twarz Dantemu, a ten zachwiał się i padł na ziemię. Zen, po tym jak to zobaczył, rzucił się wraz z Psycho na Łysego. Ten nie miał szans i został powalony na ziemię, jednocześnie znów tracąc przytomność. Duch podbiegł do Zena. Byli równi sobie. Zaczęli się siłować. Zębacz pociągnął nosem. Miał przed sobą Psycho. To będzie dziecinnie łatwe. Arti poszedł na pomoc Mózgowi, kiedy ten prawie przegrał z Fanatykiem. We dwójkę poszło im łatwo. Niespodziewanie z prawej strony nadbiegł Nieznajomy. Fanatyk i Nieznajomy kontra Mózg i Arti. Wzięli się do roboty, szturmując na obydwu. Psycho podbiegł do Zębacz, ale ten złapał go za szyję dwoma rękami i odrzucił go na ziemię. Na razie Jeźdźcy Wiatru przegrywali. Do tego Łysy znów odzyskał przytomność i kilkoma ruchami "odstawił" wrogów. Po kilku minutach wszyscy byli w szeregu. Cała Sekta i wszyscy Jeźdźcy Wiatru stali na przeciwko siebie. Członków Sekty było ośmiu, zaś tamtych siedmiu, bo nie ma Złego. Nagle coś wywołało szelest. Wszyscy odwrócili się do źródła dźwięku. Nagle zza krzaków wybiegł Zły, który rzucił się na całą Sektę. Jeźdźcy Wiatru przybiegli mu na pomoc. W kilka sekund rozgromili całą Sektę. Przerażeni członkowie Sekty wbiegli do Lochu. Wszyscy bili brawa Złemu. On pokłonił się wszystkim. Udało mu się, a nawet nie wiedział, że w ogóle w czymś pomoże. Wszyscy zaczęli iść szeregiem do siebie. A najbardziej uradowany był Zen. Ten Zły jest dziwny. Zjawia się zawsze w potrzebnych momentach, myśli.


Kolejne części W jedności Siła pod tym adresem! :
http://www.polskabionicle.fora.pl/tekst,30/fan-fick-w-jednosci-sila,3159-15.html#88204


Ostatnio zmieniony przez Ner`Zhul dnia Czw 17:13, 20 Lis 2008, w całości zmieniany 25 razy
Czw 16:58, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Onepu



Dołączył: 02 Sty 2008
Posty: 192
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

Post
Pseudo: Zen.
Imię: Zenon.
Specjalizacja: Szpiegowanie.
Przynależność:Jeźdźcy Wiatru.


Ostatnio zmieniony przez Onepu dnia Czw 17:07, 18 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Czw 17:03, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Leskovikk



Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Gadaliśmy o tym na Czacie i oczywiście się zapisuję.

Pseudo:Łapa
Imię:Red
Specjalizacja:Dowódca (xD) a poza tym eliminowanie wrogów z odległości (Jednym słowem Sniper).
Przynależność:Czyste Niebo


Ostatnio zmieniony przez Leskovikk dnia Czw 17:15, 18 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
Czw 17:12, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Musztardowy Jihad



Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Yoda Nui (Augustów)

Post Re: [Fan Fick] W jedności Siła
Daje dane mojej postaci, czyli sie zapisuje.:
Pseudo: "Chaos"
Imię: Steve
Specjalizacja: Zbrojny
Przynależność: Czyste Niebo
Czw 17:34, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
ARES PRIME



Dołączył: 06 Maj 2006
Posty: 2291
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zabytek zwany Sandomierzem

Post
Daje dane mojej postaci, czyli sie zapisuje.:
Pseudo: Grzmotnik
Imię: Ed
Specjalizacja: Wojownik
Przynależność: Jeźdźcy Wiatru
Czw 17:43, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Draptyrio



Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Nakaz

Post
No to ja wbijam:
Pseudo: Megas
Imię: Michael
Specjalizacja: Mechanik
Przynależność:Jeźdzcy(tylnego)Wiatru
Czw 17:46, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
-Derion-
Dawny Moderator


Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 1830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Gdańsk

Post
Wtrące swoją uwagę
1. To ma być Fanfic(btw. nie fanfick), nie wiem czemu ma służyć zapisywanie innych do opowiadania niczym do RPG
2. Zdradziłeś zbyt dużo z fabuły
3. "Stalker - Clear Sky" huh?

Czw 18:07, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Ner`Zhul



Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Znikąd

Post
1. Masz rację. To będzie gra w robienie opowiadania i każdy musi wypisać siebie. A tak na serio, musi być ten pierwszy raz.
2. Nie lubię tajemniczości. Później się niektórzy o coś pytają, a ja muszę odpowiadać. Więc żeby nie było pytań, wytłumaczyłem trochę z fabuły (lub jak chcesz, wiele)
3. Leskovikk podsunął mi pomysł na tą nazwę. A mi się spodobała.

SPIS POSTACI:

Czyste Niebo:
1. Leskovikk - Kapitan
Pseudo:Łapa
Imię:Red
Specjalizacja:Dowódca (xD) a poza tym eliminowanie wrogów z odległości (Jednym słowem Sniper).
2. Musztardowy Jihad - Zastępca Kapitana
Pseudo: "Chaos"
Imię: Steve
Specjalizacja: Zbrojny
3. Scorpion - Szeregowy
Pseudo: Terni
Imię: Petro
Specjalizacja: Ciężko-zbrojny
4. Trooper2 - Szeregowy
Pseudo: Szalik
Imię: Leo
Specjalizacja: Zwiadowca
5. Souler - Szeregowy
Imię: Bartek
Specjalizacja: Strzelec wyborowy (snajper, który strzela ze swojej małej armatki na smalec, w razie potrzeby, bo ja lubię smalec (not in rl))
6. Hafu - Szeregowy
Pseudonim: -Fire-Man-
Imię: Timi
Specjalizacja: naukowiec/wynalazca
7. (Postać wymyślona) - Szeregowy
Pseudo: Srebrak
Imię: Roger
Specjalizacja: Zbrojny
8. (Postać wymyślona) - Szeregowy
Pseudo: Padak
Imię: Jan
Specjalizacja: Inżynier

Jeźdźcy Wiatru:
1. Kapitan - Onepu
Pseudo: Zen.
Imię: Zenon.
Specjalizacja: Szpiegowanie.
2. ARES PRIME - Zastępca Kapitana
Pseudo: Grzmotnik
Imię: Ed
Specjalizacja: Wojownik
3. Undead Draptyrio - Szeregowy
Pseudo: Megas
Imię: Michael
Specjalizacja: Mechanik
4. Kraahkanuva - Szeregowy
Pseudo: "Zły"
Imię: Kraahk (innego nie ma, lub nei chce używać) - komandor (zastępca zastępcy kapitana xd)
Specjalizacja: Szermierz (może powalić wroga swoją szermierskim talentem nawet w walce na kije xD)
5. Kodan - Szeregowy
Pseudo: Dante
Imię: Piotr
Specjalizacja: Złodziej, odpowiedzialny za zaopatrzenie...
6. Phantoka - Szeregowy
Pseudo: Psycho
Imię: Dawid
Specjalizacja: Pyrotechnika
7. Darth Nepo - Szeregowy
Pseudo: Mózg
Imię: Tom
Specjalizacja: Medyk i Fizyk Jądrowy
8. (Postać wymyślona) - Szeregowy
Pseudo: Arti
Imię: Artur
Specjalizacja: Strzelec


Ostatnio zmieniony przez Ner`Zhul dnia Czw 12:30, 16 Paź 2008, w całości zmieniany 3 razy
Czw 19:07, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Scorpion



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: z Acocidotego

Post
Zapisz się:
Pseudo: Terni
Imię: Petro
Specjalizacja: Ciężko-zbrojny
Przynależność: Czyste Niebo
Czw 19:20, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Kraahkanuva



Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 766
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nynrah/Toruń Ranga: Przywódca BCF

Post
Melduję się:
Pseudo: "Eviltron"
Imię: Kraahk (innego nie ma, lub nie chce używać) - komandor (zastępca zastępcy kapitana xd)
Specjalizacja: Strateg
Przynależność: Jeźdźcy Wiatru


Ostatnio zmieniony przez Kraahkanuva dnia Czw 20:23, 18 Wrz 2008, w całości zmieniany 7 razy
Czw 19:49, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Kodan
Moderator


Dołączył: 13 Maj 2008
Posty: 1099
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Zapisuję się:
Pseudo i imię(to samo): Dante
Specjalizacja: Złodziej, odpowiedzialny za zaopatrzenie...
Przynależność: Jeźdźcy wiatru


Ostatnio zmieniony przez Kodan dnia Czw 20:16, 18 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Czw 20:13, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Prower



Dołączył: 08 Lis 2007
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

Post
Okay Teraz ja

Pseudo: Szalik
Imię: Leo
Specjalizacja: Scout (Czyli zwiadowca XD)
Przynależność: Czyste Niebo

Okaaay...Miałem zamiar to zrobić dawno ale...leń jestem xD
Czw 20:35, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Ner`Zhul



Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Znikąd

Post
Ja też leniem jestem, ale cóż zrobić? xD

Jak widzę, wszystko szybko idzie, myślałem, że będzie to trwać wieczność. Kiedy chcesz, żeby tak było, to tak nie ma, a jak nie chcesz, to tak jest. Ten świat jest nienormalny xD

Jak zauważyłem, więcej ludu idzie do Jeźdźców Wiatru. Dlaczego...? A bo ja wiem? Nie ważne.

Zapraszam dalej do zapisywania!
Czw 20:44, 18 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Souler



Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 2587
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Goleniów

Post
Pseudonim: Saber
Imię: Bartek
Specjalizacja: Strzelec wyborowy (snajper, który strzela ze swojej małej armatki na smalec, w razie potrzeby, bo ja lubię smalec (not in rl))
Przynależność: Czyste Niebo
Pią 6:37, 19 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Kebabowy Hafu



Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Pseudonim: -Fire-Man- (xDDD)
Imię: Timi xD
Specjalizacja: naukowiec/wynalazca (ranga która jest i tą i tą naraz, nie pamiętam jak się zwie xD)
Przynależność: Czyste Niebo


Ostatnio zmieniony przez Kebabowy Hafu dnia Sob 11:09, 20 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Sob 11:08, 20 Wrz 2008 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin