Forum PFB Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Kroniki Jetara [FF] by Zipekk

 
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Kroniki Jetara [FF] by Zipekk
Autor Wiadomość
Zipekk



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Post Kroniki Jetara [FF] by Zipekk
Cytat:
Kroniki Jetara

1.Dług

Jetar szedł przez zatłoczone ulice Med-Nui, wyspy mafii Medrona-wygnanego Makuty. Podążał powoli z torbą wypchaną pieniędzmi. Jetar był rosłym wojownikiem o czarnej zbrojii. Posługiwał się dwoma lekkimi mieczami. Jego maska była Maską Sprytu. Kiedy jej używał go głowy przychodziły mu przeróżne, chytre myśli. Teraz myślał jak przechytrzyć wrogów nie oddając długu. W końcu sam u nich się zakładał, ale nie chciał tracić całych oszczędności i pożyczki, którą wziął specjalnie na tą okazje. Wszedł do ciemnego baru. Potrącił matoranina i wytrącił mu szklankę. Odwrócił się i natychmiast zaczął wrzeszczeć. Przyszło dwóch wojowników w białych zbrojach i z maczugami godnymi Axonna. Jetar nie zamieżał jednak walczyć. Wszeptał do kogo przyszedł a oni go przepuścili. Pełno matoran gapiło się na przybysza. Im głębiej wchodził tym bardziej śmierdziało. W ostatniej jaskini stali jeszcze dwaj wojownicy z maczugami i sam Medron. Wstał zachwycony i pokazał na coś co przypominało ławkę. Usiadł łagodnie i usłyszał pytanie:
-Masz?
-Mam-odrzekł.-Ale jaką mam gwarancje, że dacie mi spokój?
Medron warknął i wyciągnął dłoń po czym artefakt Sztylet Przysięgi. Ukuł się nim. Jetar przymknął oczy. Kiedy je otworzył zobaczył na ręce Medrona jakiś znak.
-Jeśli złamię przysięgę znak zaciśnie się i oderwie mi rękę.-powiedział
-Niezły gadżet.
-Dość!-krzyknął.-Dawaj to do cholery!
-Spokojnie! Bez nerwów, bestio!-powiedział
-Przesadziłeś! Bij!
Strażnik uderzył maczugą Jetara. Spadł z ławy i zwijał się na ziemi. Medron zrobił jakiś gest i znak z jego ręki zniknął. Jeden z strażników podał torbę szefowi.
-Dajcie mu wycisk żeby popamiętał!
Jetar spróbował złapać na nogę wychodzącego bogacza, ale jeden z napastników nastąpił mu na rękę. Zawył. Potem dostał w głowę.
-Będziesz grzeczny?
Jetar nadal się wyrywał. Wróg przytrzymał mu głowę a drugi bił go po całym ciele. W końcu spudłował. Uderzył swojego kolegę. Maska podpowiedziała niewolnikowi, że to dobra chwila na atak. Ściągnął miecze ze stołu i przejechał nimi po jednym ze strażników. Drugi podbiegł do ściany i trzymał broń celując na przeciwnika. Szybki skok i zwarcie na ławie rozwiązało spór. Jetar wyciągnął miecze z ofiary i zszedł na ziemię. Pobiegł resztkami sił po Medrona. Miał nadzieje, że go dogoni. Był już blisko drzwi, przy których rozmawiał z wspólnikiem. Odwrócił się przerażony. Wspólnik zasłonił przyjaciela i sam zginął. Jego ciało przewróciło Medrona. Odrzucił ję i złapał za broń. Była to laga z krzyształem na czubku. Machnął i Jetar przewrócił się. Machnął drugi raz i Jetar znalazł się w kupie kamieni i koło rozłupanego stolika. Dwóch pijanych matoran leżało razem z nim. Przez dziuę w ścianie wszedł Medron. Uderzył go kijem i kazał związać. Gangsterzy wzięli nieprzytomnego śmiałka i przywiązali do kija na wielkim placu. Do koła były ciała wojowników. Kiedy się obudził zobaczył tłum matoran i kilku wojowników. Jeden mrugnął do niego. Miał zieloną zbroje, drewniany łuk i kamienne strzały. Maska nic nie podpowiadała. Przygotował sięna śmierć.
-To się dzieje z takimi jak ON!-krzyczał do zwolenników wygnany Makuta-Patrzcie!
-Szkoda, że tacy jak ty nie giną.-odrzekł skazaniec.
-Zdychaj!
Kat zamachnął się i opadł. Na ziemię. Martwy. Wszyscy się zdziwili oprócz łucznika. Skoczył i sprzelił strażnikom między oczy. Medron chwycił za berło i strzelił promieniem w morderce. Jednak nie udało mu się to, bo zabójca był szybszy. Medron strzelał po całej arenie trafiając swoich zwolenników. Jetar wyrywał się z całych sił, aż wyzwoliciel rozwiązał go i chwycił za ręke .W powietrzu strzelił do Medrona i ugodził go w ramię. Upadł i wszyscy zebrali się wokół.



Prosze o oceny! Jutro dodam następną cześć

_____________________________________________________________


Cytat:
Kroniki Jetara

2.Plaża Krah.

Tajemniczy łucznik wciąż trzymał za rękę oszołomionego Jetara. Lecieli wysoko nad ziemią. Twardej powierzchni nie było widać zza chmur. Wyzwoliciel do tej pory się nie przedstawił. Spytał o imię Jetara.
-Ekhmmm...Jetar?-odrzekł.-Dlaczego...
Nie dokończył, bo ratownik mu przerwał.
-Ja jestem Eruk. Jestem jednym z rebeliantów na wyspie. Medron to tyran. Chyba już się przekonałeś? Jest wredny. A jak to zwykle powstaje rebelia. Jest nas tylko kilku, ale niektórzy matoranie są po naszej stronie. Jak się wplątałeś w sprawy z Medronem?
-Eee...wpadłem w długi. Zakładałem się na arenie i sam Medron strzelił promieniem w mojego faworyta. Zginął na miejscu, a ja przegrałem. Dużo.
Chciał opowiadać dalej, ale o mało nie puścił się Eruka, bo zaczął z całą prędkością uderzać w dół. Zwolnił dopiero przy morzu. Z daleka było widać ląd.
-Pomyłka. Myślałem, że wylądujemy na plaży.
-Będziemy PŁYWAĆ???!!!
-Jeżeli Glaf nie ma patrolu to tak.
-Glaf?
Za nimi wyskoczyły dwie duże ryby ciągnące powóz, na którym siedział wojownik w niebieskiej zbroi, z trójząbem i koroną na głowie.
-To nasz szef.
-Kim jest ten czarnuch?
-Uważaj sobie!
-Pokazałeś mu kryjówkę, Eruk?
-Nie, jeszcze nie. Jest wrogiem Medrona.
-Jesteś pewny?
-Tak. Medron chiał go zabić na arenie. Uratowałem go. Wezmiesz nas? Zimno tu.
-Ha! Pewnie. Wskakujcie!
Popłyneli na piękną, ale groźnie wyglądającą plażę gdzie wysiedli z powozu i ruszyli kamiennymi schodkami. Wokół pełno było przeróżnych krabów i Krah. Krah to rahi zamieszkujące plażę. Są wielkimi krabo-psami i jedzą wyłącznie zbroje pokonanych. Te jednak były oswojone i nie atakowały przybyszów. Dwa z nich były przy jakimś kamieniu. Glaf powiedział jakieś hasło i kamień przesunął się na bok.
-Zapraszam.-rzekł i pokazał ręką do środka.
Kiedy Jetar chciał wejść krab przytrzymał go, ale puścił na zawołanie przywódcy. Usłyszeli jakieś drapanie zbliżające siędo nich. Nagle Jetar poczuł jak wielki topór dotyka jego szyji.
-Zostaw go Okhang, to nasz człowiek. Od dzisiaj masz go traktować podobnie jak Eruka!
-To chyba nie będzie możliwe dopóki nie uratuje mi d...
-Wyrażaj się!-skarcił Okhanga, Glaf.
-Przepraszam...kiedy będzie jakaś akcja? Nudno nam tu.
-NAM? Jest was tu jeszcze więcej? Mam nadzieję, że przy kolejnym spotkaniu nikt nie posunie się z bronią dalej niż ty Okhang- zażartował Jetar.-To jak ilu ich tu jest?
-Choć ja Cię oprowadzę- powiedział Okhang.
Był to spory okaz wojownika. Poruszał sięna gąsienichach jak czołg. Miał czarną zbroje jednak bardziej zbrudzoną niż Jetar. Na plecach trzymał ogromny topór, z którym nowicjusz miał już doczynienia. Doszli do jakiś ścieków. Jetara zdziwiła ich wielkość i to, że płynie w nich...lawa. Jakiś płomienny wojownik przemknął mu przed nosem niszcząc dwa przeogromne głazy. Lawa wylała się masowo na niego aż Jetar krzyknął, jednak ten odbił sięod ściany i poszybował ku nim.
-Witam. Nazywam się Szybki Coros. Ale możesz usunąć ''Szybki''-zaśmiał sięi podał koledze płonącą dłoń, a Jetar niepewnie ją uściskał, bo bał się poparzyć. Była chłodna.


_____________________________________________________________



Cytat:
Kroniki Jetara

3.Pierwsza akcja


-Gdzie są teraz Glaf i Eruk?-zapytał po przywitaniu Jetar.
-Chyba poszli na akcję. Mieli pomóc Rayfangowi i Hasi w złapaniu jakiś towarów z Kro-Nui.
-Ja sięurodziłem na Kro-Nui! Może mógłbym iść z nimi?
-Dobra! Masz tu urządzenie dzięki, któremu namierzysz każdego z nas. A tutaj skromny pojazd nowicjusza. Eruk nie może zawsze Cię zabierać.
Jetar zobaczył przed sobą pojazd przypominający jakąś rakietę. Wsiadł i natychmiast był przy kolegach.
-Skoro TO jest pojazd nowicjusza to jaki pojazd mają oficerzy.
-Przekonasz się jak awansujesz-zaskoczył go Eruk.-A teraz pomagaj!
Obok Jetara uderzył strzał z jakiegoś działa. Jego koledzy ostrzeliwali wielki konwój. Jeden pojazd był uzbrojony. Brązowy wojownik z działem strzelał do wszystkich transportowców i matoran podlegającym Medronowi. Jetar wyskoczył zza głazu. Rozgległ się huk, bo Jetar zabił dwóch matoran mieczami strącając ich z pojazdu. Trzeci uderzył go worem z cennym towarem. Jetar upadł z łoskotem pod koła następnego giganta. Uratował go Rayfang strzelając w pojazd z ogromnego działa. Jetar zasłonił ręką oczy i poczuł, że go odrzuca. Nagle znalazł sięna czymś miękkim. Obok stał matoranin z worem, którym dostał. Wojownik dobył miecze jednak matoranin był szybszy. Celował teraz mieczami w głowę wroga. Jetar zemścił się na Barogu(matoranin miał to imięwyryte na opasce na oku) i rypnął w go w twarz. Worek pękł a w strone rebeliantów wysypały sięfioletowe kamienie. To bla najwyższa waluta. Jetar szybko chwycił za miecze i schował je do tyłu. Skoczył kilka razy po przyczepie z workami. Odłamała się i razem z Barogiem spadła na ziemię.
-Mamy nawet żywy towar! Haha! Lece po następne!-krzyczał do kolegów.
Barog nie dał się unicestwić wskoczył na barki rebeliantowi. Jetar nie mógł sięgo pozbyć. Stracił miecze. Leżały w pochwach na ziemi. Hasi szybko po nie biegła. Złapała je i rzuciała na następny pojazd. Oboje wskoczyli własnie tam. Barog uporczywie bił Jetara po głowie. Zdjął go i uderzył go pięścią, a następnie wyrzucił jak śmiecia. Hasi i Jetar zaczęli wyrzucać worki, a inni łapali je i rzucali na swoje pojazdy.
-Wracamy!-Rozkazał Eruk, a na to Rayfang rzucił garścią min przed droge konwojowi. Rozległ sięwybuch i wszyscy leżeli u stóp Orhanga.
-I jak było?
-Dobrze. Udało nam się-rzekł bez emocjii Glaf.-Dzięki nowemu. Brawa.
Jetar ukłonił sięprzed klaskającymi. Hasi użyła maski telekinezy do przyciągnięcia zdobyczy. Jetar dokładnie tyle potrzebował na spłatę bankowego kredytu. Nie mógł przecież okraść towarzyszy! A gdyby tak...Nie! Jetar kłócił się sam ze sobą. Pomyślał, że poco będzie spłacał bank skoro jest buntownikiem? Marzył tylko o kolejnej akcjii. Następnego dnia Jetar poszedł w miasto. Dostał trochę ze zdobyczy i mógł coś kupić. Nagle pod stopy spadł mu dziwna kula. Dotknął jej i zobaczył Medrona.
-Witam! To, że jakiś tam łucznik Cię uratował nie znaczy, że pozwole Ci łazić po MOJEJ wyspie!!!Masz mi za to płacić.
-Nigdy! Nic ci nie dam!
-Napewno?
-Tak.
W kuli pokazał się obraz jego rodzinnego domu. W nim była jego rodzina i ...Nie! To nie mogła być prawda. W domu byli ludzie Medrona. Jeden torturował jego brata a drugi zabił jego ojca.
-Nie!!!
-Płać! Albo zdechną!
-Ile?
-10000 wenirów! -a było to dużo. Jeden wenir to fioletowy kamień, których zdobyli 5000.


Kroniki Jetara

Cytat:
Kroniki Jetara

4.Kradzież.

Zapadł wieczur. Jetar szykował się do powrotu. Szedł rozmyślając o wiadomości od Medrona. Nie wiedział czy powinien okraść przyjaciół. Zatrzymał sięprzy banku, w którym otrzymał pieniądze. Wszedł i powiedział, że chce więcej. Obsługa go wyśmiała. Jetar trzasnął jednego ze śmiejących się Matoran. Straż dobyła włóczni. Zostali obezwładnieni przez wojownika. Już wiedział, że tu pieniędzy nie dostanie. Puścił zakładnika i skoczył przez otwór drzwiowy. Zauważył bogatego mieszkańca, który ubijał interes z wysłannikiem Medrona. Podbiegł dobywając ostrzy i zabił strażnika z zaskoczenia. Rozległ się krzyk przerażenia. Jetar chwycił za kulę komunikacji z worgiem.
-Mam twojego kumpla! Albo zmniejszysz cene o ¾ ,albo on zgienie!
-Haha! Zabij go sobie! Za takie wybryki masz zapłacić 15000 wenirów!
-Co? Nigdy!
-Więc powiem, żeby ostrzyli broń!
-Czekaj...
Medron zniknął. Jetar puścił kolejnego zakładnika i pomknął do swojego pojazdu. Poleciał na Kro-Nui. Pomknął do rodzinnego domu. Zobaczył swojego brata trenującego walkę jednoręczną bronią.
-Hetar!-brat odwrócił się.-To ja!
Hetar skoczył ku bratu i uściskał go mocno.
-Rodzice są?
-Są.
-Gdzie?
-Mama w domu. Tata...
-Co?
-Tata...pojechał na wojnę.
-Jaką?
-Z jakimś Medronem. Podobno chcę zagarnąć i naszą wyspę dla siebie. Ja teraz trenuję żeby go dogonić i wspomóc.
-Dobrze. Trenuj dalej i skombinuj tarcze. Bęziesz bronił matki. Ja pomogę ojcu. Nie mów mamie, że należe to tajnej rebeli walczącej przciwko niemu. Musze lecieć!-powiedział i poszybował do portu, gdzie prawdopodobnie odbywała się bitwa. Nie miał racji. Było pusto. Zapytał rybaka, gdzie jest bitwa z Medronem. Rybak wskazał na zachód. Tam też Jetar się udał. Kilka dziesiąt domów za rybakiem leżały trupy. Niktórzy jeszcze walczyli z wrogiem. Nie odstrzegł ojca pośród trupów.
-Gdzie reszta?
-Pojmali!
-Cholera!
Jetar ruszył ku statkowi powietrznemu. Jeden z wrogów zdzielił go pasie. Poczuł podmuch wiatru u statek odleciał. Pobeigł szybko z powrotem. Niewiedział co robić w porywającym chaosie krwawej bitwy. Wszędzie się kurzyło. Przez mgłę słyszał tylko krzyki i odgłosy mordu. Po krótkim zatrzymaniu się, podbiegł do statku i poleciał za niewolnikami. Był już blisko kiedy usłyszał huk. Siatka z niewolnikami wypadła z ogromnego krążowanika. Najwyraźniej chcieli zgubić pościg. Wiedział, że nie wyrzucili wszystkich. Nie miał pojęcia, w której grupie znajduje się jego ojciec więc desperacko zeskoczył z pojazdu, który uderzył w uciekający krążownik. On sam skoczył za siatą i chwycił ją. Nie był jednak dość silny rzeby ją utrzymać. Ciągnęło go w dół. Ostatnim spojrzeniem zobaczył, że krążownik ląduje z powodu awarii spowodowanej uderzeniem. Następnie poczuł huk i nerwowo spojrzał na niewolników, których trzymał. Kilku od dołu już nie żyje. Odrzucił wór z ciałami do wody, gdzie uwolnił jeszcze żyjących. Jego ojca nie było. Wskoczył do wody i z oporem przedostał sięna drugi brzeg. Mknął przez las z gotową bronią. Bliżej wielkiej chmury dymu zobaczył, że pod jego nogami wybuchają naboje sług Medrona. Biegł jeszcze szybciej. Dopadł pierwszego snajpera i rozpruł go. Z nastęonymi też sobie poradził.


_____________________________________________________________


Cytat:
Kroniki Jetara

5.Smutek

Jetar wpadł do statku. Ogłuszył pilotów i upewnił się, że przez jakiś czas nie włączą alarmu. . Popędził do tyłu. Wszędzie leżeli podpaleni pasażerowie. Na Jetara waliły się różne części. Doszedł do silników. Panowało tam piekło. Wszystko paliło się i wybuchało. Buchnął na niego spory płomień. Nie sądził, że ktoś przeżył. Przeszukał ciała. Ojca nie znalazł. Pomyślał, że sam go zabił. Nie chciał się winić. Niestety nie potrafił. Usłyszał uderzenia za ogniem. Rzucił się w płomienie. Był już blisko. Poczuł, że taci równowagę i padł na kruszącą się podłogę. Płomienie trawiły jego ciało. Ktoś z drugiej strony pewnie zobaczył co zaszło i wyciągnął go z tego. To był jakiś wysoki, zielonkawo czarny wojownik i dwóch Matoran. A z nimi ojciec Jetara. Ból mijał. Jetar wstał niepwenie. Bał się nagłego ataku. Jego ojciec rozpromienił się na widok syna. Wykrzyknął jego imię, ale nie powiedzał nic więcej, bo został mocno kopnięty przez ciemnego matoranina bez oka rozponał Baroga. Rzucił sięz wsciekłością ku ojcu i wycelował mieczem w wojownika. Osłaniał ojca, który bał się mówić.
-Spokojnie, tato! Dam radę. Chyba!
W odpowiedzi usłyszał śmiech ojca. Czuł jednak, że to radosne wsparcie. Zaatakował. Jego atak został odbity. Poczył miarzczący ból na klatce piersiowej. Tam uderzył go wojownik. Barog skoczył ku ojcu. Pochwycił macztę i przylożył do gardła. Jetar obrywał od przecwnika ogromnymi łapami. Podczołgał się do ognia i wyjął kawał blachy. Schował jeden miecz i zastąpił go ciepłą tarczą.
-Jak miecz, to i tarcza!-zawył i uderzył wroga.
Ku zaskoczeniu rebelianta, wojownik odwrócił sięi sięgnął rękami do kolców, które nosił na plecach. Jeszcze bardziej zaskakujące było to, że je wyrwał. Miał teraz jeszcze większą przewage. Biegał teraz szybciej. Szybciej od Jetara. Jetar biegł wolno, ponieważ był bardzo zmęczony i ranny. Skoczył w najbliższe krzaki i rzucił blachą w napastnika. Jeden kolec wypadł mu z ręki. Skoczył i uderzył w drugi. Zachwiał sięi upadł bez broni. Jetar naskoczył na niego. Zobaczył przed sobą, Matoran torturujących jego ojca. Wstał i upuścił miecze.
-Przestańce, a oszczędze tego tytana!
Matoranie przestali. Wyprostowali się i dobyli oręża. Jetar również to zrobił i wycelował w olbrzyma. Przeciwnicy biegli ku niemu. Uśmiechnął się. Oni również. Skoczył w wbił w giganta miecze. Ku jego zdziwieniu miecze odleciały za drugi koniec łąki i z brzękiem upadły na ziemię. Popatrzył na olbrzyma, który nie miał nawet zadraśnięcia.
-Synu! Zdejmij mu mask...-zaczął ojciec, ale przerwał mu Barog któtkim kopem.-Synu!
Znów kopniak. Jetar nie mógł dłużej patrzeć. Rzucił się na drugiego Matoranina, który próbował zgonić go z przywódcy. Uderzył nim w drzewo i ruszył ku ojcu. Coś złapałó go znajomym uściskiem i podniosło dwie stopy wyżej.
-Twój ojciec zdechnie na twoich oczach narwańcu!-powiedział stwór.
-Ty...ty zginiesz!-szepnął Jetar z bólem.
-Patrz!
Barog chwycił ponownie maczetę. Patrząc wrenie na Jetara wbił maczetę ojcu w brzuch. Powtórzył to na głowie i szyi po czym zerwał zwłoki ze stołka. Rozległo sięwycie Jetara. Barog nadal nie wykazując zainteresowania wrzucił zwłoki do rzeki. Ogień z krążownika buchał, bo trawił wszystko do okoła. Jetar wyrwał się z żelaznego uścisku i popędził do rzeki. Na pożegnanie dostał ostrego kopniaka od wroga. Chwycił się brzegu.
-Zapłacisz...-mówił zdesperowany i pogrążony w straszliwej rozpaczy.
-Haha!-zaśmiał się Barog.
Jetar chwycił go za kostkę i wrzucił za siebię. Prąd był tak rwący, że już stracił z oczu Matoranina. Kiedy tytan się zbliżył kawałek ziemi się urwał i Jetar był już na dnie. Opanował się i wynurzył. Był już daleko. Płynął dalej. Zapomniał już o tym, że zostawił przyjaciół, że jego ojciec nie żyje, że stracił ukochane miecze. Nawet nie czuł bólu ani zimna. Płynął i pynął aż do zielonej wody i bagna.


_____________________________________________________________


Cytat:
Kroniki Jetara

6.Toa

Barog płynął z prąbem z trudem łapiąc oddech aż do końca rzeki. Do wodospadu, który prowadził na bagna. Wiedział, że za chwilę pojawi się Jetar i będzie próbował go unicestwić. Skoczył z wodospadu i nagle poczuł pod sobą twardą ziemię. Odwrócił się. Wpadł w jaskienię za wodospadem. Usiadł i spoglądnął do tyłu. Zobaczył jakieś jeziorko i głaz z wyrytymi napisami. Barog nie umiał czytać w tym języku, ale coś zrozumiał. Jedno słowo. Toa. Wstał i podszedł bliżej. Dotknął kamienia, który w tym momencie przestał zadzwiać intruza blaskiem. Kamień natychmiast się rozsadził. Małe jego cząstki wylądowały poza jaskinią. A duże zostały pod jego nogami. Odsunęło się przjście. Wszedł niepewnie. Było strasznie i ciemno. Zimno biło od kolumn. Coś znów pokierowało Barogiem by zniszczył kolumnę. W odpowiedzi usłyszał jęk. Następnie straszliwy huk i ujrzał przed sobą czarnego wojownika. Był wysoki i smukły. Nie miał hełmu ani broni. To był Makuta.
-Witaj Barogu! Dzisiaj staniesz się Mrocznym Toa i będziesz siał smutek i chaos!-powiedział i ryknął jakby ktoś go przekuł.
-Kim jesteś?-zapytał Matoranin.
Makuta upadł i zabrał do ręki Baroga. Zasnął. Kiedy się obudził był na bagiennym kwiecie. Osunął się i wpadł do zielonej wody. Zaczął ruszać rękami żeby wypłynąć.
-AAAAA!!!-ryknął wynurzając się.-Ten sen! To była...Nie! Nie jestem żadnym Mrocznym Toa! Na Med-Nui nie było Toa odkąd Medron przejął tereny! Chwila! Mój głos! To nie mój głos!
Odwrócił się i zobaczył, że Jetar spada z wodospadu i znika w połowie. Barog pomknął tam. Wskoczył tam gdzie była jaskinia, ale wpadł do wody obijając sięo skałe. Usiusł głowę i nie ukrywał zdziwienia.
Jetarowi coś kazało rozłupać kamień. Wszedł na jasny korytarz i rozłupał słup światła. Wyszedł z niego mały Turaga z przedziwną maską Kanohi. Dotknął go i poczuł, że zasypia.
-Staniesz się Toa Sprawiedliwości! Będziesz wymierzał dobre, lecz surowe kary!
Obudził sięna liściu i stoczył się z niego. Popatrzył na siebie w kawałku szkła, który wyłowił z pośród wielu śmieci w bajorze. Miał na sobię maske Kanohi. Szaro-złotą zbroję i dwustronny miecz. Jego maska była złota. Nie odkrył jeszcze jej mocy. Zerknął do przodu. Zobaczył czarno-czerwonego Toa, który również był zdziwiony. Teraz popatrzył na niego. Miał w rękach dwie piły, a na plecach kolce. Brakowało mu jednego oka. Jetar już wiedział kto to jest. Barog został pzemieniony w Toa. Wstał tak samo jak Barog.
-Ty?-zapytał Barog
-To ja się Ciebie pytam śmieciu jak mogłeś stać się TOA!
-Teraz to ja mam władzę. Nie Medron! Ja mam Maskę Kanohi! Mam nieogranizoną moc!-powiedział Barog i odpalił piły w odważnym skoku.
-Jesteśmy obaj Toa! Być może mamy współpracować!-powiedział Jetar broniąc się, chociaż niechciał pracować z Matoraninem, który zabił jego ojca.
-Błagasz?-zapytał.
-Nigdy!
Jetar popatrzył za Baroga. Czarna postać i biała łączyły się w jedno. Teraz już jedna postać, zeskoczyła z głazu i odtrąciła Toa.
-Ty, Barogu masz Maskę Chaosu. Będziesz mógł zamieniać dowolne przedmioty w czerń, która ogranie kawałek terenu, na którym się znajduje. Ty Jetarze możesz zobaczyć dzięki swojej masce jakie twój przeciwnik ma zamiary wobec ciebie i zobaczyć czy jest winny, jeżeli został oskarżony. Nie możecie współpracować. Władze na wyspię wciąż mają Wygnańcy. Musicie skompletować drużyny, ale tylko wy będziecie nimi dowodzić jako Toa.-objaśniała postać rozdwojonym głosem.-Żegnajcie.
Huk i trzesk przewrócił Wybrańców. Zatoczyli sięi osuneli do wody. Barog poczuł ból bo Jetar kopnął go z wymachem. Jetar zobaczył, że wróg odpala piły w wodzie. Wynurzyli się i zaczęli walczyć.


_____________________________________________________________
Kroniki Jetara

7.Poszukiwanie zaginionego Toa.

Jetar przewrócił wroga, ale sam przy tym ucierpiał. Barog kopnął go w głowę. Szarpali się niczym dzieci w piaskownicy. Nagle, odrzuciło ich dziwne światło. Obaj teraz leżeli.
-Toa...-rzekło światło i obaj zaczęli widzieć niebieskiego wojownika.-Bracia, pomocy!
-Kim jesteś?-spytali.
-Ałłł...Muszę już kończyć! A...atakują! Pomóżcie jestem w lochu Me...-i huk przerwał.
-Me? Kim jest Me?-zdziwił się Barog.
-Medron, kretynie!-odkrzyknął Jetar.
Jetar wstał. Chwycił za miecz i zbliżył się do Baroga. Uderzył go.
-Ja idę jemu, albo jej pomóc. Zostawiam cię...bracie?
-Nie jestem twoim BRATEM!
Uderzył go znowu, ale nie miał na celu zrobić mu krzywdy. Barog zrozumiał, że to koniec ich starcia. Wstał chwycił za piły i poszedł w przeciwnym kierunku. Jetar doszedł do jakiejś osadki. Postanowił zebrać drużynę. Aktywował komunikator. Odrazu zgłosili się wszyscy naraz. Glaf ich uspokoił.
-Kim jesteś?-zapytał Glaf.
-Ja? Jetar!
-Nie. Dobrze wiem jak wygląda Jetar. Kim jesteś, pytam!
-Jetar! Glaf, ja stałem się Toa!
-Toa?-zawyło kilka głosów.
-Tak. Jestem Toa Sprawiedliwości czy jakoś tak.
-Dlaczego nas opuściłeś?
-Ja...musiałem. Szukałem swojej rodziny. Medron groził mi, że ich zabiję. Właśnie! Muszę lecieć! Niedługo znowu się z wami skontaktuję.
Jetar pobiegł najszybciej jak się dało w stronę domu. Kierował się chmurą dymu. Kiedy tam dobiegł zobaczył znajomy krajobraz. Dym i ogień. Podbiegł bliżej. Hetar walczył z dwoma napastnikami w obronie matki. Był wyczerpany. Jetar skoczył ku nim z ostrzem. Odrzucił jedego a drugiego przebił ze złością. Pierwszy podniósł się i chwycił za miotacz. Strzelił do Hetara. Wybuch oślepił Toa. Zobaczył brata bez ręki i ranną matkę. Zabił wojownika. Podbiegł do bliskich. Hetar wogóle nie był przejęty tym, że stracił kończynę. Martwił się o swoją matke.
-Hetar wszystko będzie dobrze. Mama wyzdrowieje i ty też sobie poradzisz.
-Jetar? Zmieniłeś się.
-To ja. Już dobrze. Ojciec...nie żyje.
-CO?
-Przykro mi nie miałem szans.
Hetar zawył i przytulił się do Jetara.
-Hetar!!! Jesteś wojownikiem! Takiego cię chciał ojciec. Twardego jak on! Idę teraz . Muszę pokonać Medrona. Wrócę.
I poszedł. Skontaktował się z drużyną i powiedział o powołaniu.
-Jakbyś nie zauważył to jest nasza praca.-rzekł Rayfang.
-Mam plan!
-Ciekawe...-odrzekł cynicznie Rayfang.
-Zbierzcie Wolnych Matoran. Niech każdy przyniesie coś czym mógłby zranić wroga. Ruszamy na Med-Nui!
-Dobra idę powiadomić Matoran.-powiedział Eruk po czym się oddalił.
Jetar zakończył rozmowę. Skoczył w pierwszą łódkę i obrał kurs na Med-Nui. Wysiadł na jedną z plaż Medrona. Nikogo nie było. Zobaczył okręty przybywające ze wszystkich stron.
-Trochę Matoran, tak?!-powiedział Jetar, zaskoczony ilością szeregowych.
Przybili do brzegu i z włoczenkami i kamieniami ruszyli za Jetarem. Wojna się rozpoczęła.

_____________________________________________________________
Kroniki Jetara.

8.Wielka Bitwa.

Hałas rozlegał się po całej wyspie. Krzyki i inne odgłosy dochodziły do mieszkańców. Matoranie, którzy byli zwolennikami Medrona poddali się śmierci. Wojownicy próbowali odpierać atak. Byli bezsilni. Medron stał w najwyższej wieży i z wściekłością obserwował koniec swojego imperium.
-Zawołać mi tu Baroga!-rzekł wreszcie.
-Baroga nie ma. Nie wrócił z ostatniej bitwy.
-A Krakk? Gdzie są inni Wygnańcy?
-Krakk zaginął razem z Barogiem, panie. Bavlar i Gonh są w ogniu walki.
-Wezwij ich tutaj! Ale już!
Pomocnik wybiegł. Ubrał się w zbroję, żeby nie zostać zabitym podczas misji. Szukał byłych Makuta.
-Gdzie jest Bavlar i Gonh?-zapytał jednego z walczących.
-Nie mam pojęcia! Spadaj stąd!
I szukał dalej. Wreszcie znalazł jednego z nich. Balvara. Miał białą zbroję pokrytą soplami, których nie dało się stopić. W rękach trzymał miecz jednoręczny. Był wysoki.
-Balvar! Medron cię potrzebuje!
-Tyle, że Medron mnie potrzebuje to wiem! I właśnie mu pomagam! Po raz kolejny ratujemy z Gonhem jego leniwą dupę!
-Na naradę już!
-Nigdy! Prawda Gonh?
Ciemny, niski wojownik przytaknął i rozbił jakiegoś buntownika w pył. Balvar jednak poszedł w kierunku wieży pędem, a za nim tępy Gonh. Weszli do pomieszczenia, a którym stał Medron.
-Słuchajcie moi wierni towarzysze!-zaczął Medron.-Sprowadziłem was tutaj...
-...żebyśmy cię wyciągnęli z jakiegoś gówna? Zawsze to robimy! Chcemy władzy takiej jak ty! Mamy dość bycia pomocnikami!
-Gonh, czy ty też jesteś tak głupi jak twój przyjaciel?
Gonh nie wiedział co odpowiedzieć więc przytaknął.
-Śmiecie! Jesteście tacy sami jak oni.-wskazał na walczących.-Nie rozumiecie tego, że ja rządzę na Med-Nui? Bo to moja wyspa! Jeżeli chcesz możesz założyć własną!
-Nie.-powiedział Balvar.-Med-Nui dzisiaj stanie się Bal-Nui!
I ruszył do ataku. Medron uchylił się i uderzył Balvara z taką siłą, że ten wypadł za okno. Trzask zwrócił uwagę Gonha. Medron kiedy zobaczył, że się porusza strzelił w niego promieniem z berła. Niski wojownik przebił się przez ścianę i wylądował w pustym pokoju. Medron już się nim nie przejmował. Musiał uciekać. Rebelianci weszli do wieży. Dał znak sługą żeby walczyli z nadchodzącym wrogiem. I Medron skoczył przez okno. Spadł do rowu pod wieżą. Rebelianci go nie zauważyli. Obchodziła ich tylko wieża. Łupali nie tylko mury, ale i obrońców wysłanych na śmierć. Medron wyszedł z rowu i chował się za skałami żeby nikt go nie złapał. Zobaczył Jetara. Myślał, że to zwykły wojownik. Nie rozpoznał swojego wroga w ciele Toa. Ponieważ wyglądało to tak jakby był to szef, Medron spróbował go obezwładnić berłem. Jetar w porę go spostrzegł i zrobił unik.
-Znowu ty Medron. Pożałujesz. Za mojego ojca!
Medron zaśmiał się.
-Bardzo zabawne! Masz pojęcie, że zginiesz? Wiesz dlaczego? Bo jesteś Toa, a Toa z Kro-Nui, a takim nie wolno zabić niewinnego!
-Ty jesteś winny!
-Mylisz się. Ja jestem tutaj przywódcą! To, że kazałem coś zrobić to nie znaczy, że to JA to zrobiłem.
Znów się zaśmiał.
Jetar miał gdzieś jego rady. Z zaskoczenia rypnął go mieczem. Wróg upadł bez życia. Jego berło złamało się. Stoczył się i z głośnym pluskiem osunął się do wody.

ZAKOŃCZENIE TEJ SERII OPOWIADAŃ O JETARZE!!!CZYTAĆ WIARA!

Kroniki Jetara

9.Przegrana

Czasem jednocześnie przegrywa się i wygrywa. Tak było z Jetarem. Zabił swojego największego wroga i jednocześnie stracił wszystko. Życie też. Kiedy Medron był już przy śmierci powiedział mu, że maska sprawiedliwości zabrania karać tego, który nie dokonał czynu bezpośrednio. Jetar osunął się na kolana. Czekał na powolną śmierć. Zamknął oczy i czekał aż odpłynie z tego świata. Nie czuł się inaczej. Wszyscy cieszyli się ze zwycięstwa. Jetar wstał i poszedł do lasku obok. Nie cieszył się, że zabił Medrona. Oparł się o drzewo i milczał. Po chwili uderzyło go jakieś światło. Osunął się na ziemię i przypuszczał, że tak wygląda jego zagłada. Ze światła wyszła ta postać, która dała im moc Toa.
-Nie jestem godny nosić tej maski! Weź ją!-krzyknął Jetar i rzucił maskę w postać.
-Jetar...złamałeś prawo maski. Zostaniesz ukarany.-powiedziała postać powiększając się i biorąc bezradnego w objęcia.
-Co mi zrobisz? Nie boję się śmierci!-darł się Jetar.
-Wylądujesz w więzieniu! Wiecznym.-odpowiedziała postać.
-Tego też się nie boję!-krzyknął Jetar i chwycił za maskę postać.
-Ty wredny...-rzekła postać agresywnie i zamieniła Jetara w bestię.
Wyglądał teraz jak zniszczony Rakshi po torturach. Pokrywała go brązowa, przerdzewiała zbroja. Czuł, że niknie. I zniknął.
-Jetar! Co to?!-zawołali jednocześnie Eruk i Glaf.
Po Jetarze już nie było śladu. I tak skończyły się Kroniki Jetara. Został postacią mityczną. Tą, która wyzwoliła wyspę, która z czasem nazwano jego imieniem-Jet-Nui. A nie było w okolicy osoby, która nie znałaby jego imienia i czynów. [/b]


Ostatnio zmieniony przez Zipekk dnia Śro 19:17, 15 Kwi 2009, w całości zmieniany 7 razy
Czw 22:16, 26 Mar 2009 Zobacz profil autora
Shelaka



Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Nie jest to najgorsza historia jaką widziałem ale znam Cię i wiem że stać Cię na więcej! 7/10
Pią 15:18, 27 Mar 2009 Zobacz profil autora
Zipekk



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Post
Dzięki za całkiem dobrą ocene! Zamieszczam drugą część i zapraszam do przeczytania. I odrazu się tłumacze, że musiałem zrobić jedną bez akcjii.
Pią 15:31, 27 Mar 2009 Zobacz profil autora
Akamai



Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 1529
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: mam wiedzieć?

Post
Zbyt prosta akcja. Myślę, że rozwiniesz fabułę. Trochę to zbyt podobne do naszego świata, chodzi mi tu o pijanych Matoran itp. A, właśnie. "Matoran" piszę się z dużej litery, pamiętaj.
Narazie dam 7/10. Ufam, że będzie dobrze, powodzenia!
Pią 16:00, 27 Mar 2009 Zobacz profil autora
Zipekk



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Post
Cóż, czuje, że się rozkręcam. 7/10 to pozytywna ocena prawda? Zamieszczam nową część! Prosze oceniać!
Pią 19:42, 27 Mar 2009 Zobacz profil autora
Dark Takanuva



Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Nie rozumiem jednego, raz piszesz o pijanych matoranach, a chwile później o ojcu i bratu Jetara...
Zdecyduj się
8/10 gdyby nie to @up to było by 10/10...
Pią 19:47, 27 Mar 2009 Zobacz profil autora
Shelaka



Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Zipekk idziesz jak burza! Jedyne co mnie przytrzymuje na ziemi to to, że piszesz to w świecie matoran a nie ludzi bo brzmiało by to dwa razy lepiej 7/10
Pią 21:24, 27 Mar 2009 Zobacz profil autora
Zipekk



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Post
Zapodaje wam nowe części! Jest lepiej czy dalej 7/10?
Śro 15:56, 01 Kwi 2009 Zobacz profil autora
Shelaka



Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Najbardziej podoba mi się w tym wszystkim określenia uczuć postaci doskonale do nich dobrane. 8/10
Śro 17:24, 15 Kwi 2009 Zobacz profil autora
Zipekk



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Post
Czy zrobić następne dzieje Jetara w osobnym temacie? Proszę o odpowiedzi przynajmniej dwie...Gwarantuję poprawe!
Śro 19:18, 15 Kwi 2009 Zobacz profil autora
Shelaka



Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Mniej mafiozo-biznesmenowego typu i będzie dobrze. Jestem za.
Śro 20:20, 15 Kwi 2009 Zobacz profil autora
Mertis
Dawny Moderator


Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 1900
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: z Gliwic

Post
Może jakbyś przeniósł realia do naszej rzeczywistosci wizja mafiozów bardziej by mi się spodobała.
Czw 14:46, 16 Kwi 2009 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum PFB Strona Główna » Tekst Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin