Autor |
Wiadomość |
DeadExit
Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk
|
|
Opowiadanie konkursowe |
|
Ostatnio na ZAC miał miejsce konkurs pisarski. Z racji tego, że wygrałem ten konkurs chciałbym się pochwalić moja pracą. Życzę miłej lektury Tematem było napisanie opowiadania związanego z AC:Unity pod tytułem:
"Arno na tropie tajemnicy"
| | Akt I: Pobudka
Gdy się obudziłem stary zegar zawieszony na obdartej już z tapety ścianie wybijał 2:00. Przywykłem już do tego, że przerywam nocne wizje w czarnym i ponurym świetle moich koszmarów, świetle mojej przeszłości. Odgłosy nocy jednak nie wydawały się tak samo spokojne jak zazwyczaj. Coś ciężkiego unosiło się w powietrzu i osadzało na moim bijącym sercu. Strach głęboko zakorzeniony w ponurej podświadomości, strach przed kimś kogo dawno wymazałem ze swojej pamięci. Nie! To tylko moja wyobraźnia, która jednak nie dawała mi spokoju…
* * *
Przetarłem zaspane oczy, włożyłem coś na kościste nogi, a przy nadgarstku przymocowałem mojego wiernego druha - ukryte ostrze. Jak mam to ostatnio w zwyczaju, postanowiłem udać się na krótką przechadzkę pod gołym niebem. Wiedziałem, że widok księżyca w pełni, którego delikatna poświata wpadała przez niedomyte i zakurzone okno sypialni, ukoi moje złe samopoczucie. W końcu minęło już tyle lat od tej pamiętnej nocy, kiedy straciłem Elise.
* * *
Otwierając skrzypiące drzwi poczułem jak dreszcz spowodowany chłodem panującym w najmowanym apartamencie przeszedł mi po plecach. Nie zwracając większej uwagi na to delikatne mrowienie ulokowane gdzieś w okolicach karku, udałem się ukradkiem w stronę pokoju dziennego, aby sprawdzić czy w starym kominku jeszcze żarzy się płomień, który zazwyczaj dawał mi ciepło jakiego potrzebowałem na mroźne i samotne noce. (Ehhh...Ta misja ciągnie się już zdecydowanie za długo.)
* * *
Na miejscu zauważyłem jak nie dogasły żar rozświetla jeszcze pomieszczenie bladą, migocącą poświatą. Mimo iż pokój nie był sporych rozmiarów miał w sobie coś niepokojącego. Już od dłuższego czasu wydawało mi się, że skrywa w sobie jakąś mroczną tajemnicę o której właściciel mi nie powiedział, albo po prostu bał się powiedzieć. Tajemnicę, która tylko czeka na jej odkrycie. To w końcu jeden z moich celów. Te wszystkie wizje jakich doświadczam spoglądając na obdarte z tapety ściany. Znaki układające się w niezrozumiałe dla mnie wzory - czy są jakimś przesłaniem? Za młodu nie myślałem o nich w ten sposób. Były dla mnie tylko bazgrołami na ścianach obskurnej więziennej celi, wymalowane przez obłąkanego więźnia. Który jak na ironię stał się później moim mentorem.
* * *
Jak zwykle rozglądając się po kątach na pierwszy rzut oka nie zauważyłem nic ciekawego, tylko stare nie odkurzane już od miesięcy meble i stojący na środku skórzany fotel w którym przesiadywałem godzinami wpatrując się w ogień, który zdawał się być tak spokojny w objęciach żeliwnego paleniska. To właśnie tutaj skrywam przed światem swoją prawdziwą zabójczą naturę, która tylko pozornie została okiełznana przez Napoleona. W każdym z nas drzemie to spaczone ziarno, które tylko czeka na odpowiedni moment, aby wykiełkować. A siew ten w przypadku Cesarza wypuścił plon nazbyt obfity, gdyż przyniósł ze sobą to czego się najbardziej obawiałem... Patrząc tak w zamyśleniu na dogasające kawałki drewna zrozumiałem, że coś mi w tym wszystkim nie pasowało.
|
| | Akt II: Obraz
Nerwowo skierowałem wzrok w ciemny róg pokoju, gdzie blade światło ustępowało mrokom nocy. Pozornie wszystko wydawało się normalne i bez zmian. Zauważyłem jednak znajomą mi postać krzątającą się nerwowo między regałami. Zjawa powolnie kierowała swoje kroki w stronę małego biurka, przy którym zwykłem spisywać swój pamiętnik i przeglądać korespondencję z aktualnymi zleceniami. Ciemne, krótkie włosy, blada cera i twarz, która zdawała się nie zaznać uśmiechu i jakiegokolwiek ludzkiego traktowania za życia. Te słowa doskonale opisują kobietę, której portret dominował swoimi gabarytami w całym pomieszczeniu. (Z roku na rok coraz częściej wydaje mi się, że Orli Wzrok nie jest czymś wyjątkowym. Jest przekleństwem, które ciągnie za sobą wizje tak niezrozumiałe, że przeciętny umysł popada w obłęd. Nie powinniśmy widzieć rzeczy, które nie są przeznaczone dla ludzkiego oka.)
* * *
Czy ilość śmierci, która się wiąże ze zdobyciem tego malowidła mnie prześladuje? Ile niewinnych muszę jeszcze zabić, by poskromić swoją ciekawość. Nie! By poskromić ciekawość tego szaleńca! Ale to nie ważne. Nauczono mnie zabijać i nie okazywać przy tym żadnych uczuć. Liczy się tylko misja, którą muszę doprowadzić do końca.
* * *
Powoli, krok za krokiem podszedłem do obrazu wpatrując się tylko w te głębokie czarne niczym smoła oczy. Przesuwając swoimi - zmęczonymi od pracy - palcami po pełnej pajęczyn i kurzu pozłacanej ramie odważyłem się przerwać tą panującą ciszę:
- Co cię tak niepokoi, mon amie?
Jak zwykle nie uzyskałem odpowiedzi, nigdy jej nie uzyskuję, tylko to puste spojrzenie, które było skierowane we mnie, by powiedzieć, nic nie znaczące:
- Odejdź
* * *
Spoglądając na pobłyskujące w mroku płótno zdałem sobie sprawę jakim głupcem byłem. Badałem ten obraz od tygodni, a rozwiązanie było tuż przed moim nosem. W powietrzu czuć było coś dziwnego, co nie pasowało do klimatu tego ponurego miejsca. Jakaś dziwna siła, która kazała mi wstawać dokładnie o tej porze. Każdej nocy, przemieniając minuty w godziny, a godziny w bezsenne noce. Coś ewidentnie było nie tak, a ja musiałem się dowiedzieć co. W końcu pełen zdeterminowania podniosłem obraz i odwracając go w powietrzu rozłożyłem na biurku. |
| | Akt III: Kominek
Cisza. Było zbyt cicho. Uczucie jakiego dawno nie doświadczyłem - głębia dźwięków nocnego życia wypełniająca pustkę po mej ukochanej, którą starałem się zapełnić moimi codziennymi spacerami w towarzystwie księżyca, nagle gdzieś znikła. Nie było słychać ulicznego gwaru za oknami. Nic. Ani żywego ducha. Noc jaką znałem nagle gdzieś umarła.
* * *
Zazwyczaj towarzyszące mi chaotyczne myśli o świecie nagle stanęły w miejscu, jakby nie wiedziały jaki kierunek mają obrać i za czym mają podążać. W takim stanie poczułem pewien dyskomfort, który tylko przybierał na wadze, kiedy nerwowo spoglądałem na rozłożone przed sobą płótno. Postanowiłem w końcu przerwać to trwające już zdecydowanie za długo milczenie:
- Eh. Co robić ?
Ciężko wzdychając wzruszyłem tylko ramionami. Zanim zabrałem się do pracy przy płótnie, chwyciłem za stary metalowy pogrzebacz, by zaraz potem wsunąć go w niedopalone kawałki drewna. Zimna rękojeść, która przylegała do mej dłoni zawirowała parę razy w powietrzu i uderzając swym końcem między resztkami żarzących się grudek wydobyła z nich ostatek płomieni, które skrywały się w ich czarnym wnętrzu.
* * *
Iskry jakie posypały się wewnątrz kominka prysnęły prosto na mnie. Odruchowo upuściłem czarny metalowy pręt osłaniając rękoma twarz, która z podkrążonymi oczyma oraz gęstym zarostem i tak nie wyglądała najlepiej. Dźwięk upadającego metalu na starą drewnianą podłogę odbił się echem wśród złowrogiej ciszy. Nagle moje zmysły oszalały. Odczuwając nieustanne dudnienie, które w chwili uderzenia rozniosło się po pokoju.
* * *
Dreszcz przeszył moje ciało. Nieoczekiwanie zacząłem mieć lekkie zawroty głowy, które momentalnie przeszły w intensywny ból. Czułem się jakby wnętrze czaszki chciało mi eksplodować. Chwytając się tylko za głowę upadłem na posadzkę, a brzdęk metalu stłumiony przez stare oklejone ściany powoli zamierał w pustce mojego krzyku.
* * *
Tępy ból nagle ustał. Nagromadzone i nic nieznaczące myśli wypełniały mentalną przestrzeń w której się znalazłem. To nie pierwszy raz, kiedy straciłem przytomność podczas wykonywania podstawowych czynności. To wszystko zaczęło się kiedy sprowadziłem tu ten przeklęty obraz. Początkowo te ataki były rzadkie, ale wraz z postępem mojego śledztwa zdarzały się coraz częściej. Azyl, który przydzielił mi Cesarz nie był już taki bezpieczny jak się początkowo wydawało. Jeśli w ogóle kiedykolwiek taki był.
* * *
Nie wiem ile czasu minęło. Były to minuty, a może godziny. Podczas ataków byłem całkowicie oderwany od rzeczywistości. Słyszałem jedynie nieustające szepty. Głos, który z każdą wizją zdawał się coraz bardziej wyraźny. Jakby delikatne usta przesuwały się wokół mojej szyi, a ich ledwie odczuwalny dotyk wprawiał mnie w trans z którego nie byłem w stanie się obudzić. Niewyraźny głos nagle zmienił się w - wytłumione przez otaczającą mnie pustkę - słowa. Nie rozumiałem tego języka, ale czułem, że to wszystko ma związek z kobietą na portrecie.
* * *
Czując jedynie szybkie bicie własnego serca powoli odzyskiwałem przytomność. Starałem się tylko rozetrzeć podrażnione oczy i zacząć z powrotem trzeźwo myśleć. Ale ciągle słyszałem ten głos, który zdawał mi się tak znajomy, niczym szept najbliższej ci osoby... |
| | Akt IV: List
Podnosząc tylko głowę spoglądałem jeszcze zamglonymi oczyma na leżący przede mną obraz, tak jakbym chciał aby to on przemówił do mnie. Niepokojące szepty w mojej głowie powoli zanikały, a ich miejsce zajął szum wiatru, który zerwał się tak nagle…Szum, który zdawał się gonić za własnymi utraconymi dawno temu marzeniami, których ja sam nie potrafiłem zrealizować i dzielić ich z tymi, których kochałem. A może po prostu nie chciałem tego uczynić? Ta myśl nie dawała mi spokoju.
* * *
Nie mogłem się dekoncentrować. Musiałem dokończyć to co zacząłem już dawno temu. Odkryć tajemnicę skrywaną od pokoleń, która stała się nieodzowną częścią mnie. Pewnym ruchem wyjąłem z szufladki pod biurkiem zestaw narzędzi. Mała drewniana skrzyneczka z prostym zamkiem na klucz. O ile Ukryte Ostrze można nazwać kluczem. Pewny ruch nadgarstkiem uruchomił mechanizm, a ostrze jak zawsze - mimo upływu lat – wysunęło się z gracją. Wystarczyło przejechać tnącą krawędzią po wyrzeźbionej na dnie puzdra szczelinie. Głośne kliknięcie zwiastowało, że mam już swobodny dostęp do instrumentów badawczych. Czas więc zacząć badania i sprawdzić co przeoczyłem poprzednim razem.
* * *
Ostrożnie przejechałem po płótnie czubkami palców starając się wyostrzyć wszystkie zmysły. Musiałem stać się jednością z tym obrazem. Odkryć jego tajemnice skrywane przed oczyma niewinnych. Wtedy to do mnie dotarło. Jakby ślad pozostawiony w mojej głowie oznajmiający, że odpowiedź cały czas była przed moim nosem. Myślami zawędrowałem do tych cudownych lat spędzonych w Wersalu. Ach jakże były to piękne czasy. Sielanka, brak jakichkolwiek trosk, ale i obowiązki do których jako młody pełen energii chłopiec nie za bardzo się przykładałem. Prywatni nauczyciele byli jak na mój gust nazbyt restrykcyjni, wymagali tak wiele od małego chłopca, którym niegdyś byłem. Ale jak widać podstawy chemii w końcu się przydały. Wracając powoli do rzeczywistości odruchowo chwyciłem za stojącą na brzegu biurka świecę. Pospiesznie zapaliłem knot i czekałem, aż niemrawy płomień ukarze się w pełni swojej okazałości. Wpatrując się w delikatne ruchy ognia podniosłem gromnicę i ostrożnie przystawiłem ją do obrazu. To co ujrzałem zaparło mi dech w piersiach.
* * *
Zamiast spodziewanego uszkodzenia płótna, płomień zaczął wypalać na nim wzór, który już kiedyś widziałem. Te same niepokojące znaki wyryte niegdyś na Mieczu Edenu z którym miałem dawno temu okazję obcować. Przyjęło się mówić, iż człowiek uczy się każdego dnia, aż do swojej śmierci. Ja jak na nieszczęście widziałem w życiu aż za dużo. Im większą wiedzę człowiek posiada, tym zdaje sobie sprawę jak mała jest jego waga w otaczającym go świecie. Jak małą kroplą w morzu zagadek Prekursorów jest stan naszej obecnej wiedzy zarówno o Nich, jak i o nas samych. Stojąc teraz w obliczu tej smutnej świadomości pojąłem, że dla zwykłego człowieka to za dużo. Wytężyłem wszystkie zmysły, w pełnym skupieniu spoglądałem teraz na pobłyskujące znaki obcej cywilizacji, które pod wpływem Wzroku Orła zaczęły układać się w tekst. Był to list spisany ręką człowieka, ale czy na pewno? Czy dama, która widnieje na obrazie była na pewno zwykłą rzemieślniczką? A może kimś, a raczej czymś więcej? Tego miałem zamiar się dowiedzieć.
* * *
Spoglądając z uwagą na treść ukrytej przed laty wiadomości chwyciłem odruchowo za pergamin spoczywający w szufladzie i położyłem go przed sobą. Z puzdra wyjąłem delikatne i starannie wykonane gęsie pióro, którego koniec był idealnie przycięty – zawsze o to dbałem, w końcu o taki podarunek trzeba dbać. Lekko drążącą ręką zanurzyłem je w czarnym niczym noc atramencie i zacząłem notować. Przepisałem słowo w słowo treść przesłania, które zdawało się tak ulotne i zarazem tak głębokie. Jak możliwe jest zjednanie w sobie tak dwóch skrajnych racji? Czy pisał go świetlany umysł, a może ręka obłąkanego człeka, który chciał pozbyć się nadmiaru swojego szaleństwa i przelać nękające go głosy z przeszłości na papier. Obarczyć kogoś częścią brzemienia, które dźwigał. Tego się nie dowiem. Jedyne co mogę teraz zrobić, to tylko pisać, pisać i pisać...
|
| | Akt V: Wiadomość
(Wpisy z zaginionego Pamiętnika Mme. Marie-Guillemine Benoist)
Tak więc się zaczęło. Przybyłam do tego szarego budynku, który został wypalony w mojej pamięci niczym najgorsza blizna z lat młodzieńczych, która nigdy się nie zagoi. Pierwsze godziny spędzone na nieustannym gapieniu się w niegdyś pełną barw ścianę minęły w oka mgnieniu. Bezowocne myśli oplatały mnie niczym martwe już gałęzie drzewa. Zajęcia na których trzeba było skupić swoją cenną uwagę słuchając oratora i jego jakże ciekawych monologów. Ironia losu, czy może coś więcej?
* * *
Nadchodząca przerwa, zawładnęła już moimi myślami. Przesuwając tylko palcami po skórzanej okładce Almanachu zastanawiałam się co tutaj tak naprawdę robię? Jaki jest mój prawdziwy cel? Czy te wszystkie wizje - niepokojące obrazy - które doświadczam każdego dnia prowadzą mnie do czegoś konkretnego? Miałam pomagać innym, a nie słuchać wykładów o tym co nas czeka w przyszłości. Przyszłości która jest jedynie serią matematycznych wyliczeń łatwych do oszacowania. Każda wariacja rzeczywistości, każde zdarzenie, osoba, a nawet nic nie znaczący budynek. To wszystko to tylko iluzja. Nic nie jest prawdą w tym co widzimy na co dzień.
* * *
Ale skąd ja o tym wiem? Te nieustające głosy w mojej głowie, tak jakbym posiadała wspomnienia obcej mi osoby. Jakby moje ciało posiadało dwie dusze. Ale czy to możliwe? Monotonny głos w mojej głowie zdawał się nabrzmiewać i wypisywać w myślach regułki jakie mam zapamiętać – znaki, symbole, słowa, a w szczególności jedno - to najważniejsze z nich wszystkich. JUNO.
* * *
Mój wzrok utkwiony był na omawianym portrecie pełnym szalonych obrazów i wizerunków wędrowców, którzy uwięzieni byli w wiecznej podróży. A więzieniem ich była ręka artysty, która umieściła te niewinne istoty w tym niekończącym się czyśćcu. Może oni też szukali odpowiedzi tak jak ja? Zmagali się z samymi sobą. Pragnęli odkryć największe tajemnice istnienia napotykając jedynie krętą drogę , która prowadzi do nikąd .”
* * *
Południe - czas odpoczynku i zarazem jedyna chwila gdy można wziąć do ręki Almanach i zanurzyć się w jego świecie który zdaje się, że chce nas wciągnąć w wir skrywanych tajemnic. Jakże ulotna chwila pozwalająca odkryć tylko własną nieudolność i szaleństwo w które coraz bardziej popadam. Wiedza zapisana na tych kartach nie jest tylko zwykłymi słowami. Jest kluczem do czegoś więcej, czegoś co sama muszę odkryć.
* * *
Każda historia kryje w sobie drugie, nie odkryte dno. Chciałabym przekazać wam moją wiedzę, wierząc w to że zostanie ona wykorzystana lepiej niż ja to czynię w obecnej chwili. Chciałabym abyście wzięli w garść swoje życiowe sprawy i dążyli do wyznaczonego sobie celu. Mój czas się powoli kończy. Wiem, że w końcu przyjdą po mnie, by wydrzeć wszystkie tajemnice, które skrywa mój umysł, dlatego ty, który to czytasz nie stój nieudolnie i nie rozpaczaj nas swoim żywotem, który poświęcasz dla kultywowania własnego życiowego Kreda.
* * *
To KONIEC! Oni są już bardzo blisko. Mam mało czasu. Muszę ukryć Almanach i pochować razem z nim wszystkie sekrety, które odkrywałam przez te wszystkie lata. W dzieciństwie często odwiedzałam katakumby pod stara katedrą. To będzie idealne miejsce na wieczny spoczynek. Pełne ciszy i ukojenia. Dlatego Ty, który to czytasz wiedz, że w twoich rękach pozostawiam swoją spuściznę i obdarowuje cię tą wiedzą. Zrób z nią co chcesz, wiedz tylko jedno – nie pozwól by sekrety Prekursorów wpadły w ręce wysłanników Krzyża. A teraz idź i ciesz się życiem które Ci dano, bo nie wiadomo kiedy ONI przyjdą właśnie po Ciebie.
Marie-Guillemine Benoist
|
| | Akt VI: Dach
Tylko tyle udało mi się odczytać z niewyraźnego już tekstu. Dlaczego ta wiadomość została umieszczona akurat na odwrocie jej portretu? O co tak naprawdę chodziło? Czy ten Almanach skrywał tak wielkie tajemnice, że warto było za nie porzucić dotychczasowe życie w dostatku? Tyle nowych pytań, a tak mało odpowiedzi...
* * *
Otwierając tylko lekko usta starałem się oddychać powoli i wszystko na spokojnie przetrawić. Uświadomiłem tylko sobie jedną rzecz i niepewnie powiedziałem sam do siebie:
- Czas wyruszać!
* * *
Tylko przenikliwy mrok który był wokół mnie lekko nakreślił cień tajemniczego spotkania jakiego doznałem. Zrozumiałem w końcu, że to nie przypadek. To właśnie tej nocy stanąłem twarzą w twarz z ciemnością i strachem jaki mnie ogarniał. Wiedziałem że to tylko początek i moje napady lęku będą coraz silniejsze, przynajmniej tak mówiły mi głosy. Wcale nie zwariowałem! Te wszystkie wizje prowadziły mnie do tego miejsca. Do tego jednego sekretu, który musiałem odkryć.
* * *
Od małego widzę rzeczy których inni ludzie nie dostrzegają, potrafię widzieć głębie otaczającej nas rzeczywistości. Heh. Widzieć, to za mało powiedziane, ja wręcz czuję ciemność która coraz bardziej ogarnia ludzi zmieniając ich w bezmyślne maszyny produkcyjne, które jakoś podtrzymują egzystencje na swoich słabych, zmęczonych już barkach. Jezu! ja wręcz czuje ich ból, który nasila się coraz bardziej i bardziej. Z dnia na dzień jest mi coraz ciężej. Jak oni mało rozumieją, widząc tylko czubek własnego nosa nie dostrzegając rzeczy tak wzniosłej jaką jest wolność jednostki, dbając tylko o samego siebie.
* * *
Chwytając się gwałtownie za głowę, wbijałem sobie kościste palce w skronie starając się przemóc głosy w mojej głowie. Pakując tylko najpotrzebniejsze rzeczy wybiegłem szybko po chłodnych stopniach klatki schodowej na samą górę…
* * *
Niczym blada postać - snująca się po kompleksie dachów starych kamienic - wyglądałem jak duch nocy, który szuka tylko swojej kolejnej ofiary. Ale gdyby to wszystko było takie proste...Nagle zatrzymałem się biorąc głęboki oddech świeżego nocnego powietrza. Widok Paryża nocą zawsze mnie uspokajał - szare puste kamienice oraz kłęby dymu unoszące się nad wąskimi uliczkami, a to wszystko otulone lekką mgłą. Uwielbiałem tą szarą chmurę która przysłaniała obraz na to puste i wymarłe nocą miasto. Tam gdzieś w jego podziemiach czeka na mnie przeznaczenie z którym idę się zmierzyć. |
| | EPILOG
Gdy przyjdzie ta godzina, nigdy nie będziemy na nią gotowi...
Z tą myślą żyłem aż do dzisiejszej nocy. Stojąc teraz między światami, jestem rozdarty niczym złamane serce człowieka, który stracił miłość zatracając nie tylko siebie, ale też własne uczucia doprowadzając do ich wyjałowienia, niczym pustego pola po ogromnym pożarze.
* * *
Patrząc w dół i czując wiatr we włosach, który delikatnie dotyka mojej twarzy widzę tylko ciemność i bezdenną przepaść od której dzieli mnie zaledwie krok. Nieświadomość przemykającego między palcami czasu, sprawia, że po karku spływają mi krople nieprzyjemnie chłodnego potu, zostawiając za sobą niewidoczną mokrą ścieżkę. Ciężko oddychając, moja klatka piersiowa unosi się niespokojnie, a panująca wokół mnie cisza sprawia, że słyszę bicie własnego serca. Głuche bicie rozbrzmiewające w mojej głowie, niczym wskazówki zegara - tik-tak, tik-tak. Każde uderzenie to stracona chwila, na którą nie mogę sobie pozwolić w obecnej sytuacji.
- To była ciężka noc.
Te wszystkie rzeczy które widziałem. One nie mogą być prawdziwe. Mętlik jaki mam w głowie jest ogromnym ciężarem, ale dzięki kojącemu blasku księżyca czuje się lekki jak piórko, zdolny do każdej rzeczy. Biedna Marie. Jak wielka krzywda musiała ją spotkać, że posunęła się do tak drastycznych kroków.
* * *
Sięgnąłem delikatnie do kieszeni i popatrzyłem ostatni raz na stary zegarek ojca, dzięki któremu nie popadłem jeszcze całkowicie w to szaleństwo. Ledwo słyszalne tykanie wśród otaczającej mnie ciszy, która trwała nieustannie w tą niezwykłą noc.
* * *
Teraz jedynie księżyc spoglądając na ciemną postać stojącą na skraju gzymsu, tak zamyśloną i nieobecną jest świadkiem tej małej historii, którą spisuje na kartach wydarzeń. Biorąc kolejny głęboki wdech i zamykając delikatnie oczy rozpostarłem ramiona i wykonałem skok wiary w ciemność, która spowijała uliczkę znajdującą się pode mną. Czas zakończyć tą misję.
- Kierunek kościół Saint-Sulpice... |
|
|
Pon 22:26, 05 Sty 2015 |
|
|
|
|
Souler
Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 2587
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Goleniów
|
|
|
|
Solidne, czyta się dość przyjemnie, i nie ma ani jednego opisanego morderstwa.
Tak przy okazji, jaki jest czas trwania tej akcji?
|
|
Wto 4:14, 06 Sty 2015 |
|
|
DD
Dołączył: 23 Gru 2006
Posty: 3797
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się bierze dyfrakcja światła?
|
|
|
|
Musiałeś wstawić, co nie? Propsy za Prekursorów.
Naprawdę solidny styl pisania. Aż ci zazdroszczę, bo sam się za pisanie biorę, o czym dobrze wiesz.
Jedna myśl mnie nurtuje - czy ten obraz...to nie jest czasem większa wersja tych miniatur co je nosili Barthomelew Roberts i John Standish? Czy to TA kobieta?
Ostatnio zmieniony przez DD dnia Wto 11:44, 06 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Wto 10:25, 06 Sty 2015 |
|
|
DeadExit
Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk
|
|
|
|
Czas akcji nie jest strikte określona, jeśli chodzi o konkretny rok. Na pewno Napoleon jest już wtedy Cesarzem, a autoportret Marie-Guillemine Benoist został już przez nią namalowany. Ogółem całe back story opiera się na tym, że Arno po wydarzeniach z Unity pracował dla Napoleona i wykonywał dla niego zlecenia i badał pozostałości po Prekursorach, bo ten się nimi zajawił od kiedy w jego łapy wpadło Jabłko Edenu.A co do braku opisania zabójstw, to własnie o to chodzi. Nie każde opowiadanie z asasynami musi sie na nich skupiać. W tym akurat Arno jest lekko zdepresowanym, zaniedbanym już asasynem, znudzonym już ciągłą pracą dla Cesarza.
EDIT: No tak, opisywany obraz to pierwotna wersja autoportretu wspomnianej malarki, tyle, że posiadał on jeszcze niektóre elementy związane z prekursorami.
Ostatnio zmieniony przez DeadExit dnia Wto 11:55, 06 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Wto 11:53, 06 Sty 2015 |
|
|
Souler
Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 2587
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Goleniów
|
|
|
|
Chodziło mi raczej o rozpiętość czasową opowiadania, ale fajnie.
|
|
Wto 15:53, 06 Sty 2015 |
|
|
DeadExit
Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk
|
|
|
|
To co jest opisane to jedna noc. Ale całe zadanie Arno trwa w nim już parę miesięcy.
|
|
Wto 16:17, 06 Sty 2015 |
|
|
Felhi
Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Bardzo przyjemnie się czyta. Z jednej strony lekko napisane, z drugiej tak przyjemnie mrocznie. More.
|
|
Wto 22:01, 06 Sty 2015 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|