Autor |
Wiadomość |
Mertis
Dawny Moderator
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 1900
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: z Gliwic
|
|
Żniwiarz !? |
|
| | Gdzieś.
Dosyć duża aglomeracja miejska. Zwykli ludzie, zwykłe problemy, niezwykłe biznesy. Po środku ulicy podpierał ścianę tajemniczy osobnik. Twarz krył pod zarzuconym kapturem, a w ustach tlił mu się papieros. Spojrzał on ponad siebie. Nie lubił tego miejsca. Na szczęście zostało tylko jedno zlecenie i już go tu nie będzie. Podeszła do niego jakaś bardzo ładna dziewczyna. Podała mu list i odeszła swym zalotnym krokiem. Osobnik odprowadził ją wzrokiem. Otworzył kopertę przeczytał to co było tam zapisane. Nadjeżdżał autobus. Gdy przejechał już tego mężczyzny nie było. Na ziemi leżała tylko koperta.
Kilka postaci siedziało w barze. Jedna miała na kolanach walizkę przypiętą do ręki kajdankami. Osoba ta miała na sobie garnitur od Armatniego. Druga postać siedząca naprzeciwko ubrana była w biały garnitur nieznanej firmy, czarną koszulę i biały krawat.
-Więc mówi pan że połowa z góry? Mogę co najwyżej dać 20%. Nie mam pewności czy aby na pewno szkodniki zostaną unicestwione. – Powiedział mężczyzna z walizką poczym zapalił papierosa. Już miał przytaknąć zapalony płomień do rurki w jego ustach gdy nagle poczuł mocny chwyt.
-Prosiłbym was, byście wstrzymali się od palenia przy mnie. Wydmuchiwany dym tytoniowy zawiera bardzo dużo szkodliwych substancji. Dym wdychany bezpośrednio zawiera od 5.3 do 43 nanogramów rakotwórczych nitroamin, podczas gdy bierny palacz wdycha ich od 680 do 823 nanogramów. Na dodatek, bierny palacz wdycha 11 razy więcej dymu, co daje 18.000 nanogramów. Także ludzie z otoczenia palacza ucierpią o wiele bardziej, niż on sam. – Odpowiedział mężczyzna w białym uniformie.
-Więc wstrzymaj oddech. – Odparł palacz wyrywając rękę z uścisku.
-W takim razie uznajmy że to spotkanie nigdy nie miało miejsca. – odrzekł tamten wstając.
-Hej! Zaczekaj! Tylko żartowałem!- Odparł gasząc papieros o blat stołu i łapiąc tamtego za ramię próbując sprowadzić z powrotem na krzesło.
-To masz jakieś dziwne poczucie humoru. – Odrzekł odchodzący łapiąc tamtego za rękę. W oczach błysnęła zielona poświata. Ręka tamtego zmieniła kolor na fioletowy. A potem otoczyły ją drobinki lodu. Po chwili została ona skruszona a jej odłamki walały się po podłodze.
-MO-MOJA RĘKA. KIM TY JESTEŚ !?- Krzyknął biznesmen patrząc na kikuta. –K…A, ZABIJCIE TEGO SUKINSYNA.
Trzej towarzysze biznesmena wyciągnęli bronie odbezpieczyli je i zaczęli mierzyć w przeciwnika.
-Hmm? –odpowiedział na to lekko się uśmiechając. Nagle jak gdyby z nikąd wyłoniła się ręka stworzona z lodu. Pochwyciwszy jednego z przeciwników zamieniła go szybko w garstki zamrożonej wody. Drugi oddał przypadkowo trzy strzały. Zostały one jednak zatrzymane przez taflę lodu która otoczyła mężczyznę w białym garniturze. Po chwili owa tafla zamieniła się w gigantyczny sopel który przebił na wylot pechowego ochroniarza. Trzeci narobił w gacie i starał się uciec przez otwarte okno. Coś jednak chwyciło go za nogę która po chwili została oderwana od reszty ciała. Człowiek który tego dokonał odwrócił się do skulonego w kącie biznesmena.
-Mówią na mnie Ekirei. Ty jednak nazywasz mnie 6 sierpnia.- Odparł
-Ta.Tak panie Ekirei. - Odparł tamten kuląc się bardziej.
-Mówić jak grochem o ścianę. – rzekł 6 sierpnia odwracając się i machając ręką. Przerażenie zostało zamrożone na ciele. Dosłownie. Barman udawał że nić się nie wydarzyło. Gość podszedł do niego.
- Mam nadzieje że nie narobiłem ci kłopotu?
-Nie skądże. Zaraz się to sprzątnie. –Odparł Barman rzucając szmatkę na ladę i zabierając się za zwłoki. Kilka minut później głośno odbeknął.
-Jesteś obrzydliwy. – Powiedział Ekirei wychodząc z pomieszczenia.
Mężczyzna w długich białych włosach obudził się w swym łóżku. Miał na sobie tylko bokserki. Wstał i podszedł do okna zapalając Davidoffa. Na plecach miał gigantyczną szramę. Wziął ze stolika butelkę Whiskey i pociągnął solidny łyk.
-Czym się strułeś tym się lecz. – Odparł odstawiając flaszkę. Odwrócił się i poszedł w kierunku łazienki. Potknął się o stare drewniane pudło
-K…A JEGO MAĆ. – Krzyknął kopiąc je z całej siły. Doszedł do łazienki. Pół godziny trwało nim doprowadził Się do stanu użytkowego. Otworzył drzwi. Gorąca para wodna wydobyła się z środka pomieszczenia. Mężczyzna miał na sobie bojówki. Ręcznikiem wycierał włosy. Podniósł pudło z ziemi i rzucił je na biurko. Wyjął jeszcze dwa pistolety z szuflady. Odbezpieczył je i położył obok pudła. Wtem zadzwonił dzwonek do drzwi.
-K…a mać, kogo teraz niesie. – Podszedł do drzwi. Nie lubił bawić się w jakieś judasze czy inne wizjery. Przekręcił kluczem i machnął mocno drzwiami. W progu stał człowiek średniego wieku.
-A to ty. – Powiedział z wielkim entuzjazmem mieszkaniec domu. – Myślałem że o mnie zapomnieliście. O co chodzi?.
-Zakon po raz kolejny Cię potrzebuje.- Odparł tamten. –Mogę wejść? – Było to pytanie retoryczne gdyż przekroczył już próg domu. Porozglądał się trochę.
-Lekki burdel. Nie uważasz że czasem należy tu posprzątać? – Zapytał.
-Po co i tak przy was rozwalają mi mieszkania 3 razy w tygodniu tak więc samo się wysprząta. – Usłyszał w odpowiedzi. –Dlaczego akurat Zakon potrzebuje mnie? Czyżby pojawił się ktoś kto może nie dopuścić tej bandy popaprańców do władzy? -
- Jesteś błyskotliwy jak żarówka. Aż dziw bierze że jeszcze żyjesz. Jesteś nam potrzebny Żniwiarzu. Tak jak my jesteśmy potrzebni tobie. –
- No tak. Jak trwoga do Boga. On nie odpowiada to do wysłannika szatana. – Odpowiedział długowłosy zapalając kolejnego papierosa.
- Przewidujecie moją dezaprobatę? – Zapytał ‘Żniwiarz’
- Nie jeżeli dowiesz się kogo trzeba kropnąć. – Odparł człowiek w garniturze. – Chodzi o niejakiego 6 sierpnia.-
- Rodzice musieli go naprawdę nie kochać skoro tak go nazwali. Więcej informacji? –
- Tak. Podobno nowy nabytek Armii zbawienia. Najlepszy żołnierz jakiego wyszkolono. A do tego jego moc porównywalna jest z twoją. –
‘Żniwiarz’ Kichnął. Można było dostrzec mikroskopijne płomyki wylatujące z jego nozdrzy.
-Znaczy się Żywiołak? Echh zapowiada się ciężki dzień. –
Powiedział zakładając T-shirt, koszulę, zatykając uszy słuchawkami. Wyszedł wyrzucając niedopałek do szklanki stojącej na stoliku. Człowiek w garniturze poprawił krawat przed lustrem i także wyszedł.
|
| | XIV wieczny zamek. Bawaria.
W kierunku zamku zbliżał się rozpędzony Hiundai. Motocykl jechał z niebywałą prędkością. Fotoradar wychwycił prędkość 250 km/h. Zapalono sygnalizację.
-K…a mać. – Przeklął żniwiarz zatrzymując swą maszynę.
-Cóż się stało drodzy policjanci. – Powiedział po niemiecku. – Czyżbym złamał któryś z zakazów? –
-Prawo jazdy i dowód rejestracyjny. – Odparł bezmyślnie policjant. Żniwiarz podał dokumenty. W środku znajdowały się dwa banknoty po 500 €. Policjanci przytaknęli.
- Następnym razem proszę uważać. Coraz więcej wariatów się tu kręci.- Odparli zwracając dokumenty. Żniwiarz ruszył z piskiem opon w stronę zamku.
* * *
Nagle drzwi zostały wywarzone. Do środka wparował oddział zbrojny. Kilkuosobowe zespoły robiły penetracje. W rękach trzymali mp5. Kilku wtargnęło do pokoju obrad. Gdy tylko jeden tam wparował jego głowa potoczyła się po podłodze. Niektórzy dostrzegli srebrzyste nitki nim ich fragmenty dołączyły do głowy towarzysza.
-Taaaa. Jak za dawnych dobrych czasów- Odparł Majordomus zerkając na zegarek.
Kolejne oddziały zabijały ludzi chodzących po pałacu. Kobiety, mężczyzn, dzieci i dorosłych bez wyjątku. Gdy większość nich była martwa do budynku wkroczył człowiek w białym garniturze. Nadepnął on na głowę jednego z mieszkańców. Ta zamarzła i pękła.
-Kapitanie. Melduje że 8 osobom udało się zwiać. Zabiliśmy około 500 set. – Odparł żołnierz z 3 gwiazdkami na pagonie.
-Tylko ośmiu? – Zapytał szyderczo 6 sierpnia łapiąc tamtego za ramię. – Dobrze się spisaliście. – Wokół jego palców pojawił się cieniutki błękitny płomyk. Po chwili zziębnięte ciało żołnierza padło na ziemie.
-Miała być, do k…y nędzy, 100% skuteczność a wy mi tu k…a mówicie że ktoś zwiał? – Czuć było w jego głosie wku…enie choć nie podnosił głosu. Większość żołnierzy po kolei się wycofywała zabierając niedobitków. ‘Będzie można na nich eksperymentować.’ Usłyszał jeden z dowódców przed wyruszeniem na misję.
* * *
Chrysler 300C jechał z niebywałą szybkością. Za kierownicą siedział mężczyzna około lat 50. Na głowie miał już kilka siwych kosmyków. Na nosi leżał monokl. Lata wprawy sprawiły że nie spadał. Mężczyzna prowadził w skupieniu. Obok siedziała dziewczynką w wieku około 14 lat o błękitno-srebrnych włosach i spódniczce w podobnych kolorach. Rękę miała włożoną w miskę wody.
-Na następnym skrzyżowaniu skręcisz w lewo. Na autostradzie jest blokada. – Odparła spokojnie. Jej głos przypominał raczej syntezator mowy, niż prawdziwy głos. Na tylnym siedzeniu siedział około 60 letni mężczyzna ubrany u Armaniego i rudowłosa dziewczyna w habicie. Okładała krwawiącą ranę lewej ręki mężczyzny.
- Tośmy zaszaleli. – Odparł spokojnie kierowca spoglądając w lusterko.
- Mam tylko nadzieje że inne nasze kryjówki nie są spalone. – Usłyszał w odpowiedzi od swego pracodawcy.
- Na razie w miejscu do którego zmierzamy jest tylko Peter. – Odparła dziewczynka. – Przed chwilą sprawdziłam. Zmierza tam też Cross i Lotos. –
Kierowca skręcił w wąską uliczkę. Dobrze wiedział dokąd jedzie na GPSie zaznaczone było Azay-le-Rideau. Francja.
* * *
Żniwiarz przekroczył próg muzeum. Podszedł do portiera.
- Słyszałem o nowej wystawie. Średniowieczne narzędzia tortur. Mógłbym kupić bilet? – Odparł. Portier łypnął na niego spod oka. Nie podobała mu się postać ubrana w glany, bojówki i skórzaną kurtkę. Nastąpiła walka na spojrzenia. Wygrana Żniwiarza była przesądzona już na początku. Strażnik ustąpił inkasując 10€. Zadowolony z siebie turysta wszedł przez frontowe drzwi. Po chwili pojawił się przewodnik którego jednak uciszył gestem. Spoglądał właśnie na obraz nieznanego artysty przedstawiający podpisanie cyrografu szatana z mitycznym bożkiem.
-Po kilkuset latach nawet ręka artysty traci swą moc.- Odparł patrząc na prawą dłoń. Ruszył dalej korytarzem. Napotkał dwa razy grupki japońskich turystów którzy pomimo próśb i gróźb wciąż robili zdjęcia. Wszedł do miejsca oznaczonego hasłem ‘NOWA WYSTAWA’. Cała hala zawalona była średniowiecznymi narządami. Gdzie niegdzie powtykano manekiny aby nadać powagę. W Żniwiarzu budziło to uśmiech. Np. przy rozdzieraczu piersi. Ten manekin źle go trzyma. I ten keczup mający wyglądać jak krew. Rozdzieracz nigdy nie przebijał skóry. Nie musiał .
Żniwiarz głęboko odetchnął pamiętał czasy w których wystarczyło powiedzieć o słowo za dużo a już Cię ćwiartowali. Stał tak chwilę poczym odwrócił się i wyszedł. Wsiadł na swój motocykl i odjechał.
* * *
6 sierpnia stał na środku kulistego pomieszczenia. Zdawał raport z akcji.
- Śmiem twierdzić że nasz wróg przewidział atak i w momencie w którym zaatakowaliśmy próbował się ewakuować. Aczkolwiek został postrzelony w ramię. Wystarczy przejrzeć wpisy szpitalne a na pewno go złapiemy.- Mówił.
- Myślisz że człowiek mający tyle kasy będzie leczył się w zwykłym szpitalu? – Odparł człowiek w prążkowanym garniturze. – A co z Żniwiarzem? Znalazłeś go?.-
- Mamy trop. Prawdopodobnie znajduje się w hotelu w Monachium. Żołnierze już są gotowi czekają tylko na rozkaz. – Odparł Ekirei. – Nawet jeżeli teraz go nie będzie musi stawić się przed RADĄ czy tego chce czy nie. – Dokończył.
- Starzejesz się 6 sierpnia. Udało nam się jednak wyratować jednego z jeńców o ciekawej zdolności. Jest świeżo po praniu mózgu tak więc nie kuma jeszcze za bardzo. – Po tych słowach do środka weszła murzynka. Była ubrana w żółtą koszulkę i czerwoną spódnice.
- Potrafi ona manipulować warunkami atmosferycznymi. Ekirei to twoja nowa partnerka. – 6 sierpnia poprawił garnitur i łypnął na nią okiem. Lubił pracować sam.
* * *
Chrysler 300C wjechał ostro w zakręt. Byli już prawie przy letniej posiadłości. Jeszcze tylko kilkanaście metrów i ostry wślizg na miejsce parkingowe. Wszystkie drzwi się otwarły. Wszyscy wypadli z nich gwałtownie.
- Walter. Przypomnij mi żebym wysłał Cię na dodatkowe szkolenie odnośnie prowadzenia. Jasne? – Odparł mężczyzna w garniturze krzywiąc się przy każdym słowie.
- Tak jest panie. – Powiedział z dozą uprzejmości kierowca. Podszedł on do drzwi i je otworzył. W środku stał mężczyzna w kombinezonie motocyklisty i kobieta w żakiecie.
- Lotos i Cross. Jak miło. – Odparł Walter.
- Mówiłam że tu będą. – Dopowiedziała dziewczynka.
Mężczyzna w Armanim spoważniał.
-Dobra za 30 minut widzę wszystkich w Sali konferencyjnej. I wezwać mi tu wszystkich pozostałych przy życiu dawnych i aktualnych członków zakonu. Ja muszę się przebrać. – Odparł idąc po schodach. Majordomus wyciągnął komórkę. Wystukał czyjś numer i odszedł na odpowiednią, aby inni nie słyszeli, odległość.
* * *
Żniwiarz jechałw kierunku Polskiej granicy gdy zadzwoniła jego komórka. Nacisnął przycisk na słuchawce Blutooth. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Na najbliższym zjeździe zawrócił i pojechał w głąb Niemiec w kierunku Francji. |
| | Zamek w Azay-le-Rideau. Francja.
Motocykl Hiundai zaparkował przed wejściem. Mężczyzna wziął stary zniszczony plecak i zarzucił go na ramię. Wszedł do środka. Zamek był wzorowany na stylu barokowym. Żniwiarz głęboko westchnął. Na przekór wyszedł mu majordomus ubrany w lśniąca białą koszulę, srebrzystą kamizelkę i czarne spodnie. Skinął głową.
- Witamy w domu panie Lupus. –Powiedział.
- Bez ceregieli Walter. – Odparł gość. Stali tak przez chwilę. Wyrazy twarzy obu mówiły, że nie wiedzieli się może pół godziny.
- Może skleimy niedźwiedzia? – Zaproponował Żniwiarz.
- Niedźwiedzia? – Zapytał Walter.
Żniwiarz uśmiechnął się cynicznie i rozparł szeroko ramiona. Majordomus załapał. Przykleili się do siebie na chwilę. Nie było żadnych klepnięć. Gdy skończyli Majordomus rzekł.
-Zapewne słyszałeś, co się stało. Jesteś nam potrzebny bardziej niż przed dwiema godzinami, kiedy to odwiedził cię Churchill. Wszyscy czekają w konferencyjnej Sali. –
Walter zrobił tył zwrot i poszedł w kierunku uchylonych drzwi. Żniwiarz ruszył za nim. Weszli do Sali pokrytej mlecznym szkłem. Panował tu półmrok. Wręcz całe światło wydobywało się z 8 komputerów. Nastąpiła grobowa cisza.
- Chyba mam dejavu – Odparł Żniwiarz, gdy jego oczy przystosowały się do pomieszczenia.
- Tak to by było na tyle. Wszyscy możecie odejść. A nasz gość niech zostanie. – Powiedział mężczyzna siedzący pośrodku. Po chwili światła się zapaliły. Szkło z mlecznego przeszło w zwykłe, a ludzie zaczęli się rozchodzić. Żniwiarz patrzył na wszystkich oparty o jedną ze ścian. Po chwili w Sali pozostał tylko Walter, Żniwiarz i człowiek w garniturze.
-Jak widzisz nie zapowiada się to ciekawie. Jest nas zbyt mało, nie byliśmy przygotowani na ten atak. Więcej. Znalazłem dla ciebie uczennicę. Na pewno wyczułeś aurę tej zakonnicy. Nasz pomocnik Ojciec Remington z klasztoru Magdalenek we Włoszech nam ją przysłał. Wykazuje potencjał podobny do twojego. – Powiedział mężczyzna.
- Dobra, dobra. Ja tu nie przyszedłem na kazanie. Walter dzwonił, że jakiś kutas was zapier….ł i że nie macie mięsa armatniego. Prosił także żebym po drodze kupił chipsy i bronka. – Powiedział rzucając na stół paczkę laysów i czteropak carlsberga. Walter spojrzał na swój zegarek i coś przy nim pokręcił.
-Jeszcze bawisz się tym 12. wskazówkowym zegarkiem? Ile ci jeszcze zostało życia, co? –
Zapytał Żniwiarz dostrzegając to kątem oka. Walter nie odpowiedział. – Wiecie, co. Zabawię się trochę, bo po tylu latach warto powalczyć z kimś na poziomie. Churchill i Walter mówili, że koleś ma moc porównywalną do mojej. Podobno włada lodem. – Raczej stwierdził niż zapytał.
-Tak. Zakwalifikowaliśmy go do rangi S. – Usłyszał w odpowiedzi.
- A dziewczyna? –
- Coś pomiędzy D, a C. Ma kłopoty z nakierowywaniem. -
- Nie mam mowy. Nie będę niańczył jakiegoś gówniarza. – Powiedział biorąc swój plecak. Za drzwiami stała dziewczynka.
- Miło, że wróciłeś. – Odparła.
- Nie zabawię tu długo. – Spojrzał na chłopaka przed komputerem. Miał około 16 lat. Włosy koloru ciemny blond długo nie widziały fryzjera. Wyszedł pomieszczenia.
-Znajdziesz go na spotkaniu Anonimowych Alkoholików. – Odparł Walter przy drzwiach głównych.
- Jak ty to robisz, że jesteś wszędzie co Walt? – Zapytał Żniwiarz.
- Lata pracy. – Usłyszał w odpowiedzi.
* * *
Ludzie zaczęli się zbierać na spotkaniu AA. Żniwiarz siedział w luźnej koszuli w tonacji czerwono-żółtej, niebieskim T-Shircie, spodniach bojówkach w odcieniu pustynnego moro i Glanach. Obok siedział mężczyzna w garniturze od Armatniego. Jego broda wskazywała na dużą dbałość. Nie było włoska, który odstawałby pod niewłaściwym kątem. „Pedał” pomyślał Żniwiarz. Zaraz za mężczyzną siedziała ciężarna kobieta, jakaś nastolatka - „Kto tu takie wpuszcza?” Przeszło przez myśl. Dalej. Jakiś grubas, człowiek o wyłupiastych oczach, wyjątkowo chuda kobieta i kilka innych osób. Krąg zakańczała ponętna pani doktor.
- Dzisiaj przywitamy nowego członka naszego zgromadzenia. Jak się nazywasz? – Spytała Żniwiarza.
- Cześć jestem John i jestem alkoholikiem. – Odparł
- Cześć John. – Odpowiedzieli chórem.
- Nie piłem od 15495 dni. –
- Koleś, myślisz, że to śmieszne? Potrafię liczyć. Musiałbyś być trzeźwy od 1965 r.-Odparł grubas.
- Wyglądam młodo, jak na swój wiek. –
Potem każdy po kolei mówił, od jakiego czasu nie pił. Okazało się, że Grubas jest nauczycielem matematyki i nie pije od dwu lat. ‘Nawet go polubiłem’ Pomyślał Żniwiarz zakładając kask. ‘Niestety nie przypomina on 6 Sierpnia. Ani fizycznie, ani tym bardziej psychicznie.
* * *
6 Sierpnia stał w Sali treningowej. Spoglądał na zegarek.
- Przez ciebie spóźniłem się na spotkanie AA. – Odparł do dziewczyny będącej w zbiorniku z wodą. – Że też nie umiesz szybciej nauczyć się kontrolować swojej natury. Tacy ludzie są mi zbędni. –
Dotknął ręką szkła. Dziewczyna nie zdążyła nawet krzyknąć, gdy lód rozsadził zbiornik. Ekirei wyszedł z pomieszczenia wycierając ręce o chustę. |
| | Dzień, jak co dzień. Mężczyzna zwlókł się ze swojego łóżka i pierwsze, co zrobiło sięgnął po papierosa. Zapalniczka Zippo odmawiała posłuszeństwa. Oddała jednak pomarańczowy płomień podpalający lulkę marki Davidoff. Zadzwonił telefon. Mężczyzna zamaszystym ruchem rozłożył klapkę. Chwilę wysłuchiwał się w zachrypły głos mówiący przez słuchawkę. Pochwali pięknym lotem najnowszy model Sony Ericssona wylądował w śmietniku.
-3 punkty. – Odparł mężczyzna podchodząc do okna. Rozsunął żaluzję.
-Że też po tych pieprzonych AA musiałem trzymać abstynencję. Dzisiaj idę coś wyrwać w klubie. Ostatni raz byłem około 7 lat temu. Ciekawe, co się zmieniło.- Odparł bardziej do siebie. Następnie udał się do łazienki wziąć prysznic. Niedopałek papierosa wylądował w klozecie.
* * *
Mężczyzna w białym garniturze stał na środku chodnika. Ludzie odruchowo go omijali. Takich ludzi się nie zaczepia. Wynikało to z instynktu samozachowawczego. Niestety nie wszyscy go posiadają. Grupka dresów podeszła do mężczyzny.
-Ej dawaj telefon albo wpierdol. – Odparł prawdopodobnie przywódca stada.
- Dałbym Ci wpierdol, ale kompletnie nie mam pojęcia jak to wygląda. – Odparł ze spokojem człowiek.
- Te Kurna. Weź mi tu z takimi tekstami nie wyjeżdżaj, bo wpierdol. Chłopaki!.
Nie minęło nawet kilka sekund, kiedy przywódca został sam otoczony przez lodowe posągi. Mężczyzna nachylił się do niego.
-Znajdź Żniwiarza i powiedz mu, że czekam. A teraz spadaj. – Odparł.
Dres poderwał się z miejsca i uciekł. 6 sierpnia poprawił swój garnitur.
***
Grupka ludzi siedziała w Sali obrad.
- Tak. Empata, piromanka, telekinetyczna, marionetka, haker, emerytowany zabójca, dziecko demonów i facet w garniaku. I co my mamy zrobić? Przedstawienie skleić? No nie rozśmieszaj mnie Churchill!
-Jako jedyny poza Walterem wykazujesz umiejętności rangi S. Musisz walczyć Żniwiarzu. Nie rób tego dla nich tylko dla siebie. Być może to odkupi twoje grzechy.
- Dłuższej gadki wymyślić się nie dało dziadku?
-Jestem od ciebie młodszy po nad jedno milenium.
- Tak, tak. Stary ciałem młody duchem. Dobra młoda chodź na salę treningową. Zobaczymy jaki z ciebie materiał. – Odrzekł wstając i wyprowadzając młodą zakonnicę z sali.
- Poradzi sobie. Nie jest jego pierwszą uczennicą.- Odparł Walter.
-Przypominam, że ostatnią znalazły psy policyjne po dwóch latach poszukiwań. Była kompletnie zmumifikowana. – Odparł blondyn w stroju motocyklisty.
- Cross wszyscy wiemy, że to nie był wypadek. Sama wybrała śmierć dla niego. – Odparła kobieta w żakiecie. – Wykonaliśmy tamtą misję tracąc jednego z lepszych funkcjonariuszy. Wtedy też Walter przeszedł na emeryturę. – Odparł staruszek. – A właśnie drogi przyjacielu. Chcesz wrócić do nas jako pełnoprawny członek drużyny?
Walter wyszedł z Sali zostawiając otwarte drzwi. Nikt nie wiedział, dokąd zmierza poza nim samym. Kroki prowadziły go do Sali treningowej.
|
Ostatnio zmieniony przez Mertis dnia Wto 22:27, 17 Cze 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Nie 18:20, 13 Kwi 2008 |
|
|
|
|
TTVenom
Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Mrocznej odchłani
|
|
|
|
Niezłe. Fajny klimacik. Czekam na kolejne części. Rozbawił mnie fragment o paleniu. Fajnie to zabrzmiało xD
PS- Czy to nie powinno być w Fanfic & Artwork ?
|
|
Nie 18:29, 13 Kwi 2008 |
|
|
Mertis
Dawny Moderator
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 1900
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: z Gliwic
|
|
|
|
Teoretycznie powinno aczkolwiek nie dzieje sięto we świecie Bionicli. i z podmiernego FF powstaje Opowiadanie.
A do tego palenia to sama prawda. Z jakiejś naukowej strony to wziąłem xD
|
|
Nie 18:47, 13 Kwi 2008 |
|
|
Adamziomal
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
|
|
|
Oh to pierwsza część????? Zajefajne!! Czekam na kolejne części
PS Mertis skąd to wziąłeś?????
|
|
Wto 17:55, 15 Kwi 2008 |
|
|
Scorpion
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: z Acocidotego
|
|
|
|
No! Gościu... Naprawdę mi się podoba! Ma taki klimacik. Czekam na kolejne części bo zapowiada się fantastycznie.
|
|
Wto 18:09, 15 Kwi 2008 |
|
|
Lemonardo
Administrator
Dołączył: 03 Gru 2005
Posty: 4378
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
| | PS Mertis skąd to wziąłeś????? |
Eee... napisał to?
Nie no Mert, ciekawe Story. A czy Ekirei znaczy cóś po japońsku? Bo nie jestem pewien...
|
|
Wto 19:37, 15 Kwi 2008 |
|
|
Mertis
Dawny Moderator
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 1900
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: z Gliwic
|
|
|
|
Coś zaczyna się dziać. Czyli update.
Lemon Ekirei to zaraza po japońsku. [kojarzyć z Ekireiem z mojego ff]
Ostatnio zmieniony przez Mertis dnia Wto 21:12, 15 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Wto 20:29, 15 Kwi 2008 |
|
|
linus022
Dołączył: 07 Mar 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
blutooth Poległem. Ale motyw żniwiarza na motorze jest nawet całkiem fajny.
|
|
Wto 21:30, 15 Kwi 2008 |
|
|
Lemonardo
Administrator
Dołączył: 03 Gru 2005
Posty: 4378
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
| | Coś zaczyna się dziać. Czyli update.
Lemon Ekirei to zaraza po japońsku. [kojarzyć z Ekireiem z mojego ff] |
Czy mi się wydaje, czy w 3-cim fragmencie (Tym zaczynającym się od "Chrysler 300C jechał z niebywałą...") sąwyraźne nawiązania do BLEACH'a?
|
|
Śro 14:24, 16 Kwi 2008 |
|
|
Mertis
Dawny Moderator
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 1900
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: z Gliwic
|
|
|
|
Nie ma żadnych.
edit. Pierwszy post =3
|
|
Sob 15:52, 19 Kwi 2008 |
|
|
Adamziomal
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń
|
|
|
|
| | osił także żebym po drodze kupił chipsy i bronka. – Powiedział rzucając na stół paczkę laysów i czteropak carlsberga. |
Nie no to było dobre.......
| | Nie ma żadnych.
edit. Pierwszy post =3 |
eeeeeeee jaki pierwszy post??......... czy chodzi o Prologue (Ekirei w barze?...)
PÓŹNY EDIT: Kiedy będzie kolejna część Mertis?.....
Ostatnio zmieniony przez Adamziomal dnia Wto 14:27, 06 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Sob 16:04, 19 Kwi 2008 |
|
|
Mertis
Dawny Moderator
Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 1900
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: z Gliwic
|
|
|
|
imba Imba Imba nowa część jest ~chuu
|
|
Wto 22:27, 17 Cze 2008 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|