Jak wam się podoba |
Super ciekawe |
|
25% |
[ 7 ] |
W miare ciekawe |
|
46% |
[ 13 ] |
Przeciętne |
|
3% |
[ 1 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Zupełne dno |
|
25% |
[ 7 ] |
|
Wszystkich Głosów : 28 |
|
Autor |
Wiadomość |
Shelaka
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Mroczne Opowieści (FF) |
|
Oto moja opowieść {w miarę szybko dojdą kolejne części}:
Narodziny potęgi
Część 1.
| | Shelaka właśnie sprawdzał dżungle Kir-nui – wyspy na której od dziesiątek lat mieszkali matoranie. Toa z tej wyspy wypowiedzieli wojnę Drużynie Sześciu Rakakshi którzy od dawna dla zabawy zabijali matoran. Rakakshi byli Rakshi, które Makuta Xion nauczył mówić i wyszkolił ich na najlepszych szermierzy. Rakakshi posiadają moce elementarne stąd też ich imiona mają prefiksy żywiołów w środku {wiatru – RaLekshi itp.}. Matoranie bali się ataku dlatego wysyłali na zwiady najodważniejszych matoran szpiegów – w tym Shelake - Po-matoranina bardzo silnego w walce.
Shelaka obejrzał się. Nie było słychać niczego. Shelaka jednak nadal nasłuchiwał i rozglądał się w ciszy. Wiedział, że RaOnukshi potrafi uderzyć z zaskoczenia z wielką mocą i szybkością. Po raz kolejny sprawdził swój Kłobicz [bat połączony z zębem Bohroka], czy przypadkiem nie zastygł (a trzeba wam wiedzieć, że tą broń można rozgrzać siłą woli ). Nagle coś w oddali cicho zastukało. Shelaka zerwał się i popędził w stronę z której dobiegał ów głos – to musiały być Rakakshi. |
Część 2.
| | Shelaka biegł niestrudzenie. Miał nadzieję, że znajdzie trop do kryjówki wroga i podsłucha jego plany. Był już blisko, widział lampy a w ich cieniu jakiegoś Rakakshi. Biegł i biegł aż wreszcie dotarł do polanki na której Rakakshi mieli namioty. Poczuł, że jest w zasięgu ich wzroku więc schował się za krzakiem. Nagle usłyszał głos, znienawidzony głos RaLekshi, który zabił Toa Hilnę {błyskawic} oraz był przywódcą grupy:
- No to ustalone – „wypluł z siebie” lider – ale jeżeli plan się nie powiedzie nie wińcie mnie!
- Głupiś – westchnął RaKokshi – jak plan, który ja wymyśliłem mógłby nie wyjść?! Zawieść może jedynie RaGakshi osoba od której wszystko zależy!
I prychnął z pogardą. Shelaka automatycznie przeniósł wzrok na RaGakshi oczekując wybuchu.
- Czy to była aluzja – zapytał ze złością Rakakshi wody – do naszego poprzedniego ataku?
RaGakshi trzymał Wodną Włócznię jakby szykował się do ataku.
- Uważasz siebie za wielkiego mędrca a nie potrafisz odrąbać głowy matoraninowi, który zawiadomi pół wioski a szczególnie Toa.
Takiej obelgi RaGakshi nie zniósł rzucił się na przeciwnika. W jednym momencie powietrzna siła wyrzuciła go w powietrze.
- Dość – krzyknął lider – na dziś koniec obrad wracamy do namiotów! Pamiętajcie atakujemy z samego rana!
„To by było na tyle”- pomyślał Shelaka. Noc była ciemna. W namiotach pogaszono lampy. Został tylko Shelaka. Poczekał jeszcze chwile i czmychnął w gąszcz lasu. KRAAAAZAAAM – nagle poczuł, że nie jest sam lecz ktoś go goni. Obrócił się do tyłu. Spowity w ciemną noc stał tam RaOnukshi z Miotaczem Energii Plazmowej w ręce. Koło Shelaki leżały kawałki rozłupanej kory. Najwyraźniej wróg trafił w drzewo. Nie był to jednak jego cel. Shelaka zaczął biec na oślep między krzakami. Po paru minutach gonitwy Matoranin dobiegł do tajnego wejścia do siedziby matoran w Mrocznej Dżungli. Wlazł tam i padł z wycieńczenia. |
Część 3.
| | Ocknął się dopiero gdy ktoś potrząsnął nim. Otworzył oczy, przed sobą zobaczył Toa Kimo Toa kamienia z jego rodzinnej pustyni. Koło niego stał Paviku lekarz Ko-matoranin.
- Nareszcie się ocknąłeś! - wydyszał Toa – Przykro mi to mówić ale żaden z was, naszych najlepszych szpiegów . . . NIE WRÓCIŁ – zakończył dobitnie Kimo.
Na tę słowa Shelaka poderwał się. To nie możliwe jego zaufany przyjaciel Rakimu nie mógł umrzeć za długo z nim się przyjaźnił.
- Jak to się stało? – zapytał Shelaka.
- Wszystkich zabił RaOnukshi swoim miotaczem, dlatego jesteś ważny ty, bo przeżyłeś – Toa poklepał go po ramieniu.
- Toa Kimo! – wyjrzał za okno (nie długo miało świtać) – Rakakshi będą atakować z samego rana.
Toa zerwał się na równe nogi i wybiegł. Parę chwil później Toa Ulop przekazał im rozkaz, że on i trzej matoranie (Kualus, Vican, Matoro) mają strzec wejść, przez które żaden z Rakakshi nie mógłby przejść. Zapewne chcieli dać Shelace odpocząć. On także myślał, że odpocznie, jednak od tego faktu jego życie odmienić.
Już świtało. Wszyscy matoranie stali przy głównym wejściu. TRZASK – główna brama rozpadła się na kawałki. Stali tam Rakakshi. Zza domu wyskoczyli Toa krzycząc:
- Niespodzianka!
Rakakshi nie podzielali ich radosnego nastroju (w końcu wpadli w zasadzkę). Toa Kamienia używając Wielkiej Matatu zasypał jedyne wyjście. Shelaka patrząc na to opuścił Kłobicz i wrócił do miejsca, w którego pilnował. Nagle uderzenie zwaliło go z nóg. Nad sobą zobaczył RaGakshi’ego. |
Część 4.
| | Bez wątpienia była to część ich planu. Plan najwyraźniej wyglądał tak - kiedy piątka Rakakshi z RaGakshi-kukłą wejdą do miasta on wejdzie mniej chronionym wejściem. Shelaka nagrzał Kłobicz i popatrzył w oczy wroga. Był dwa razy większy od niego jednym uderzeniem z łatwością zabiłby matoranina. Zwalił go z nóg ponieważ chciał się jeszcze nad nim poznęcać. Zatem wróg rozwalił na części Matoro. Ściął głowę Kualusowi. Kiedy był przy Vicanie, Shelaka poczuł ukucie energii chwycił Kłobicz i uderzył na wroga krzycząc:
- A oto moja broń! – i skoczył jak najwyżej potrafił.
RaGakshi obrócił się. Vican popędzi przez uliczki szukając Toa. RaGakshi nie przejął się ucieczką Le-matoranina. Shelaka dokończył skok.
- A to moja broń! – prychnął z pogardą wróg.
Nagle poczuł okropny ból – Rakakshi wody przeszył go Włócznią Wody na wylot. RaGakshi rzucił Shelaką o mur.
- Dobrze – powiedział wróg - przygotuj się na spotkanie ze śmiercią.
Shelace często wrogowie kazali się kłaniać śmierci, a jednak nie zginął więc nie tracił nadziei. Nagle rozległ się HUK i okrągły strumień energii uderzył w RaGakshi i odrzucił go na 4 metry. Wróg czołgając się wpadł do otworu, przez który przeszedł. Z ciemnej kryjówki wynurzył się Orvik ostatni (i jedyny) Visorak na wyspie Kir-nui. Zapewne do niego należał ów strumień energii nazywany „Rhotuka”. Podszedł do Po-matoranina i zacisną kły na jego ramieniu. Shelaka poczuł ból jakby ktoś wstrzykiwał mu jakąś miksturę do ciała. W jednym momencie zobaczył Toa Kimo jak ze swoim młotem rzuca się i rozbija na części Orvika. Shelaka poczuł się senny i zamknął oczy. |
Część 5.
| | Znowu leżał na łóżku. Słyszał głosy Toa oraz Turaga, którzy rozprawiali co z nim zrobić. Tak jakby Shelaka był niebezpieczny dla otoczenia. Najbardziej bał się wyroku Turagi Nikili zbzikowanej Turagi Błyskawic. Przeniosły ją na Kir-nui Zyglaki kiedy jeszcze była Toa. Już w tedy miała lekkiego bzika pytała się czy to nie jest miejsce, do którego trafia się po śmierci.
- Powinniśmy mu dać szansę i mieć na niego oko – rzekł Turaga Mirak głowa całego zakonu Turaga.
- Nie trzeba go odesłać do krainy Karzahni – odezwała się Turaga Nikila.
- Nikilo! Do tej krainy trafiają zniszczeni matoranie a nie matoranie-hordika!! – wykrzyknął Era Toa Żelaza. – poza tym Turaga Mirak wypowiedział się jasno. Może jad hordika nie będzie miał takiego wpływu na Shelake. Pożyjemy zobaczymy! Zresztą słyszałem o pewnych Toa którzy uwolnili się od wpływu jadu!
Turaga odeszła mrucząc coś pod nosem. Shelaka otworzył oczy. Spróbował poruszyć palcami jednak zamiast tego poruszył całą dłonią. Spojrzał na rękę. W miejscu dłoni miał krótki pazur. „Ale co się stało? Kim jestem?”. Postanowił to sprawdzić. Zdjął maskę i przyjrzał się jej i krzyknął ze zdziwienia. Jego Kanohi Ruru wyglądała jak pysk jakiegoś nie najedzonego rahi.
- Jednym słowem Ruru Hordika – rzekł Paviku, którego obecność Shelaka zauważył dopiero teraz.
- A co się ze mną stało ? – spytał Po-matoranin.
- Zostałeś ofiarą jadu Visoraków – rzekł Paviku - ale nie martw się. Znam bardzo dobrego lekarza, który podróżuje po świecie pomagając ofiarom Visoraków nazywa się Keetongu. Masz szczęście ,bo według moich obliczeń powinien być tu za cztery dni.- uśmiechnął się Paviku- Jesteś bestią hordika czyli, jakby pół rahi pół matoraninem.
Przez następnego dnia Shelaka nie wychodził z domu. Czuł się nie chciany, odrzucony [w cale taki nie był lecz on się od wszystkich odwrócił]. Rano przyszedł do niego Vican opowiadając mu całą bitwę od kiedy był nieprzytomny. Jednak nie słuchał go był zagłębiony we własnych myślach.
- Właściwie nic Cię nie ominęło – tłumaczył przyjaciel - oprócz jednego kulminacyjnego momentu, którego nie byłeś światkiem i dzięki któremu Rakakshi wycofali się do lasu. Kiedy już byłeś zabezpieczony w szpitalu. Poszedłem walczyć. Walczyliśmy dzielnie jednak wpuścili do pałacu ruj Owadów Dikki. Nie wiedzieliśmy jak się przed tym bronić więc w mgnieniu oka przez naszą nieuwagę zostaliśmy zamrożeni przez RaKokshi’ego. Jednak Toa Era zamachnął się i wykonał cios swym Przyciągającym Pałaszem . . . Hej Shelaka słuchasz mnie?! Może Hordika nie mają uszu? – zapytał złośliwie Vican.
- Słucham, słucham – oburzył się Shelaka.
- Dobrze. No więc Toa wykonał cios i . . . Nie uwierzysz. Głowa RaKokshi’ego upadła mi na nogę. Reszta Rakakshi pobiegła do lasu.
- Taak bardzo fajnie – odburknął Shelaka.
- W ogóle mnie nie słuchasz nie użalaj się tak nad sobą tylko zacznij żyć jak normalny matoranin chyba że nie potrafisz. Nic Ci nie dolega może z wyjątkiem głupoty . . .
- ZAMKNIJ SIĘ – krzyknął Shelaka uaktywniając miotacz Rhotuka na jednym z pazurów. Trafiony Rhotuką Vican przeleciał przez cały pokój przebił się przez drzwi i wylądował przed domem.
- Co się tam dzieje – krzyknęła Turaga Nikila pędząc przez uliczki – a to TY !
Przeskoczyła nad leżącym Vicanem. Shelake nie obchodziło co zrobił był już tylko wściekły. Turaga wpadła do domu.
- Ostrzegałam, że będą z tobą same kłopoty !
- Zaczekaj – krzyknął biegnący za nią Toa Ulop.
- Nie Ulop! Trzeba go teleportować do Karzahni jak najszybciej. Nie chcę tutaj takich szkaradnych stworów – powiedziała Turaga wyjmując zza pleców białą Kanohi Olmak.
Toa i Turaga wbiegli do mieszkania Shelaki. Ulop szybko zrobił tarcze lodu oddzielającą ich od Shelaki. Zrobił to ponieważ bał się co Nikila może zrobić z Shelaką.
- ULOP DURNIU NIE WCHODŹ MI W DROGE! – przyzwała ogromną błyskawicę rozbiła tarcze i odrzuciła Ulopa na ścianę domu.
Toa stracił przytomność lecz zanim Shelaka zdążył się ruszyć Turaga nałożyła Olmak wrzuciła go do portalu.
Światy zaczęły wirować mu przed oczami . |
6 Część.
| | Shelaka stał wśród matoran. Niektórzy stali i wpatrywali się w ciemne niebo inni krążyli między nimi w zadumie. Przypominali mu „patyczaków” wątłych i słabych. Nade wszystko matoranie wyglądali na zmęczonych. Przechodzili tu i ówdzie jak zjawy. Gdzie okiem nie spojrzał widać ułamane części lub matoran bez nóg. Tak. To była ta kraina, o której rozprawiał ciągle Matoro. Nie było tutaj nic co by zakłóciło naturalny porządek smutku i spokoju tego miejsca. Nawet pojawienie się Shelaki nie zwróciło ich uwagi. Shelaka miał zamiar to wykorzystać i zwiedzić trochę bardziej to miejsce. Tam gdzie teleportowała go szalona Turaga było coś w stylu stoczni lub portu. Korzystając z nieuwagi matoran Shelaka prześlizgnął się. Przez kręte uliczki, po których nikt nie chodził Shelaka dostał się na placyk pałacu władcy tej krainy. Niewątpliwie był to pałac. Szary, smutny i posępny jak wszystko dokoła. Jednak pałac miał w sobie charakterystyczne piękno. Tu i tam ściany były ozdobione gargulcami. Przed bramą główną stały trzy pomniki. Z jednej strony stał pomnik wielkiej potężnej i władczej postaci – to zapewne musiał być Mata-nui. Z drugiej stała dziwny posąg bez twarzy i rękami wyciągniętymi w bezradnym geście – Shelaka nie mógł przypomnieć sobie żadnej legendy, która opisywała by tę postać. Po środku stała istota o dziwnej masce, (na pierwszy rzut oka Shelaka pomyślał że rzeźbiarz nie mógł się zdecydować co do maski) która wyglądała jak „zlepka” trzech innych masek. To musiał być władca tej krainy.
- Matoraninie nie jesteś wycieńczony ani zepsuty więc czemu odwiedzasz mnie ? – powiedział silny głos stojącej za Po-matoraninem postaci.
Shelaka całkowicie zapomniał, że oprócz matoran, którzy nie zwracali na niego uwagi, był jeszcze władca wyspy.
- Odpowiem na wszystkie pytania jeżeli ty odpowiesz na dwa moje! – powiedział matoranin.
- Nie za bardzo mi się to podoba, ale chyba nie mam wyboru – powiedział wódz wyspy {kiedy Shelaka się odwrócił skojarzył przemawiającą do niego postać ze środkowym pomnikiem}.
- Co się dzieję w tym miejscu ? – zapytał.
- No cóż w tym miejscu ja naprawiam zepsutych matoran ale z reguły statki, którymi są zabierani nie przyjeżdżają. Matoranie wyczekują transportu na stoczni a czekają już tam pare miesięcy.
- Kto to jest? - zapytał Shelaka wskazując na pomnik bez twarzy.
- Artakha – odpowiedział Karzahni – mój brat! Teraz ja zadam pytanie. Dlaczego tutaj jesteś? Kto Cię tu przysłał i po co?
- Niewiem po co szalona Turaga z naszej wyspy teleportowała mnie tu. Ona jest zbzikowana po niej można się wszystkiego spodziewadź.
- Kiedyś dawno temu widziałem „normalnego” matoranina i wyglądał inaczej niż ty. Więc kim ty jesteś? – zapytał władca.
- Jestem matoraninem Hordika matoraninem zatrutym przez jad Visoraków – odpowiedział Shelaka, poczym dodał {zauważył, że Karzahni sięga po jakiś łańcuch}:
- Na mnie jednak jad nie działa! – [nagle przypomniał sobie Vicana leżącego na chodniku i już miał odwołać to co powiedział. Jednak karzahni znów zapytał]
- Dobrze, dobrze co to jest Turaga ?
- Turaga to mędrcy, którzy są przywódcami matoran – wyjasnił matoranin.
- A ten Turaga zbzikował i wysłał Cię tutaj igrając z moją potęgą – jego głos robił się coraz mroczniejszy.
- Tak, ale . . .
- A może wysłał Cię tam dla zabawy?? – władca uśmiechną się krwiożerczo – zostawił Cię na moją łaskę.
- Aale – Shelaka już bał się nie na żarty.
- Matoraninie już Cię nie potrzebuję!
Shelaka póżniej nie chciał sobie przypominać jak został wciśnięty do beczki i wrzucony w fale morza. |
Część 7
| | Shelaka był w tarapatach, to wszystko zaczęło się zbyt szybko. Jest potworem Hordika. Nie dość tego siedzi w beczce i płynie. „To wszystko nie ma sensu, będę w tym pływał do póki nie umrę” – pomyślał Shelaka. Beczka płynęła dalej po wysokich falach oceanu. Naglę beczka podskoczyła i woda ją zalała. Shelaka poczuł jeszcze trzy podrzuty i zrozumiał, że to co tu się dzieję. To był sztorm. Uderzenia fal były coraz mocniejsze. Shelaka bał się, że beczka się rozpadnie. Beczka jednak miała się dobrze z to Shelaka był potłuczony i obolały. Nagle beczka została trafiona piorunem i pękła na dziesięć części. Shelaka chwycił się jednej i zaczął płynąć. Fale były wielkie a deszcz wielki, Shelaka płynął przez następne piętnaście minut. W końcu usnął z wycieńczenia.
Obudził się i zobaczył, że nadal trzyma się kawałka drewna. Nie miał już zielonego pojęcia gdzie jest. Nie otwierał oczu. Był także za słaby aby płynąć. Mógł tylko siedzieć i myśleć. Jednak nie myślał zadając sobie filozoficzne pytania myślał jednak o swoim położeniu. „Gdzie ja mogę być?”. Otworzył oczy. Nagle zobaczył w wodzie dwie pary oczu, które natychmiast znikneły. Shelaka nie przejmował się tym i tak był już umierający. Morze było spokojne. Matoranin myślał, że przez dłuższy czas będzie tak spokojnie. Później zaczął dalej odpoczywać. W jednym momencie zerwało się potężne tornado i wzniosło Shelake w powietrze i jak na poduszce Shelaka zaczął się przesuwać. Trąba powietrzna była mała. Naglę coś, jakaś nie znajoma moc zaczęła dodawać Shelace energii. Po-matoranin zauważył znowu oczy lecz tym razem istoty wynurzyły się. Byli to Ko-matoranie, którzy przemówili takimi słowami:
- Nasz pan Artakha każe nam patrolować morze na około wyspy o tej samej nazwie mamy ratować matoran i zwalczać wodne rahi! Miałeś szczęście, że cię znaleźliśmy.
- To On, nasz pan stworzył tornado – powiedział drugi Artakhanin. – więc chodźmy a ty zdrzemnij się.
Shelaka stał przed Artakhą. Minęło pięć dni od kiedy przybył na jego wyspę-marzenie. Kiedy odzyskał siły stanął przed władcą. Artakha wcale nie przypominał pomnika z krainy Karzahni. Jak to wyjaśnił on i jego brat (Karzahni) nie za bardzo się lubili. Teraz Shelaka ma dokonać wyboru.
- Możesz stać się moim sługą i ponieść tego pełne konsekwencje lub wrócić tam skąd przyszedłeś – powiedział Artakha.
- Ile mam dla ciebie pracować panie – spytał Shelaka.
- Och siedem misji później robisz co chcesz – odpowiedział tytan.
Shelaka wiedział, że nie może wrócić na wyspę, bo Nikila powie wszystkim, że jest niebezpieczny. Wyjął Kłobicz.
- Jestem gotowy na te siedem misji panie!
- Cieszę się jako pierwsze musisz oczyścić Kir-nui z Rakakshi i ich rahi i wrócić tu za 5 dni.
- CO? Jak to ale ja . . .
- Nie ma ale – uśmiechnął się Artakha – pójdziesz tam tylko Ci troszeczkę zmienię rasę.
Artakha wyjął zza pleców włócznie i strzelił promieniem w matoranina albo już raczej tytana
Koniec [ciąg dalszy w Mroczne opowieści 2: Sekretne Misje]
|
Sekretne misje
Część 1
| |
Vican biegł ile sił w nogach do Pałacu Lodu (Gdzie był Toa Era), żeby opowiedzieć o przerażającej prawdzie. Nawet sam Vican, który był przy tych zdarzeniach nie mógł sobie uświadomić, że to prawda. Więc cofnijmy się w przeszłość trzy dni i zobaczmy co się wydarzyło.
Rakakshi już przemywali kontrole, a Toa zobaczyli jak silny jest ich wróg. Vican przemierzał Kir-nui patrolami nocnymi ze swymi towarzyszami. Mieli już tylko „okruch” nadziei, że mogą wygrać bitwę. Turaga było coraz mniej z czterech zrobiło się dwóch. Turaga Nikila wyczerpała całą swą moc teleportując Shelake i odrzucając Toa Ulop’a. Vican później opowiadał:
- Jakby to powiedzieć, zwiędła.
Turaga Grimek stchórzył i uciekł, ale zabili go Rakakshi. Grimek powiedział im wszystko co do ostatniej fortecy matoran, dlatego Rakakshi szybko ją zdobyły a matoranie przenieśli się do Pałacu Lodu. Tam Vican rozmawiał właśnie z Faxon’em Ta-matoraninem:
- Witaj! – powiedział Faxon nie swoim tonem.
- Witaj! – odrzekł niepewnie Vican. – coś Ci się stało?
- Nie mnie nic.
- Chwila a ty . . . – zaczął Le-matoranin.
- Mam dużo pracy, posłuchaj muszę już lecieć – powiedział matoranin ognia i szybko odbiegł mrucząc:
- On wie, on wie, on wie!
Vican’owi wyglądało to podejrzanie i zaczął śledzić matoranina. Faxon szedł uliczką w Śródmieściu Lodowca. Była to brudna boczna uliczka prowadząca do bocznego wyjścia. Faxon odwrócił się by zobaczyć czy nikt bo nie śledzi. Już prawie zauważył Vican’a. Vican spojrzał w jego oczy. Były jakby puste jakby zabrało się z nich wszystko co żyło w matoranine. Białe, puste, smutne a nade wszystko trupie. Faxon nie zauważył Vican’a. Wszedł do wyjścia. Le-matoranin wszedł za nim (chodź nie wiedział czemu to robi). Przeszli do Dżungli drzewa zasłaniały blask księżyca. Szli . . . Szli . . . Szli . . .W końcu Vican nie wytrzymał.
- Po co tu idziesz?? – wykrzyknął.
- WwSssss! – syknął w odpowiedzi Faxon.
RaGakshi zsunął się z drzewa. I zatrzymał Vican’a. Jego twarz była zniekształcona i [RaGakshi] poruszał się z trudem. To zapewne sprawiła Rhotuka Orvika. Faxon mówił przez dłuższy czas o strategii obrony Pałacu Lodu. Gdy skończył spytał o nagrodę.
- Tak dostaniesz nagrodę . . . ostatnią w twoim życiu – i zabił. Teraz tylko Vican i po sprawie.
Faxon leży na ziemi. Wyłupiaste oczy. Białe oczy.
Martwe oczy .
|
Część 2.
| | Vican dusił się RaGakshi trzymał go za szyje chcąc udusić. Vican już tylko myślał, żeby ból ustał. Nagle coś odrzuciło RaGakshi’ego, który wypuścił Vicana. Matoranin poturlał się i zamarł. Zamknął oczy.
- Przyszedłem tu aby zakończyć wojnę na Kir-nui! – rzekł głos nie wątpliwie należący do jego wybawcy.
Matoranin nasłuchiwał odgłosu walki. Jego „wybawca” walczył po to by zabić przeciwnika. Z tego co było słychać RaGakshi widocznie odnosił wielkie rany. Trzaski broni z protostali roznosiły się echem po dżungli. Nagle wszystko ucichło, a Vican wyjrzał zza krzaka. Zbroja RaGakshi’ego była doszczętnie zniszczona. Na niej leżała tabliczka z napisem „Powróciłem, Shelaka”. Cokolwiek to miało znaczyć Vican przypomniał sobie, że dziś rano Faxon powiedział Toa o „słabym punkcie Rakakshi”. Toa mieli przyjść nad Staw Monglini i czekać na Faxon’a. „Rakakshi tam przyjdą” – pomyślał Vican, i pobiegł przez las. Wzywając pomocy.
Tak, pięknie ale gdzie główny bohater?? Już mówię! Shelaka, Parę godzin przed śmiercią Faxon’a testował swą moc elementarną oraz nową broń. Bronią jego było Berło Odwagi powodujące większą siłę ataku. Mocą Elementarną Shelaki okazała się Elektryczność. Podrzucał sobie kule elektryczne aż w końcu usłyszał jakiś dźwięk. Pobiegł w tamtą stronę. Zobaczył jak RaGakshi zabija Faxon’a. Ze złością uniósł dłoń i wystrzelił pocisk elektryczny. Pociskiem miał zamiar odrzucić wroga od drugiego, zielonego matoranina. RaGakshi uderzył taflą wody. Shelaka uniknął wielkiego uderzenia i natarł Mieczem Odwagi. Shelaka nagle poczuł nagły przypływ męstwa i krzyknął:
- Przyszedłem tu aby zakończyć wojnę na Kir-nui!
Rakakshi wody nie miał większych szans. Jego ciało było pod napięciem i wkrótce eksplodowało od zewnątrz. Shelaka pogratulował sobie zwycięstwa. Wyjął zza pleców tabliczkę od Artakhi. Zostawił ją na ciele trupa i odbiegł. Mijając kolejne drzewa przypomniał sobie o skrytym w krzakach matoraninie. Bez wątpienia mógłby się od niego dowiedzieć o Rakakshi. Miał szczęście bo Vican właśnie biegł na oślep w jego stronę. Nie mając w sobie cienia wątpliwości co do strony, po której był Shelaka powiedział:
- Rakakshi, są przy Stawie Monglini tam też są nasi Toa wpadli w zasadzkę.
- Prowadź Vican’ie i nie pytaj jak się tu dostałem. Wiedz tylko, że jestem ten sam Shelaka, który był potworem Hordika . . . Muszę działać w sekrecie. Prowadź! – rzekł Tytan.
Biegli w milczeniu. Vican z (wystraszonym) uśmiechem na ustach. Natomiast Shelaka z bezdennym spokojem. Tytan naprawdę się bał jednak jego Maska Sekretu działała jak należy. Vican był bardzo ucieszony z powodu przybycia nowego herosa (szczególnie, że był to jego przyjaciel). Mijali kolejne kamienie, drzewa, krzaki. Z każdym kio Shelaka przypominał sobie tropienie Rahi i każdy kawałek jego życia. Nie wiedział, że już tu nigdy nie powróci. Dobiegli na miejsce gdzie już rozgorzała walka. Toa było tylko czterech. Era został w zamku, a Hilna oczywiście już dawno była nieżywa. Nagle dwie armie się rozsunęły. Toa Kimo leżał na ziemi bez tchu. Vican zemdlał. Dla matoranina to było za duże przeżycie. Shelaka wyskoczył zza pnia i uderzył na Rakakshi. Nie spodziewany atak wyrównał Szanse Toa. RaOnukshi runął martwy. Szanse Toa były teraz większe. Po stronie herosów byli: Shelaka, Toa Ulop, Toa Viru oraz Toa Lome. Po drugiej stronie stali: RaTakshi, RaLekshi i RaPokshi.
- Już – krzyknął Toa Ulop i wszyscy ruszyli do ataku.
Toa lodu (Ulop) rzucił Lodowe rakiety zatrzymując RaTakshi’ego. RaLekshi Podwójnym Ostrzem wyrzucił Toa w powietrze. Zaś RaPokshi’ego trafiła kula elektryczności. Toa mieli zwycięstwo w kieszeni. W jednym momencie RaLekshi uderzył nadzwyczaj szybkim Nova Blast’em wiatru. Shelaka nie ma sił, by uchronić Toa. Stwarza osłonę tylko dla siebie i Vican’a. Toa radzą sobie sami. Albo może nie radzą.
|
Część 3
| | Shelaka spojrzał do tyłu – Toa ledwo uszli z życiem. Nagle BUHH. Shelaka uchylił się przed lecącym kamieniem. Lecz drugi wyrzucił tytana w powietrze. Shelaka spadł i znieruchomiał. Leżał przez chwile. W jednym momencie coś nie pozwoliło mu leżeć (a może była to troska lub ciekawość co stało się z Toa). Dym opadł trzej Toa leżeli bez ducha na ziemi. Tytan zrozumiał co się stało – RaPokshi wystrzelił potężny Nowa Blast zaraz za RaLakshim. Rakakshi zabił wszystkich oprócz Shelaki i Vicana (który był pod elektryczną osłoną). Shelaka pojął całą prawdę tego co się stało.
Brązowy łeb zniknął w leśnej gęstwinie.
- RaPokshi! – krzyknął Shelaka i zaczął biec w tamtą strone.
Biegł odrywając się od wspomnień martwych ciał na polanie. Wielki pień drzewa runął na niego. Shelaka był przygotowany na wszelki atak - przepalił go Mieczem Odwagi. RaPokshi’emu kończyły się siły. Wróg biegł coraz wolniej. Tytan tylko przyspieszył i zaczął wkładać w bieg więcej siły. RaPokshi został zapędzony na szczyt półki skalnej. Tam skalny Rakakshi wyjął Kamienny Bat. Shelaka zwolnił aż w końcu zaczął iść. Szedł powoli z wyrazem niechęci na twarzy. RaPokshi zadrwił:
- Kim jesteś że bratasz się z Toa co??
- Jestem kimś kogo imienia już nigdy nie poznasz, bo twoje życie będzie za krótkie – szepnął Shelaka.
Wróg widocznie tego nie usłyszał ponieważ powiedział:
- Ładnie ich załatwiłem nie?! Acha, co do ciebie . . . ty jesteś silny. Przyłącz się do mnie!
Shelaka westchnął i zamachnął się swoim mieczem. RaPokshi spoważniał.
- Wybrałeś! Więc giń!! – rzekł Rakakshi kamienia.
Bat strzelił, lecz zakręcił się na około miecza i w efekcie RaPokshi {zdecydowanym ruchem Shelaki} został wyrzucony w powietrze. Jego broń spadła ze skalnej półki. RaPokshi użył mocy elementarnej aby stworzyć Kamiennych Olbrzymów. Shelaka tylko się uśmiechnął niszcząc ich ciała.
- Tylko na to cię stać?? – zapytał.
Zdenerwowany RaPokshi uniósł dłoń. Wystrzelił chmurę piachu w oczy Shelace.
- Tak stać mnie na więcej – zastanowił się poczym dodał – mierny tytanku.
Shelaka uśmiechnął się kpiąco. Zdjął Maskę Sekretu (w której oczodołach był piach). Spojrzał i uderzył błyskawicą w RaPokshi’ego. Siła strąciła go z góry a tam wróg rozbił się na tuzin części. Shelaka powrócił do Vicana i kazał mu iść do ostatniego Toa z grupy Taiku. Był to Toa Era. Wróćmy więc do punktu wyjścia. Vican biegł ile sił w nogach do Pałacu Lodu (Gdzie był Toa Era), żeby opowiedzieć o przerażającej prawdzie, o której już wiecie!
|
Część 4.
| | Vican musiał przedostać się z dżungli do Krainy Kokomau krainy lodu. Był już zbyt zmęczony żeby biec. Shelaka miał jednak inne sprawy na głowie niż zawiadomienie Toa Ery o śmierci innych. Szedł, dżungla była zimna. Im dalej szedł tym bardziej wszystko było lodowate. Powoli zielona dżungla stała się skupiskiem zimnych martwych drzew. Te rośliny przynosiły na myśl dusze zmarłych. Drzewa znów zaczęły się przemieniać, a Vican szedł. Niezbyt daleko przed nim otwierał się Labirynt Ciszy – przejście do lodowej pustyni, w której był Pałac Lodu. Na około niego były już tylko nie przyjazne drzewa z lodu.
Vican stanął przed labiryntem i wszedł głównym wejściem. Nad bramą labiryntu było napisane „Obywatele przejdą wrogowie nie”. Vican pomyślał o tych wszystkich makabrycznych rzeczach, które w labiryncie umieścił Matoro. Szkoda, że ten Ko-matoranin już nie żył. Vican wszedł do labiryntu.
Cała budowla była wykonana z kamienia. Labirynt był bardzo krótki i prosty do przejścia. Jednak cała kamienna budowla była majestatyczna, wysoka i straszna. Vican bał się, jego lęk wynikał z ciszy i nadzwyczajnej monotonni tego miejsca (od tego pochodziła nazwa Labirynt Ciszy). Le-matoranin stanął w miejscu lękał się postawić kolejny krok by nie naruszyć powagi tego miejsca. Na tym polegało przejście przez labirynt, na pokonaniu własnego strachu. Każdy Ko-matoranin miał na wszelki wypadek Maskę Odwagi, by przejść labirynt. Vican stał bez ruchu i nie wiedział jak uwolnić się z tego strachu. „Nie mam Maski Odwagi a sam nie przezwyciężę swojego lęku – pomyślał Le-matoranin”. Siadł na trawie (nadzwyczaj cicho) i ukrył twarz w dłoniach.
Po paru chwilach do głowy weszła mu myśl „Nie mogę powiększyć odwagi w tym miejscu. Mogę powiększyć tylko strach!”. „Im bardziej się boję tym szybciej uciekam”. Cicho obrócił głowę i wyobraził sobie, że znów jest uwięziony w Twierdzy Vampraha. [Oczami wyobraźni zobaczył, że] przed nim stał wielki i straszny Vamprah. Zaczął biec na oślep przez kamienne uliczki. Nie obchodziło go jak głośno krzyczał, dla niego ważne było że biegł.
Wybiegł przed labirynt i pędem poleciał do Pałacu Lodu. Zdziwiło go, że brama została od razu otwarta, a w niej stał Shelaka.
- Czemu tak długo Vican? Ja zdążyłem zniszczyć skład broni Rakakshi i wrócić do Pałacu przed tobą. Acha, chodź musimy uzgodnić z Toa Erą i waszymi Turaga parę rzeczy. Proszę wiem że jesteś zmęczony ale chodź z nami na naradę! – Tytan uśmiechnął się krzywo.
Vican poszedł do komnaty głównej. Turaga Mirak był już pogrążony w dyskusji.
- Toa Era to teraz nasz jedyny Toa nie możesz go tak po prostu zabrać do Atrakhi – rzekł Turaga ognia (Mirak).
- Ależ Turago! – powiedział Toa Era – nie możesz decydować za mnie. Poza tym już nie mam od czego was chronić. Nasz tytan zabił wszystkie rahi, które przywieźli Rakakshi, a jak już wcześniej wspomniał ta grupa złoczyńców już nie żyje.
- Ale przecież Makuta mogą stworzyć nowe i je tu przywieść . . .
- Przepraszam, że przerywam ale chcę pokazać wam tego Le-matoranina, który tak bardzo mi pomógł. Proszę o mianowanie go Kapitanem Gwardii! – przerwał debatę Shelaka.
- Tak? To później TYTANIKU a teraz bądź cicho bo inteligentni rozprawiają – powiedział Ognisty Turaga.
Shelaka nie miał zamiaru wchodzić w bójki szczególnie z Turaga. Mirak myślał, że to wina Shelaki, że prawie wszyscy Toa Taiku umarli.
- Więc nasz kochany Tytanik zabił rahi ale tak czy siak mogą przyjść – rzekł Turaga.
- Kiedy to nastąpi? Za parę lat?? A ja jestem potrzebny do oddania mocy boskości dla kolejnych sześciu Toa. Na tym koniec! Shelako kiedy wyruszamy??
- Nie chcę was widzieć wyruszacie już – Turaga Ognia nałożył Białą Olmak, otworzył portal do Artakhi i kazał przezeń przejść. Toa Era za portalem zobaczył piękną kraine tętniącą życiem. Razem z Shelaką przeszli nie patrząc za siebie . . .CDN |
Część 5
| | Shelaka i Toa Era stali teraz na wybrzeżu wyspy-raju - Artakhi. Obok nich matoranie byli zajęci wyrabianiem masek. Świat był tu kolorowy i piękny. Toa żelaza jakby zapomniał o śmierci towarzyszy, lecz tylko maski.Tytan i toa byli w kuźni otwatej - piece były wystawione na dworze. Wtem zbroja Toa Ery zaczęła z koloru czarnego przekształcać się w złoty. Matoranie jakby tego nie zauważając pracowali dalej.
- Co Ci się stało - spytał Shelaka.
- Nie wiem ale poczółem nagły skok energii! - odparł Era - to nic, chodźmy wreszcie do tego Artakhii.
Skręcili w cichą skromną uliczkę. Domy matoran były piękne i zadbane. Nagle Toa przystanął dysząc ciężko i oparł się o ścianę domu.
- Kolejny skok, nie wiem co się dzieję!
Jego zbroja wyglądała już jakby był Toa światła a nie żelaza.
- Dasz radę iść dalej? - zapytał Shelaka.
- Nie, nie dam rady - rzekł Era i upadł na ziemię.
W jednym momencie zza domu wybiegli matoranie, wzięli nosze i położyli nanich Toa. Wszyscy poszli do pałacu Artakhi. Idąc Shelaka spojrzał w bok i wstrzymał oddech. Od zachodu miasto było zupełnie zniszczone. Tytan nie pytał o nic matoran - nie odpowiedzieliby. Artakhianie wyglądali na strasznie smutnych.
Wpałacu Artakhi, władca był przygnębiony, ale szybko pomógł Toa Erze. Opowiedział Shelace o Toa Taiku (Bohaterowie Boskości) że jeżeli jeden z nich zginie reszta otrzyma moc boskości. Zatem Toa Era jeko ostatni Toa Taiku otrzymał moczbyt trudną do ogarnięcia. Artakha powiedział, że przekarze tą moc dla innych sześciu Toa. Toa zwanych TOA MATA . . . cdn |
Część 6.
| |
-Shelako! Mam dla ciebie zadanie – rzekł Artakha – znajdź Axonna, Tytana o wielkiej sile fizycznej aktualnie nie wiem gdzie się znajduje ale wiedzą to na pewno matoranie Nynrah ale podróż na ich wyspę nie sprawi problemu! Weźmiesz ze sobą Toa Erę i czterech innych tytanów których wyrekrutujemy! Dopóki Toa Era nie wyzdrowieje ja i ty będziemy ćwiczyć wybranych!
- Co chcesz zrobić Artakho? – spytał Shelaka.
- Dłoń Artakhi!
Pierwszym rekrutem był Bezimienny Łowca, którego Shelaka nazwał Shadow Stealer co miało znaczyć Złodziej Cienia. Shelaka walczył z nim żeby sprawdzić jego umiejętności.
Stealer miał predyspozycje do teleportowania się poprzez cień dlatego Tytan używając maski Criv stworzył w pomieszczeniu sztuczne cienie działające jak pułapki na Złodzieja.
Nadal jednak przeciwnik był silniejszy lecz Shelaka nadrabiał to zwinnością i akrobatyką. Zderzali się mieczami z taką siłą, że Shelace zaczęła słabnąć prawa ręka i Miecz Odwagi musiał trzymać w dwóch dłoniach. Później używając mocy maski Tytan osunął się w cień i poczekał pięć sekund.
Pięć!
Shelaka wkłada większy wysiłek w moc maski.
Cztery!
Bohater czuje się wyczerpany.
Trzy!
Czuje, że już nie może utrzymać mocy maski do kontroli mocy Stealera!
Dwa!
Shelaka zwalnia energię zabraniającą przeciwnikowi się teleportować i atakuje i ogromną potęgą i precyzją.
Złodziej zauważa że może się znów spokojnie poruszać po portalach mocy ale jest już za późno Shelaka uderza z taką mocą, że łamie Miecz Odwagi. Do komnaty wszedł Artakha i spytał:
- Czy jest na tyle dobry aby stawić czoło i prawie pokonać ciebie Shelako? Chyba nie – władca prychnął i obrócił się na pięcie.
- Poczekaj panie! Ja uważam, że jest przyjęty do naszego „zespołu”!
Shelaka siedział w sali razem z Artakhą. Tytan zamyślony patrzył na nowego współpracownika – jego zbroja była rozsadzona ładunkiem elektrycznym z miecza Shelaki. Gdy bohater tak patrzył na żałosną, zmiażdżoną postać Stealera. Wtedy odezwał się Artakha:
- O czym myślisz?
- Dlaczego stałem się tym, kim jestem?
Artakha wyjął dziwną broń i oznajmił:
- To jest Miecz Toporowy – przewodzi moc elektryczności. Sądzę, że będzie ci dobrze służył!
... cdn.
|
Część 7
| | Tym razem Shelaka stanął na przeciw Toa - Toa Wozix chciał wstąpić w ich szeregi. Shelaka używając swej siły i szybkości z łatwością go pokonał. Toa nie miał szczęścia Artakha go nie przyjął. Następnie Shelaka walczył z 5 Votrixx'ami 4 Toa 9 bestiami i 3 tytanami. Z tych postaci wybrał tylko tytana imieniem Hydraxon i Toa Helryx - pierwszą Toa która pokonała Shelakę zaledwie po 2 minutach. Nadeszła pora aby wyruszyć.
*
Shelaka i jego ekipa - Shadow Stealer, Hydraxon, Toa Helryx i Toa Era mieli już prawo się nazywać ekipą. Artakha kazał aby na razie nie mówili nikomu o tym, że są jego strażą i czuwają nad bezpieczeństwem wszechświata. Był już pierwszy dzień podróży prawie cała Dłoń Artakhi zebrała się już w okół ogniska. Ostatnia Helryx z obrażoną miną rzuciła maczugę i siadła obok Hydraxona.
- Jesteś beznadziejnym dowódcą Shelaka! - powiedziała.
- Dlatego, że dałem Ci karę za nieposłuszeństwo? Odłączyłaś się od grupy, a ktoś mógł nas zauważyć!
- Tytanie! boisz się nawet najmniejszego ryzyka - rzuciła Helryx. - nic nam się nie stanie jeżeli trochę "zaszalejemy"!
- Głupia jesteś nie czas na szaleńcze zabawy naucz się cierpliwości i pokory. Dziwię się czemu tu jeszcze jesteś - Shelaka uśmiechnął się zgryźliwie - kobieta nam tu nie potrzebna!
Stealer się roześmiał, Era prychnął, natomiast Hydraxon popatrzył oburzony na Shelakę.
Toa wody jednak nie czekała ze złości cisnęła w Shelakę taflą wody. Czerwony tytan również wstał i krzyknął:
- Dobrze bierzesz na siebie również wartę Hydraxona!
Helryx odbiegła od obozowiska.
*
- Hydraxon pójdziesz za nią nie może się aż tak oddalać od reaszty - powiedział Shelaka.
Hydraxon wstał i pobiegł.Omijając drzewa stawy i wodospady znalazł Helryx, nieruchomo stojącą przed wysokim Makutą.
- Więc szukacie istoty znanej jako Axonn? Wiem gdzie on jest jednak dostanie się do tego miejsca będzie trudne - mówił do Helryx.
Hydraxon uspokoił się - Wielkie Istoty jeszcze nie opuściły ich wszechświata, a makuta byli strażnikami pokoju i mieli dobre chęci. Jednak poczuł się zdradzony przez Helryx.
Gdy wrócili do ekipy Shelaka dowiedział się, że tym makuta był Xion posiadacz Heeku - maski rozpaczy - ten makuta nie wiedział, że jest odpowiedzialny za śmierć przyjaciół Shelaki. |
Część 8
| |
90 tys. lat po uwolnieniu Axonna z wulkanu. Shelaka spędził w więzieniu Makuta gdyż na zlecenie Zakonu Mata-nui podsłuchiwał plany o uśpieniu Mata-nui. Ale niewola nie trwa wieczność.
Shelaka stał na kamieniu płynącym po lawie odpierając ataki Makuty Vampraha. Wiedział że nie ma już nic do stracenia - był tak tajnym agentem Zakonu, że prawie nikt prócz Toa Helryx nie wiedział o jego misji, mieli poza tym inne sprawy na głowie Makuta uderzył dyskiem cienia. Jego moc trafiła Shelakę w brzuch i prawie zwaliła go z jego "pojazdu". Kamień na którym stał pokiwał się nie bezpiecznie. Shelaka jednak zwnów rozpoczął atak, najbardziej jak potrafił zartrzymał energię elektryczną i rzucił kulą elektryczności w Makute. Trafił go. Przez chwilę czuł się zwycięski ale póżniej zrozumiał jaki popełnił błąd - Vamprah uderzył o ściane jaskini a taki trzask obudził Makute Xiona i strażników wulkanu-więzienia Exo-toa. Shelaka zmieżał na brzeg żeby nie zajechać po lawospadzie, który był prawie jedyną ucieczką z więzienia. Shelaka skręcił i wyskoczył na ląd nie mógł pozwolić aby makuta mieli tak potężną Kanohii jak Maska Sekretu - Criv. Bezszelestnie wszedł do komnaty Xiona.
*
Makuta siedział na swym tronie a na głowie miał Kanohii Criv.
- Wejdź Shelako chdź Cię nie zapraszałem! - zawołał Makuta.
Shelaka zamiast odpowiedzieć podjął się ataku piorun kulisty z pewnością zniszczyłby makutę gdyby ten się nie uchylił.
- Jak się wydostałeś? - spytał Xion wyjmując kosę - jego broń.
- Cóż Makuto powiedziałem sobie w duchu, że nie mam już nic do stracenia - tytan znów zaatakował.
- Jesteśmy podobni ponieważ . . .
Shelaka wyrwał spory kawałek skały i rzucił w kierunku wroga. Makuta zniszczył to mocą grawitacji.
- . . . ja też nie mam nic do stracenia. Wkrótce i mnie Teridax zabije bo dowie się, że nie jestem po jego stronie.
- Kłamiesz - zawołał sprowokowany bohater - mowisz to tylko po to abym Cię nie zabił.
- Przykro mi, że tylę osób prze ze mnie cierpiało jak chociażby ten straszny błąd z Rakakshi. Zrozum torturując Cię mogłem zachować moją rolę skorumpowanego Makuty. Musiałem to robić aby potajemnie ratować matoran z Metru Nui.
- Zamknij się! Kłamiesz!
- Powiedziałem Ci co musiałem, ale nawet tu są szpiedzy jednak my nie mamy nic do stracenia - Xion zdjął maskę Sekretu i oddał ją Shelace razem z mieczem Toporowym i zbroją tytana.
Bohater nałożył zbroję a Xion wchłonął jednego Exo-toa żeby zrbić sobie skrzydła. Makuta chwycił Shelakę i razem ruszyli w przestworza.
*
Shelaka jeszcze przez tysiące lat podróżował z Xionem pomagając ofiarom Bractwa. Wkońcu jednak się rozdzielili jak starzy przyjaciele nie wiedząc kiedy spotkają się znów.
KONIEC |
Występują:
- Shelaka
- Toa Kimo {kamienia}
- Toa Ulop {lodu}
- Toa Era {żelaza}
- Vican {jako Le-matoranin }
- Paviku {lekarz}
- Drużyna Sześciu Rakakshi {szczególnie RaGakshi}
- Orvik {Visorak}
- Makuta Xion {tylko wspomniany}
- Toa Hilna {tylko wspomniana}
- Rakimu {tylko wspomniany}
Ostatnio zmieniony przez Shelaka dnia Wto 10:20, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 25 razy
|
|
Pon 16:50, 05 Maj 2008 |
|
|
|
|
Kermax
Dołączył: 13 Kwi 2008
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Tychy
|
|
|
|
Zapowiada się ciekawie ale wiesz, jak wysyłasz na forum to dawaj trochę więcej tekstu. Ogólnie fajnie.
|
|
Pon 16:53, 05 Maj 2008 |
|
|
ARES PRIME
Dołączył: 06 Maj 2006
Posty: 2291
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zabytek zwany Sandomierzem
|
|
|
|
Coś za dużo tych FF ostatnio , się narobiło..... nawet tego niechce mi się czytać.
Zapewne upadnie po 3 rozdziałach.
Dam ci radę : jak masz zamiar odpuścić po kilku rozdziałach to lepiej nie pisz wcale.
|
|
Pon 18:00, 05 Maj 2008 |
|
|
Shelaka
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Przykro mi ale nie odpuszczę nawet po 7 rozdziałach
Ostatnio zmieniony przez Shelaka dnia Pią 10:14, 16 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Pon 18:14, 05 Maj 2008 |
|
|
Matoro
Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Ajj... Znowu ta czcionka.Źle się ją czyta. Myślicie , że to upiększa? Wcale nie.
FF jeszcze nie oceniam, pożyjemy, zobaczymy.
|
|
Pon 18:54, 05 Maj 2008 |
|
|
Shelaka
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Mam pytanie do tych co głosowali za Zupełne Dno
CZY CZYTALIŚCIE W OGÓLE KTÓRĄŚ CZĘŚĆ
Ostatnio zmieniony przez Shelaka dnia Wto 19:40, 06 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Pon 20:15, 05 Maj 2008 |
|
|
Shelaka
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Przepraszam za przerwę piąta część wyjdzie nie długo!
Oceniajcie!!
|
|
Czw 14:00, 08 Maj 2008 |
|
|
Brutaka9751
Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Kraków
|
|
|
|
Siema!Bardzo fajne opowiadanie!Oceniłem na wmiare ciekawe.Radziłbym ci zmienić czcionke bo takiej nie cierpie.Bardzo ciekawe czekam na kolejne czesci!
To ja BartekxD
|
|
Czw 14:17, 08 Maj 2008 |
|
|
Shelaka
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Oto piąta cześć a czcionka zmieniona. Miłego czytania!
|
|
Czw 14:30, 08 Maj 2008 |
|
|
Shelaka
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
To jest szósta część czytajcie i oceniajcie!!
|
|
Sob 21:09, 10 Maj 2008 |
|
|
Souler
Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 2587
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Goleniów
|
|
|
|
No, całkiem fajny jest cały tekst. 8/10.
|
|
Sob 22:47, 10 Maj 2008 |
|
|
Shelaka
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
To jest 7 część ostatnia część "Narodzin Potęgi"
|
|
Czw 16:43, 15 Maj 2008 |
|
|
ARES PRIME
Dołączył: 06 Maj 2006
Posty: 2291
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zabytek zwany Sandomierzem
|
|
|
|
Zwracam honor. Nawet ciekawy ten FF. Ładni oddame charaktyery postaci. Jest parę błędów , ale pisz dalej. 7/10
|
|
Czw 20:55, 15 Maj 2008 |
|
|
Shelaka
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Oto początek Sekretnych misji.
[oczy, oczy, oczy] na końcu to jest zamyślone nie bierzcie tego jako błąd
Miłej lektury.
|
|
Nie 21:42, 18 Maj 2008 |
|
|
Shelaka
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Druga część.
Jak mi poszło??
Ludzie proszę oceniajcie!
|
|
Pią 15:27, 23 Maj 2008 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|