Autor |
Wiadomość |
Akamai
Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: mam wiedzieć?
|
|
FanFic: Bara Magna |
|
Część I
Dżungla. Wielkie drzewa pokryte mchem i owadami rozpościerały swoje grube gałęzie obwieszone liściami. Zwierzęta wychodziły z kryjówek, by rozpocząć nowy dzień. Wszędzie słychać było śpiew ptaków i głosy owadów. Przez liście przebijały się słoneczne promienie. W głębi dżungli po wyrzeźbionej przez wodę skałę płynął niewielki potok. Cała dżungla tętniła życiem, wszędzie dało się zauważyć różne istoty: od drobnej muchy po ogromne jaszczury leśne. Orzeźwiające powietrze i poranne słońce stawiło na nogi cały las. Zdawało się, że nikt tu nie mieszka i że nikt nie zapuściłby się tak daleko z powodu czających się niebezpieczeństw.
A jednak. Tarduk przemykał się między gałęziami, rozcinał zielonymi pazurami przeszkody i skakał na drzewach. Wylądował na jednym z najwyższych drzew w dżungli. Chwycił mocno gałąź zwisającą nad nim, zaś drugą rękę wbił w gruby pień. Podciągnał się i powtórzył te ruchy na kilku wyższych gałęziach. Dotarł do konarów. Wśród mnóstwa zielonych liści był niewidoczny nawet dla najbystrzejszych zwierząt. Z czubka drzewa widać było prawie cały busz. Zobaczył wielką budowlę w głębi gąszczu. Pokiwał powoli głową i zsunął się na ziemię. Pobiegł do celu.
Po chwili biegu dotarł. Przed nim prezentowała się pradawna budowla wyrzeźbiona w wielkiej skale.
Tarduk, rozglądając się wszedł do środka. Uchylił skrzypiące wrota. Zniknął w ciemnościach.
Drzwi zamknęły się za nim.
Część II
Tarduk odwrócił się za siebie. Prawdopodobnie przeciąg zamknął wrota. Powoli zaczął iść do przodu. Rozglądał się, podziwiał pradawne kolumny. Niektóre były już popękane od potężnego naporu masywnego sufitu pokrytego mchem i wilgoci. Ta budowla na pewno miała więcej niż 100 lat.
Tarduk zdziwił się nieco tym, że nikt jej do tej pory nie odkrył. Przecież, skoro stała tu tyle czasu, to ktoś musiał już tu być. Jednakże nie było tu ani śladu obcej istoty.
Ciemność spowijała dużą komnatę. Tylko przez drobne dziury w starożytnych spękanych ścianach wlewały się strumienie światła. Tarduk nie widział, co jest na końcu korytarza, lecz im bardziej się tam zbliżał, tym większą czuł ciekawość.
Jego kroki były roznoszone przez echo po całym budynku. Pazurzaste stopy pozostawiały rysy na przebytej drodze.
Tarduk zatrzymał się.
Jakby słyszał jakiś szmer w głębi komnaty. Stał w bezruchu przez kilka chwil, które wydawały się być wiecznością. Zrobił bardzo wolny i cichy krok do przodu. Jego pazury dotknęły ziemi. Gdy stanął, jego postawiona przed chwilą noga zapadła się do dziury, a potężne nagłe grzmotnięcie wyrwało Tarduka z opanowanego spokoju. Ledwo wyciągnał nogę z zapadliny, zanim gigantyczny kolec trafił w jego ciało. Z hukiem wbił się w ziemię, która natychmiast popękała. Tarduk zaniepokojony szybko spojrzał w górę. Zobaczył puste miejsce po strzasznej pułapce.
Przeszedł bokiem korytarza. Pośrodku przedniej ściany komnaty widział jakieś pudło. Lub skrzynię. Podszedł do niej, uważając na każdym kroku, by nie dać się zwieść w tak prostą pułapkę, jak w tą przed chwilą. Dotarł bezpiecznie na środek korytarza. Wszedł po śliskich schodkach, po czym przygotował się do otwarcia skrzyni. Uderzył lekko w jeden schodek, odłupując jego kawałek od reszty. Podniósł go i cisnął w skrzynię. Trzask przeniknął budynek. Nic więcej się nie stało. Chwycił za skrzynię i otworzył ją. W środku znajdował się pradawny artefakt. Był to duży zielony hełm jakiegoś wojownika. Wykonany z pięknego materiału, choć, pokryty był kilkuwiecznym pyłem, to i tak sprawiał ogromne wrażenie. Tarduk podniósł go powoli, by nic mu się nie stało. Kątem oka zauważył, że pod hełmem było coś jeszcze.
Zobaczył dwa owoce Thornak, przykrywające kamienną tabliczkę.
Odkrył ją i zobaczył wyrytą na niej mapę. Na dole tabliczki w starszym języku było coś napisane. Tarduk zrozumiał tyle, co "rzeka". Na widok tego słowa przypomniał sobie o tym, że męczy go potworne pragnienie. Być może ta mapa prowadzi do wody, która tutaj jest tak cenna.
Spakowawszy zebrane skarby do worka z liści, Tarduk ostrożnie wyszedł z dziwnego miejsca.
Część III
Po otwarciu wrót światło dżungli oślepiło chwilowo Tarduka. Jego oczy musiały przystosować się do nowego otoczenia. Drzwi do pradawnego budynku zamknęły się za nim. Po chwili wszystko jego wzrok już się wyostrzył, układając gałęzie drzew i trawiaste pasma w opowiednich miejscach.
Tarduk wyjął z worka kamienną tabliczkę, bedącą mapą, która prowadziła w nieznane. Rozejrzał się i poszedł w wyznaczonym kierunku. Promienie słoneczne przebijające się przez liście go oświetliły. Uważał, by nie wpaść w żadną pułapkę zastawioną przez chytre bestie, kryjące się za pniami.
Dźwięki ptaków i innych żyjących stworzeń roznosiły się po całej dźungli. Małe zwierzęta walczyły lub wspinały sie po drzewach dla rozrywki. Pojedyncze ptaki rozśpiewały cały busz. Teraz niemal każda żywa istota wydawała z siebie niespotykane odgłosy, które wszystkie, zlewając się ze sobą stworzyły wspaniałą muzyke natury. Jednak Tarduk zaczął ignorować wszystko, co żyje, zafascynowany wielkim odkryciem i tajemniczą mapą. Przesiąkało go uczucie ciekawości i chęci dostania się do celu jak najszybciej. Postanowił, że od teraz nie będzie dla niego dnia bez pracy - dla Tarduka dzień bez poszukiwań to dzień stracony. Polubił wyprawy w głąb lądu już dawno, lecz znajdując najpotężniejsze artefakty zyskiwał ogromne chęci do dalszego eksplorowania planety. Istniało jeszcze tyle miejsc, a on jeden musiał przemierzać wszystkie krainy. Zwierzęta dawały o sobie znać. Wszystkie były w ruchu, nawet te najmasywniejsze. Tarduk pomyślał, że być może wyskoczy na niego jakaś bestia, bo wydaje się on dosyć łatwą zdobyczą.
Zgodnie z kierunkiem mapy, udał się na północ. Dookoła niego nadal było mnóstwo drzew, lecz las zaczął się przerzedzać. Drzewa nie stały teraz jedno przy drugim. Odległość między nimi była coraz większa.
Nagle zza drzewa wyskoczyła bestia z rozczepierzonymi szponami półmetrowej długości, głową z zielonymi ślepiami i szczękami zdolnymi przebić hełm Tarduka. Stał na dwóch szerokich, dwupalczastych łapach, kolcami na nogach i jadowitym ogonem. Nim Tarduk zdążył coś zrobić, zwierzę cięło go po korpusie, zostawiając trzy długie rany.
Tarduk szybko odskoczył i złapał się za tors. Opuścił głowę, a bestia, zobaczywszy to, przystąpiła do drugiego ataku. Tarduk zauważył to kątem oka, odskoczył i wbił szpony w łeb potwora. Przeciwnik zawył z bólu i szarpnął głową w bok, powiększając sobie ranę. Agori, nie bojąc się nadal stał z pazurami wbitymi w łeb wroga, dodatkowo rozpruł brzuch zwierzęcia stopą. Stworzenie osunęło się na ziemię, nie wydając już żadnego dźwięku. Łatwo poszło. Dopiero teraz Tarduk poczuł pełnię przeszywającego bólu na brzuchu. Stłumił jęk. Powoli odsunął się od ciała niedoszłego zwycięzcy walki i ruszył dalej, w kierunku znanym tylko twórcy tajemniczej mapy...
Po kilkunastu minutach spokojnej drogi wyszedł z lasu. Słonce uderzyło go w oczy, oświetlając całą polanę. Upał rozgrzał całą okolicę.
Usłyszał różnorodne owady, też wydające przeróźne dźwięki, tworząc dziwne melodie.
Był teraz w zielonym pasie zieleni, który dało się zauważyć z wyższych drzew. Człapał szybko, odgarniając po drodze wysoką trawę. Minął małe drzewo, które swym zapachem zwabiało owady, a następnie pochłaniało w dziwnych liściach. Sam Tarduk mógłby skusić się na zerwanie jednego smakowitego liścia, lecz zbyt dobrze znał polną przyrodę. Nie wpadłby do środka, lecz mógłby otruć się i nie dożyć następnej minuty. Przeszedł z obrzydzeniem obok kilku podobnych roślin.
Po godzinie dotarł do celu. Znalazł się w kolejnej dżungli, z której wiało dziwnym chłodem, co było ukojeniem dla każdego podróżnika.
Przeszedłszy 10 metrów, zgodnie z mapą zatrzymał się. Tu się urywała. Przed nim znajdował się multum liści i pajęczyn. Tarduk zauważył,
że tu było najzimniej w tej małej dżungli. Dotknął pazurami zarośli i z głośnym szelestem zerwał je razem z domami pająków, jak i ich mieszkańcami.
Za nimi znajdowała się brązowa skała, pnąca się ku górze.
Tarduk niezmiernie się ucieszył. Dotknął jej. Była lodowata. Z tryumfalną pozą rozpostarł kończyny i uderzył szponami w skałę, krusząc ją.
Na Tarduka spadły kropelki wody.
Przebił resztę skały odsłaniając strumienie wody spadające głęboko, do ziemi, po czym rozstrzaskiwała się o nią, a jej krople znów zbijały się w jedną całość.
Tarduk z niewyobrażalną radością zanurzył głowę w potoku. Krople wody rozbijały się o jego hełm. Chłód wody w tak gorącym klimacie był niezwykły. Przeszły go zimne dreszcze, jakich nie czuł od miesięcy. Ogromne ilości wody zostały przez niego pochłąnięte. Z fascynacją prawie cały wszedł pod strumień wody, tylko nogi zostawił w tyle, by nie wpaść do wgłębienia w ziemi, które zostało wyrzeźbione przez wodę. Cały zamoczył się w lodowatym płynie, orzeźwiającym bez granic.
Woda.
Część IV
Tarduk trzymał głowę nisko, z zamkniętymi oczami i wielkim ukojeniem. Krystalicznie czyste krople wody skapywały z jego głowy. Całe jego ciało ogarnął nadzwyczaj przyjemny chłód. Tak jakby słońce przestało ogrzewać planetę.
Agori popatrzył w prawo. Na oślepiające słońce, które wydawało się tak wielkie i gorące, że mogłoby stopić wszystkie lądy w każdej chwili. Jego promienie oświetlały już prawie całą półkulę, mimo że ranek dopiero się zaczynał.
Tarduk był tak ciekawy, tego, co jest na górze wysokiej skały, że zaczął się po niej wspinać. Chwycił mocno za oplątujące kamień liany i podciągnął się kilka razy. Później wbił pazury w skałę i wspiął się na czubek. Znalazł się na niewielkim punkcie, z którego było widać cały las poniżej. W dali rozciągał się przepiękny widok na zielone pola skąpane w porannym słońcu. Jeszcze dalej, za lekką mgłą stała nieruchoma dżungla, z której przybył Tarduk.
Te widoki miał przed sobą. Obrócił się za siebie i ujrzał potężne góry pływające w mlecznych chmurach. Popatrzył na wschód, tam widział kończący się las i zaczynające się stepy z coraz mniejszą ilością trawy. Przez głowę przeszła mu myśl, że musi jak najszybciej wrócić do swojej wioski i powiedzieć o tym wszystkim. Mieszkańcy muszą udać się w te strony i zająć te tereny, zanim ktoś inny znajdzie źródło wody. Poza tym zbliżała się walka z pewnym Voroxem, który rzucił wyzwanie Greshowi. Na pewno przyda mu się pomoc Tarduka.
Tak więc Agori zaczął schodzić ze skały. Jednak, patrząc jeszcze na dalekie tereny, zobaczył coś. Jakby zatrzymana karawana. Z daleka można było rozpoznać, że pasażerami są Agori z wodnego plemienia. Ale dlaczego się zatrzymała? Tarduk przyjrzał się.
Pojazd został zaatakowany.
Dwa silne zwierzęta z błękitnymi ciałami i długami ogonami, które ciągnęły powóz teraz chciały biec, lecz wściekły najeźdźca zranił jednego z nich w brzuch niewidoczną z daleka bronią. Zwierzę upadło, a drugie podbiegło do niego i zaczęło mu się bezradnie przyglądać.
Tarduk nie wiedział co robić. Musiał powiedzieć innym o znalezionym źródle wody. Jednak nie mógł stać i patrzeć, jak Agori są wycinani przez jednego atakującego.
Co wybrać? Nie wiedział. Ktoś mógł znaleźć wodę, a wtedy trudno byłoby udowodnić, kto pierwszy tego dokonał. Musiałaby to rozstrzygnąć walka.
Z drugiej strony po prostu musiał pomóć podróżnnym Agori.
Nie wiedział, co robić. Opuścił głowę, zamyślił się na kilka sekund.
- Życie innych jest ważniejsze - pomyślał - wybiorę mniejsze zło. Pomogę im i może zdążę wrócić na czas do wioski. Jeśli mi się uda, to może w nagrodę zechcą mnie powieźć do dżungli.
Tarduk zsunął się po lianach, po czym wylądował miękko na ziemi. Zaczął jak najszybciej człapać w stronę widzianej karawany.
Przeskakiwał między drzewami jak szalony, pędził tak szybko, jak mógł. Zahaczał głową o gałęzie, lecz był tak rozpędzony, że pod wpływem uderzeń rozłamywał je. Jednak zauważył przed sobą naprawdę grubą gałąź, a wtedy wybił się nogami w górę i wylądował na niej. Przeskoczył na wyższą na sąsiednim drzewie i wspiął się po nim. Zostawił pod sobą ślady szponów.
Wdrapał się na czubek drzewa i zaczął skakać po konarach. Po chwili przemierzył już las, po czym ześlizgnął się z położonej pod skosem gałęzi. Znalazł się na ziemi i przyspieszył. Po minucie był już zaledwie jakieś 20 metrów od celu. Najeźdźca był Łowcą Kości z ostrym i długim brzeszczotem w ręku, z podłużnym hełmem na głowie. Był cały bordowego koloru. Siedział na potężnym, czarnym jaszczurze z kłami ostrymi jak brzytwy. Ryknął tak głośno na widok nowej ofiary, że Tarduk musiał złapać się za głowę. Potwór po rozkazie jeźdźca zaczął pokonywać olbrzymie odległości przez pojedyncze skoki. Gdy znalazł się przy Tarduku podniósł ostrze i krzyknął:
- Mamy jeszcze jedną zdobycz! Zaraz przekonamy się, co masz w tym worku, obrzydliwa padlino!
Wtedy zamachnął się bronią.
BONUS
Świt. Na drzewach siedziały różnokolorowe motyle i inne owady. Ptaki pochowane były jeszcze w liściach i w dziuplach, lecz niektóre swoim cichym śpiewem powoli budziły dżunglę do życia. Wiele zwierząt jeszcze spało w swych kryjówkach, w norach, zagłębieniach w trawiastym gruncie. Tylko nieliczne stworzenia były już obudzone. Niebo nad setkami drzew było sine, obsypane jasnymi gwiazdami, jednak w wolnym tempie się rozjaśniało.
Słońce wystrzeliło pierwsze promienie. Drzewa przybrały bardziej żywy zielony kolor, rozpościerały swe długie gałęzie dokoła siebie. Liście lśniły coraz bardziej w blasku porannego słońca. Gwiazdy powoli zanikały na nieboskłonie. Zamiast nich pojawiała się jasnopomarańczowa łuna nad horyzontem.
Tymczasem pewien Agori z wioski Tesara wyruszył na poranny zwiad.
Tarduk przemykał między drzewami, rozglądając się z ciekawością, uważając, by wszystko zobaczyć i niczego nie pominąć. Swym wzrokiem obejmował dziesiątki zielonych drzew, krzaków, setki źdźbeł traw i liści oraz tysiące małych owadów. Każde stworzenie wydawało znane tylko sobie dźwięki, a one wszystkie łączyły się w doskonałą melodię puszczy.
Agori ten codziennie wychodził z wioski tuż przed świtem, była to najlepsza pora na zwiady, gdyż wiele groźnych stworzeń wtedy jeszcze spało. Były to optymalne warunki dla poszukiwacza skarbów - niezbyt gorąco i bezpiecznie.
Gdy Tarduk doszedł do pewnego drzewa, zatrzymał się. Było to stare drzewo, z szerokim pniem, korą oskrobaną przez zwierzęta. Swoimi grubymi, mocnymi gałęziami stwarzało odpowiednią ilość cienia, by umieścić w nim co najmniej tuzin Agori. Z dużych i zielonych liści spływały powoli krople porannej rosy, która tworzyła się nawet tak wysoko.
Jednak Tarduka nie zainteresowało samo drzewo. Wysoko, na jednej z gałęzi wisiało coś jasnego, coś co przykuło dużą uwagę Agori. Wspiął się więc, by sprawdzić co to jest. Wbił szpony w pień, pazury na stopach również. Złapał wyższą gałąź i się podciągnął. To samo zrobił na wyższych gałęziach, aż dotarł do celu. Stąd widział, że był to kamień. Całkiem duży. Wisiał on w sieci lian na jednej z cieńszych gałęzi. Tarduk powoli wszedł na nią. Zachwiała się. Była tak cienka, że mogła się złamać. Zrobił kilka ostrożnych kroków i po chwili, która dla niego zdawała się być wiecznością, doszedł do kamienia. Powoli sięgnął po niego łapą. Złapał go, chciał go do siebie przygarnąć. Jednak czegoś się trzymał. Liany. Tarduk szarpnął kamień. Tylko trochę sie poruszył. Szarpnął jeszcze kilka razy, aż w końcu jedna z lian pękła. Nagle pozostałe opadły w dół, oplątując się o rękę Tarduka, pociągnęły go za sobą, a nagle inne sznury oplątały go w sieć. Kamień spadł na ziemię. Agori słyszał trzask. Chyba się złamał.
Ta ciekawość kiedyś zapędzi go w coś gorszego.
Tylko jego prawa łapa wystawała z sieci. Ktoś lub coś wiedziało, że jakiś Agori da się złapać w tak prostą pułapkę.
Najwyżej tu zginę z głodu, pomyślał. Nie, musiał zachować trzeźwość umysłu.
- Przetrwam. Muszę tylko trzeźwo myśleć.
Tarduk postanowił rozbujać się i wbić pazury w drzewo, gdy będzie przy nim. Tak też zrobił. Z całych swych sił rozhuśtał się i zamachnął się łapą, wbijając szpony w pień. Teraz mógł złapać się gałęzi.
Jednak nagle usłyszał eksplozję i poczuł przeszywający ból na plecach. Sieci rozerwały się, on sam spadł z potężnej wysokości na ziemię. Poczuł jeszcze większy ból. Nad nim stał wielki, straszliwy Vorox. Szybkim ruchem podniósł Tarduka i zbliżył go do swoich paskudnych szczęk. Tarduk spojrzał mu prosto w czerwone ślepia. Zobaczył tylko bestialską chęć niszczenia i zabijania. Vorox rzucił go z całych sił na ziemię. Znów go podniósł, ściskając go za cały korpus. Tarduk był teraz odwrócony plecami do wroga.
Bestia go ściskała z całych sił, w małym Agori powoli coś zaczynało trzaskać. Tarduk zawył z bólu.
- Muszę coś zrobić - pomyślał - tylko co? On jest dziesięciokrotnie silniejszy ode mnie.
Agori nie miał czasu na zastanawianie się. W duchu dziękował tylko, że Voroxy nie są inteligentne. Pochylił głowę i podniósł ją z całych sił, wbijając długie kolce ze swojego hełmu w pancerz Voroxa. Bestia zawyła okropnie, dźwięk rozniósł się po całej dżungli. Odezwały się rozbudzone ptaki i inne zwierzęta. Vorox odepchnął Tarduka i spojrzał na swój brzuch. Trzy rany. Pancerz był przebity. Tarduk cofnął się, aż do kamienia, który tu upadł. Podniósł go szybko i znowu zaczął się cofać. Nie wiedział co robić. Prawdopodobnie zginie, zabity przez istotę tak prymitywną jak Vorox.
W tym momencie Tarduk uśmiechnął się mimowolnie. Za Voroxem stała nadzieja. Wysoki, młody wojownik we wspaniałym hełmie i zbroi. Z zieloną tarczą i miotaczem Thornax. Glatorianin Gresh stał za bestią. Wyskoczył na wysokość Voroxa w górę i uderzył go tarczą w głowę. Przeciwnik upadł na ziemię, lecz bardzo szybko z niej się podniósł, odwrócony do Gresha. Nastawił ogon do ataku, wyciągnął srebrzysy brzeszczot, odbijający promienie porannego słońca. Zaatakował Gresha jadowitym ogonem, jednak ten cios został sprawnie sparowany. Zanim młody wojownik mógł się cofnąć, padł kolejny cios, tym razem zadany mieczem. Gresh upadł na ziemię, raniony w brzuch. Cios był tak potężny, że uszkodził pancerz Glatorianina z Tesary. Ten jednak nie poddał się tak łatwo. Nastawił wyrzutnię i wystrzelił z niej kolczasty owoc Thornax, który rozstrzaskał się o łeb Voroxa i eksplodował. Bestia znowu zawyła i złapała się za hełm, który prawie cały był roztrzaskany. Dym szedł z jego głowy. Vorox powoli opuścił ręce i w momencie, w którym Gresh podniósł się z ziemi znowu zaatakował ogonem. Sprzymierzeniec Tarduka odskoczył, rozdzielił tarczę na dwie części przypominające miecze i naparł na Voroxa. Zasypał go gradem ciosów, piaskowa bestia dzielnie się broniła, jednak szybko została zmuszona do cofania się. Gresh wykorzystał tę okazję i naparł jeszcze mocniej. Vorox uderzył się plecami o stare drzewo i został do niego przyparty. Jednak użył swojego ogona jako ostatniej deski ratunku i zaatakował nim Gresha w głowę. Młody Glatorianin szybko się cofnął i nim Vorox zdążył odejść od drzewa, Gresh rzucił swoim ostrzem we wroga. Potężna siła rzutu przebiła brzuch Voroxa na wylot, a ostrze umazane w jego śliskiej mazi jeszcze wbiło się w pradawny pień. Vorox wrzasnął na całą dżunglę, jego potężny ryk zmusił do poderwania się z gałęzi ptaków. Bestia wyciągnęła łapę w stronę Gresha, a następnie opuściła głowę i dłoń. Zawisła, atak okazał się śmiertelny.
Tarduk patrzył na to wszystko z podziwem. Dopiero po chwili się ocknął, jakby wyrwany z zamyślenia. Powoli podszedł do rannego Gresha.
- Dziękuję - powiedział po prostu - ocaliłeś mi życie. Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
Gresh popatrzył na Tarduka i odpowiedział:
- Usłyszałem ten potężny ryk. Też wyszedłem do dżungli.
- Jesteś ranny! - rzekł Tarduk, zobaczywszy ranę Gresha na brzuchu.
- Nic mi nie będzie... chodźmy. Zaraz... co tam masz? - zapytał Glatorianin, wskazując na kamień, który znalazł Tarduk.
- Jakiś kamień... to wodny kamień. Zobacz - Agori pokazał na pęknięcie w znalezisku, z którego sączyła się woda.
- Rzeczywiście. Zobacz, na odwrocie jest coś wyryte - Gresh wziął kamień do ręki i odwrócił go - to mapa...
Tarduk podszedł do Gresha ze zdumienia.
- Myślisz o tym co ja? - zapytał Glatorianin.
- Idziemy tam. Tylko co z twoją raną?
- Spokojnie, dam radę. Z tego, co tu widać, musimy iść na wschód.
Dwójka towarzyszy wyruszyła po nowe przygody. Nie wiedzieli co ich spotka na miejscu. Czy będzie to dolina kamieni wodnych, czy może też kolejna pułapka? Tak czy inaczej, wkrótce mieli się dowiedzieć.
Ruszyli. Szli przez rozjaśnioną już dżunglę. W stronę wschodzącego coraz wyżej słońca.
Ostatnio zmieniony przez Akamai dnia Czw 21:51, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Wto 15:49, 30 Gru 2008 |
|
|
|
|
DD
Dołączył: 23 Gru 2006
Posty: 3797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się bierze dyfrakcja światła?
|
|
|
|
No nieźle! Wiesz co, chyba mamy podobny styl pisania
Naprawde ciekawe, na zachęte 10/10.
(obyś tylko nie rozpędzał się z charakterem Tarduka- nic o nim nie wiemy)
PS: Zrewanzujesz się i komniesz mój ff? ;p
|
|
Wto 16:32, 30 Gru 2008 |
|
|
Matoro
Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Ciekawe, co tam znajdzie Tarduk. Dobry początek FF, dobra ocena -9/10 . Tak ja napisał DD - wstrzymaj się z charakterem. W końcu do 2009 niedaleko.
|
|
Wto 17:04, 30 Gru 2008 |
|
|
Akamai
Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: mam wiedzieć?
|
|
|
|
Wiem, wiem, chcę zachować klimat, tajemniczość i nie popsuć tego, co zrobiłem. Dzięki za wysokie oceny. DD - przeczytam jutro
|
|
Wto 23:53, 30 Gru 2008 |
|
|
Kraahkanuva
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 766
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nynrah/Toruń Ranga: Przywódca BCF
|
|
|
|
No 9/10. Troszeczkę za krótkie, ale tak to błędów nie widzę. Ciekawe, raz opisujesz otoczenie, i nagle w kolejnym zdaniu pojawia nam się bohater- bardzo fajnie to wygląda, tylko tak dalej.
|
|
Śro 11:19, 31 Gru 2008 |
|
|
Akamai
Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: mam wiedzieć?
|
|
|
|
Nowa część! Ciut dłuższa, teraz będą coraz dłuższe. Komentujcie Miłego czytania!
|
|
Pią 13:34, 02 Sty 2009 |
|
|
Kraahkanuva
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 766
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nynrah/Toruń Ranga: Przywódca BCF
|
|
|
|
No no. Ładnie. Choć, wydaje mi się że poprzednie było lepsze, to to i tak jest bardzo dobre. 9/10. Jakoś tak... nie wiem...
|
|
Pią 14:13, 02 Sty 2009 |
|
|
Dziadek Mrozu
Dołączył: 03 Sie 2007
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Rada Spopielonych
|
|
|
|
Bardzo fajny FF, ciekawe co będzie dalej... Dobrze opisujesz okolicę- 9/10 ! Czekam na następną część.
|
|
Pią 14:29, 02 Sty 2009 |
|
|
Akamai
Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: mam wiedzieć?
|
|
|
|
Mi też się wydaje, że pierwsze lepsze, bo początki zawsze są najlepsze. Trudno jest ciągle trzymać ten sam klimat, chyba, ze pisze się wszystko naraz.
|
|
Pią 14:30, 02 Sty 2009 |
|
|
Matoro
Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Jak dla mnie trzymasz klimat. Fajne opowiadanie - 9/10.Ciekawe, dokąd zaprowadzi go ta mapa.
|
|
Pią 14:46, 02 Sty 2009 |
|
|
Akamai
Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: mam wiedzieć?
|
|
|
|
Nowa część! Proszę o komentarze! Miłego czytania
|
|
Nie 11:27, 11 Sty 2009 |
|
|
Dermis
Dołączył: 07 Lut 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
|
|
|
I teraz pewnie jakiś Sklall powie że to on znalazł rzekę. XD
A tak wogule to świetny fan fick.
Ostatnio zmieniony przez Dermis dnia Nie 18:09, 11 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Nie 18:07, 11 Sty 2009 |
|
|
Akamai
Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: mam wiedzieć?
|
|
|
|
Dzięki za komentarz. Ludzie, czytajcie, to mnóstwo dla mnie znaczy. Zachęcam, bo akcja się rozkręca. Jutro nowa część.
|
|
Pon 18:16, 12 Sty 2009 |
|
|
Souler
Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 2587
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Goleniów
|
|
|
|
Fajne, ale "zielony pas zieleni" mnie zabił 9/10.
|
|
Pon 20:41, 12 Sty 2009 |
|
|
Akamai
Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: mam wiedzieć?
|
|
|
|
Ta, i znowu się pomyliłem, heh :p
Nowa część, trochę krótsza, ale akcja się rozkręca.
|
|
Śro 17:49, 14 Sty 2009 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|